logo
Wtorek, 14 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Rola rodziców chrzestnych.
Autor: chrzestna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-26 22:59

Na czym ma polegać rola chrzestnej, jeżeli tak naprawdę nie ma ona wpływu na życie religijne chrześniaka ze względu na słabe relacje z rodzicami chrześniaka? Czy modlitwa i odwiedziny „od święta do święta” wystarczą? Trudno się do tego przyznawać, ale przynajmniej w dwóch przypadkach nie powinnam zostawać chrzestną.
Zostając chrzestną miałam chyba trochę idealistyczne podejście do roli, jaką spełniają chrzestni w życiu chrześniaka. W każdym z przypadków, gdy zostawałam chrzestną, rodzice chrześniaków prosili mnie o to dlatego, że kogoś musieli poprosić a ja należę do rodziny, jestem wierząca i nie było przeszkód, żebym została chrzestną, mimo że tak naprawdę na pewno woleliby kogoś innego a mnie zabrakło asertywności, żeby odmówić. Z żadną parą rodziców moich chrześniaków nie miałam nigdy relacji takich jakie mam ze swoimi przyjaciółmi, choć trzeba przyznać, że we wszystkich przypadkach relacje trochę się pogłębiły, jednak w żadnym nie na tyle, żeby rzeczywiście mieć większy wpływ na życie religijne chrześniaków.
Cieszy mnie, że wszystkie moje dzieci chrzestne są zaprowadzane na Msze. Martwi mnie to, że w dwóch przypadkach jest to takie od niechcenia, bo wypada, tymczasem opinie rodziców tych chrześniaków o Kościele są negatywne. W jednym przypadku uczestniczenie w Mszach jest tylko okazyjne, nie coniedzielne. Boję się, że wkrótce to dziecko przestanie chodzić do kościoła, bo teraz jeśli jego rodzicom albo jemu samemu nie chce się iść, to po prostu nie idą. Nawet na Mszę za dziadków nie chce im się czasami pójść, więc nie chodzą. Jak mam reagować? Czy w ogóle? Czy raczej pogorszę sytuację? Nie potrafię być świadectwem, nie mam z nimi na tyle bliskich relacji, nie potrafiłam jej z nimi nawiązać. Drugi przypadek – dziecko wychowywane jest na zasadzie „w życiu trzeba rozpychać się łokciami, atakować innych zanim zostanie się zaatakowanym”. Strach pomyśleć jakie to dziecko będzie, kiedy będzie dorosłe.
Teraz w dwóch przypadkach, dając jakiś prezent religijny czuję, że nie na to liczyli rodzice chrześniaków. Staram się jakoś nawiązywać czasem przy dzieciach do wiary, wspominać o kościele, ale czuję się wyobcowana w tym zupełnie. W końcu rodzice zobowiązują się do wychowywania dziecka w wierze, chrzestni zobowiązują się do pomagania im w tym. A co, jeśli rodzice zawodzą? Tak naprawdę chyba nie mam żadnego wpływu na życie religijne chrześniaków i czuję, że nawiązywanie do tematyki wiary czy w rozmowie, czy w dawaniu prezentów sprawia, że patrzą na mnie jak na taką niedzisiejszą. Nie umiem dawać świadectwa a w jednym przypadku rodzice, owszem, liczą na dawanie, ale nie byle jakich prezentów. Przez to przy każdej wizycie w ogóle u chrześniaków czuję się jak sponsor dla nich i ich rodziców, a przy okazji zjazdów rodzinnych także dla ich rodzeństwa i kuzynostwa (nie wypada dać chrześniakowi większego prezentu a reszcie tylko drobiazgów). Nie mogę pogodzić się z tym, że jestem dla nich darmowym źródłem przychodów zamiast być świadkiem wiary, nie mam pomysłu jak to zmienić ;) Co jest ze mną nie tak i jakich dokonać zmian? Co robić, żeby być ”chrzestną z powołania” dla wszystkich moich chrześniaków?
I tak na marginesie - jak zmienić swoje myślenie co do osób, co do których mogę mieć podejrzenia, że kontakty ze mną nawiązują wyłącznie dlatego, że głównie liczą na moje wsparcie finansowe?

