logo
Wtorek, 14 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-25 20:29

Pan Bóg niejako mówi do człowieka poprzez wydarzenia, które miały, mają miejsce w jego życiu. Co mówi do człowieka – osoby żyjącej samotnie - Bóg poprzez jej zakochanie się, które nie powinno mieć miejsca? Bo przecież coś chyba chce, może przez to powiedzieć? Gdyby nie chciał, nie dopuściłby tego.
Kolejna sprawa – osoba zakochana w niewłaściwym człowieku (cudzym mężu) jest świadkiem jak ktoś znajomy materialnie krzywdzi innych ludzi wykorzystując swoje stanowisko oraz ich niewiedzę, ukrywając pewne fakty, nie widząc w tym niczego złego. Jedną z krzywdzonych osób jest „obiekt” uczuć, który to do tej osoby zwraca się z prośbą o pomoc, usiłuje inicjować kontakty z nią gdyż wie, że jej wiedza może mu pomóc. Nie jest świadom żywionych do niego uczuć. Osoba zakochana jest zdezorientowana nie wiedząc jaka jest wola Boża co do tego wydarzenia, czy ma te kontakty podejmować, aby pomóc człowiekowi, czy zerwać je, aby nie narazić się na ból niemogącego się spełnić zakochania, na pokusy.
Pytanie jest następujące – skoro ktoś jest przekonany, że powinno się zrywać kontakty, na ile to możliwe, z osobą, w której jest się zakochaną/ym, a z którą nigdy nic nie powinno nas połączyć (bo tamten ktoś już realizuje swoje powołanie np. w małżeństwie), to dlaczego Pan Bóg – regularnie - stawia mu tę osobę, jakby mówiąc mu, że musi mu pomóc? Co o tym myśleć? Co Bóg może mówić przez taką sytuację, gdy obiekt uczuć jest osobą, z którą powinniśmy zerwać kontakt, będąc jednocześnie osobą, której musimy pomóc? Mamy pełnić uczynki miłosierdzia. Jakie mają to być uczynki w takiej sytuacji?

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Perdifficilis (---.skytech.pl)
Data:   2015-08-25 20:47

Proszę znaleźć w internecie i przesłuchać:
ks. Grzywocz, seria "Uczucia niekochane", część pt. "niespełnione zakochanie".
Są tam odpowiedzi na powyższe pytania.
Pozdrawiam

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: htfyu (109.206.193.---)
Data:   2015-08-25 21:21

Może Pan Bóg sprawdza na ile jesteś Mu wierna.
Skąd wiesz, że to Pan Bóg? Szatan też może w ten sposób działać. To dziwne, że pozwoliłaś rozwinąć się uczuciu, które nie powinno zaistnieć. Przyjrzyj się sobie i swojemu postępowaniu a potem upatruj Bożej ingerencji. Najpierw musiałaś dopuścić by myśl o tej osobie krążyła Ci po głowie. Teraz zbierasz żniwo.
"Nie pożądaj żony/męża bliźniego swego" - to jedno z dziesięciu przykazań.
"Osoba zakochana jest zdezorientowana nie wiedząc jaka jest wola Boża co do tego wydarzenia, czy ma te kontakty podejmować, aby pomóc człowiekowi, czy zerwać je, aby nie narazić się na ból niemogącego się spełnić zakochania, na pokusy."
Osoba zakochana ma zerwać kontakty towarzyskie z tą osobą ze względu na miłość do Boga i szacunek dla rodziny tego człowieka. Stosunki w pracy są z natury rzeczy formalne. Jeśli coś nie wchodzi w zakres Twoich obowiązków to tego nie rób.
Nie możesz pisać wprost - "ja" i "on"? Ciężko się w tym połapać...
"Mamy pełnić uczynki miłosierdzia. Jakie mają to być uczynki w takiej sytuacji?"
Takie, które przyczynią się do trwałości rodziny i zbawienia obiektu zakochania.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-25 23:09

Pisałam - „Jedną z krzywdzonych osób jest „obiekt” uczuć, który to do tej osoby zwraca się z prośbą o pomoc, usiłuje inicjować kontakty z nią gdyż wie, że jej wiedza może mu pomóc”.
Powinnam napisać – „Wśród krzywdzonych osób jest nie tylko „obiekt” uczuć, który to do tej osoby zwraca się z prośbą o pomoc, ale też jego rodzina, która za jego pośrednictwem usiłuje inicjować kontakty z nią gdyż wiedzą, że jej wiedza może im pomóc”.

To nie były kontakty towarzyskie i to nie główna bohaterka inicjowała je a to chyba stanowi różnicę, więc nie widzę powodu, dla którego to ona ma czuć się winna. Ona robiła wszystko co mogła, żeby te kontakty zerwać. I zerwała, przez co nie pomogła rodzinie tego człowieka tak jak miałaby możliwość. Teraz czuje się winna, ale temu, że nie pomogła na tyle na ile faktycznie miałaby możliwość, gdyby zrobiła to o co ją proszono. Pomogła tylko na tyle, na ile mogła pomóc na odległość.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-25 23:17

Nie mamy wladzy nad uczuciami, ale mamy wladze na tym, co z nimi zrobimy. Zakochac sie w cudzym mezu nie jest grzechem. Zakochac sie, zyjac w malzenstwie, rowniez nie jest grzechem. W czasie calego zycia spotkamy wiele osob, ktore nas oczaruja, bo z momentem zawarcia malzenstwa nie slepnie sie na zalety innych ludzi. Trzeba umiec nad emocjami zapanowac i zyc z tym. Proponuje podejsc do tematu na spokojnie.
„Nie zdołam ci opowiedzieć, jak wielkie serce mam dla ciebie. To tylko wiem, że to uczucie z niczym porównać się nie da i że jest bielsze niż śnieg” - pisal sw. Franciszek Salezy, kaplan, do swojej penitentki, św. Joanny de Chantal, mezatki, a pozniej zakonnicy.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/wam2013_przewodnikprzyj02.html
Nie trzeba uciekac przed uczuciem i zrywac kontaktow, ale trzeba przekuc milosc romantyczna w milosc agape. Nie kazda tesknota jest pozadaniem. Pozadanie jest niszczace i bezwzgledne. Prawdziwa milosc jest cnota i ona nigdy nie skrzywdzi. Mozesz pragnac spotkania z kochanym czlowiekiem w niebie. Pomoz mu sie tam dostac. A poki co, pomoz mu rozwiazac jego problem.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: kwiatek (---.ip.oxynet.pl)
Data:   2015-08-26 13:08

Na uczucia nie ma wpływu ale na to co z nimi zrobimy tak. Bóg mówi 'nie pożądaj żony blizniego swego'. Chodzi też, by nie wchodzić w żadne bliskie relacje z osobą zamężną. Nie powinno się z nimi spotykać na osobności. Dla czyjegoś i swojego zbawienia trzeba uciekać od osób żonatych jak najdalej. Jeśli się kocha człowieka to się za niego modli, tyle możesz zrobić.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-26 14:35

