Autor: xc (---.ssp.dialog.net.pl)
Data: 2015-05-07 11:13
Mam (niestety) całą kolekcję kolegów-alkoholików. Nikły procent z nich, ale zawsze to coś, to alkoholicy trzeźwi.
Trzeźwi, bo upadli tak nisko, wtopili się w takie szambo, że już nie mieli innego wyjścia jak wychodzić z tego.
Alkoholizm jest chorobą a alkoholik jest chory. Banalne ale oznacza to tyle, że w zasadzie nie ma pełnej świadomości, wolnej woli i kompletnej percepcji tego co się dzieje. Nie jest panem samego siebie, panem jego jest gorzała.
I ona jest jego celem, środkiem, wszystkim. Nie liczy się rodzina, przyjaciele, prawda, miłość, Liczy się "czarodziejka gorzałka". Dla niej można zrobić wszystko. Być miłym i czarującym, być chamskim, być demonicznym. Przybierać różne pozy, grać różne role, z wyjątkiem tej najważniejszej: bycia samym sobą.
Co dalej robić? Ja radzę zerwać tę znajomość, jeśli nie jest to szczególnie bliska Pani osoba. Grozi bowiem Pani, i ja to wyczytuję z Pani tekstu, syndrom współuzależnienia. Tak będzie lepiej i dla Pani, i dla niej.
Po drugie, nie podchodzić do sprawy emocjonalnie (a Panią targają emocje, że aż huczy) a racjonalnie. Racjonalnie jest tak: alkoholika nie można leczyć pod przymusem. Jeśli chce, to idzie na detoks, po detoksie na oddział zamknięty a potem musi sam radzić sobie z nałogiem (nikt za niego tego nie może zrobić), co najwyżej spotykając się z takimi samymi jak on, w ramach AA.
Po trzecie, ZERO KASY!!! Nie ma pożyczek "na chleb", "na lekarstwa dla babci", "na parę minut", "na piwo, bo kac męczy" i tak dalej. Cokolwiek Pani jej da/pożyczy/włoży do ręki pójdzie na gorzałę.
Po czwarte, pójść do ludzi, którzy zawodowo zajmują się alkoholikami i postawić im te pytania, które postawiła Pani tu. I uważnie słuchać, co mają do powiedzenia, ze zrozumieniem a nie z postawą "co oni tam wiedzą". A wiedzą i to sporo. Naprawdę.
Po piąte, przekazać koleżance tekst następującej treści: jesteś alkoholiczką i wszyscy o tym wiedzą, ja ci to mówię prosto w oczy, jak będziesz chciała wyjść z tego, to pamiętaj, że pomogę Ci, bo rozmawiałam z ludźmi, którzy powiedzieli mi jak to się robi i ja Cię do nich zaprowadzę; tymczasem nie proś o kasę, nie kłam, nie obwiniaj mnie, nie spełnię żadnych twoich próśb z wyjątkiem nakarmienia Cię, jeśli będziesz głodna; nie będę z Tobą nigdy rozmawiać jeśli uznam, że jesteś pod wpływem alkoholu i powtarzam: jak będziesz chcieć z tego wyjść i nie będziesz wiedzieć co robić, przyjdź.
Po szóste, prosić Boga o pomoc, ON może wszystko.
Na koniec: proszę naprawdę się nie przejmować tym co ona do Pani mówi, to nie Pani wina, że ona pije i ma Pani dostatecznie dużo współczucia. Alkoholik wszystkich obwinia za swój stan, z wyjątkiem samego siebie. On ma przestawione punkty odniesienia. To co dla nas jest normalne, dla niego nie a jego "normalność" nie jest naszą normą. Jak wytrzeźwieje, to sam zobaczy.
Jest Pani dobrą i piękną osobą, wrażliwą (nawet za bardzo, w tym przypadku) i współczującą. To nie Pani wina, że rzeczy na tym świecie tak się układają a nie inaczej. Nie zawsze możemy mieć jakikolwiek wpływ na coś. Tak po prostu jest, że nie można, choć bardzo się chce, osiągnąć tego celu, który chcemy. Trzeba się z tym pogodzić, to nazywamy pokorą.
|
|