logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Azariasz (83.230.42.---)
Data:   2016-04-17 14:46

Szczęść Boże wszystkim.
Dawno tutaj nie pisałem ale starałem się tu zaglądać. Czemu od tego zacząłem? Chyba dlatego, że nie chcę by ktokolwiek myślał, że wleciałem tu. zebrałem co mnie było potrzebne i wyleciałem. Nie wiem jak mam zacząć. Przepraszam każdego, kto będzie to czytał jeśli będzie to zbyt chaotyczne.

Okazało się, że przyjaciółka. tak naprawdę nigdy nie była przyjaciółką a ja dla niej byłem tylko jakby lekarstwem na jej zranienia z przeszłości. Jednak o tym później. Teraz chcę się wam może wygadać bo nie mam do kogo. czuję Boga. ale on jakoś się dziwne zachowuje. Czuję że jest. czuję że mnie wspiera o czym za chwile. ale tak jakoś się nie rusza. Tak jakby stał obok i tylko patrzył Ale nie piszę tego byście się głowili czego Bóg chce. Bo to on wie a ja mam tego szukać. Piszę bo. no właśnie jeden z filarów mojego życia runął.
Odkąd pamiętam nie miałem przyjaciół. a jak już kogoś miałem to były to osoby wycofane i odrzucone przez innych (Wybaczcie piszę to bardzo skrótowo i ogólnie ale nie chcę sie nad tym rozwodzić dlatego, że nie piszę tu książki a i tym osobom jakaś prywatność się należy) w każdym razie odkąd jak wspomniałem pamiętam, że poznawałem kogoś. widziałem że np koledzy mu dokuczają więc ja z tą osobą się bawiłem. To jako dziecko. Po czym kończyło się tak, że to ja zostawałem sam. I tak z tego co pamiętam 4 lata podstawówki. A od 4 klasy byłem sam (zaczynałem od tzw zerówki w gwoli ścisłości) Co jakaś osoba była odrzucana. ja chciałem jej pomóc. A po jakimś czasie ja byłem sam. No ale to dzieciństwo ktoś pewnie tak powie. Ale dalej dzieje się tak samo. Miałem wiele znajomych. prawie przyjaciół, którzy byli jakby na dnie. samotni. poranieni przez los i innych. wyszydzeni i odrzuceni. Każdy był innym przypadkiem. Ja patrzyłem na nich i postanawiałem że im pomogę. że wysłucham. pogadam. relacja się pogłębiała i nagle. ciach. oni zrywali ją nagle albo stopniowo. Czułem że muszę ich podnieść z tego dna. modliłem się za nich. Wspieralem jak mogłem a potem zostawałem sam.

Do takich radykalniejszych przypadków należy to jak zostałem odrzucony przez "przyjaciółkę" chociaż nie wiem czy mogę ją tak zwać (wyznaję radykalną zasadę, że jeśli przyjaźń się kończy to nigdy jej nie było). Osoba, która z wielu rzeczy mi się zwierzała bo inni mieli ją za dziwną. i. psychiczną. Nawet nazwany byłem bratem. A nagle nie wiem kiedy gdy tylko się podniosła ta "przyjaźń" się skończyła.

Miałem kolegę. już go uznawałem za przyjaciela. Wycofany. nieśmiały. Zmienia się bardzo bo gardzi. nie wiem czy nadal. ale gardził osobami, które są takie jak on był kiedyś.
Oszukany przez bliską mi osobę. Tu się nic nie skończyło. Dostałem od Boga siły by wybaczyć i by trwać dalej.

W końcu ten przypadek. cios którego się nie spodziewałem. Jeśli są osoby, które mnie kojarzą to i kojarzą moje stare posty. Wspomniałem tutaj że nie czuję swojej wartości. zapytany o przyjaciół odpowiedziałem że mam przyjaciółkę, która zwała mnie niejako aniołem. I to dla niej miałem być ważny - upraszczam przekaz. ale mam nadzieję że rozumiecie. Ta dziewczyna trafiła na mnie przypadkiem. przyjaźń. albo to "pełzające kłamstwo" trwało od 2012 roku Ta osoba zwierzała mi się. no po prostu jak przyjaciele. Byłem jej przyjacielem. ale nie takim. jak chłopak i dziewczyna. to coś innego. bardziej jak chyba mentor. powiernik. przewodnik. Byłem obok gdy ją wykorzystywały "osoby od serca". wysłuchiwałem i dawałem się wypłakać. doradzałem.. wspierałem. Po prostu byłem. Zamartwiałem się i tak dalej. A nagle. bo właściwie dzisiaj dowiaduję się, ze ona chce zerwać przyjaźń bo kogoś ma. bo ma przyjaciół. bo jest szczęśliwa. a wtedy byłem jej przyjacielem bo byłem "bezpieczną opcją".
Nigdy nie chciałem wejść między nia a jej cele - zamierzałem ją wspierać. A ni między przyjaciół a nią. Tak samo nie chciałem być jej chłopakiem bo te uczucia i ta postawa mojej woli jest nakierowana na inną osobę. Dla niej po prostu byłem oparciem a nagle ona to przekreśliła bo stwierdziła że się wyleczyła. Nie chcę już więcej pisać o tym. Po prostu czuję się jak lekarstwo. jestem lekiem.

Nie czuję złości. to znaczy i tak i nie. Czuje że się we mnie zmagają dwie siły. Jedna woła. "nienawidź ją. nienawidź. Patrz jak cie skrzywdziła" a druga mówi "Bądź cierpliwy. Sprawiedliwość nadejdzie". To już nie chodzi o to że ta osoba ma kogoś tj chłopaka. bo ona miała wielu chlopaków wcześniej i jakoś byłem przydatny.. A teraz czuję się dziwnie. nie wiem co mam ze sobą zrobić. To była jedyna taka osoba, której sie zwierzałem ale też i ją wspierałem. Jak na ironię. czułem że to będzie ciężka rozmowa. Jakby Bóg mnie na to przygotował już wiele lat wcześniej żebym teraz nie oszalał i się nie zabił. A mógłbym to zrobić.

Co czuję? Nie wiem. Chcę płakać. ale i też nie. Chcę nienawidzić. ale coś mówi, że mam wybaczyć i żebym patrzył na to psychologiczniej tak. Ale też coś podszeptuje że jesli kiedyś ta osoba zechce wrócić to wtedy mam jej na to nie pozwolić. Nawet bym chciał, żeby poczuła. no może nie poczuła to co ja. bo ja o dziwo jestem spokojny. Czuję że to Bóg mnie uspokaja. ale też chyba pragnę sprawiedliwości. nie wiem tylko jakiej. Chciałbym żeby ta osoba znalazła się w takiej sytuacji jak ja. chociaż wiem że nie powinienem źle życzyć. Byłem tylko lekiem. bezpieczną opcją. odskocznia. kimś do wygadania przez te 5 lat. Z jednej strony chcę nienawidzić. nie chcę wybaczyć i życzyć jak najgorzej. Z drugiej czuję i słyszę tak w duszy, że mam wybaczyć. a ta osoba kiedyś odpowie. Prawie jakby ktoś mówił (spokojnie głosów nie słyszę) "Wybacz jej. Pewnego dnia z tego odpowie. "a na słowa o tym że ona jest szczęśliwa i że ja mam też być (to tak się mówi żeby sumienie uspokoić. Zostawiam cię ale bądź szczęśliwy /szczęśliwa) to słyszę odpowiedź w swoim. sumieniu, że szczęście tutaj jest bardzo kruche. Mam chyba żal do niej. i czy ona chciała czy nie. to i tak mnie skrzywdziła Mogę jeszcze zrobić ostatnią rzecz. z lekarstwa zmienić się w truciznę. A znam ją i wiem, że jeśli bym się ostatni raz skontaktował i wspomniał o tym że mnie skrzywdziła czy chce czy nie. To wiem że to by w nią uderzyło Coś mnie podszeptuje bym tak zrobił. ale też inna siła mówi, że nie powinienem niszczyć tego. Mam wybór.

Mam tego dość. Nie mam właściwie nikogo. to że nie mam dziewczyny to jedno. (tu się w pas kłania skomplikowana relacja z inną przyjaciółką) nie mam też przyjaciół. Nie mam nikogo. Jestem przyjacielem jak się komuś dzieje krzywda. Czemu tak ma być? Czemu mam rozumieć te osoby? Czemu mam im przebaczyć? Mam już dość bycia lekiem na smutki. bycia pocieszaczem i doradcą. by potem nie usłyszeć nic albo usłyszeć że to koniec. Tak jakby Bóg stworzył mnie i posłał na świat bym tutaj pomagał ludziom. a potem jak oni się podniosą to mają mnie olać a ja zostaję sam. Jak mam teraz komuś zaufać? Dalej mam być oparciem dla innych. Nie wiem co mam o tym myśleć. Czemu Bóg stawiał te osoby na mojej drodze skoro po tym jak ja im pomagałem one się podnoszą i idą dalej a ja jestem sam? Mam tego dość. co mam czynić skoro każdy może się okazać kłamcą? Czemu Bóg na to pozwolił? Przecież te osoby mogły trafić na innego człowieka. albo psychiatrów. psychologów. ale musieli na mnie. Oni mają coś. przyjaciół. i nie tylko. Są "szczęśliwi" a ja jestem sam. Oni czuja swoją wartość a ja jestem niczym i nikim.
To wszystko. nie wiem co dalej mam pisać. Nie wiem czy moderacja to przepuści. mam nadzieję że tak. Przepraszam że tak bez ładu i składu i za inne wszelkie błędy.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: 777 (---.7.ftth.classcom.pl)
Data:   2016-04-29 17:20