Smutne jest to, co piszesz, kwiatku. Historia Kosciola zna piekne, czyste, pelne milosci przyjaznie damsko-meskie. Kosciol nie tylko nie potepial ludzi, ktorzy sie kochali, nie bedac malzenstwem, ale wrecz wynosil ich na oltarze. Oprocz przytoczonej powyzej pary mozna wymienic takze sw. Franciszka i sw. Klare albo sw. Terese z Avili, ktora kochala zakonnika, o. Gracjana:
http://www.pallottinum.pl/index.php?p=193
Mamy sposoby, żeby nie dopuscic grzechu do glosu. Mozna powierzyc swoje uczucia Matce Najswietszej i sw. Jozefowi. Mozna korzystac z pomocy Aniola Stroza - osobiscie doswiadczylam jego realnej pomocy, kiedy doslownie zaczal kneblowac mnie, gdy chcialam powiedziec cos, czego najwyrazniej nie powinnam powiedziec - po prostu nie moglam wykrztusic z siebie slowa! Mamy Eucharystie, mamy modlitwy bedace egzorcyzmami. Mamy wszelkie narzedzia do tego, zeby czerpac z relacji miedzyludzkich to, co najpiekniejsze i dawac to, co najpiekniejsze. Bezinteresowna, czysta milosc i pomoc.
Krolestwo Boze jest posrod nas - juz teraz. Juz teraz mozemy kochac tak, jak kochaja swieci. Mamy byc w ofensywie, a nie w defensywie! To szatan ma sie bac nas, a nie my szatana. Ucieczka jest srodkiem ostatecznym, kiedy czlowiek kompletnie nie radzi sobie z pokusa. Zawsze jest w jakims sensie porazka.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-26 17:08

Czytam Wasze wypowiedzi i zastanawia mnie, czy można mieć kontakt z niewłaściwą osobą, w której ktoś jest zakochany, rozmawiać z Nią normalnie, czy to też jest grzech? Podoba mi się to, co napisała Iza. Czy może trzeba uciekać, aby nie powstało z tego zło, czy raczej ważniejsza jest miłość, czyjeś dobro i panowanie nad sobą, swoimi emocjami? Gdzieś jest ta granica, której nie można przekroczyć.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: kwiatek (---.ip.oxynet.pl)
Data:   2015-08-26 18:00

Można rozmawiać. Ale co ci to da? Narażać się na pokusy? Bóg chroni małżeństwo dlatego dał przykazania. Są jednak granice, których nie można przekraczać. Co innego gdy się razem spotyka a co innego na osobności. A ty byś chciała malutka gdyby twój mąż np miał przyjaciółkę i się z nią spotykał? W porządku by to było?...na pewno nie. Od zamężnych osób trzeba się trzymać z daleka, bo to do niczego dobrego nie prowadzi.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-26 18:56

Nie chodzi mi Kwiatku tylko o małżeństwo, ale też osoby duchowne, o których wspomniała Iza. Oni się ze sobą spotykali i rozmawiali i nikt Ich nie potępiał za to, a dziś często się potępia takie zachowania. Czy ważniejsza jest miłość, czy uciekanie przed wszystkim, bo może nam przynieść zło? Gdybym miała męża, to pewnie bym nie chciała, aby spotykał się z kimś, chyba że ta osoba byłaby też moim przyjacielem i miałabym do Niej zaufanie. Ale jeśli się komuś ufa, ktoś jest wobec nas uczciwy, to nawet spotkanie z kimś nic nie zmieni. To zależy od tego, czy naprawdę się Kogoś kocha.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Mateusz (84.38.84.---)
Data:   2015-08-26 19:17

"Pytanie jest następujące – skoro ktoś jest przekonany, że powinno się zrywać kontakty, na ile to możliwe, z osobą, w której jest się zakochaną/ym, a z którą nigdy nic nie powinno nas połączyć (bo tamten ktoś już realizuje swoje powołanie np. w małżeństwie), to dlaczego Pan Bóg – regularnie - stawia mu tę osobę, jakby mówiąc mu, że musi mu pomóc"?

Odpowiedź zaś jest następująca:
Zakochanie to bardzo przyjemny, ale również niebezpieczny stan. Niebezpieczny dlatego, że znajdując się w nim, osoba może mieć zaburzoną ocenę sytuacji. Taki przykład: pewna kobieta spotyka na ulicy bardzo przystojnego mężczyznę, który od razu przykuwa jej uwagę. W trakcie rozmowy okazuje się, że mieszka on w mieście od niedawna. Nieznajomy pyta, gdzie znajduje się poczta. Kobieta już chce udzielić mu odpowiedzi, w ostatniej chwili jednak proponuje, że po prostu go tam zaprowadzi. W drodze rozmawiają na różne tematy, zaś mężczyzna zaczyna jawić się coraz bardziej jako osoba atrakcyjna nie tylko fizycznie, ale i wewnętrznie. W związku z tym, po krótkiej, jak się okazuje, wizycie na poczcie kobieta proponuje, że odprowadzi nowego znajomego, udając przy tym, że mieszka niedaleko. Oboje w dalszym ciągu kontynuują rozmowę i nie pada właściwie tylko jedno pytanie: czy jest on jeszcze wolny. W końcu dochodzą do domu mężczyzny, gdzie na schodach czeka już....jego żona, trzymająca na rękach młodsze dziecko, starsze stoi obok niej, spoglądając radośnie na tatę. Widząc to, kobieta rzuca szybko: "miło się rozmawiało" i znika w mgnieniu oka, wyraźnie zawiedziona.
Morał z tej historii bardzo prosty: należy pomagać innym i pozwalać udzielać pomocy sobie, pamiętając przy tym, że przyjęcie pomocy od osoby płci przeciwnej nie stanowi w żadnym razie zobowiązania do rozwijania jakiejkolwiek głębszej relacji z nią.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: kwiatek (---.ip.oxynet.pl)
Data:   2015-08-26 19:24

No cóż osoby duchowne to trochę inna sprawa. Niby też są zajęci i oddani Bogu ale oni też potrzebują znajomych, przyjaciół, rozmowy. Nie utrzymuje kontaktów z żonatymi poza plecami ich żony, bo było by to nieuczciwe. Chyba że mają wspólnych znajomych i spotykają się przy wszystkich to całkiem inna sprawa. To zależy od sytuacji, osoby i tu też jest ważne. To zależy komu można ufać.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-26 19:57

"Od zamężnych osób trzeba się trzymać z daleka, bo to do niczego dobrego nie prowadzi."