 Re: Rola rodziców chrzestnych.
Autor: Martha78 (---.protonet.pl)
Data:   2015-07-27 16:36

To bardzo budujące, że chcesz być dobrą matką chrzestną:) Piszę, bo od narodzin mojego dziecka jestem po drugiej stronie barykady tzn. jestem matką i mam pewne oczekiwania wobec chrzestnych. Problem mam zwłaszcza z chrzestną syna, która jest przekonana, że moje oczekiwania są wyłącznie finansowe i na wszelki wypadek zerwała z nami kontakt. Opisywałam już tutaj kiedyś swój problem; niestety nie potrafię znaleźć tego tematu. Ja oczekiwań finansowych nie mam ŻADNYCH, ale do tej osoby to nie dociera, bo wie lepiej.

Proszę, zwróć uwagę na pewne szczegóły. Piszesz: "jestem wierząca i nie było przeszkód, żebym została chrzestną, mimo że tak naprawdę na pewno woleliby kogoś innego a mnie zabrakło asertywności, żeby odmówić"
Na pewno? Skąd ta pewność? Powiedzieli Ci wprost?
Bardzo proszę, nie opieraj swojego sądu na temat rodziców dzieci na podstawie własnych domysłów, bo to bardzo krzywdzące.

"Teraz w dwóch przypadkach, dając jakiś prezent religijny czuję, że nie na to liczyli rodzice chrześniaków".
Czy sądzisz, że chrzestni mogą tylko i wyłącznie obdarowywać chrześniaków prezentem "religijnym"? Czy sądzisz, że jako chrześcijanie mamy żyć równolegle dwoma życiami, przy czym w jednym życiu na pokaz przed Panem Bogiem czytać Biblie, przyjmować i dawać obrazki z Aniołem Stróżem i interesować się życiorysami świętych a w drugim życiu wreszcie odetchnąć swobodnie i po prostu żyć? Czy nie można wręczyć prezentu odpowiedniego do wieku obdarowanego, zgodnego z pasją, zainteresowaniami; coś co się po prostu spodoba? Może ty prezent religijny a im brakuje na pampersy?

"Tak naprawdę chyba nie mam żadnego wpływu na życie religijne chrześniaków i czuję, że nawiązywanie do tematyki wiary czy w rozmowie, czy w dawaniu prezentów sprawia, że patrzą na mnie jak na taką niedzisiejszą"
Też bym popatrzyła, gdyby ktoś ni z gruszki ni z pietruszki nawiązywał do tematyki religijnej. Żyj po prostu, dawaj świadectwo swoim życiem, bez podejrzeń, fałszywych domysłów.

"Nie umiem dawać świadectwa a w jednym przypadku rodzice, owszem, liczą na dawanie, ale nie byle jakich prezentów"
O, przepraszam bardzo, byle jakich prezentów nie daje się nikomu. Nawet przypadkowym osobom nie daję byle czego, bo uważam, że to urąga ich godności. Nawet wybierając głupią zabawkę staram się, by nie rozpadła się po 10 minutach. Sama również oczekuję (często nadaremnie), by prezent nie był byle jaki, więc oczekiwanie rodziców odbieram jako jak najbardziej w porządku.

"Przez to przy każdej wizycie w ogóle u chrześniaków czuję się jak sponsor dla nich i ich rodziców, a przy okazji zjazdów rodzinnych także dla ich rodzeństwa i kuzynostwa (nie wypada dać chrześniakowi większego prezentu a reszcie tylko drobiazgów)". A co to w ogóle za zwyczaje? Po co wybiegasz przed orkiestrę. Nie wystarczy większy prezent dla chrześniaka a tylko symboliczne dla pozostałych? Ja zawsze zabieram chociażby drobiazg do domu, w którym są dzieci, więc problemu nie widzę.

Zamiast skupiać się na podejrzeniach i materialnej stronie życia, spróbuj ofiarować swoim chrześniakom i ich rodzinom coś niematerialnego. Jeśli to musi być coś "religijnego" a mieszkasz blisko i dzieci są w stosownym wieku zadeklaruj, że będziesz chodziła z nimi na nabożeństwa różańcowe/roraty/nabożeństwa majowe. Zamów Mszę za chrześniaków (każdego z osobna) i ich rodziny. A wreszcie po prostu bądź - uśmiechnięta, radosna, świadcząca życiem o Bogu a nie słowami.