Masz Przyjaciela - Jezusa Chrystusa.
Inne przyjaźnie przyjdą później. Też tak miałam jak Ty, byłam bardzo samotna. Ale wstąpiłam do wspólnoty, i tam znalazłam wartościowych przyjaciół. I sama stałam się osobą lubianą przez wielu, co mi się wydawało niemożliwe. A z tego, co piszesz, jesteś wartościowym człowiekiem, tylko może trafiasz na specyficznych ludzi. To dobrze, że możesz pomóc innym. Ale Ty też masz pragnienie przyjaźni i wspólnoty.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-04-29 21:03

A nie możesz się przyjaźnić z ludźmi bez jakiś dramatów na koncie? Tzn. z takimi bardziej normalnymi, a nie "skrzywdzonymi przez los"? Chyba masz wybór z kim się przyjaźnisz, a z kim nie. Możesz też mieć syndrom DDD dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej, DDD wyłapie innego DDD na jednej sali choćby było tam i ze 100 osób. I tak się wspieracie razem, a kiedy inny DDD trochę podzrowieje, to bierze nogi za pas. To jest też trochę tak, że ty się dajesz innym wykorzystywać, skoro cały czas historia się powtarza. Szukaj może znajomych wśród ludzi bardziej zrównoważonych, zwyczajnie zadowolonych ze swojego życia, a nie takich, którzy wymagają ciągłej terapii. Miałam w życiu dwa razy styczność z takimi pokrzywdzonymi psychicznie osobami i długotrwałe wyciąganie ich cały czas w górę było na dłużą metę zabójcze i złe dla mnie. Nie jesteś ani niczyją niańką, ani psychoterapeutą i nie masz takiego obowiązku wobec innych. Szukaj znajomych wśród ludzi zdrowych psychicznie.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-04-29 21:08

Azariaszu, obawiam się, że podjąłeś się zadań, do których nie byłeś w pełni gotowy. Zdecydowałeś się pomagać ludziom z tzw. problemami. Ale nie umiałeś zadowolić się tym, że ktoś stawał na nogi. Od każdego (?) ze swoich "podopiecznych" oczekiwałeś rewanżu w postaci przyjaźni. Nic więc dziwnego, że świat Ci się zawalił.

Jeśli nadal chcesz takim osobom pomagać, pomagaj. Ale zmień nastawienie. Przestań liczyć, że w zamian otrzymasz od nich przyjaźń, której tak bardzo pragniesz i potrzebujesz. A przyjaciół zacznij aktywnie szukać, ale inaczej. Wśród ludzi, u których będziesz od samego początku dostrzegał wrażliwość również na Twoje potrzeby, a nie wyłącznie na ich własne.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Azariasz (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2016-04-30 00:57

Szczęść Boże wszystkim.

Dziękuję bardzo każdemu kto to przeczytał. Jak i dziękuję z osobna każdemu, kto odpisał gdyż zawsze jest to jakieś wsparcie-Wiem że nie jedyne i nie doskonałe bo tym doskonałym jest Bóg. Ale to ludzkie też jest ważne. Muszę kilka rzeczy wyjaśnić i wyprostować. Wcześniej jak to pisałem to możliwe, że coś pominąłem. A zatem odpowiadając kolejno na odpowiedzi.

Wiem, że mam przyjaciela w postaci Jezusa. Wiem, też że mam swojego anioła stróża. moich patronów. Może i osoby, które za życia były mi bliskie. Czuję Boga - już wiele razy o tym mówiłem tutaj, że w jakiś dziwny sposób czuję Boga. Tylko że czasem jak coś się złego dzieje to mam wrażenie że Jezus stoi obok i nic nie robi (Pisałem o tym odpowiadając pewnej osobie, która pisała o lęku bodajże przed piekłem). Pozwolicie że napiszę to tak trochę poetycko. Czuję się czasem tak jakbym stał na bitewnym polu ze swoim małym oddziałem. a przede mną stoją jakieś małe grupy. tylko nie wiadomo z czego są bo są bez symboli. Czuję się po prostu osaczony. I mogę tak powiedzieć że widzę jak nadciąga potężna armia - czyli Bóg. No bo czuję jego wsparcie. jego obecność. Ale ta potężna armia się nagle zatrzymuje i czeka. Tak się właśnie czuję. Wiem, że Bóg jest. czuję Go. i wiem że gdyby On chciał to by ta jego "armia" pokonała to zło, które mnie osacza i pomogła z problemami. Ale nie. I mówiąc tak obrazowo. Ta potężna armia stoi za mną i czeka. A ja się już tym czuję zmęczony i osaczony. Wiem że ktoś pomyśli. powie albo napisze, że chciałby mieć tak jak ja żeby czuć to wsparcie i mieć tą "Bożą armię za plecami" tylko że ja nie wiem po co to czekanie.
Nie wiem też czy ja mogę być godny by nazywać się przyjacielem Jezusa. zwłaszcza teraz gy czuję silne kuszenie by nienawidzić i by nie darować. (Póki co nie podjąłem decyzji)

Mam iść do wspólnoty?
Odpowiem tak. Lubię przebywać z ludźmi mimo że jest introwertykiem. ale nie wiem czemu ale uwielbiam słuchać co mówią. rozmawiać - jak się wkręce w temat. Pomagać w różnych rzeczach. Ale wtedy ludzi traktuję. tylko i aż z szacunkiem i życzliwością. Nie zawsze umiem pomóc każdemu. nie zawsze mam ochotę rozmawiać. To normalne. Mógłbym wstąpić do wspólnoty. albo do kilku grup. Ale nie wiem czy bym umiał zaufać ponownie. Kiedyś zostałem skrzywdzony przez rówieśników. więc nie ufałem. uparłem się i obraziłem na świat i na Boga. Dzięki tej osobie która zerwała przyjaźń zacząłem ufać. A teraz to od niej dostałem cios więc nie wiem czy będę umiał zaufać. Prawdę mówiąc boję się że teraz odrzucę nową przyjaźń a może i tę, która jest mi pisana przez Boga. i że odrzucę tylko dlatego że będę się bać. bo nie będę ufał. Że się znowu zamuruję. Nie wiem czy mogę ufać. Boję się że znowu ktoś to wykorzysta.

Nie pochodzę z rodziny DDD. Akurat jeśli chodzi o rodzinę to jest ona normalna. Rodziców mam. A to że czasem są jakieś waśnie to normalne. Ale te waśnie kończą się pogodzeniem. Ot zwykła rodzina A to, że trafiałem na takie osoby. Ktoś mi kiedyś pół żartem pół serio powiedział, że mam chyba taki dar. A ja po prostu czułem, że muszę akurat z tą osobą nawiązać relacje a nie z inną. Jakbym otrzymywał polecenie "Idź i go wspieraj".

I teraz wyjaśnię i wyprostuję. Nigdy nie czułem się niańką. Tamci, którzy mogli być przyjaciółmi a zniknęli. trudno. Tutaj jednak była przyjaźń. a raczej przyjaźń była deklarowana. Ja doradzałem tej osobie ale tamta osoba doradzała też i mi i mówiła, że jestem ważny dla niej. Nigdy nie oczekiwałem rewanżu w postaci przyjaźni. Robiłem to bezwarunkowo. A osoby te spotykałem przypadkiem Zawsze gdy szukam. to nic nie znajdę. jak tylko pozwolę się dziać jak się dzieje tak odnajduję. To że ktoś odszedł i nie był przyjacielem - to boli ale nie aż tak jak gdy po latach druga osoba, która deklarowała, że mam swoje miejsce w jej sercu. że nigdy tego miejsca nie zajmie (ni chłopak, ni przyjaciel, przyjaciółka itd) że dzięki mnie się nie zabiła. że dobrze że jej wysłucham. A nagle stałem się tylko znajomym. okazałem się odskocznią bo ona się podniosła. wyleczyła się. ma przyjaciół. Mam się nie angażować ? Kiedyś się nie angażowałem. Nigdy nie liczylem na otrzymanie przyjaźni. Ta osoba pokazała, że mogę jej ufać. że powinienem a wczoraj to wszystko przekreśliła.
Nie wiem czy dalej będę umiał ufać tak jak kiedyś. Boję się że albo sam zostanę skrzywdzony albo że to ja teraz kogoś skrzywdzę.

Zadałem pytanie czemu tak się dzieje że spotykam takich ludzi i czemu tak mam? Wiem że czuję że mam komuś pomóc i tyle. a to że mnie każdy opuszcza. no cóż. tego nie wiem. Ale tutaj była deklarowana przyjaźń i uczucie. A nagle to upadło. Świat mi się nie zawalił bo w miarę wcześnie oparłem go na swojej wierze i na Bogu. Ale upadł duży filar, który to życie trzymał.

Przepraszam że taki długi tekst. Ale musiałem.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: 9413 (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-04-30 11:00

Naucz się pomagać bezinteresownie albo nie pomagaj wcale. Jesteś jakiś sprzeczny. Nie wymagasz rewanżu, robisz to bezwarunkowo ale jak ktoś podziękuje za to co było między Wami piękne Ty się zastanawiasz, czy tę osobę znienawidzić czy łaskawie jej darować. Coś Ty taki interesowny?
Nikt nie ma obowiązku być Twoim przyjacielem, nawet jeśli padły jakieś deklaracje. Zresztą, przyjaźń nie wymaga deklaracji, albo jest albo jej nie ma.