Czy mi sie wydaje, Kwiatku, czy masz jakies zle doswiadczenia w tym obszarze? Jesli tak, to oddaj te zranienia Jezusowi, zamiast je pielegnowac, podcinajac innym skrzydla. Tak sie sklada, ze - bedac szczesliwa mezatka - mam przyjaciela, za wiedza i zgoda meza, ktory ma do mnie pelne zaufanie. Moj maz kocha tego czlowieka nie mniej niz ja, poswieca sie dla niego nie mniej niz ja i zalezy mu na jego dobru nie mniej niz mnie. Owszem, spotkalismy sie na osobnosci, bo maz w tym czasie opiekowal sie naszymi dziecmi (moj przyjaciel nie ma rodziny). Dzieki temu, ze sie poznalismy, oboje przyblizylismy sie do Boga. Po 5 miesiacach intensywnej korespondencji (kilkaset maili) i ok. 100 godzinach rozmow on porzucil swoj agnostycyzm, znowu deklaruje sie jako katolik i pojutrze idzie do spowiedzi - pierwszej od wielu lat, a ja poglebilam modlitwe i modle sie tyle, ile nie modlilam sie nigdy wczesniej w zyciu. Modlac sie o jego nawrocenie, uzdrowienie z choroby fizycznej, uzdrowienie wspomnien i uwolnienie od nalogow i zniewolen duchowych bylam zdolna do rzeczy niewyobrazalnych dla mnie wczesniej, takich jak 40 dni postu od slodyczy, od ktorych jestem uzalezniona czy tez 30 komunii dzien po dniu w jego intencji. A on w ponadnaturalny sposob odczuwa fizycznie moja modlitwe. I udalo sie. Czlowiek, ktory w kwietniu publicznie powiedzial "NIGDY nie wroce do Kosciola!" oraz "chce isc do piekla" wkrotce sam rozpocznie nabozenstwo 30 Komunii wynagradzajacych za swojego przyjaciela. Jego choroba przeszla w stan remisji, pierwszy raz odkad zachorowal, czyli od 12 lat. Wyszedl rowniez z ciezkiego nalogu. Jego mama, z wdziecznosci za to, jak sie pod moim wplywem zmienil, sama rowniez podjela 30 komunii wynagradzajacych za wskazana przeze mnie inna osobe, ktora znajduje sie w ciezkiej sytuacji duchowej. To wszystko nie staloby sie, gdybym uciekla na wszelki wypadek, widzac, ze sie za bardzo zblizamy, bo zblizenie emocjonalne bylo konieczne, zeby sie przede mna otworzyl. A wyspowiadal sie przede mna jak przed ksiedzem, z najglebszych zranien i najbardziej wstydliwych grzechow.
Jesli czlowiek codziennie modli sie za druga osobe i czesto przystepuje do Komunii, to nie ma opcji, zeby relacja zeszla na zla droge. Przeciez Bog nas wspomaga swoja łaską. Nie musimy uciekac przed drugim czlowiekiem tak, jakbysmy nie mieli zadnego wsparcia z nieba. Grzech to rzeczywistosc wewnetrzna. Jeśli ktos nie radzi sobie z taka pokusa, to i z inna sobie nie poradzi. Rozwiazaniem nie jest ucieczka, tylko staniecie do walki. Na jednym z kazan ks. Pawlukiewicz powiedzial cos takiego: zyj tak, zeby rano, kiedy otworzysz oczy, szatan mowil "Ech, cholera, wstał." O kims, kto ucieka przed bliznim ze strachu przed wlasnymi myslami, nigdy tak nie powie.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: kwiatek (---.ip.oxynet.pl)
Data:   2015-08-26 20:31

Nie to miałam na myśli. Ale znam wiele osób i wiem, że przez takie przyjaznie rozpadło się wiele małżeństw. Mam też takie osoby w rodzinie. Nie chodzi mi o twoją sytuację... jeśli się modlisz za człowieka ale mówię ogólnie zdrada może być emocjonalna nawet, bo zaczyna się od zażyłych relacji. Mając męża nie chciałabym mieć przyjaciela. Moja mama też ma kolegę ale nigdy się sam na sam z nim nie spotyka - jak idzie na spotkanie to z moim ojcem. Mam nawet w rodzinie osobę która mając wiele przyjazni i pozwalając sobie na wiele zeszła na złą drogę i rozbiła małżeństwo. Modlić się można za każdego i pomagać też. Ale to mąż czy żona powinni być najważniejszy.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-26 21:04

Podzieliłabym zakochania na dwa rodzaje, jeśli można.
Jedno - takie, które zasłania człowiekowi Boga (bądź też Bóg nigdy się dla takiego człowieka nie liczył tak naprawdę) oraz wszystkie wartości, jakie dotychczas wyznawał – jeśli wyznawał jakiekolwiek. Może było tak, że taki człowiek w rzeczywistości nigdy nie wierzył Bogu, bo wg niego Bóg zbyt wielu rzeczy zabrania, nigdy nie zastanawiał się jaka jest wola Boża w jego życiu. Jego zakochanie to jest to zakochanie, przez które człowiek ma klapki na oczach i jego jedynym celem staje się życie z osobą, w której się zakochał, bez względu na to, że Bóg „dał” tę osobę komuś innemu, bez względu na to czy ta osoba jest mężem/żoną, czy jest księdzem, zakonnicą itd. Bez względu na to czy swoim działaniem wyrządzi się komuś krzywdę, rozbije czyjąś rodzinę, odciągnie kogoś od zakonu itd. To pewnie byłoby to ślepe pożądanie, o którym pisze Iza, prowadzące do grzechu. Co tam czyjeś małżeństwo, czyjeś łzy, co tam żony pozostające bez mężów, dzieci pozostające bez ojców. Ważniejsze jest o co ja czuję i i do czego w związku ze swoimi uczuciami dążę. W przypadku takiego zakochania myśli się tylko o tym jak je zrealizować. Jest ono na pierwszym planie w życiu tego człowieka.
Jednak nie o takim zakochaniu piszę.
Ktoś może jednak żyć chcąc wypełniać wolę Bożą w swoim życiu, stara się dostrzegać Boga w życiu swoim i innych ludzi. Wie, że Bóg pragnie jego szczęścia a skoro czegoś zabrania, to dla dobra człowieka. Małżeństwo sakramentalne, czyjekolwiek, dla takiego człowieka jest świętością. To Bóg połączył dwoje ludzi, których nikt inny nie ma prawa rozdzielać. W przypadku tego drugiego zakochania człowiek nie zastanawia się nad tym, to jest dla niego oczywiste. Taka osoba nawet nie myśli, że czyjś mąż mógłby być jej mężem, bo wie, że nie mógłby, ona nie zastanawia się ad tym co byłoby, gdyby był z nią. Wie, że jej uczucia są tylko jej uczuciami, a mąż innej kobiety jest mężem tylko tej kobiety. Uczucia są tylko uczuciami, dziś są, ale są ulotne i wkrótce miną. Dla dobra wszystkich kontakty z obiektem uczuć taki człowiek zrywa. W przypadku takiego zakochania myśli się o tym co Bóg chce przez nie powiedzieć. Skoro je dopuszcza, to znaczy, że człowiek może wykorzystać je do zbawienia. Tylko jak? Dlaczego, skoro człowiek uważa, że powinien ograniczać kontakty z osobą, co do której zrodziło się takie uczucie, to był zmuszany do coraz częstszych kontaktów z tą osobą przez wydarzenia życiowe? Dlaczego ta osoba „właziła z buciorami w jego życie” prosząc o pomoc w ważnej dla siebie sprawie? To nie był jego wybór. On musiał odpowiadać na to co się działo w jego życiu. A nie wiedział jak. Nie wie po co ta cała sytuacja. Ona może trwać tylko przez chwilę. Jutro może się o niej nie pamiętać. Ale czemu miała służyć?

