Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2015-05-15 14:53
Nie ocenia się miłości po tym, jaką kto ma pracę. Kocha czy nie kocha - zależy od czego innego. Tak jak ktoś wyżej napisał - są zawody, które wymagają rozstań. Ktoś to musi robić. Jeśli nie zrobi tego Twoja ukochana, zrobi to ukochana/ny kogoś innego. Tylko taka różnica. Bo mam nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy pomysł, że na statku mogą pracować jedynie rozwodnicy i wdowcy. Nie piszę o kawalerach i pannach, bo przecież muszą poznać przyszłego współmałżonka, a to wymaga kontaktu.
Są takie zawody i tak było od wieków. Kiedy nie było skype, poczty elektronicznej ani telefonu. Listy szły miesiącami. A że zazwyczaj to kobiety zostawały na lądzie? Co z tego? Czy tęsknota była inna?
Na pewno możemy współczuć. Ale problem możesz rozwiązać jedynie Ty. Odpowiedzieć sobie na pytanie: czy potrafię tak żyć. To jest takie samo pytanie jak inne dotyczące przyszłej żony. Czy wytrzymam z milczkiem albo przeraźliwym gadułą, czy przetrzymam wady i zalety oraz pracę partnera. Ty masz siebie pytać czy wytrzymasz z nieobecnością żony, czy wystarczą Ci codzienne rozmowy na skype, czy będziesz ją zdradzał.
Drugi tor to rozmowa z ukochaną. Czy tak zamierza żyć zawsze (czy to stała praca), czy tylko na jakiś czas. I czy planuje mieć dzieci. Jeśli nie chce dzieci, no to żadnej rodziny nie będzie. A jeśli chce to i tak jesteś w lepszej sytuacji niż kobieta w tej samej roli. Ona kiedyś wróci na dłużej, bo będzie miała dziecko. Nie weźmie dziecka na statek. Mężczyzna zazwyczaj pracuje tak aż do emerytury, kobieta być może nie. To ważna rozmowa. Nie ten pojedynczy wyjazd, ale plany na przyszłość. Niestety, to Ty musisz wybierać. Bo jeśli zmusisz ją do rezygnacji z pracy, w którą jest już zaangażowana i chce tak żyć, jeśli to nie będzie czymś spontanicznym, jak właśnie z powodu dziecka, to czy ona na pewno pozostanie tą samą kobietą, którą teraz kochasz? Może być kimś, kto się nie odnajdzie na lądzie, a wtedy i w małżeństwie się nie odnajdzie. Wiem, że najprościej to ująć: "gdyby kochała, to by..." Ale życie jest bardziej skomplikowane.
Ona jest taka jaka jest w tych warunkach, w których ją poznajesz. Taką ją kochasz. Dlatego najpierw trzeba przyjąć, że tak właśnie będzie zawsze, a z drugiej strony pytać ją, co będzie, gdy nie będzie mogła pływać. Jak widzi takie życie. Np. są doskonali sportowcy też ciągle poza domem, a gdy z konieczności skończy się kariera - nie potrafią żyć w domu. To bardzo niebezpieczna postawa, dlatego trzeba o to pytać. Zresztą każda postawa "bez tego lub bez niego nie potrafię żyć" jest niebezpieczna, bo życie nas nie pyta czy mu wolno zmienić warunki. Nie mamy nigdy gwarancji na takie życie, jakie sobie wcześniej wyobrażamy i planujemy. Pytaj siebie, czy chcesz z nią być bez względu na to czy będzie pływać dalej, czy nie.
Nigdy bym nie mówiła, że jeśli z takiego życia nie zrezygnuje, to znaczy że Cię nie kocha. Tak samo można pytać: czy ty ją kochasz, jeśli nie chcesz tak żyć. To ostatnie zdanie jest raczej nie do Ciebie, tylko na przykład do "a takiej jednej". Bo mocno widzę Twoje zdanie "pożegnałem się z kobietą, którą kocham, czyli po prostu pragnę Jej szczęścia". Właśnie tak ma być, skoro to jest dla niej szczęściem. Każdy ma pytać o swoją miłość, a nie o cudzą. Czy ja na tyle kocham.
Oczywiście są kompromisy. W miłości powinny być. Kompromisem może być np. "do urodzenia dziecka". Dlatego ważne tu jest pytanie o dzieci, czyli tak naprawdę o rodzinę. Czy będziecie rodziną, czy tylko małżeństwem. Czy całe wychowanie dzieci spada na Ciebie i czy sobie to wyobrażasz. Czy to potrafisz i chcesz.
Pytanie więc nie brzmi: "czy da się żyć w tak skrajnych warunkach". Bo na pewno się da. Pytanie jest inne: "czy wy oboje kochacie się na tyle, żeby żyć w tak skrajnych warunkach". Nikt obcy na to pytanie nie odpowie. Nikt obcy za Ciebie tego życia nie przeżyje.
A na zasadnicze pytanie: jak sobie poradzić z tęsknotą. Codziennie rozmawiać na skype, korzystać z maili i sms-ów. Ale oprócz tego znaleźć (przynajmniej dopóki w domu nie ma dzieci) jakieś zajęcie na czas po pracy. Coś dobrego, jakiś wolontariat, który Cię interesuje. Z listu mam wrażenie, że nie jesteście jeszcze małżeństwem, nie wiem też czy to wyjazd jednorazowy czy stała praca. Jeśli jednorazowy i jeśli nie jesteście jeszcze razem, to jest to dobry czas na sprawdzenie swojej miłości. Czy przetrzyma. Wtedy nawet nie są konieczne dodatkowe zajęcia, bo to naprawdę jest do przeżycia.
Jeśli natomiast jest to stałe życie, jeśli jesteście lub szybko zostaniecie małżeństwem, to wtedy to drugie Twoje zajęcie będzie ważne. Ale - żeby małżeństwo się nie rozpadło - musisz go poszukać w taki sam sposób jak wtedy, gdyby żona była obok. Musisz to z nią ustalać, zastanawiać się przy niej, a nie sam. Ona musi brać w tym poszukiwaniu udział. Musi wiedzieć co tam robisz. Musi żyć Twoim życiem. Wracając do domu musi "znać" tamtych ludzi i oni muszą ją znać. Inaczej będzie o te dodatkowe zajęcia zazdrosna. Będzie czuła się zdradzona przez Ciebie (nawet gdyby to były psy a nie ludzie). Musicie żyć nie tylko swoimi sprawami, ale sprawami partnera. Musisz dopytywać się o drobiazgi z jej życia. Mężczyźni czasem zapominają o tym, że kobieta potrzebuje zainteresowania. Kobieta nie potrzebuje podejrzliwości, awantur, zazdrości (podobnie jak i mężczyzna). Ale potrzebuje wiedzieć, że Cię to interesuje, co u niej się dzieje. Kobieta potrzebuje także słuchać opowieści o Tobie, nawet jeśli Ty nie potrzebowałbyś tego mówić. Słuchanie o drugim jest dowodem miłości. Jeśli zabraknie zainteresowania, pytań, i słuchania, mówienia, to z miłości nic nie zostanie. Zawsze tak jest, ale kiedy będziecie osobno, będzie to podwójnie ważne. Staraj się nigdy nie mówić, że jesteś zbyt zmęczony na rozmowę. Nie możesz być zbyt zmęczony. Macie tylko rozmowę. Więc opowiedz jej wtedy jak bardzo jesteś zmęczony.
Rozumiesz, o co mi chodzi? Tęsknić będziesz, tego się nie uniknie. Ale to nie musi być złe. Ważne, żeby cały czas żyć, jakby ona była obok. Nadepnął Ci ktoś na odcisk? Pomyśl: wieczorem jej o tym opowiem. Wszystko buduj razem z nią. Inaczej będziesz szukał pocieszenia u innej kobiety. Jak głowa wytrzyma oddalenie, to ciało też wytrzyma.
Wiem. "To męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać". Ale może być i odwrotnie. Przecież samotność po obu stronach tak samo boli: i na lądzie, i na statku. Przestaje boleć dopiero, gdy już przestaniesz kochać. Więc chyba lepiej, że boli, prawda?
|
|