Inna sprawa to przyjaźń damsko-męska. Do tego potrzeba dojrzałości i bardzo dużej odpowiedzialności, zwłaszcza, kiedy któraś osoba wchodzi w związek z kimś innym. Dziewczyna weszła w poważny związek a Ty byś chciał by nadal Ci się zwierzała, płakała w rękaw (czyt. umacniała z Tobą więź). Chciałbyś być jej mentorem, powiernikiem i przewodnikiem. Takie coś to tylko w niepoważnych, krótkotrwałych związkach. Facet poważnie myślący o kobiecie nigdy na coś takiego nie pozwoli. NIGDY! To jego rola. Ewentualnie spowiednika a nim nie jesteś i nigdy nie będziesz.

Jeśli masz jakiegoś wolnego grosza to kup "Cztery miłości" S.C.Levisa.
" W przyjaźni nie ma roszczeń, nie ma w niej cienia konieczności."

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2016-04-30 11:04

To, co Ci diabeł podszeptuje i co czai się w Tobie obok tych wszystkich szlachetnych uczuć i postaw, to chęć zemsty. Dasz się skusić?
Wtedy zniszczysz swoje zasługi wobec tych, ktorym pomogłes. Również ten głos wewnętrzny, że poczekaj z odpłatą, oni kiedyś za to odpowiedzą a sprawiedliwość nadejdzie, to też pewien rodzaj zemsty, ale przyobiecanej sobie w duchu, odroczonej w czasie i mającej zostać wykonanej cudzymi rękoma, rękoma Boga.
Nie tędy droga. Powyzsze swiadczy o jednak nie tak czystych pobudkach, ktore Tobą kierują wobec innych. To egoizm niestety. Trzeba go ukrócić.
Chcesz i czujesz potrzebę pomocy?
Spróbuj pomagać bezinteresownie. Np. dzieciom lub starszym w hospicjach, domach dzirecka, jako wolontariusz, czy w domach dziecka.

A moze przebieg Twojego zycia swiadczy o tym, ze jestes powolany do zycia w kaplanstwie lub zakonie? Wowczas pomagac mozesz wielu, bez potrzeby i chęci zapłaty. I nigdy nie jesteś sam.
Z Bogiem.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-04-30 11:21

Trafiasz więc na nieszczerych ludzi, to może boleć. Wiem, bo w przykrych okolicznościach zakończyłam jak mi się wydawało przyjaźń z pewną bardzo dobrą koleżanką kilka lat temu. Tylko jak na to patrzę po latach, to pomimo wspólnych zainteresowań, podobnej wrażliwości i razem spędzanego czasu to była jedna wielka bujda ze strony tej koleżanki. Ja o ludziach nie zapominam, ludzie już niestety tak.
Nie wiem dlaczego tak masz, że spotykasz takich a nie innych ludzi, ale powtarzam ci - nie masz obowiązku przyjaźnić się z każdym kogo spotkasz. Trzeba być ostrożnym, nie oddawać serca na dłoni od razu, bo nie wiadomo co drugi człowiek z nim zrobi, a jest ryzyko,że potraktuje bardzo źle, trzeba myśleć, a nie tylko czuć.
Oto co mówi biblia:

"Żyjących z tobą w pokoju może być wielu,
ale gdy idzie o doradców, [niech będzie] JEDEN Z TYSIĄCA!
Jeżeli chcesz mieć przyjaciela, posiądź go po próbie,
a NIEZBYT SZYBKO MU ZAUFAJ!
Bywa bowiem przyjaciel, ale tylko na czas jemu dogodny,
nie pozostanie nim w dzień twego ucisku.
Bywa przyjaciel, który przechodzi do nieprzyjaźni
i wyjawia wasz spór na twoją hańbę.
Bywa przyjaciel, ale tylko jako towarzysz stołu,
nie wytrwa on w dniu twego ucisku.
W powodzeniu twoim będzie jak [drugi] ty,
z domownikami twymi będzie w zażyłości.
Jeśli zaś zostaniesz poniżony, stanie przeciw tobie
i skryje się przed twym obliczem.
Od nieprzyjaciół bądź z daleka
i miej się na baczności przed twymi przyjaciółmi."
Syr 6, 6-13

Wydaje mi się, że zbyt łatwowiernie podchodzisz do ludzi, oni to wykorzystują, twoją dobroć i pomoc, a kiedy już tego nie potrzebują, to znikają. Chyba zbyt idealistycznie podchodzisz do każdej napotkanej osoby, z jakąś osobistą misją naprawy świata. Ta osoba, o której wspomniałeś nie była zbyt uczciwa i szczera w stosunku do ciebie, trudno. Uważaj przy kolejnej zawieranej przyjaźni, bo masz tendencję do przyciągania do siebie pijawek, co wykorzystują i porzucają. Kieruj się też może zdrowym rozsądkiem i chłodnym, logicznym osądem, a nie tylko uczuciami i deklaracjami drugiej strony.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-04-30 14:06

Moim zdaniem nie można ani zawrzeć przyjaźni, ani jej postanowić. Przyjaźń nie polega - tak myślę - na deklaracji. A juz na pewno nie na deklaracji osób, które są po dużych wstrząsach, rozchwiane, skoro trzeba bylo im życie ratować. Przyjaźń się rodzi powoli, wzrasta, utrwala i sprawdza się w trudach życia. Daje wolność, nie żąda. To, że ktoś jest (lub był) Ci wdzięczny, to że powiedział, że jesteś dla niego wsparciem, to, że może uważa, że uratowaleś mu zycie - nie jest jeszcze przyjaźnią. Mam wrażenie, że gdzieś, podświadomie, zakładasz, że takie uczucia świadczą o przyjaźni. Jak piszesz - "ona się podniosła, wyleczyła się, ma przyjaciół". No i świetnie! Świetnie, że się podniosła, wyleczyła, nawiązuje więzi, to duża sprawa. Przyczyniłeś się do tego, ważna rzecz. A Ty chciałbyś w pewnym sensie zachować tę osobę bardziej dla siebie, tak? Być jej zawsze potrzebny? Wiem, nie brzmi Ci to dobrze. Ale przyjrzyj się, proponuję, bardzo spokojnie, może cos jest na rzeczy?

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data:   2016-04-30 17:34

Introwertyk nigdy by nie napisał na forum. A już na pewno nie wpisy twojej typowej długości. Możesz przestać uważać, że jesteś introwertykiem. Może to pomoże w znalezieniu kogoś. BTW, my cię nie pokochamy. Szkoda czasu.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Fortepian (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-04-30 18:58

"Zadałem pytanie czemu tak się dzieje że spotykam takich ludzi i czemu tak mam? Wiem że czuję że mam komuś pomóc i tyle. a to że mnie każdy opuszcza. no cóż. tego nie wiem."

O. A. Pelanowski wyjaśnia że trudne sytuacje nam się powtarzają aż przeżyjemy je właściwie. Innymi słowy - aż nauczymy się na własnych błędach. Ty widocznie nie nauczyłeś się i nadal powielasz swój schemat. A czego się masz nauczyć to już sam sobie musisz ustalić.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Azariasz (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2016-04-30 20:32

Szczęść Boże.

Ponownie muszę kilka spraw wyjaśnić bo i sprawa trudna a i rozumiem, że to co tu napisałem to nawet nie jest 1% mojej historii a w tym historii innych ludzi. (Tak wiem że przeliczanie życia na procenty jest niewłaściwe ale to tak dla ułatwienia) To co napisałem to tylko fragment. albo raczej fragmencik jednej strony medalu więc rozumiem, że mogłem zostać opacznie zrozumiany bądź wcale (Czemu bym się i tak nie dziwił bo sam siebie przestałem rozumieć)

Zawsze pomagam. albo pomagałem bezinteresownie. Jeśli dajmy na to cieszyłem się że komuś pomogłem bo ktoś mi podziękował to tylko dlatego, że widziałem, że ta osoba jest chociaż trochę szczęśliwsza I nie mówię tu tylko o osobach bardzo bliskich. Ale jak coś się dzieje złego. (nie mówię tutaj o przykładzie zerwania znajomości ale ogólniej tak) to człowiekiem w końcu zaczyna targać jakiś żal. wątpliwość i niepewność, że może robił to niepotrzebnie. że stracił czas itd itp. Zadaję pytanie sobie wtedy czy faktycznie musiałem tę osobę poznawać? Przecież jest tyle ludzi na świecie. jakieś 7 mld. albo nawet i prawie 8 mld. Ale ta osoba trafia na mnie więc pytam po co? Bo teraz nawet myślę. znaczy mam takie przebłyski myśli, że lepiej by było jakbym się w czyimś życiu nie pojawił.

Jestem pełen sprzeczności? Ja to wiem. i ja to czuje i to mnie wykańcza. Odbiera mi siły i chęci. Ciągle czuję i wiem, że we mnie (psychice a może i nawet i duszy) toczy się walka między. nawet nie wiem czym. no na pewno między dobrem i złem. Ale to zło jeśli jest to się podszywa pod różne poglady. wspomnienia itp A ja się czuje osaczony. Mam takie wrażenie że i tak nie mam szans więc mogę się poddać. Nie wiem tylko jak się poddać.
Nie wiem czy ona weszła w poważny związek. Nie raz się parzyła na takich "poważnych związkach". Więcej nie powiem bo nie znam jej myśli a ni chłopaka a ni jej przyjaciół. I tak zrozumiałem przekaz i rozumiem te całe zawiłości relacji damsko męskich.