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-26 21:05

Kwiatku, zdrada emocjonalna jest wtedy, kiedy wchodzimy w relacje nie po to, aby kogos obdarowac, ale po to, zeby skompensowac sobie potrzeby, ktorych nie kierujemy juz w strone wspolmalzonka. Jesli kobieta dzwoni do przyjaciela, bo poklocila sie z mezem, a przyjaciel mowi "on cie nie rozumie, ale ja cie rozumiem", to owszem, jest to powazne zagrozenie dla malzenstwa. Ale nie mozna wylewac dziecka z kapiela i formulowac tak kategorycznych wnioskow jak "nie bedzie z tego nic dobrego". Przypominaja sie slowa Ewangelii sprzed dwoch dni: "Czy moze byc co dobrego z Nazaretu?" Stereotypy moga byc krzywdzace, choc gdyby nie byly czasami prawdziwe, to by nie przetrwaly.
Na pewno trzeba miec na uwadze, ze pomiedzy mezczyzna a kobieta moga sie uruchomic mechanizmy, ktore sa w nas zakodowane, a ktore maja na celu doprowadzenie czlowieka do malzenstwa. Ale po to mamy rozum i wole nie tylko wolna, ale i silna, zeby emocje, ktore sa wielka sila, ukierunkowywac we wlasciwa strone. I tak samo jak nie zabijamy w zlosci kogos, kto nas zdenerowowal, tak samo nie dazymy do okazywania milosci na sposob zarezerwowany dla malzonkow kazdej osobie, ktora kochamy. Serce trzeba wychowywac, zeby nie tylko nie stawalo na przeszkodzie zbawieniu, ale do niego ciagnelo.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-26 21:10

"Dlaczego, skoro człowiek uważa, że powinien ograniczać kontakty z osobą, co do której zrodziło się takie uczucie, to był zmuszany do coraz częstszych kontaktów z tą osobą przez wydarzenia życiowe?"

Moze człowiek byl w błędzie?

"Dla dobra wszystkich kontakty z obiektem uczuć taki człowiek zrywa."

Nie dla dobra wszystkich. Dla wlasnego dobra. Tak jest latwiej, bo serce mniej boli. Ale ktos, kto potrzebuje pomocy, tej pomocy nie otrzymuje. Tymczasem celem zycia nie jest unikanie okazji do zla, ale czynienie dobra.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: arcyja (---.146.0.246.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2015-08-26 23:09

a co z mężczyzną po rozwodzie który się mną zauroczył? a we mnie wzbudziło się pożądanie a Czy z nim utrzymywac kontakt choc wie że na związek ze mną nie ma co liczyc
dziękuje za ten wątek i bardzo wartosciowe odpowiedzi

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-08-27 02:27

"Dlaczego, skoro człowiek uważa, że powinien ograniczać kontakty z osobą, co do której zrodziło się takie uczucie, to był zmuszany do coraz częstszych kontaktów z tą osobą przez wydarzenia życiowe?"

Może chodziło o to, żeby człowiekowi wyraźnie pokazać, że jest zdolny do zakochania. I że to zakochanie totalnie go nie ogłupia, bo on nie pozwala się przez nie ślepo prowadzić (mimo zakochania dochodzi do głosu rozsądek). Zatem gdyby w przyszłości pojawiło się kolejne, lepiej ulokowane, nie trzeba będzie w panice się go wypierać jeszcze w przedbiegach, ale także posłużyć się rozsądkiem i oprzeć na wyznawanych wartościach. (W tej odpowiedzi uwzględniłam inne wątki człowieka i założyłam, że to zakochanie jest czymś w miarę nowym, a nie ciągnącym się od lat uczuciem, które nie chce człowieka opuścić).

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-08-27 03:57

"dziękuje za ten wątek i bardzo wartosciowe odpowiedzi"

arcyja, czy na pewno prawidłowo zrozumiałaś te odpowiedzi, skoro nadal masz wątpliwości, jak postąpić? Ty powinnaś odejść.

Izy puenta, że powinno się kierować wyborem dobra, nie zaś unikaniem zła, jest bardzo cenna. Ale mnie w opisanym przez założycielkę wątku przypadku sprawa nie wydaje się taka oczywista. Zbyt mało szczegółowych informacji.
Owszem, z zauroczeniami w niewłaściwej osobie czasem można wygrać, przekuwając je na agape. Nie zawsze, niestety. Co gorsza, to, co uznawane jest przez długi czas jako agape, może wybuchnąć gwałtownym pożądaniem - i jego skutkami. Osobiście zetknęłam się z takim właśnie przypadkiem. Również chodziło o pomoc, rozciągniętą w czasie. Obiektem uczuć był ktoś posiadający wiele cech, których brakowało współmałżonkowi osoby pomagającej, a także wiele tych, które jej współmałżonek posiadał. A do małżeństwa, z pozoru bardzo poprawnego, powoli zakradł się kryzys... Im gorzej się działo w małżeństwie tym większą pokusą i usprawiedliwieniem stawały się przykłady czystej damsko-męskiej niemałżeńskiej miłości w historii Kościoła, a potem nawet takie, gdzie czystość stała pod znakiem zapytania. Stanięcie w prawdzie okazało się zadaniem niezwykle trudnym, podobnie jak odbudowywanie małżeństwa.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-28 18:14