 Re: Rola rodziców chrzestnych.
Autor: Trzy kropki... (---.centertel.pl)
Data:   2015-07-28 11:14

Czy jeśli zamiast Ciebie chrzestną byłaby osoba "niewierząca" to byłoby lepsze dla tych dzieci? Zawsze możesz pogłębić swoje życie religijne, wejść w bliższą przyjaźń z Bogiem. Pewnie wiesz, że modlitwa za nich to najlepsze co możesz dać. Asertywność można ćwiczyć na warsztatach, terapii, z przyjaciółmi.
Może źle zrozumiałem, ale nie pojmuję określenia "nie wypada" w kontekście jak je użyłaś, jak je zrozumiałem. W poście jawi mi się jako przeszkoda, norma utrudniająca dobro. Natomiast wydaje mi się, że normy są po to, aby nam pomagać w życiu, Jeśli staram się znaleźć najlepsze dobre rozwiązanie dla chrześniaków, rodziny i mnie, to to właśnie WYPADA. Nie chodzi mi o konkretny przypadek, a o postawę.
Z modlitwą, pozdrawiam :)

 Re: Rola rodziców chrzestnych.
Autor: chrzestna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-30 22:19

Chrzestni powinni być dla swoich chrześniaków przewodnikami duchowymi a ze mnie kiepski przewodnik.
Boli mnie to, że ktoś, kto wychowuje mojego chrześniaka, w jego obecności wypowiada na jakimś zjeździe rodzinnym same negatywne opinie o Kościele, nie widzi niczego złego we wspólnym zamieszkiwaniu par przed ślubem, w In vitro itp. Nie dlatego, że ja jestem bezgrzeszna i patrzę z góry na innych. Ale jeśli wie się, że coś jest grzechem, to raczej publicznie się takiego postępowania nie wychwala. Boli mnie czyjeś oddalanie się od Boga i obojętność niektórych ludzi na Boga tak jakby On nie istniał, nie działał, jakby w Kościele to nie o Niego chodziło. Kościół to przede wszystkim Bóg, potem ludzie a niektórzy jakby Jego zupełnie w swoich rozważaniach o Kościele nie uwzględniają. I tak wychowują dzieci. Powinnam przyczyniać się do tego, żeby jakoś poznawali Boga prawdziwego, żywego. A w takich chwilach czasem wręcz ogarnia mnie rozpacz.
Jeśli zechcesz Martho, bądź jeśli inni zechcą napisać, bardzo chętnie poczytam jak rolę chrzestnych wyobrażają sobie rodzice, którzy tych chrzestnych wybierali – nie oszukujmy się – czasami sami mając nie lada kłopot, bo nie bardzo było w kim wybierać. W jednym przypadku powiedziano mi, że inna kobieta miała zostać chrzestną, ale nie otrzymałaby zaświadczenia od swojego proboszcza, więc zostałam nią ja.
Być może rzeczywiście opieram swoje opinie o rodzicach chrześniaków na własnych domysłach, mam bujną wyobraźnię. Ale być może mam ku temu jakieś podstawy.
„Byle jakich prezentów nie daje się nikomu. Nawet przypadkowym osobom nie daję byle czego, bo uważam, że to urąga ich godności”. – Ja też nie daję. Bardzo długo szukam czegoś, co – jak sądzę – przyniesie pożytek chrześniakom. Nie zawsze są to rzeczy związane z tematyką religijną. Ale wydaje mi się, że to, co wg mnie może być wartościowym darem dla chrześniaka, np. medalik, jakaś płyta z piosenkami religijnymi dla dzieci czy choćby maleńki obrazek z patronem stanowiący załącznik do jakiejś „świeckiej” zabawki, będzie dla jego rodziców czymś zbędnym (lepiej żeby dała kasę).
Wychowywano mnie w przeświadczeniu, że od nikogo nie można oczekiwać prezentów, bo nie jest to niczyim obowiązkiem, kogoś może na to nie stać, poza tym to nie prezenty są najważniejsze. Byłam mega szczęśliwa, do dziś jestem, że modlitwa i pamięć chrzestnych zawsze mi towarzyszyła i wiedziałam, że nie mogę od nich niczego poza tym oczekiwać. Zostając chrzestną spadłam na ziemię. Wręczanie prezentów dzieciom bądź pieniędzy z przeznaczeniem dla nich sprawia radość, ale nie wtedy kiedy niejako jest wymuszone. Jeśli w odpowiedzi na to co potrzebne jest dziecku często słyszy się, że organizowana jest składka na coś, co moim zdaniem jest zupełnie zbędne, to jednak wskazuje na bycie przez chrzestnych sponsorami dla dzieci.
Być może jestem skąpa. Przez kilka lat nie miałam pracy, obecnie pracuję za najniższą krajową, nauczyłam się oszczędzać na czym tylko się da. Może to przez to mam takie podejście. Może czyjaś odpowiedź na forum mnie z tego uleczy. A może pomoże mi zrozumieć oczekiwania rodziców wobec tych, którzy są chrzestnymi ich dzieci.

