Autor: Mary (193.242.212.---)
Data: 2015-10-03 22:32
Mam problem z nadmierną ilością ubrań które dostaję od teściowej dla dziecka. Mama mojego męża ma prawdopodobnie jakiś syndrom zbieractwa. Ujawnia się to głównie w kupowaniu naprawdę bardzo dużych ilości ubrań w secondhandach. Rzadko kupuję dziecku coś nowego, bo mąż twierdzi, że nie możemy wydawać pieniędzy skoro za darmo od jego mamy możemy brać ubranka. Kiedy więc proszę o kilka rzeczy, których akurat mi brakuje bo dziecko rośnie, dostaję kilka siatek, worków – nie przesadzam. Kiedy część wybiorę a resztę oddam, są pretensje, dlaczego tyle zwróciłam, że jestem niewdzięczna. A i tak biorę dużo, by się nie „narazić” a potem upycham część w swojej piwnicy, lub nie wyrabiam z porządkiem w szafie, bo mam tego za dużo. O nieporządek też są pretensje. Nie mówiąc o tym, że wśród ubrań są np fajne bluzeczki, ale nie ma np porządnych spodni, bo są z tzw minionej epoki, mi podoba się inny styl. Kiedy więc chcę coś dokupić, niekoniecznie nowego ale choćby na allegro, narażają mnie na poczucie winy, jak mogę wydawać na to pieniądze. Robię to czasem po kryjomu i czuję się winna. Kiedy się buntuję do męża, on broni głównie mamy. Nie jesteśmy ludzmi ubogimi, ale też nie bogaczami, musimy sami się dorabiać. Mąż więcej zarabia i wykorzystuje ten fakt argumentując, że nie będzie dawał na ubranka. Czy ja mam tkwić w tym układzie, pokornie dziękując za dary, czy wykazywać się większą asertywnością? Czy to ze mną jest coś nie tak, jestem niewdzięczną osobą, czy może w pewnym stopniu ofiarą?
|
|