Człowiek wie, że najważniejszym powołaniem jest powołanie do świętości (i jest całym sercem wdzięczny ludziom, którzy mu o tym przypominają), ale człowiekowi trudno się żyje z takim „zawieszeniem” w próżni, kiedy to nie wie jakie ma powołanie szczegółowe, którędy droga. Już myślał kiedyś, że skoro nigdy w jego życiu nie wydarzyło się nic, co świadczyłoby o tym, że ma powołanie do małżeństwa, ani nic, co świadczyłoby, że ma powołanie do zakonu, to musi to być "znakiem od Boga", że ma powołanie do samotności. Tylko, że co rusz inni ludzie starali się mu to wyperswadować. A to ktoś powie, że tak naprawdę, skoro on nie chce takiego życia, to to nie jest jego powołanie. No to człowiek w końcu chce chcieć, a co tam ;) Ale to też chyba jest złe, bo sądząc po reakcjach ludzi na taki stan rzeczy, człowiek dochodzi do wniosku, że jest nienormalny, że zarzuca się mu, że nie potrafi żywić do innych ludzi płci przeciwnej żadnych uczuć, że coś nim nie tak, skoro wyparł swoje potrzeby. Człowiek jest prawie przekonany, że ludzie idąc takim tokiem myślenia niedługo zarzucą mu upodobania nieheteroseksualne.
Dla odmiany niektóre odpowiedzi w tym wątku jakby świadczą o tym, że czyjeś pytanie o to jak odczytywać sytuację zakochania źle ulokowanego zostało odczytane jako pytanie o to czy ten ktoś może dać się ponieść uczuciom i zabrać cudzego męża. A to nie jest równoznaczne. Dla uspokojenia mogę dodać, że często inne kobiety bez problemu powierzały człowiekowi – kobiecie swoich mężów lub dzieci w czasie gdy mężowie byli w domach – niemalże mówiąc: bo tobie można zaufać, ty nie ukradniesz mi męża. Czasem człowiek miał ochotę krzyczeć, że nie jest homoseksualny, ani nawet aseksualny. Ale wtedy mógłby być dla odmiany oskarżony o polowanie na cudzych mężów, tak jakby składał się tylko i wyłącznie z samego pożądania, źle ulokowanych pragnień a nie było w nim ani krzty serca, rozumu, czy też ani odrobiny sumienia. Człowiek wie, że bardziej powinien liczyć się ze zdaniem Boga niż ze zdaniem ludzi, ale miesza mu się to z faktem, że Bóg często mówi do niego także przez innych ludzi.
Uczucie zakochania nie jest człowiekowi obce ;) Jego potrzeby dotychczas ujawniały się w nim ale w odniesieniu do niewłaściwych osobników płci przeciwnej, którzy nie tylko ich nie odwzajemniali, ale też często szli już drogą swoich powołań. Z czasem zaczął więc uciekać od takich ludzi, gdy uczucie pojawiało się na horyzoncie. I – nawiązując do innych wątków człowieka i odpowiedzi na nie ;) – może człowiek rzeczywiście wypierał się swoich pragnień. Bo nie rozumiał co ma zrobić z takimi odzywającymi się nie w porę i trafiającymi pod niewłaściwy adres – a w zasadzie to nigdzie nie trafiającymi i kumulującymi się w człowieku pragnieniami. I nadal nie rozumie ;)
Człowiek modli się o rozpoznanie powołania szczegółowego, wiedząc, że wszystkie modlitwy są przez Boga wysłuchiwane. W związku z powyższym stara się nasłuchiwać odpowiedzi jak i gdzie się da ;) I wierzy, że Bóg mu odpowiada ale tak, jak wg Boga jest najlepiej. Wierzy, że poprzez wydarzenia życia Bóg daje mu wskazówki (coś na zasadzie instruktora nauki jazdy może – ani jeden, ani drugi nie prowadzą samochodu/życia za człowieka, ale pomagają dobrze prowadzić samochód/życie, są przy człowieku, uczą jak pokonywać przeszkody). Człowiek jest na siebie zły, że gdzieś czegoś musiał nie zauważyć, coś niewłaściwie odczytać, bo przecież Pan Bóg nie zostawił go samego. Wierzy, że Pan Bóg nadal jest obecny i jakoś go prowadzi przez życie. Wie, że to główne powołanie - do świętości - realizuje się poprzez służbę Bogu i innym ludziom, często Bogu obecnemu w innych ludziach. Wie, że zamiast skupiać się na sobie trzeba bardziej służyć innym. Pyta Pana Boga o wskazówki. I nagle buum. Przypadek sprawia, że pewnego razu znajduje się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu, co pociąga za sobą całą serię wydarzeń z udziałem innego człowieka. Znów pojawia się zakochanie. Znów nie może być zrealizowane. Człowiek dopiero co uświadomił sobie, że jest egoistą i zbyt mało poświęca czasu służbie drugiemu człowiekowi, a tu nagle na horyzoncie pojawia się osoba, której musi i może pomóc. Tylko dlaczego przypadkiem jest to ta osoba, w której się zakochał? Dlaczego ostatecznie to on od niej otrzymuje pomoc większą niż ta, którą on sam jej daje? Dlaczego w pewnym sensie sam jest przez tę osobę chroniony i to przed czymś dużo gorszym niż jej uczucia? W rezultacie zastanawia się czy Bóg nie mówi mu czegoś w rodzaju: zobacz, przychodzę w innych ludziach, także takich, od których chcesz uciekać, bo zamiast widzieć w nich mnie, kojarzysz ich sobie z nieuświadomionymi pragnieniami, które nie mogą być zrealizowane, z niepotrzebnym bólem. Boisz się ich a w nich ja jestem obecny, za ich pośrednictwem pomagam. Jestem większy niż jakiekolwiek popędy, potrzeby, pragnienia ;) Nie szukaj w innych swoich „małych” potrzeb, pragnień, szukaj w nich mnie”.
Ale z drugiej strony pewnie Bóg mówi do ludzi także poprzez ich potrzeby, pragnienia. Daje je pewnie nie tylko po to, żeby człowiek uświadamiał sobie, że są one zupełnie nic nie znaczące. Co mówi poprzez takie, które nie mogą być zaspokojone? Bo to przecież Bóg dał człowiekowi popęd, seksualność, nie szatan. Do czego i w jaki sposób ma je wykorzystywać człowiek, który nie może zaspokoić ich w relacji z kimś innym, aby to było zgodne z wolą Bożą? Co ma zrobić człowiek, który już sam nie wie, czy tych aspektów mu brakuje, skoro żyje w samotności, a więc ma je bardziej dopuścić do głosu, czy wręcz ma je tłumić, żeby nie być zagrożeniem dla siebie i innych ludzi? Ma je „realizować” czy nie? Jeśli tak to w jaki sposób, skoro nie może „wprost” ;)? Gdzie jest granica, kiedy to te dobre, te Boże pragnienia w nas, przeradzają się w złe pokusy od szatana?

I jeszcze raz może powtórzę – to nie są pytania o to czy z żalu nieodnalezienia powołania można zabrać komuś męża. Gdyby nie Wy, nie przyszłoby mi to do głowy ;) Pytam tu zupełnie o coś innego.