 Re: Rola rodziców chrzestnych.
Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-07-31 10:18

"pracuję za najniższą krajową, nauczyłam się oszczędzać na czym tylko się da"
Dzieci mają szczęście, że o nich myślisz i pamiętasz, że pragniesz wypełniać przyrzeczenia jakie złożyłaś na chrzcie. Jesteś w trudnej sytuacji, bo kupując prezenty musisz niejako "ujawniać " swoją biedę.
Co robić? Przestać przejmować się oczekiwaniami (lub przypuszczalnymi oczekiwaniami) Rodziców. Do tego potrzebne jest ustalenie przez Ciebie priorytetu (prezenty i czynności, [np. modlitwa, Msza św.], przynoszące dziecku korzyści duchowe). Ale Ty już ten priorytet ustaliłaś - wystarczy trzymać się go konsekwentnie.
Życzę siły i determinacji i Bożej pomocy w trzymaniu się tego.
"Chrzestni powinni być dla swoich chrześniaków przewodnikami duchowymi" - TAK.
"Powinnam przyczyniać się do tego, żeby jakoś poznawali Boga prawdziwego, żywego. A w takich chwilach czasem wręcz ogarnia mnie rozpacz" - bo brak Ci jak na razie konsekwencji :) Zwróć w takiej chwili myśl ku Bogu - np. "Ty Boże wiesz, że rodzice chrześniaka błądzą [gdy np. chwalą in vitro lub zamieszkiwanie par przed ślubem]. Prowadź Ich i Ich dziecko ku Tobie, Twoimi drogami".
"to, co wg mnie może być wartościowym darem dla chrześniaka, np. medalik, jakaś płyta z piosenkami religijnymi dla dzieci czy choćby maleńki obrazek z patronem stanowiący załącznik do jakiejś „świeckiej” zabawki, będzie dla jego rodziców czymś zbędnym (lepiej żeby dała kasę)" - widzisz? Jest tu Twój brak konsekwencji :) Przecież jeżeli Rodzice błądzą, to Ty sama we współpracy z Bogiem masz zdecydować. Pomoc Rodzicom jaką przyrzekałaś podczas chrztu to także w tym wypadku robienie tego co robisz, nawet wbrew ich oczekiwaniom. Rodzice to normalni, grzeszni i omylni ludzie. Też są na drodze do Boga i przeżywają różne etapy tej drogi. Mimo, że kochają dziecko najwięcej ze wszystkich ludzi na ziemi.

 Re: Rola rodziców chrzestnych.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2015-08-01 06:47

"to, co wg mnie może być wartościowym darem dla chrześniaka, np. medalik, jakaś płyta z piosenkami religijnymi dla dzieci czy choćby maleńki obrazek z patronem stanowiący załącznik do jakiejś „świeckiej” zabawki, będzie dla jego rodziców czymś zbędnym (lepiej żeby dała kasę)"