Właśnie ja to czuję, że to zło podsuwa mi te negatywne myśli i emocje. Wzbudza żal. nienawiść. smutek a innym razem poczucie własnej. bezużyteczności. Że albo sie poddam. (propozycja samobójstwa. Bo jak się inaczej poddać) albo zrezygnuje z tego stania po tej dobrej stronie i całkiem przejdę na złą. Nawet pojawiły mi się takie myśli, że Bóg mnie nie rozumie (ironia ten co stworzył nie rozumie tego co stworzył) albo że jeśli mnie rozumie to i tak robi to celowo. Że powinienem się od Boga odwrócić.
A kiedyś już właśnie byłem od niego odwrócony. Dlatego sprostuję tutaj kilka spraw. Po pierwsze. Kiedyś to ja nie ufałem nikomu. każdy to był wróg. Przyjaźń to był kontrakt a miłość była dla słabych. Emocji i uczuć się wystrzegałem. niszczyłem je w sobie. a raczej maskowałem ale sam siebie kłamałem. Ludzie byli wrogami. i nawet Bóg to był wróg. Gdy poznałem tę osobę której cios tak we mnie uderzył. początkowo to ja byłem jak spłoszony wilk. (Wybaczcie te porównania ale już tak mam). Nie zbliżać się bo to mój teren i wara ode mnie.

Z tą osobą sie "przyjaźniłem" 5 lat. Ona pierwsza się mi zwierzyła. Ona pierwsza wyciągnęła dłoń do kogoś kto nienawidził świata. nie ufał nikomu. Pod wpływem tej relacji się zmieniłem. Role się lekko odwróciły bo to ja zacząłem ciągnąć w górę tą osobę. Miałem poważne myśli o tym by ze sobą skończyć. Ów osoba przekonała mnie że warto żyć. I raczej kapłaństwo to nie dla mnie. Ja sie zwyczajnie nie nadaję do tego.
Nie podchodziłem do ludzi łatwowiernie. Bo gdy tę osobę poznawałem pilnowałem bardzo by z nikim się przypadkiem nie zaprzyjaźnić. Ale ten mur jakoś runął. Myślałem że to dobrze ale teraz znowu myślę, że lepiej mi było jak się ukrywałem.
"No i świetnie! Świetnie, że się podniosła, wyleczyła, nawiązuje więzi, to duża sprawa. Przyczyniłeś się do tego, ważna rzecz. " - z logicznego punktu widzenia to prawda. ale coś i tak "wkłada mi myśli", że teraz moja rola skończona w tym świecie albo, że cały świat. łącznie z Bogiem mnie wykorzystał. Nigdy bym nie chciał nikogo zatrzymywać. dla siebie.

Introwertyk? Ekstrawertyk? Ja już nie wiem sam. To chyba zależy kiedy. A piszę tak dlugo bo mam tendencję to rozpisywania się. Zwłaszcza, że staram się odpowiedzieć na każdego posta a nie pojawić się. zadać pytanie i zwiać. Wiem też że jakbym zadał krótkie pytanie w stylu "Przyjaciele mnie opuścili. Czemu?" by wam mówiło tylko tyle że opuścili. I ja nie chcę by mnie ktoś pokochał tutaj.

A i jeszcze dodam że ja pomagałem bo czułem że muszę pomóc akurat tej osobie. Z każdym aż tak nie nawiązywałem relacji. Mam się uczyć czegoś? Ja już nawet nie wiem jak dalej walczyć. Nie rozumiem czemu mimo tego że czuję obecność Boga to się czuję osaczony. a teraz nawet i ten Bóg się czasem wydaje. wrogi.
Wybaczcie że tak długo. Kolejne posty o ile będzie konieczność ich pisania to postaram się by były krótsze.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-04-30 20:38

Wyszywaczku wredny bardzo jesteś niemiła, chyba zapominasz co nam Jezus przykazał: "miłujcie się wzajemnie". Rozumiem, że autor wątku ma specyficzny styl pisania i dość ciężko się to czyta, ale każdy człowiek zasługuje na szacunek i odrobinę uprzejmości.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data:   2016-04-30 21:01

Ale nie rozumiem, co w moim wpisie jest nieuprzejme. Mój wpis jest rzeczowy i aspergerowaty, ok. Proszę go traktować jako zbiór danych, ponieważ żadnych treści o żadnym ładunku emocjonalnym nie zawiera.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Azariasz (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2016-04-30 21:14

Ja już nawet nie wiem czemu tak piszę. Ale mam prośbę aby nie zaczęła się tutaj żadna dyskusja (sprzeczka) o tym czy ktoś był uprzejmy czy nie. albo o tym gdzie był a gdzie nie było emocjonalnego ładunku. Wystarczy, że to ja przegrywam, wy nie musicie się wdawać w słowne walki o uprzejmości. Proszę.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: 9413 (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-04-30 21:50

Na początku znajomości to ona pomogła Tobie. Nie jesteście już "przyjaciółmi" czyli według Twojego rozumowania nigdy nimi nie byliście. Piszesz: "wątpliwość i niepewność, że może robił to niepotrzebnie. że stracił czas itd itp. Zadaję pytanie sobie wtedy czy faktycznie musiałem tę osobę poznawać?"
a w drugą stronę też tak by to miało działać?
że być może ona straciła czas, niepotrzebnie Cię poznała? wtedy Ty byłbyś tam, gdzie byłeś te 5 lat temu, nadal jak spłoszony wilk.

Czym dla Ciebie jest przyjaźń?

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-04-30 21:55

Azariaszu, wszedłeś w relację, która nie miała szans na przetrwanie. I tak trwała wyjątkowo długo, bo 5 lat. Przypuszczam, że to była znajomość internetowa. Czy nie mylę się?

Moim zdaniem dobrze się stało, że ten związek się zakończył. Myślę, że jeśli właściwie to rozstanie przepracujesz, zrozumiesz, że jest to z korzyścią dla obojga.

Na forum są wątki o przyjaźni. Zapoznaj się z nimi. Zwłaszcza z tymi, w których jest mowa o przyjaźni między kobietą a mężczyzną.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Tionne (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-04-30 21:56

"ale coś i tak "wkłada mi myśli", że teraz moja rola skończona w tym świecie albo, że cały świat. łącznie z Bogiem mnie wykorzystał."

Powinieneś byc z siebie dumny że ktos sie przy tobie podzwignął, komus mogłes pomóc, tak bezinteresownie. A ludzie mają tak ze przychodzą i odchodzą.
Moze zbytnio pokadaleś ufność w drugim człowieku niz w Bogu. I dlatego musiało to runąć. Człowiek bedzie zawodził. Bóg ma byc na pierwszym miejscu. Tak teraz własnie, jak ciągle myslisz czemu mnie opuszczaja inni. Bóg bedzie pierwszy i relacja z Nim, wówczas wszystko powoli powinno się stabilizować i relacje z innymi.
Zamiast myslec o tym bólu, skup się na najwazniejszym, na Bogu, i pros o uleczenie zranień.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Azariasz (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2016-04-30 23:06

Dziękuję za odpowiedzi.

Niezależnie od tego czy to znajomość internetowa na odległość czy bliska to chyba przyznacie rację, że jeśli po 5 latach ktoś nagle, podkreślam nagle zrywa znajomość słowami w stylu "Ciesze się z życia a ty jesteś już niepotrzebny" no to to może człowieka ogłuszyć i zdezorientować. Jakby się z kimś długo szło a nagle wyjęło dużego kija i przywaliło w głowę. A co do stawiania Boga na pierwszym miejscu. To ja Boga postawiłem na pierwszym miejscu na długo przed tym zdarzeniem.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Bea (---.play-internet.pl)
Data:   2016-05-01 04:20

Przyjaciele nie są naszą własnością, mają prawo odejść. Mają prawo żyć swoim życiem. To, że ktoś odszedł nie znaczy, że to nie była przyjaźń. Są przyjaźnie "czasowe", zawiazujace się w pewnych okolicznościach i trwające przez pewien okres. Nikt nie powiedział, że kazda przyjaźń musi być na całe życie. Daj temu już spokój i zacznij żyć swoim życiem. Może jesteś zbyt poważny, nie potrafisz się wyluzować, cieszyć życiem, chwilą. Może masz naturę mysliciela, filozofa, zawsze zafrasowany czymś, wyszukujesz problemy, analizujesz, roztrząsasz, bo przecież życie nie może być proste. Może tak wolisz.
Wówczas nie dziw się, że nie znalazłeś dziewczyny, że znajomi unikają - bo nie ma tej prostej pogody ducha.
A że lgną do ciebie osoby przeżywajace trudności, to może dlatego, że je przyciagasz jakoś, być może podświadomie szukasz osób podobnych do ciebie samego, bo "zwykłych" ludzi się boisz, nie wiesz o czym rozmawiać. I wybierasz to co znasz, opcję bezpieczną. A one akurat potrzebują w danej chwili pocieszenia, wysłuchania, porady, a kiedy im lepiej - nie ma kontynuacji znajomości, bo one chciałyby już o problemach zapomnieć, a ty poniekąd żyjesz problemami i inaczej nie potrafisz.
Jeśli masz takie lub inne osobowosciowe cechy, ktore utrudniają ci wejście w zdrowe relacje z drugim człowiekiem, to najpierw trzeba uporządkować samego siebie, żeby móc stworzyć związek. Może warto zastanowić się nad
kierownictwem duchowym i nad poradą psychologa?

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Bea (---.play-internet.pl)
Data:   2016-05-01 04:37

Wyszywaczku - czy masz może ZA, czy tylko chciałaś w ten sposób podkreślić neutralność użytych przez siebie słów?

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Tionne (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-05-01 12:18

Postawiles na pierwszym miejscu Boga, a wczesniej piszesz, ze Bóg cie wykorzystał. Czasem nam się wydaje że stawiamy Boga na pierwszym miejscu, ale w głebi serca tak naprawde jest coś/ktos innego. Mozesz prosic Jezusa o ochronę przed takimi zdarzeniami. A ta osoba to ze tak postąpiła to swiadczy tylko o niej, widocznie nie dorosła do przyjazni. A czemu tak postąpiła, to chyba ty najbardziej jestes w stanie odpowiedziec sobie. Znałes ją najlepiej (a moze nie), i moze wiesz co spowodowało, ze odeszla. Jesli odeszła do kogos innego, to moze po jakims czasie zostawi i tamtą osobę, bo taka po prostu jest. Nie umie byc z kims na dłuzej. Czy ty nie byles zniewolony tą relacją, pros Jezusa o uleczenie serca. On moze to czynic powoli, nie od razu, zaufaj.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data:   2016-05-01 12:44

Za moich czasów ZA się nie diagnozowało. Mam objawy spektrum. Relacji mi to nie ułatwia, zabarwienie emocjonalne wypowiedzi najczęściej mi umyka.

BTW miłość nie polega na byciu miłym.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: m. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-05-01 12:49

Chyba Cię rozumiem. Też miałam czas, gdy wszyscy mnie praktycznie zostawili, oprócz Jezusa, Maryi, Świętych.
Ale to jest właśnie takie cudowne w katolicyzmie, że Bóg nie jest tylko w jakimś swoim świecie i panuje nad ziemią, ale stał się człowiekiem i ma ciało, duszę, rozum wszytko co my!Pan Jezus w Eucharystii jest przecież taki jak chodził po ziemi, czyli jest w 100 % Bogiem i 100% Człowiekiem! Czego tu chcieć więcej, gdy znamy się z Kimś takim?

Oczywiście, przyjaciele tacy w pełni ziemscy też potrzebni i dobrze ich mieć. No ale jak będziesz się modlił to Bóg Ci da, jeśli to zgodne z Jego wolą.

Najlepiej módl się do Józefa. Święty Józef jest bardzo popularny jeśli ktoś szuka drugiej połowy.

Ogólnie to myślę, że lepiej nie wchodź w bliższe relacje z ludźmi, dla których masz być psychologiem. Bo te osoby potrzebują pomocy wykwalifikowanych specjalistów. Może Pan Bóg stawia ich na Twojej drodze, żebyś właśnie Ty wskazał im jakiegoś psychologa i modlił się za nie. Też możesz je wspierać, ale nie może to być psychoterapia . Może się zdarzyć, że taka samotna osoba tak się od Ciebie uzależni, że jakbyś chciał skończyć nawet tę relację to ta osoba mogła by Ci nawet zacząć grozić, ze się zabije jak ją zostawisz. Swoją psychikę tez musisz szanować.
Trzeba pomagać z głową :) bo inaczej oboje możecie ponieść szkodę.

Tym co Cię skrzywdzili, wybacz i módl się za nich.
"Bo jeśli przebaczycie ludziom ich przewinienia
to i wam przebaczy wasz Ojciec niebieski" (Mt 6,14)
Z resztą jak się nie przebacza to tylko się człowiek męczy i złości, i jest totalnie nieszczęśliwy.

Jeśli masz kryzys emocjonalny, ciężko Ci z tym wszystkim to zachęcam Cię do skorzystania z telefonu zaufania (116 111 dzieci i młodzież 116 123 dorośli). Myślę, że dobrym pomysłem będzie też spotkanie w realu z psychologiem. Tak po prostu żebyś znalazł jakiegoś człowieka co by Cię wysłuchał i pomógł Ci się uporać z tym co przezywasz. Nie bój się to nic wstydliwego, ani złego prosić o pomoc :)

Poza tym oddaj swoje troski Jezusowi. Możesz w tym trudnym dla Ciebie czasie podjąć np. Nowenne Pompejanska, jeśli masz możliwość. Maryja obiecała nie odnowić łask, gdy ktoś prosi przez Różaniec. Azariaszu, zawierz Jej swoje życie, samotność, cierpienie a będziesz szczęśliwy. Maryja szczególną troską otacza tych, którzy szukają w Niej ucieczki. Nie da się zgłębić ile cudów dokonała dla wzywających Jej pomocy. Ona jest Twoją Matką. A Matka zawsze współczuje ze swym dzieckiem. Zaufaj Jej :)

Pozdrawiam Cię. Niech Bóg Cię błogosławi. Łaska Jego z Tobą :)

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-05-01 13:11

Wyszywaczku zwróciłam ci uwagę, bo aż mnie po oczach twoja wypowiedź uderzyła, aż zabolało, że do kogoś się tak odnosisz. Może ty tego nie traktujesz emocjonalnie, ale nie można komuś kto prosi o radę pisać: "my cię tu nie pokochamy", nawet jeśli to miał być ogólnik, skrót myślowy czy ironia. Nie można być chamskim dla bliźniego.
Miłość ma wiele obliczy, odsyłam do listu św. Pawła (1 Kor, 13). Bycie uprzejmym i serdecznym dla drugiej osoby, zwłaszcza w potrzebie, to JEST miłość, bycie chamskim i opryskliwym już nie. I nie próbuję cię tu atakować, tylko delikatnie zwracam uwagę, czy chciałabyś przeczytać taki tekst jaki napisałaś pod swoim adresem? Wątpię szczerze.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Bea (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-05-01 13:18

Pytam, bo moje dziecko ma. Zastanawiam się, jak to wygląda z punktu widzenia osoby obdarzonej, na ile utrudnia życie.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data:   2016-05-01 15:19

n_ : naprawdę nie rozumiem. Czytam ten tekst i widzę w nim suche obiektywne fakty. Introwertycy nie piszą na forach internetowych. Introwertycy nie produkują tekstów takiej długości. Miłości nie da się znaleźć na forum internetowym. Potrzeb emocjonalnych Azariasza nikt z nas nie zaspokoi. Tyle napisałam. Nadal uważam, że słusznie. Nie widzę ani jednego chamskiego zwrotu, brzydkich wyrazów nie użyłam. Odcieni lekceważenia czy negatywnego nastawienia do kogokolwiek nie potrafię się dopatrzeć. Proszę, skończmy. Mogę ci najwyżej obiecać, że postaram się jak najmniej odzywać na forum.

Bea: ZA (i spektra autyzmu) są przeróżne. Tak się składa, że pracowałam z kilkorgiem dzieci z ZA (i m. in. na podstawie tego, czego się przy nich dowiedziałam, "zdiagnozowałam" siebie). Każde z tych dzieci jest inne. Niektóre nie będą, jak sądzę, w stanie żyć samodzielnie. Inne powinny dać sobie radę, o ile otoczenie im pomoże. Inne jeszcze - takie jak ja - będą mieć problemy z relacjami i nieustanne konflikty na tle niezrozumienia czegoś, ale funkcjonować samodzielnie będą mogły.
Co mi najbardziej przeszkadza, hm.
Jestem straszną ciamajdą, nieustannie o coś zaczepiam, zawadzam, rozwalam, nie potrafię skoordynować ruchów - albo robię to z wielkim napięciem. Czasem mam drgawki jak niosę talerz z zupą, na przykład. Nie umiem jeździć na rowerze, nie mam prawa jazdy i wiem, że go nie zrobię.
Nie rozpoznaję twarzy, zdarza mi się nie poznać najbliższych mi osób. Wypracowałam techniki prowadzenia sensownej rozmowy z ludźmi, którzy mnie znają, a ja nie wiem, kim oni są :). Czasem w piętnastej minucie rozmowy zapala mi się lampka, z kim rozmawiam. A czasem nie.
Problemem jest kontakt wzrokowy. Utrzymuję go "za bardzo", siłą woli, bo najchętniej nie patrzyłabym w oczy nikomu, a to się ludziom nie podoba. Skutek jest taki, że uporczywie patrzę rozmówcy w oczy i czasem zajarzam, że przesadzam - i świadomie odwracam wzrok. Spontaniczności w rozmowie i zachowaniu w każdym razie jest zero.
Nie potrafię wyważyć dystansu w relacjach. Nie umiem określić zdrowej odległości między ludźmi (i fizycznie, i w przenośni), często czuję się atakowana, bo ktoś granicę przekroczył :P.
Kiedy ktoś krzyczy (głośno mówi), przestaję słyszeć. Słuch mam dobry, bada mnie regularnie laryngolog, mimo to są sytuacje, kiedy słuch mi się wyłącza. Albo akustycznie słyszę, ale nic nie rozumiem.
Słowa mają dla mnie wartość semantyczną i niewiele innej. Długo uczyłam się w dzieciństwie znaczeń powiedzonek i przenośni, kiedy się ich nauczę, to nawet ich używam :P. Czasem mija pół roku od jakiejś sytuacji, zanim zrozumiem, co ktoś miał na myśli. Kody zachowań społecznych próbuję (w miarę skutecznie) opanować, głównie ucząc się, że najłatwiej jest milczeć. Granicę tabu mam obniżoną mocno, też długo uczyłam się, że ludzie źle widzą otwarte mówienie o tym czy tamtym.
Że ciężko mi przyjmować zmiany, choćby drzwi w pracy :) , to standard.