Mam nadzieję, że jakkolwiek nawiązując do wcześniejszych odpowiedzi nikogo nie urażę. Każda odpowiedź w każdym wątku składa się na bardzo pomocną całość. I wiem, że nie tylko dla mnie, bo sporo tu wątków o podobnej tematyce się pojawiało. Może i swoimi pytaniami komuś się przysłużę ;)

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-28 18:54

Znowu ja - rozumiem, że pisząc o człowieku, piszesz o sobie. Wysuwasz mądre wnioski. Nie wiem, dlaczego Bóg stawia na Twojej drodze kogoś, z kim nie możesz zrealizować swoich pragnień, uczuć i są one tłumione przez Ciebie. W każdym przypadku tak jest. Może zaakceptuj te uczucia w sobie, przyjmij je jako dar, który może pomoże Ci coś zrozumieć. Piszesz, że nie wiesz, jakie jest Twoje powołanie (też nie znam swojego), a spotykasz niewłaściwe osoby, od których musisz uciekać, aby nie dać ponieść się uczuciom. Nie znam recepty na to, jak wybrnąć z tej sytuacji. Jeśli będziesz kierowała się czyimś dobrem, to nie musisz od wszystkich uciekać. Wydaje mi się, że powinnaś zaakceptować swoje pragnienia, bo one same chyba nie są złe. Bóg ma jakiś plan, stawiając ludzi na naszej drodze, nawet gdy jest on sprzeczny z tym, czego my chcemy. Może Twoim celem jest nauczenie się bezinteresownej miłości, mimo tych pragnień?

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: kwiat (---.ip.oxynet.pl)
Data:   2015-08-28 21:00

Trzeba brać pod uwagę, że szatan też stawia naszej drodze niewłaściwe osoby po to, żeby coś zepsuć i doprowadzić do grzechu. Ale Bóg daje przykazania, wolną wolę, mówi przez Pismo św. Jeśli wiesz, że np. jakaś osoba jest niewłaściwa to nie wchodzi się w bliższe relacje. Mamy rozum, którym należy się kierować.
Bóg też stawia różne próby na naszej drodze po to by wypróbować nas czy jesteśmy wierni Bogu.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-08-29 04:00

"Bóg dał człowiekowi popęd, seksualność, nie szatan. Do czego i w jaki sposób ma je wykorzystywać człowiek, który nie może zaspokoić ich w relacji z kimś innym, aby to było zgodne z wolą Bożą? Co ma zrobić człowiek, który już sam nie wie, czy tych aspektów mu brakuje, skoro żyje w samotności, a więc ma je bardziej dopuścić do głosu, czy wręcz ma je tłumić, żeby nie być zagrożeniem dla siebie i innych ludzi?"

Spróbuj poszukać wskazówek dla siebie tutaj: klik. Nie zrażaj się, jeśli lektura wyda Ci się nie całkiem na temat. I nie spodziewaj się po niej jednoznacznych, prostych odpowiedzi.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Jan (---.dynamic-ww-2.vectranet.pl)
Data:   2015-08-29 08:03

Znowu_Ja
Nie tylko Bóg stawia na naszej ścieżce ludzi. I to nie Bog kieruje naszym życiem. Bóg dał nam ster - to nasze decyzje. Szukając sposobu by spędzać czas z żonatym obiektem uczuć - robi się po prostu źle. Nie można winić Boga o konsekwencje które z tego wynikną. Tu nie chodzi o to aby uciekać. Bo uciekać nie trzeba, ale o to by wybierać mądrze. Bo dobry Bóg dał nam umysł żebyśmy z niego korzystali. Pozdrawiam

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2015-08-29 12:43

"A to ktoś powie, że tak naprawdę, skoro on nie chce takiego życia, to to nie jest jego powołanie. No to człowiek w końcu chce chcieć, a co tam ;)"

I tak chyba jest, że skoro ktoś nie chce takiego zycia to nie jest jego powołanie.
I to jest zdrowe podejscie, że człowiek chce czegoś czego pragnie, chocby to się nie spełniało narazie. Bo przez ból się takze wyrazamy, że czegoś nam brakuje. Trzeba mówic o tym bólu niespełnienia (nie tłamsić w sobie) szczerze Bogu. On może nam dać to czego pragniemy w odpowiednim czasie lub ukoić ból. Lub dac cos co, nas samych zaskoczy, co nas uszczęsliwi.
Ważne jest byc szczerym wobec siebie i Boga, nie dusić w sobie prawdziwych pragnień. Bo przez to, że chce aby to pragnienie doszło do spełnienia, to daje tym samym odpowiedz Bogu, że TAK zgadzam się, chcę takiego powołania (czujesz je w sobie). Mozesz mi Boże pomóc dojść do tego, pomoc usuwac przeszkody na tej drodze. To twoje 'tak' ma byc tym słowem od którego Bóg zaczyna działac w sprawie. Moze nie po naszej mysli, ale po swojemu, po Bozemu.
Tłamszenie w sobie prawdziwych pragnien jest najgorszą opcją. Bo zabijasz w sobie w ten sposób szanse na miłość, i nie pozwalsz Bogu działać. Bo Bóg chce abysmy Go prosili, bez tego, nie wesprze nas swoja pomocą, na drodze do powołania.
A jezeli czujesz, że coś schodzi na złą drogę, jakaś relacja, to nie jest to znak, że masz się w sobie w ogóle zamknąć na miłość. Tylko to narazie nie to. Trzymaj się Dekalogu i ufaj Bogu.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-30 21:44

Pisząc o "pewnych aspektach" pisałam ogólnie, nie w kontekście opisanej sytuacji.

W tej konkretnej sytuacji człowiek myślał o "obiekcie uczuć" dlatego, że miał z nim do czynienia w przeszłości, więc wiedział, że to dobry człowiek, który będąc świadkiem konfliktów nie milczy, ale staje w obronie słabszych. Teraz należało stanąć w obronie jego i jego rodziny. Ostatecznie okazało się, że nie jest to człowiek dążący do celu za wszelką cenę, że nadal, dochodząc swoich racji, liczy się z tym, aby nikomu pode drogą nie zaszkodzić. Że osiągając swój cel woli ustąpić niż kogokolwiek skrzywdzić. Bardziej więc w grę wchodziło tu zauroczenie dobrym sercem drugiego człowieka i świadomość stawiania go przez Boga ponownie w życiu człowieka niż cokolwiek innego. Więc nie zgodzę się z tym, jakoby akurat ta osoba należała do osób stawianych na naszej drodze przez szatana. A takie w ogóle są?
Czyli nie każdy człowiek jest dzieckiem Bożym?
Jak to jest - szatan też może posługiwać się dobrem?
Kiedyś w konfesjonale, pytając o to czy coś stanowi zagrożenie duchowe usłyszałam w odpowiedzi, że prawdziwym zagrożeniem duchowym jest doszukiwanie się wszędzie szatana i przypisywanie mu takiej władzy, jakiej nie posiada. Bo to Bóg jest mocniejszy, to Bóg zwycięża. Więc jak to jest?