B. dobrze Ci napisała (zresztą zawsze dobrze pisze). Bądź konsekwentna. Medalik, czy krzyżyk to bardzo dobry prezent. Nie bój się takich podarunków. Pamiętam, że kiedyś byłam na wakacjach u rodziny mojego chrzestnego. To były takie czasy, że wszyscy członkowie rodziny stawali w kolejkach do kiosku ruchu, żeby kupić papier toaletowy, czy wodę zapachową Zielone Jabłuszko, czy mydło. Wtedy były takie zasady, że jak rzucili towar, można było np. kupić pięć rzeczy na osobę, więc dodatkowa osoba na wakacjach u chrzestnego (ja) była przydatna :) Ja miałam frajdę a oni także i wymierny pożytek. Jednego dnia, po udanych zakupach, wybraliśmy się do domu towarowego, gdzie miałam kupić sobie pamiątkę z wakacji. Wypatrzyłam stylowy srebrny krzyżyk, ale zabrakło mi pieniędzy na jego zakup. Ciotka bez namysłu uzupełniła różnicę, za co jestem Jej bardzo wdzięczna, i dokonałam transakcji. Ten krzyżyk jest nadal w mojej rodzinie, chociaż upłynęło wiele lat. Podobnie jest z medalikiem, który dostałam z okazji I Komunii Świętej, czy modlitewnikami, czy książkami poświęconymi tematyce religijnej. Dzieci, czy ich rodzice mogą początkowo nie cenić sobie takich prezentów, ale one z czasem nabierają pewnej wartości. Może jest to jakiś boży czar wspomnień, który, gdy brakuje konsekwentnej formacji w wierze, w pewnym momencie zaczyna człowieka drążyć tak, jak kropla wody drąży kamień. Trzeba mieć nadzieję, że Twoje starania nie pójdą na marne.

 Re: Rola rodziców chrzestnych.
Autor: chrzestna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-01 18:33

Dziękuję za słowa dające wsparcie.
""Chrzestni powinni być dla swoich chrześniaków przewodnikami duchowymi" - TAK."
O to chodzi, że czasami tego nie potrafią i sami przewodników potrzebują :( Tym bardziej wtedy, kiedy rodzice chrześniaków osłabiają ich wiarę - zaznaczam, że nie wszyscy, są też tacy będący świadectwem. Dobrze, że na tym forum są osoby będące takimi ogólnodostępnymi przewodnikami.
Nie jestem biedna, choć nie wiem jak byłoby, gdyby nie moi rodzice, tylko nie chcę połowy swoich oszczędności wydawać na cudze dzieci a właśnie wydaje mi się, że powinnam dawać im jak najdroższe prezenty mimo iż na swoich własnych wydatkach oszczędzam jak się da. Czy to jest skąpstwo i powinnam z tym walczyć, czy może ulegam stereotypowi, że chrzestny musi być bogatym sponsorem dla swoich chrzesniakow (wszak w Kościele podczas chrztów nie przyrzekałam, że tak będzie)?

 Re: Rola rodziców chrzestnych.
Autor: chrzestna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-02 22:45

Bardzo dziękuję za wsparcie i danie mi nadziei, że nie jest ze mną tak najgorzej :)
Dziękuję za zauważenie, że brakuje mi konsekwencji. Tak, to prawda i postaram się to zmienić. Boję się, że dwójka z tych dzieci może być wychowywana bez wiary w Boga, a także, że ja, widząc swoje odosobnienie w staraniach o przybliżenie ich do Boga, kiedyś ograniczę się tylko do modlitwy. Na razie staram się tak jak uważam za słuszne ale boję się, że kiedyś się poddam. Mnie Pan Bóg dawał znaki swojej obecności, często też za pośrednictwem moich rodziców chrzestnych, z którymi miałam bieżący kontakt, ale oni nie musieli robić niczego wbrew moim rodzicom, bo dla moich rodziców na szczęście życie wiarą było i jest czymś naturalnym, oni byli tymi pierwszymi nauczycielami wiary. Obawiam się, że w życiu chrześniaków ci pierwsi nauczyciele mogliby swoich zadań nie spełnić na skutek przesiąknięcia laicyzacją, światowymi trendami.
To o czym pisałam w sprawie finansów to nie kwestia biedy. Fakt, że przez kilka lat nie miałam pracy miał ogromny wpływ na to, że wiem, że jeśli stracę obecną to mogę znów długo pozostać bez pracy i własnych pieniędzy. Mnie moi chrzestni kojarzą się z wiarą w Boga, nie z bogatymi prezentami czy pieniędzmi, bo tych nigdy nie mieli w nadmiarze. Też chciałabym, żeby moje dzieciaki chrzestne, myśląc o mnie kojarzyli sobie mnie ze znakiem od Boga, tak jak ja kojarzę sobie moich chrzestnych gdy o nich myślę, a nie z kwestiami materialnymi. Czy to źle?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: