Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2015-11-27 01:07
Z jednej strony - nie lubię, jak się we wszystkim widzi diabła, zamiast przyznać się do swoich głupich pomysłów :)) Z drugiej jednak strony - to nie całkiem tak, że diabeł nie może "maczać palców" w różańcu. Oczywiście, że sama myśl o modlitwie pochodzi od Boga, a nie od diabła. Ale już może być pokusą: kiedy to zrobimy, jak długo ma trwać, zamiast czego i takie tam inne. To szatan może podpowiadać: pomodlę się porządnie, ale dopiero jutro. Pouczę się, ale najpierw odmówię nowennę. Nie pomogę dziś mamie w sprzątaniu, bo mam spotkanie modlitewne w parafii. To szatan czasem pokazuje nam modlitwę jako najważniejszą, albo modlitwę jako mało ważną. Pamiętajmy, że nie zawsze pokusa pokazuje nam wprost rzeczy złe. Nie każdego szatan sprowokuje oczywistym złem. Ewidentny grzech jest pokusą tylko dla tych, co wprost wybierają zło, co chcą żyć bez Boga, albo dla ludzi wybierających Boga, ale znajdujących się w wyjątkowo niekorzystnej psychicznie sytuacji. Normalnie jest tak, że im bliżej jesteśmy Boga, tym pokusy są delikatniejsze. Jeszcze nie teraz, za chwilę, wieczorem, jutro, nie musisz się tak starać, nikt nie widzi więc odpocznij. Do każdej z tych rzeczy człowiek ma prawo, więc łatwo jest udawać, że to nie jest pokusa. W głębi serca jednak to wiemy. Dopiero potem pokusy są większe, jak już mamy wyrzuty sumienia, jak już nie czujemy się tak blisko Boga.
Ale nie zawsze bym szukała pokus. Wybór między dobrem a złem jest najprostszym wyborem. Owszem, czasem trudnym, bo zło jest kuszące, ale mówiąc o prostym wyborze mam na myśli jasność sytuacji. Wiem, że to jest złe. Często jednak musimy wybierać między dwoma dobrami i to bywa trudniejsze. Podpowiedzi mogą być różne, co jeszcze bardziej utrudnia wybór. Bywają też wybory między dwoma sytuacjami, z których obie wydają się być złe. Nie muszą jednak być grzeszne. W życiu wiele razy będziesz musiała wybierać i naprawdę nie trzeba zawsze szukać diabła. Trzeba wykorzystać własny rozum, ale też pamiętać, że mamy prawo do pomyłki. Nie tragizować, gdy się podjęło niekorzystną decyzję, bo tak naprawdę rzadko kiedy możemy być absolutnie przekonani, że ta druga byłaby lepsza. Czasem tylko nam się tak wydaje i to dopiero wtedy, gdy już staliśmy się mądrzejsi. Najważniejsze, by dać sobie czas na rozumową ocenę sytuacji, bo rozum jest darem Boga.
Jesteś jeszcze młodziutka, ale przekonasz się później, że takich sytuacji jak dziś będziesz miała bardzo wiele. To klasyczna pokusa. To co jest obowiązkiem jest zawsze najnudniejsze. Jeśli wiesz, że musisz coś zrobić teraz, w najbliższym czasie, to każda inna rzecz staje się atrakcyjna, nawet taka, która kiedy indziej jest nawet jeszcze nudniejsza. Bo atrakcją nie jest ta konkretna rzecz, ale to, że tego NIE MUSISZ, że wybierasz BO CHCESZ. Nie tylko w gimnazjum, nie tylko w liceum, na studiach będzie to samo, i na innych płaszczyznach życia też. Jak będziesz MUSIAŁA uczyć się do egzaminu, to zauważysz, że koniecznie trzeba posprzątać pokój. Trzeba go było posprzątać już pół roku temu, ale odkryjesz to przed egzaminem. Jak MUSISZ już wreszcie iść do spowiedzi, to przypomnisz sobie, że mama prosiła o pomoc przy siostrze, na działce, zakupy, wyjazd, cokolwiek - i właśnie w najbliższym czasie będziesz zbyt zajęta, żeby iść do spowiedzi. Albo dokładnie na odwrót. Jeśli jest w nas jakaś hierarchia rzeczy nudnych, to ona jest bardzo teoretyczna. Najnudniejsze jest zawsze to co dzisiaj, co teraz MUSIMY. Wszystko inne jest bardziej atrakcyjne.
Dlatego w ocenie takich sytuacji nie kieruj się żadnymi uczuciami. Ani tym, że to bardzo chcesz i lubisz, ani tym, że tego nie lubisz, więc skoro masz natchnienie to trzeba wykorzystać chwilę. Boga najłatwiej spotkać podczas dobrego wykonywania swoich obowiązków. Tym się kieruj w życiu. Czy to będzie nauka czy praca zawodowa, czy pranie pieluch. Twoim obowiązkiem na dzisiaj jest jednak nauka.
Ale... Życie żadnego człowieka nie kończy się na jednym obowiązku. Życie zawsze składa się z paru elementów i w każdym z nich mamy jakieś obowiązki.
Jesteś uczniem, więc podstawowym obowiązkiem jest nauka. Do klasówki musisz się uczyć przed klasówką, a nie po niej. Zadanie masz odrobić przed szkołą, a nie za miesiąc. To staje się najważniejsze. Inna kolejność jest ucieczką od obowiązku.
Ale jesteś katolikiem. Modlitwa też jest Twoim obowiązkiem. I nie ma takiego tłumaczenia, że musisz się uczyć na klasówkę, to nie będziesz się modlić. To znów jest ucieczka od obowiązku. Tyle, że obowiązkiem katolika jest modlitwa w ogóle, a nie nowenna pompejańska. Sama widziałaś: we wakacje miałaś na to czas i podziwiam, że wytrwałaś do końca. Ale rok szkolny niekoniecznie musi być dobrym czasem na taki trud. Ważniejsze, żebyś codziennie znalazła czas na modlitwę i żebyś nauczyła się modlić swoją pracą, swoim całym życiem. To się kiedyś bardzo przyda, szczególnie przy małych dzieciach (albo przy opiece nad kimś bardzo chorym, albo podczas własnej ciężkiej choroby), kiedy będziesz padała na twarz wieczorem ze zmęczenia i nie będzie mowy o długich nowennach, rozważaniach, a czasem nawet z mszą niedzielną może być ciężko. Oczywiście nie chodzi o rezygnację z modlitwy jako czasu przeznaczonego tylko Bogu, ale ucz się modlić całym swoim życiem.
Pamiętaj też, że żyjesz dzięki rodzicom i dzięki nim możesz się uczyć, masz co jeść i dach nad głową. Masz więc obowiązki wobec nich. Musisz znaleźć czas dla nich, na dobre słowo, na pomoc, na przytulenie się do nich (dosłowne, czy niedosłowne). Nie uciekaj także od tego obowiązku. Kiedyś będą to z kolei obowiązki wobec męża i wobec dzieci (i nie chodzi jedynie o ugotowanie obiadu i posprzątanie mieszkania).
Jeśli masz przyjaciół - i im także musisz poświęcić jakiś czas i kawałek serca. Tym bardziej rodzeństwu. Mogą być tez obowiązki wobec klasy, wspólnoty parafialnej i inne. Swój czas trzeba dzielić dla wszystkich, nigdy nie można skupić się tylko na jednym.
Popatrz na swoje życie i oceń jakie masz obowiązki - wszystkie. I wtedy pomyśl, czy możesz sobie pozwolić na nowennę pompejańską. Może tak. Może masz godzinę drogi do szkoły plus tyle samo z powrotem, idziesz sama - i fajnie. Ale może masz 5 minut i do połowy drogi zapinasz guziki od płaszcza, a od połowy je odpinasz żeby było szybciej i nie ma mowy o skupieniu. Może masz młodsze rodzeństwo, którym się trzeba zająć. A może przez nowennę nie spróbujesz nawet popatrzyć przed Bogiem na swoje życie, bo nie starczy czasu.
Jeśli widzisz problem już w pierwszy dzień nowenny, to chyba jednak znaczy, że jest to zbyt wielkie zobowiązanie. Przecież w roku szkolnym możesz Bogu obiecać cały różaniec raz w tygodniu, albo codziennie jedną część. Albo inną, mniej czasochłonną modlitwę. Osobiście odradzałabym tę nowennę, radziłabym znów powrócić do niej we wakacje. Najbardziej dlatego, że ciągle, przez prawie wszystkie dni będziesz się męczyła z koniecznością wyboru i z wyrzutami sumienia. Albo że się modlisz, albo że się nie modlisz. To nie przybliża do Boga, raczej oddala. Nawet życie dorosłego człowieka nie zawsze zależy tylko od niego, bo są różne sytuacje. Tym bardziej życie człowieka młodego, któremu oprócz nauki mama może kazać dzisiaj wyjechać, dzisiaj posprzątać, a Tobie dojdą kolejne rozterki i wyrzuty sumienia, że nie masz czasu, że byłaś nieposłuszna, że napyskowałaś mamie, a w sumie chciałaś dobrze.
Sam pomysł oczywiście jest piękny. Nie uważam, że jesteś na to za młoda, zresztą już raz zdałaś ten egzamin. Chodzi mi jedynie o to, żeby uchronić Cię przed niepotrzebnymi ciągłymi wątpliwościami, a na pewno wielokrotnie nie znajdziesz czasu na tego rodzaju modlitwę, albo będzie to kosztem innych obowiązków. Wakacyjna nowenna - to naprawdę świetny pomysł.
Piszę tak, bo Ty z kolei napisałaś o zwykłym "natchnieniu", a nie o jakiejś konieczności. Na pewno miałabym inne zdanie, gdyby Twoja Mama ciężko zachorowała, gdyby ktoś bliski potrzebował ogromnej modlitewnej pomocy - nie za rok, ale właśnie teraz, natychmiast. Wtedy byłby czas na szczególne wołanie do Nieba o pomoc. Ta modlitwa ma właśnie szczególną moc w takich chwilach. Albo rozwiązuje trudne sytuacje, albo pomaga je przeżyć.
|
|