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Tomasz (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-08-31 00:16

Jest tak, że tracąc życie na rozglądanie się za żonatymi rozmyślanie o nim... niszczysz siebie i kradniesz swój czas który Bóg Ci dał.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-09-01 22:18

Dawno temu modliłam się o dobrego męża, ale chyba z czasem przestałam wierzyć w to, że Pan Bóg może chcieć tego, czego ja chcę w kwestii powołania (o czym Mu mówiłam) i w konsekwencji doszłam do wniosku, że to, czego ja chcę, musi być złe w takim wypadku. Może tak rzeczywiście jest.

Po prostu nic nie wskazywało na to, żeby Pan Bóg chciał tego czego ja – bardziej czy mniej świadomie – chciałam, bo zawsze zdarzały mi się tylko takie źle ulokowane uczucia. Liczę się z tym, że tak jak jest może być do końca życia.

Chcę wierzyć w to, że ciągłe zdarzanie się takich źle ulokowanych uczuć musi do czegoś prowadzić. Chciałabym je wykorzystać do czegoś dobrego. Jeśli takie uczucia same w sobie są złe, przemienić je na coś dobrego.

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Szczególnie dziękuję osobom, które zrozumiały o co mi chodzi a których nie muszę wymieniać, bo na pewno wiedzą, że to o nich.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-09-02 12:58

Nie ma czegos takiego, jak zle ulokowane uczucia. Sa tylko relacje, ktore nie moga sie przeksztalcic w malzenstwo. Ale zycie nie konczy sie na ziemi, a w wiecznosci kochana przez Ciebie osoba bedzie juz dla wszystkich w takim samym stopniu, choc podejrzewam, ze bedziesz mogla liczyc na jej szczegolne wzgledy, jesli pomozesz jej sie tam dostac :-) Ofiaruj wiec cierpienie zwiazane z tesknota spowodowana miloscia niemozliwa do spelnienia w postaci zwiazku jako wynagrodzenie za grzechy tej osoby. Bol sie szybko uciszy, a dzieki temu moze skrocisz jej czysciec.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-09-02 23:09

Nie podchodziłam do tego w taki sposób. Dziękuję. :)

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-09-06 00:54

Tyle razy polecano konferencje o. Adama Szustaka "Młodość mija, a ja niczyja", że w końcu ich posłuchałam, choć nie są adresowane do mnie :)
Myślę, że są w sam raz dla Ciebie.

www.youtube.com/watch?v=IvpyRJhaeWs
www.youtube.com/watch?v=azM_1GBd0KA

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-09-06 17:02

J, dziękuję za polecenie tych konferencji.
O stanie, w którym się znajduję (życie w nieświadomości jakie ma się powołanie szczegółowe) słuchałam i czytałam sporo. Na jakimś forum ktoś taki jak ja napisał, że ciągle tylko patrzy jak żyją inni a chciałby sam w końcu zacząć żyć.

Wcześniej już przesłuchałam konferencje o. Szustaka.
O. Szustak mówi coś w tym stylu: albo będziesz do końca życia jęczeć w nieszczęściu, albo wybierzesz drugą opcję: wstanę i wezmę to. Zanim posłuchałam tej konferencji wiedziałam, że - widząc co dzieje się w moim życiu - pozostaje mi wybrać to drugie. O. Szustak przypomina też coś bardzo ważnego, że na pierwszym miejscu ma być Pan Bóg. I tego chciałabym się trzymać. Dlatego pisałam o tym chceniu chcenia bycia w takim stanie. Tylko nie rozumiem tego co dzieje się w moim życiu. Ale Wasze odpowiedzi pomagają w rozumieniu pewnych sytuacji, więc ponownie dziękuję za nie.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-09-07 02:25

O. Szustak akcentuje jeszcze parę innych rzeczy. Po pierwsze podejmuje polemikę z rozumowaniem, które Tobie (nadal?) nie jest obce ("modliłam się o dobrego męża (...) doszłam do wniosku, że to, czego ja chcę, musi być złe"). Czy zwróciłaś na to uwagę?
Po drugie, może nie dość wyraźnie, ale zaznacza, że to opłakanie własnych pragnień (wzorem córki Jeftego) powinno nastąpić dopiero wtedy, gdy nie ma już praktycznie żadnych realnych szans na zawarcie małżeństwa. No ja rozumiem, że wymieniony przez niego wiek, pięćdziesiąt pięć lat, potraktowałaś wyłącznie jako żart. :) Może tę czterdziechę również... Gdy się ma trzydzieści parę (?), może nie da się myśleć inaczej. (Niedawno się dowiedziałam, że moja znajoma, której już stuknęło pięćdziesiąt, na serio rozważa małżeństwo. Oboje w podobnym wieku, bez tzw. "przeszłości").
Czy już zdołałam zburzyć to, co sobie poukładałaś? ;))

"Na jakimś forum ktoś taki jak ja napisał, że ciągle tylko patrzy jak żyją inni a chciałby sam w końcu zacząć żyć".
Chyba nie chcesz brać przykładu z osób, które tylko patrzą, ale same nie żyją? Ani nie zadowalasz się tym, że natknęłaś się na kogoś, kto - być może - czuje podobnie jak Ty? Inaczej mówiąc, gdybyś uważała, że nie żyjesz, to - mam nadzieję - szczerze chcesz się z tej martwoty wydostać.

Przy okazji tych Twoich zakochań, wróciłam myślami do moich (od pewnego wieku wzwyż), zastanawiając się, co miały ze sobą wspólnego. Doszukałam się wartości, które cenię.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-09-09 21:37

"...gdybyś uważała, że nie żyjesz, to - mam nadzieję - szczerze chcesz się z tej martwoty wydostać".

Nie mogę pisać, że nie żyję :) to chyba byłoby grzechem. Tylko chciałabym mieć jakieś poczucie, że wypełniam swoje zadanie, to Boże zadanie życiowe. A nie mam. I nie wiem jak się z tego wydostać, J. Ale chyba nie wrócimy do punktu wyjścia (pierwszych moich wątków poruszających temat oczekiwań otoczenia co do tego, że już teraz muszę znaleźć sobie męża, mimo iż sama nie wiem jakie jest moje powołanie) i nikt nie każe mi tu wyruszyć na poszukiwania i upolować pierwszego wolnego osobnika płci przeciwnej, jakiego spotkam na swojej drodze? ;) Bałabym się spędzić resztę życia na czekanie na coś/dążenie do czegoś, co może nigdy nie będzie mi dane i co może nikogo by nie uszczęśliwiło.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Tionne (78.9.6.---)
Data:   2015-09-09 22:07

Odstaw na razie to - do czego jestem powołana? na bok. Może Bóg chce jeszcze bliższej relacji z tobą niż dotychczas? Staraj się z całych sił do tego dążyc i prosić Jego o najbliższą więź jaką możesz mieć z Nim tu na ziemi. Jak to bedziesz realizować, mimo upadków, zwątpien; to mysle nie masz co się martwić, że coś przegapisz. Wszystko inne co cię spotka (jakiekolwiek powołanie lub zadne przez jakis czas), będzie wynikiem twojej bliskosci z Bogiem. Pros o wolę Bożą w swoim zyciu, tylko tak z głebi serca. Nie co innego w myslach, a co innego w sercu. Dąż zeby to pragnienie woli Bozej było w calej tobie.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Ј (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2015-09-11 04:10

znowu ja, jeśli cokolwiek próbowałam Ci zasugerować, to tylko większą otwartość na różne drogi życia. A to nie to samo co zachęta do szukania na siłę męża. Naprawdę jestem daleka od wciskania ludzi w małżeństwo.