Generalnie pewna inteligencja i wprawa potrafi sporo z objawów ZA zrekompensować albo obejść je tak, żeby dało się z nimi żyć.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-05-01 15:32

Dobrze wyszywaczku skończmy, bo widzę, że naprawdę nie rozumiesz i szkoda nerwów.
Ponadto wyszywaczku twoja teoria o introwertykach leży i kwiczy, bo ja też jestem introwertykiem i nie raz wyżalałam się na tym forum w podobnej długości postach. Jeżeli ktoś jest w potrzebie, to będzie szukał wsparcia nawet na forum internetowym. Nie sądzę żebyś wiedziała o autorze wątku więcej niż on sam, i wymądrzanie się, że on na pewno nie jest introwertykiem jest bezsensowne, jak każde przypinanie łatki, bez znajomości tematu.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2016-05-01 15:44

Na razie ZA mojego dziecka utrudnia zycie głównie mnie. Coraz czesciej czuje, ze nerwowo dluzej nie wytrzymam, mam juz stan przedzawalowy. Efekty wychowawcze sà takie, jakbym mówiła do sciany i walila glową w mur. Nie pomagają tłumaczenia, prośby i groźby, zadna metoda ani kij ani marchewka. Jestem wykończona. A to dopiero 4 rok zmagań... Na razie jestem w trakcie zalatwiania terapii.
Ale z twoim nierozpoznawaniem twarzy, to mnie zszokowałaś i niezwykłe jest tez to, ze nadwrazliwosc na wysokie dzwięki wylacza ci zmysł sluchu. Te i pozostałe, to bardzo ostre objawy tego zaburzenia
Proponujè ci pojsc do neurologa i psychologa, oni przeprowadza badania i testy i wydadzą zaswiadczenia, z ktorymi bedziesz mogla postarac się o orzeczenie o niepelnosprawnosci. Bo w kazdym wieku mozna ZA zdiagnozować, nigdy nie jest za pozno.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data:   2016-05-01 16:03

Nie czuje się niepełnosprawna :), najwyżej trochę inaczej reagująca, miejsca na parkingu nie potrzebuję :))), z psychologami pracowałam (i też byłam przekonana, że jestem introwertykiem, psychologowie wyprowadzili mnie z błędu, oni też mi uświadomili, że mutyzm dziecięcy to nie to samo, co nieśmiałość :P. Rodzice ze mną kłopotów nie mieli, byłam - i chyba jestem - łagodnym przypadkiem, godzinami siedziałam i układałam kredki, na przykład. :) Orzeczenie to kolejny papier, który nic mi nie da. Z relacjami i niedogadywaniem się i tak muszę sobie na co dzień jakoś radzić - myślę, że bycie na forum to dla mnie taki trening :). Dziękuję. :) EOT.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Azariasz (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2016-05-01 16:20

Szczęść Boże

Zanim przejdę do swojej sprawy zauważam , że powiało chłodem gdyż prosiłem aby nie dochodziło tutaj do sprzeczek o to czy ktoś napisał coś wrednie albo i neutralnie. Po co dawać powody dla zła w postaci forumowych sprzeczek Poza tym to tylko tekst pisany. Osoba czytająca może wiele rzeczy nad interpretować bo w słowie pisanym nie mamy możliwości wyrażenia czegoś tonem lub gestami. I na tym to zakończmy.

Czy jestem myślicielem? Owszem .Nie zaprzeczę bo lubię rozmyślać ..analizować i obserwować. Mam zapewne duszę myśliciela .Prawdą jest też że widzę świat jako coś złożonego i skomplikowanego (osobiście dla mnie komplikacja świata jest wyrazem potęgi Boga ) Ale też mam i swój humor. Te osoby (nie tylko ta była przyjaciółka) mówiły że doceniają we mnie mój humor ...Gdy słuchałem o ich problemach to wysłuchiwałem następnie jeśli wiedziałem co mówić to doradzałem na tyle ile mogłem i próbowałem tę osobę odciągnąć od tych problemów. To , że mam duszę myśliciela zafrasowanego światem światem nie znaczy , że nie mam poczucia humoru Jedni docenili u mnie moje poczucie humoru a inni moją powagę.
Myślę także , że chyba nie jestem zły tylko na tę osobę , że tak nagle się odwróciła..czy na Boga o to , że mógłby sobie tego jej jedynego wcześniej postawić na jej drodze (o ile ona faktycznie trafiła na tego jedynego)a mnie mógł oszczędzić. Ale jestem zły na siebie samego , że dałem się jakiś czas oszukiwać i nie poznałem jej prawdziwej natury , że się zbytnio angażowałem.

Mam nadzieję że nie za długo

P.S
Introwertyk czy ekstrawertyk? Myślę , że człowiek jest zbyt skomplikowany by tak można było od razu przypisywać komuś określone cechy.Ale to temat na dyskusję bardziej. Może ja jestem 50%\50% Bóg jeden wie

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2016-05-01 16:45

nie chcialam zebys poczula się dotknięta. Po prostu orzeczenie pozwala uzyskac np. znizki w komunikacji miejskiej czy pkp i moze inne ulgi, o ktorych nie wiem.
co do dziecka, mutyzm tez ma niestety co wcale nie ulatwia funkcjonowania np. w przedszlolu

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Martha78 (---.protonet.pl)
Data:   2016-05-01 17:03

Wyszywaczku, zwróć proszę uwagę na swój nick... Domyślam się co chciałaś przez to wyrazić, ale nick "wredny" (tj. pełen fałszu, podłości) wraz z "suchymi, obiektywnymi faktami", powoduje naprawdę nieprzyjemny odbiór. Może sam Wyszywaczek wystarczyłby?

Widzę, że masz (i słusznie!) dużą wyrozumiałość w stosunku do tego, że jesteś "inaczej reagująca". Weź, proszę, pod uwagę, że wielu jest nadwrażliwych. Oni też reagują inaczej.
Mnie Twój osąd jakoby introwertycy nie pisali w tak obszerny sposób na forach internetowych nie zabolał szczególnie, bo nauczyłam się już nie reagować w takich sytuacjach, ale mylisz się.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-05-01 18:29

Moge mieć pewną sugestię? Proponuję rozdzielić problem Azariasza od dyskusji na temat sytuacji wyszywaczka. Posty się mieszają, dałoby się z tego wyodrębnić dwa cenne tematy ku, mam nadzieję, ogólnemu pożytkowi.

Wracając do introwertyzmu i opinii nt. Azariasza, że introwertycy nie piszą tak długich tekstów. Jestem przekonana, że to błędne uogólnienie. Introwertycy może w żywym kontakcie tak dlugich wypowiedzi nie przedstawią, fakt - ale właśnie na piśmie są w stanie zanalizować bardzo wiele, rozłożyć na części pierwsze, obejrzeć z wielu stron. Także zanalizować i obejrzeć siebie - zapisując, czynią wgląd w siebie. Zatem z samej długości postów nie wnosiłabym o zaprzeczeniu introwertyzmu. Poza tym internet daje poczucie ukrycia się, anonimowości (na ile jest prawdziwa, to na inną rozmowę), pozwala nie pokazać twarzy, schować się - i to też nie jest zachowanie obce introwertykowi. Wrzucić tekst do internetu jest łatwiej niz pozostac w osobistym kontakcie. To mniej zobowiazujące. Stąd może niektorych otwierać.
Są zresztą i ludzie, którzy myślą-poprzez-pisanie. Pisanie uruchamia i rozwija ich refleksję. Także uczą się, zapamiętują, w połączeniu z motoryką ciała.
Dążę do tego, że etykiety nadawane bez dobrego przygotowania, bez dobrej znajomości człowieka i bez pewnych kompetencji są niebezpieczne w komunikacji oraz mogą przesłonić konkretną osobę i jej kłopot.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: 9413 (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-05-02 11:56

Azariasz, czego oczekiwałeś od tej dziewczyny?

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-05-02 17:50

"Niezależnie od tego czy to znajomość internetowa na odległość czy bliska to (...)"

Czyli była to znajomość internetowa, prawda? I nie bardzo masz ochotę się do tego przyznać? Czujesz, że to nie to samo co znajomość w realu?


"Ale jak coś się dzieje złego. (...) to człowiekiem w końcu zaczyna targać jakiś żal. wątpliwość i niepewność, że może robił to niepotrzebnie. że stracił czas itd itp. Zadaję pytanie sobie wtedy czy faktycznie musiałem tę osobę poznawać?"

Zacznij wnikliwej przyglądać się własnym motywacjom. Tylko szczerze. Bo cały czas podkreślasz swoją bezinteresowność. A między wierszami wychodzi, że jest inaczej. Jeśli osoby, którym pomogłeś, nie chcą kontynuować znajomości – cierpisz. Jeśli nie widzisz sukcesu, żal Ci włożonego wysiłku. A gdybyś naprawdę działał bezinteresownie, nie liczyłbyś swoich strat.

Mam wrażenie, że ukrywasz przed sobą swoje pragnienie bycia kochanym (w szerokim rozumieniu tego słowa). Udajesz, że niczego nie oczekujesz od ludzi, nawiązując znajomości. I dlatego przeżywasz ogromne rozczarowania, kiedy relacje się sypią.


"jestem zły na siebie samego , że dałem się jakiś czas oszukiwać i nie poznałem jej prawdziwej natury , że się zbytnio angażowałem".

Owszem, zbytnio się angażowałeś. I niestety w relację, która była z góry skazana na niepowodzenie. A poznać natury dziewczyny nie mogłeś, bo nawet dziewczyna samą siebie za mało znała. I nie znając dostatecznie ani siebie, ani życia, obiecywała Ci bzdury, w które Ty naiwnie wierzyłeś.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Anna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2016-05-02 18:38

Azariaszu, przepraszam, że nie przeczytałam całości Twoich wpisów, bo rzeczywiście przydługawe są jak na wypowiedzi na forum. Z tego co jednak dałam radę przeczytać, wychodzi jedno - bardzo skupiasz się na sobie, choć rzeczywiście masz na względzie dobro innych. Póki jednak będziesz ciągle sprawdzał i rozmyślał, czy aby Ty sam jesteś szczęśliwi i wystarczająco zauważany przez innych, będziesz nieszczęśliwy.

