Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2015-09-11 14:36
Żeby było jasne: nie popieram rozpusty, rozwiązłości, swobody życia seksualnego.
Uważam, że życie intymne człowieka ma służyć jemu samemu i temu z kim je dzieli. Ma wypływać z miłości, być jej wyrazem i miłości służyć. Ma być wyrazem bliskości dwojga ludzi i pomagać im bliskość tę osiągać.
Wszystko byłoby cudownie, gdyby zasadę tę stosować w praktyce. Wszyscy byliby szczęśliwi i wszystko byłoby "po Bożemu".
Ale postawiłem się w sytuacji tych, opisanych tu rodziców. Wyobrażam sobie, że mój syn przyprowadza mi swoją narzeczoną i w moim domu idzie spać do jednego pokoju z nią. I co ja mam robić? Wzorem Pawlaka z filmu wyjąć drzwi? Pouczyć dorosłego, wykształconego, mądrego i dobrego chłopa? Czy umiem wydać z siebie taki przekaz, taką naukę, która będzie dla niego i jego przyszłej żony korzystna? Korzystna tu i teraz czy może korzystna w dalszej perspektywie. Zwłaszcza, że samemu ma się też (dawno rozliczone i odpuszczone) grzeszki i wykroczenia z okresu młodości? Wtedy to nawet były grzechy ale dziś pokryły się patyną, nabrały waloru sentymentalnego, wywołują na ich wspomnienie uśmieszek i politowanie. A jak się jeszcze zobaczy to z innej perspektywy i popatrzy się co z tego grzechu wyszło, jakie wydało owoce, to człowiek aż się zdumiewa. Bóg zaiste ma taką moc, że z tego co sam zakazuje, potrafi wyprowadzić ewidentne Dobro. Takie, któremu ja sam nie jestem w stanie zaprzeczyć i nikt inny też.
Gdy moja stara Matka wypomina mi: "bo to to wtedy i wtedy tamto i owamto", w zasadzie ma rację, niewątpliwie źle wtedy robiłem. Ale gdy jej mówię "Popatrz Mamo co z tego wyszło na końcu" milknie i nie jest już taka surowa.
Można oczywiście młodych pryncypialnie zrugać, ba pogonić z domu, że "sodomii i gomorii" nie czynili.
Można oczywiście udać, że nic się nie dzieje, przeczekać.
Ale między tymi postawami jest jeszcze cała paleta reakcji. Jeśli podejdzie się do sprawy z rozumem i miłością i poprosi OJCA o dar oświecenia, to nie będzie źle.
|
|