Wierzę, że nie spotkałaś do tej pory nikogo, z kim chciałabyś i mogłabyś się związać. I to jest ten główny powód. Bardzo ważny :) Ale brak takiej osoby w Twoim życiu wcale nie dowodzi, że to Pan Bóg postawił szlaban. On nie rzuca ludziom kłód pod nogi. Jeśli zaprasza do pójścia jakąś drogą, to nie na zasadzie zamykania pozostałych.

Jeśli koniecznie chcesz mieć poczucie wypełniania Bożego zadania, to może zdefiniuj je inaczej. Zamiast tracić energię na szukanie wielkiego, długoterminowego, znajduj zadania małe, krótkoterminowe i je realizuj. (Wielkie projekty składają się z małych zadań. Poszczególni wykonawcy nie muszą ogarniać całości. Wystarczy, że dobrze pracują nad swoją częścią).

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-09-12 17:08

A, to w porządku ;)

Trudne to wszystko albo nie potrafię nieść swojego krzyża po prostu, mimo że wiem, że inni mają gorzej.
Chyba zafiksowałam się na punkcie konieczności odnalezienia powołania ;) Jak pisałam wcześniej, często patrząc na ludzi chyba obserwuję ich pod względem wypełniania przez nich ich powołań. Niedawno poznałam młode małżeństwo, któremu zdążyłam "pozazdrościć" odnalezienia powołania. Słowo "Pozazdrościć" ujmuję w cudzysłów, bo życzyłam im jak najlepiej a miło było patrzyć na to jak ci ludzie odnosili się do siebie, nie zamykając się na innych ludzi, promienieli radością, którą zarażali innych. Czasem spotkanie jakichś ludzi wnosi w nasze życie światełko i ci ludzie należeli do takiego gatunku właśnie (oczywiście są też tacy, których spotykanie wnosi ciemności). Z kilka razy nawet pomodliłam się za nich. Krótko po tym jak się poznaliśmy mieli wypadek, w którym on zginął. Ona na pewno "powołaniowo" była bardziej spełniona, ale to z kolei jest przykład w pewnym sensie "przerwanego" powołania. Gdyby tak zważyć trud powołania przerwanego a nieodnalezienia powołania.... Skomplikowane jest to wszystko.

Dziękuję za odpowiedzi. Pozdrawiam serdecznie. Z Panem Bogiem.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: Tionne (78.8.105.---)
Data:   2015-09-12 19:01

"Gdyby tak zważyć trud powołania przerwanego a nieodnalezienia powołania.... "

Bóg moze tylko sprawiedliwe zważyc wszystko. My widzimy inaczej, często źle oceniamy. Wazne patrzec przed siebie, swoją drogę z Bogiem. Nie oglądac się za bardzo na innych i nie porownywać. Bo wtedy nie skupiamy się na sobie i Bogu, tylko na innych. Co juz jest z jakąś tam szkodą dla naszego szukania Boga i powołania.

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-10-08 23:20

Jeśli można, proszę o skasowanie wątku: "Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować". Dziękuję za pojawienie się wątku i jego moderowanie.

---------


28 sierpnia napisała pani m.in.:

"Każda odpowiedź w każdym wątku składa się na bardzo pomocną całość. I wiem, że nie tylko dla mnie, bo sporo tu wątków o podobnej tematyce się pojawiało. Może i swoimi pytaniami komuś się przysłużę ;) "

moderator

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-10-10 20:52

Cieszę się, że uważa Ksiądz, że wątek może być przydatny dla innych.
Z drugiej strony dziś nie napisałabym pewnych rzeczy, które w nim napisałam i trochę się tego wstydzę :( Jednocześnie nie chciałabym, żeby jakieś moje pytania czy stwierdzenia negatywnie wpłynęły na czyjąś wiarę, ale jeśli uważa Ksiądz, że pozostawienie wątku przyniesie więcej pożytku niż szkody, to zdaję się na Księdza decyzję.

Z Panem Bogiem.
Jeśli można, proszę o modlitwę.

----

Ave Maria, gratia plena.... Amen.
moderator
ps. Mt 12,36

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-10-11 18:30

Fragment Biblii dotyczący grzechu przeciwko Duchowi Świętemu?
Nie będę spać po nocach, jeśli o to nie spytam. Sugeruje Ksiądz, że jestem tym złym człowiekiem, który zostanie potępiony?

Dziękuję za modlitwę, zostanie odwzajemniona.

-----

"Powiadam wam: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu."
Mt 12,36

oremus pro invicem
moderator

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-10-11 20:39

Czy to znaczy, że nie uważa Ksiądz, że to co pisałam w wątku zahacza o grzech, tym bardziej o grzech przeciwko Duchowi Świętemu? Sama zaczynam mieć co do tego podejrzenia.
Przepraszam za nadużywanie cierpliwości.

-------

Jeśli sumienie nie jest w stanie rozeznać, to zapraszam do rozmowy w konfesjonale.
moderator

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-10-13 20:11

A jeśli sumienie rozeznaje, że nic w tym wątku nie było grzechem i nie chce tego poruszać w rozmowie w konfesjonale?
Chodzi o to, że to Ksiądz podał mi odnośnik do zdania z Biblii, które było fragmentem dotyczącym grzechu przeciwko Duchowi Świętemu
/.../

Zdanie:
"Powiadam wam: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu." (Mt 12,36) nie jest fragmentem dotyczącym grzechu przeciw Duchowi Świętemu. Naprawdę :)
moderator

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-10-14 09:28

Dziękuję ;)

 Re: Pan Bóg a zakochanie, którego nie można zrealizować.
Autor: znowu ja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2015-10-22 22:28

A może by tak jednak usunąć wątek? :-)

-----

28 sierpnia napisała Pani m.in.:

"Każda odpowiedź w każdym wątku składa się na bardzo pomocną całość. I wiem, że nie tylko dla mnie, bo sporo tu wątków o podobnej tematyce się pojawiało. Może i swoimi pytaniami komuś się przysłużę ;) "

moderator

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: