Autor: xc (---.181.82.161.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data: 2015-03-22 07:20
Kiedyś czytaliśmy ze znajomymi (w tzw. pięknych okolicznościach przyrody, nad brzegiem mazurskiego jeziora) pewien wiersz. Wiersz był poetyckm zapisem pewnej wizyty autora w górskiej chacie jego znajomego. Wiersz krótki, pisany lakonicznyn językiem, bez rymu, zdania rwane ale opowieść jasna, niemal reportaż. Czytaliśmy ten wiersz przez wiele godzin, z różnych perspektyw, rozmawialiśmy o nim i jego autorze, o jego gospodarzu, o kontekstach i korzeniach. Nie szło to łatwo, bo autor i jego gospodarz nie byli łatwymi ludźmi i czasy, w których żyli nie były łatwe. Było mi trudno. Parę razy chciałem porzucić towarzystwo i pójść do jeziora. Aż przyszedł taki moment gdy wiersz do mnie przemówił. Wpadłem w jego rytm i poetykę. Zobaczyłem barwy, którymi się mieni, zrozumiałem język usłyszałem pytania, które stawia mi, czytelnikowi, autor. Zobaczyłem opisywane w wierszu pejzaże i wszedłem w nie, poczułem, że jestem w środku, że uczestniczę w tym spotkaniu, że obaj protagoniści są obok mnie. Słyszę fragmenty ich rozmów, odbieram ciszę, która zapada między nimi.
|
|