Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2015-06-25 14:54
Ponieważ widzę, że każdy z czytających rozumie problem inaczej (od Twojego hazardu po niedokładanie się do budżetu domowego przez męża), pozwolę sobie też napisać jak ja go rozumiem, bo inaczej moja odpowiedź może być inaczej odczytana.
Budowaliście dom i mąż wyjechał za granicę, aby zarobić na tę budowę (lub na późniejszą spłatę rat). Solidnie przysyła zarobione pieniądze, z których to Ty musisz wszystko opłacić, a z tych pieniędzy (i zarobionych przez Ciebie) musi także starczyć na podstawowe potrzeby dla Ciebie i dziecka. Ponieważ pieniędzy nie starcza, a potrzeby są duże i musisz płacić na bieżąco, brałaś nowe pożyczki, nic nie mówiąc mężowi. Ponieważ kiedyś tak już było, i pewnie usłyszałaś wtedy od męża coś w stylu: "żeby mi to było ostatni raz, jak zrobisz kolejne długi, to ja odchodzę" - dlatego teraz się do pożyczek nie przyznajesz, a długi rosną i nie widzisz wyjścia. Czy tak?
Na zasadniczy problem (jak wyjść z długów) Joanna napisała tak wyczerpująco i profesjonalnie, że ja aż niczego z tego nie rozumiem ;DDDD (może dlatego, że nie mam długów i nie biorę pożyczek). Nie próbuję nawet czegoś dodawać.
Zajmę się więc drugim tematem, czyli "nie powiem" i "ja sama".
"gdy tylko powiem o tym mężowi, to będzie koniec naszego małżeństwa".
Ale zastanów się, czy Wasze małżeństwo naprawdę jeszcze istnieje?
Z Twojego posta wynika, że zupełnie nie czujesz co to jest małżeństwo. Nie tylko, że na dobre i złe, ale przede wszystkim, że RAZEM. Może przeliczyliście się z budową, może za szybko chcieliście wszystko wykończyć, tak się zdarza. Ale chodzi o to, żeby być RAZEM. Nawet te błędy mają być wspólne. Mąż MUSI wiedzieć, jak się sprawy mają. Że wasze zarobki nie wystarczają na to, co chcecie, albo na to kiedy chcecie. To wspólnie macie podejmować decyzje, czy w tej sytuacji dom tylko zadaszyć i żyć w jednym gotowym pokoju, a z resztą czekać, Wspólnie macie podejmować decyzje, czy w tej sytuacji dziecku dać na dodatkowe zajęcia i czy możecie gdzieś razem wyjechać. Tym bardziej, gdy on zdecydował się wyjechać za granicę, co robi się właśnie dla pieniędzy. A może gdyby wiedział, to zdecydowałby o budowie inaczej. A może udałoby mu się wziąć dodatkową pracę, skoro i tak nie jest z rodziną. Ale to mają być wspólne decyzje.
A Ty zachowujesz się tak, jakbyś była sama z problemami, jakby dom (w szerokim znaczeniu) należał tylko do Ciebie. Po co wychodziłaś za mąż, jeżeli chcesz żyć jak osoba samotna? Owszem, napisałaś szczerze, że chciałaś się mężowi przypodobać. Ale tak można tłumaczyć pierwszą źle podjętą decyzję o pożyczce. Wszystko co potem jest już tylko zupełnym niezrozumieniem małżeństwa (żeby nie powiedzieć, że zwykłą głupotą). Jeśli mąż jest dobrym człowiekiem, to takie postępowanie bardzo zrani jego serce. Tego się nie robi kochanej osobie. Jeśli mąż jest w jakimś stopniu złym człowiekiem, to z kolei zwykły lęk o awanturę powinien Cię chronić przed pożyczkami. Jeśli mąż jest bardzo złym człowiekiem albo (i) trwałość małżeństwa jest zagrożona, to troska o własne bezpieczeństwo i niepewność jutra powinna być motywem rozsądnego postępowania. Przypodobanie się mężowi w taki sposób ma się nijak do każdej sytuacji.
Możesz powiedzieć, że to co piszę to musztarda po obiedzie. Ależ nie. Ty cały czas nie rozumiesz jedności małżeństwa, skoro piszesz: "mąż pomógł mi" (wyjść z pożyczek, poprzednio). Jesteś osobno Ty, a mąż jakimś dodatkiem. Twój dług był WASZYM długiem. Owszem, to Ty prawdopodobnie popełniłaś błąd, ale to był WASZ dług i on nie pomagał Tobie, tylko Wam. Musieliście się razem z tym uporać, bo mąż był tak samo zadłużony jak i Ty. I znów zrobiłaś to samo: zadłużyłaś nie siebie, tylko WAS. To także mąż ma długi, tylko że jeszcze o tym nie wie.
Co Ty możesz sama zrobić, skoro Twoich pieniędzy nie starczało na nic (przecież dlatego brałaś pożyczki)? Przecież gdybyś miała z czego oddać, to byś tutaj nie pisała. My Ci tych pieniędzy nie damy. Jak je zdobędziesz? Gdybyś mogła dorobić, to pewnie być dorabiała, a nie pożyczała. Podejrzewam także, że nawet całkowite odzwyczajenie się od jedzenia nic nie da :)) bo kwota pożyczki pewnie jest znaczna, skoro masz czarne myśli.
Nie, naprawdę nie chcę Cię jeszcze bardziej zdołować. Po prostu krzyczę do Ciebie o rozsądek. Nie na Ciebie krzyczę, bo co mi do tego? Krzyczę DO CIEBIE. To jest wasze wspólne życie. Przecież piszesz, że chcesz, żeby było wspólne, bo się boisz jego odejścia. Ale musisz być szczera, bo i tak sama sobie nie dasz rady. A w szczerości jest nadzieja. Długów nie ukryjesz na długo.
Oczywiście, że trudno w tym momencie zadzwonić do niego i powiedzieć: "cześć kochanie, dzwonię bo chciałam Ci powiedzieć ile mamy długu do spłacenia". Ale pierwsze spotkanie w realu musi być bardzo poważną rozmową. Nie zwlekaj. Do tego czasu pięć razy oglądaj każdą złotówkę przed wydaniem. Da się żyć bez fryzjera, nowej bluzki, można nie iść na imieniny. Dziecku też musisz ograniczyć wydatki, choć to będzie bolesne. Może masz jakąś rzecz do sprzedania, byle nie obrączkę i prezenty od męża. To ostatnie może być, ale tylko za jego zgodą. Rozejrzyj się czy ktoś nie potrzebuje kogoś do sprzątania, mycia okien itp. Wgryź się w to, co napisała Joanna, jeśli będzie celowe to kumuluj długi w jedno miejsce, bardzo szybko spłać wysoko oprocentowane pożyczki. Możesz to robić w tajemnicy jedynie do chwili przyjazdu męża, jeśli to będzie w niedługim czasie. Jeśli jednak mąż ma wrócić dopiero za rok czy dwa, to musisz to załatwić wcześniej, najlepiej powiedzieć na skype, że wysłałaś mu bardzo poważny list. W liście łatwiej opisać wszystko, zanim się mąż zdenerwuje. Będzie miał czas przemyśleć. Pewnie, że będzie wściekły. Ty też byś była. Ale to jedyne rozsądne wyjście.
|
|