Piszę to na podstawie własnego doświadczenia życiowego. Im częściej w życiu pozwalałam sobie na myśli typu "o, ja nieszczęśliwa, nikt mnie nie kocha!", tym bardziej nieszczęśliwa byłam. Bo takie myśli są jak lawina. A tak naprawdę nic mi się od życia nie należy, nikt mi niczego nie jest winien. Przyjaciele ze mną ślubu nie brali i dozgonnej miłości i wierności nie przysięgali. Ja im zresztą też.

wyszywaczku, to introwertykom to akurat łatwiej jest napisać coś w necie, niż porozmawiać o tym w realu.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Azariasz (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2016-05-02 19:45

Szczęść Boże.

Miałem wysłać tu co innego ale zobaczyłem , że są nowe posty więc to co pisałem może wyślę kolejnym razem o ile będzie to konieczne.I przepraszam , że nie reaguje na każde słowo -pytania .Nie chcę żebyś ktoś się czuł ignorowany.Wiem że te pytania możliwe że są tylko dla mnie i mojego rozmyślania.

"Mam wrażenie, że ukrywasz przed sobą swoje pragnienie bycia kochanym (w szerokim rozumieniu tego słowa)" - możliwe...nie zaprzeczę a ni nie potwierdzę bo sam już się pogubiłem. Jeśli faktycznie tak jest to zło chyba sprytnie umie to wykorzystać przeciwko mnie. Zerwana znajomość to tylko dodatek do całej reszty moich zmartwień..Paradoks ze mnie bo możliwe że ukrywam pragnienie miłości a ostatnio poczułem ,że chciałbym zwiać przed Bogiem przy czym świadomość , że Bóg jest wszędzie ..także we mnie sprawiała , że miałem ochotę zacząć płakać. I to nie dlatego , że poczułem złość na Boga ale , że moje istnienie nie ma celu .Tak samo ciągle w duszy słyszę podszepty , że przegrałem ...Nawet gdy czytam to , że mogłem się kierować egoizmem..skrywanym pragnieniem miłości to "za plecami" słyszę ,że przegrałem .Prawie jakby ktoś mówił "Pamiętasz ? Mówiłem że przegrasz a on ci nie pomoże" .

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-05-02 20:35

Hmm czyli na bank podświadomie liczyłeś na coś więcej z tą dziewczyną, chciałeś być kochany. Przez internet trochę to ryzykowne, ale są przypadki małżeństw, które poznały się w internecie. O jednej takiej parze czytałam ostatnio, poznali się na forum literackim, dziewczyna pisała, chłopak komentował jej twórczość, przenieśli znajomość do realnego życia, są małżeństwem z dwójka dzieci, czyli jednak się da.
Osobiście jednak bym uważała z kim się pisze i gdzie się kogo poznaje w internecie.
Nic więcej ci nie mogę doradzić w kwestii tego jak masz szukać miłości, bo marny ze mnie ekspert w tym zakresie, pomimo starań nadal jestem sama i ciężko mi to zrozumieć. Codziennie pytam Boga :"dlaczego?" Może kiedyś się dowiem.
Nie traktuj tej ostatniej znajomości jako przegranej, tylko co najwyżej jako cenne doświadczenie na swojej drodze. Czegoś się o innych ludziach dowiedziałeś, o sobie też wiesz więcej po całej tej historii, nie będziesz już tak bardzo naiwny w przyszłości. Wiesz już bardziej czego chcesz naprawdę, to dużo. Nie ma mowy o przegranej. To niemiłe doświadczenie, ale ostatecznie dla ciebie dobre. Tego się trzymaj. A co do chęci zemsty, to faktycznie jest to pokusa wiadomego pochodzenia. Daruj ją sobie. Przebacz tej osobie w duchu tak z 15 razy, to ci przejdzie.

I jeszcze jedno. Mam wrażenie, że strasznie wszystko roztrząsasz, sam nad sobą się trzęsiesz, każdą sprawę na milion sposobów analizujesz, tylko nie tak jak trzeba.
Do jednego pytania/problemu dodajesz 10 kolejnych. Tak się taplasz trochę za bardzo w swoich przeżyciach i problemach. Myślę, że to też mogło odrzucić od ciebie potencjalne kandydatki, bo ile można słuchać czegoś takiego. Taki trochę rozlazły jesteś, mało konkretny. I co bardzo się rzuca w oczy - strasznie jesteś skupiony na sobie. Sorry, ale świat się nie kręci wokół ciebie i twojego życia wewnętrznego. Tutaj, na tym forum i w tym wątku może i tak, ale ogólnie to nie. Zaczynam się obawiać,że to ty potrzebujesz psychoterapii, a nie wszyscy twoi byli "podopieczni."

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Fortepian (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-05-02 20:50

Azariaszu, myślę że Twoim dużym problemem jest rozeznawanie. A w zasadzie jego kompletny brak. Z Twoich wpisów przebija że poczułes to, poczułes tamto, czujesz tak, słyszysz to, na tym się koncentrujesz i jeśli coś jawi ci się jako pobożne np. jakas relacja czy twoje motywy to poprzestajesz uznając że to Boży zamysł (Pan Bóg postawił ta osobę na Twej drodze byś jej pomógł). Teraz "słyszysz" że przegrałes. I jak to rozeznales i jakie wnioski wyciagnłeś dla siebie? I czy w świetle Biblii - bo jak wiesz "Nasz Zbawiciel Jezus Chrystus śmierć zwyciężył, a na życie rzucił światło przez Ewangelię" (2 Tm 1,10), co oznacza że wyjasnienia tego co nam się przydarza w Niej powinniśmy szukać. I czego w ogole oczekujesz - że ktoś powie Ci że to pokusa? Co się robi z pokusą? Bo nie wierze że tego nie wiesz.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-05-02 21:35

Azariaszu, pragnienie bycia kochanym nie jest egoizmem. To jest dobre pragnienie. Zostaliśmy przecież przez Boga stworzeni do miłości.
Ale niedobrze się dzieje, jeśli żyjemy, nie znając naszych pragnień. I niedobrze jest, kiedy pragnienia przeradzają się w obsesję.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-05-02 22:27

Do n_:

1. Postawiłaś wyszywaczkowi parę zarzutów. Czy styl, którym się posłużyłaś, jest wg Ciebie miły czy niemiły?

2. Czy uważasz, że wszystkie Twoje słowa skierowane do Azariasza są milsze niż wyszywaczka?

3. Napisałaś, że "pomimo starań nadal jestem sama i ciężko mi to zrozumieć". Zdaję sobie sprawę, że ludzie mają różne upodobania. W każdym razie mnie w bliższych relacjach z Tobą przeszkadzałyby sposób, w jaki wyrażasz swoje niezadowolenie i odmienność poglądów (np. "twoja teoria o introwertykach leży i kwiczy").


Do Martha78:

Jestem introwertykiem. Choć nie podzielam opinii wyszywaczka odnośnie introwertyzmu, nie poczułam się nawet w najmniejszym stopniu nią dotknięta.

I wiem także, co to jest nadwrażliwość. Zdarza się, że w niektórych życiowych sytuacjach moje emocje są silniejsze niż być powinny. Ale uważam, że to właśnie na mnie spoczywa odpowiedzialność, żeby nie reagować pod ich wpływem i żeby przystosowywać się do zachowań, które mieszczą się w granicach powszechnie przyjętej normy. Myślę, że jest to dużo lepsze podejście niż oczekiwanie, że otaczający mnie ludzie będą odgadywać, w jakich okolicznościach mogą obudzić się we mnie kłopotliwe dla mnie emocje, i stosować wobec mnie taryfy ulgowe.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Martha78 (---.protonet.pl)
Data:   2016-05-03 08:27

Droga J, myślę, że większa odpowiedzialność spoczywa na piszącym. Zwłaszcza na tym forum, jeśli chce podkreślać, że jest człowiekiem wierzącym.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-05-03 13:48

J :
ad1. wyszywaczkowi przede wszystkim zarzuciłam, że pisze do autora wątku, który ewidentnie ma jakieś problemy: "nie pokochamy cię tu", no wybacz, ale dla mnie to jest chamstwo.
Teoria wyszywaczka o introwertykach leży i kwiczy, nie widzę w tym nic niemiłego, poza mądrzeniem się wyszywaczka, może i ona miała mutyzm, ale to nie znaczy, że wszyscy to mają i nie są w związku z tym introwertykami.
Nie uważam, żeby moje wypowiedzi były niemiłe, mam w sobie bardzo dużo empatii na drugiego człowieka, reaguję stanowczo jeśli widzę,że komuś się dzieje krzywda.

ad2 uważam, że ktoś powinien Azariaszowi powiedzieć prawdę, za bardzo się tapla w swoich przemyśleniach, sam się w nich gubi, do niczego dobrego one nie prowadzą, i uważam, że bardzo delikatnie to napisałam.

ad3 J cieszmy się zatem, że nie jesteśmy w bliższych relacjach, nie musisz mnie lubić. Twoja deklaracja jest dla mnie niezrozumiała, bo jesteś dla mnie zupełnie obcą osobą, nic o mnie nie wiesz, a ja nie zabiegam o kontakty z tobą. jest mi obojętne czy mnie lubisz czy nie, i czy ci mój sposób bycia odpowiada. Moje wyznanie o samotności było skierowane do Azariasza jako pocieszenie, niech wie, że nie tylko on się zmaga z taką trudnością. Niektórzy niestety nie wyłapują pewnych rzeczy.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Michał (77.252.202.---)
Data:   2016-05-03 16:35

Azariaszu, spróbuj zajrzeć w siebie. Poproś Pana Jezusa o światło, aby pokazał Ci jakie są Twoje intencje - to czego Ty chcesz. Nie wiem czy tak jest z Tobą, ale mogę podać Ci na moim przykładzie jak było ze mną. Podobnie - ja, w pewnym momencie w podstawówce, zacząłem się "kolegować", "opiekować" pewnym rówieśnikiem, który został przydzielony do naszej klasy. Miałem 11 lat. Ten chłopak był wątły, z biednej rodziny, cichy, wszystkiego się bał, i wszyscy, cała szkoła, go prześladowała. Z jakiegoś powodu zacząłem się z nim kolegować. Może z początku było mi go szkoda.

Później w życiu wolałem się kolegować z takimi jakimiś "słabymi" osobami. Widzę teraz, że było to spowodowane takim podświadomym wybieraniem takich osób, bo sam nie radziłem sobie z zazdrością. Otóż taka wątła, słaba osoba mi nie zagrażała. W moim mniemaniu nie była ode mnie w niczym ""lepsza"", więc problem zazdrości był pokonany, "niby" pokonany. Stąd wybierałem takie osoby. Nie szukałem relacji z kolegami, którzy myli bystrzy, bystrzejsi ode mnie, sprawniejsi fizycznie, bardziej utalentowani, bo się wśród nich źle czułem, zazdrościłem im (choć często, te osoby doskonałe - „osobniki alfa”, pogardzały słabszymi, i to było bolesne). Sam zawsze byłem cichy, introwertyk. Podobno byłem bardzo otwarty i śmiały jako dziecko małe. Ale odkąd pamiętam, od około zerówki (a zacząłem od zerówki) byłem skryty. Też w życiu byłem głównie samotny. Mam coś ze spektrum ZA, osobowość anankastyczną i myślę słowami, piszę słowa, myśli. Lubię pisać spostrzeżenia i kontemplować, lubię znaczenie słów. Może to jest przyczyną tego, że ja nie radzę sobie jeszcze w relacjach. Próbuję jakoś ujarzmić tę przypadłość i nauczyć się żyć z ludźmi. To tyle o mnie, taka wzmianka.

Może to co napisałem o sobie, Tobie coś podpowie, nie wiem. Może te uzdrowione przez Ciebie osoby odchodzą, tak samo jak pacjent odchodzi od lekarza. Później pacjent nie ma jakichś związków z lekarzem. To jest usługa. Może te osoby odchodzą, bo może wykrywają w Twoim podejściu do nich jakieś Twoje „litowanie się” nad nimi, usługę, i nie czują, że Ciebie poznały, nie czują z Tobą relacji. Nie wiem czy tak jest z Tobą. Wiem, że mnie też jest trudno zajrzeć w siebie. Prośmy Pana Jezusa o światło.

Pozdrawiam.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Azariasz (---.stargard.mm.pl)
Data:   2016-05-03 20:30

Szczęść Boże

Dziękuję każdemu za odpowiedź i swoje spostrzeżenia ..nawet jeśli mogły by się wydać troszkę ostrzejsze. Nie chcę się teraz rozpisywać i odpowiadać na każde słowo ,które tutaj padło bo to doprowadzi faktycznie do tego , że będę tylko się coraz bardziej zagłębiać .Mam tylko nadzieję , że ten wątek pomoże innym ,którzy tu mogą zaglądać.

"uważam, że ktoś powinien Azariaszowi powiedzieć prawdę, za bardzo się tapla w swoich przemyśleniach, sam się w nich gubi, do niczego dobrego one nie prowadzą" -nie twierdzę że tak nie jest.Ale ja to widzę ze środka swojej sytuacji.A osoby czytające wpis na forum stoją niejako obok więc mogą dostrzec więcej. Ja się czuję osaczony ..czuję , że jestem atakowany (nie chodzi mi o wpisy) z każdej strony.A nawet jeśli jakiś wpis mógł wydawać się ostry...to cóż.Ale jak lekarz stawia diagnozę pacjentowi to też nie zawsze brzmi to przyjemnie. Nie twierdzę że mnie tu ktoś zdiagnozował to tylko porównanie .

W tej chwili chciałbym was zapytać w takim układzie o to jak ufać ? Bo ..ufać ludziom ..źle.To znaczy za bardzo ufać to źle.Z drugiej strony wiem po sobie , że jak całkiem przestanę ufać to i mogę przestać ufać najbliższym .Nie chciałbym żeby z braku zaufania wyrosła jakaś paranoja i podejrzliwość. W takim razie ufać czy nie ufać ? Nie chciałbym , żeby wrócił "stary ja" uznające każdą istotę za wroga z osobna z samym Bogiem na czele.

I jeszcze jedno..Wiem że określenie "osobnik alfa" to zobrazowanie tego jak nasze społeczeństwo widzi osoby agresywne i brutalne oraz z czym im się kojarzy "osobnik alfa" ale to złe postrzeganie. Osobnik alfa od razu się kojarzy mi z wilkami (przepraszam , że tak ciągle o tych wilkach ale to takie majestatyczne stworzenia zresztą jak wszystkie stworzenia Boga ) Osobnik alfa to nie jest ten co się znęca nad słabszymi ..ale ten co stara się ich chronić. Jeśli taki osobnik alfa zrobiłby coś co by szkodziło słabszemu wataha może go wygnać .I piszę osobnik a nie samiec bo samica też taką role może pełnić .O wilkach to tak na marginesie.Jak kogoś to zaciekawi to może poszukać w internecie albo w książkach o odpowiedniej tematyce. Wiem , że to nie forum o wilkach ale napisałem to po to żeby nie nazywać osobników okrutnych "osobnikami alfa" bo to uwłacza godności tego słowa. Alfa to przewodnik..przywódca..a co to za przewodnik,przywódca co się znęca .

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-05-03 22:48

Do n_:

Wyszywaczek napisała: "BTW, my cię nie pokochamy. Szkoda czasu".
Osobiście odebrałam tę konkluzję zupełnie inaczej niż Ty. Dla mnie te słowa mniej więcej znaczą: nie próbuj na tutejszym forum szukać trwałych przyjaźni, bo się zawiedziesz. Bardzo mnie dziwi, że doszukałaś się w tych słowach chamstwa, tym bardziej że sama używasz zwrotów, którym do delikatności daleko (jeden z nich wcześniej przytoczyłam). Oczywiście masz prawo do własnych odczuć. Ale chciałabym, żebyś wiedziała, że ja wcale Twoich odczuć nie podzielam. Chcę też zaznaczyć, że moim zdaniem wyszywczek swoim wpisem nie wyrządziła Azariaszowi krzywdy i że stawanie w jego obronie wcale nie było potrzebne. Myślę, że jeśli Azariasz poczuł się dotknięty, to przyczyna leży w nim (w jego wcześniejszych życiowych zranieniach).

Z mojego punktu widzenia osobą pokrzywdzoną (ewidentnie źle potraktowaną) jest właśnie wyszywczek. W Twojej obronie Azariasza (a może siebie samej?) ja widzę bardzo niemiły i zupełnie niepotrzebny atak, a także brak należytego szacunku dla człowieka. Uważam, że zarzuty o wymądrzaniu się i niemerytoryczny argument o nieprzyjemnym zabarwieniu ("Teoria wyszywaczka o introwertykach leży i kwiczy") nie powinny się w ogóle pojawić. Jeśli nie czujesz ich dosadności, to zastanów się, czy broniłabyś w podobny sposób Azariasza, gdyby autorem wypowiedzi budzącej Twój sprzeciw był np. ks. Moderator.

Gdybym znalazła się na miejscu Azariasza, prawdopodobnie wolałabym usłyszeć stwierdzenia wyszywaczka, które Ciebie tak bardzo oburzyły, niż czytać o sobie, że taplam się we własnych przeżyciach i jestem rozlazła. Dla mnie właśnie Twoje sformułowania są jednoznacznie niemiłe.

Niestety, nie wyłapałaś, co chciałam Ci przekazać w 3. punkcie. Napiszę więc jaśniej. Masz problemy ze znalezieniem męża i nie rozumiesz dlaczego. Jedną z przyczyn może być brak opanowania w sytuacjach spornych oraz dosadny język, którym się posługujesz, a z którego najwyraźniej nie zdajesz sobie sprawy.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-05-04 00:17

Azariaszu jeśli poczułeś się w jakikolwiek sposób przeze mnie urażony, to wybacz. Z pewnością jesteś wartościowym człowiekiem i nikt tego nie kwestionuje. Daleko mi do osobnika alfa (jeśli to do mnie było) bo nie lubię nikomu przewodzić. Wszystko co napisałam pod twoim adresem było dla twojego dobra, żeby trochę tobą potrząsnąć, żebyś się wreszcie obudził, ale być może na nic to, bo masz taki charakter i nic tego nie zmieni. Osobiście dość ciężko mi się czyta twoje wypowiedzi, odbiera twój tok myślenia, styl pisania, ale ludzie są różni. Być może to kwestia wieku i braku dojrzałości, a być może tak już masz i już. Wydało mi się słuszne powiedzieć ci wprost co myślę, ale dalsze spostrzeżenia zachowam już dla siebie.

J nie będę się wdawać w tego typu licytacje co kto komu powiedział, co ty na ten temat sądzisz, jak według ciebie mam myśleć i odczuwać i jak mam w jedynie słuszny (twój) sposób interpretować wypowiedzi innych.
Sprawa mojego zamążpójścia jest już w rękach Boga, niech cię głowa o to nie boli. I nie wiem czy się śmiać czy płakać jak nie znając mnie i przebiegu mojego życia bawisz się w stawianie diagnozy w kwestii mojego panieństwa.
Doskonale zrozumiałam co miałaś na myśli, nie sądziłam tylko,że można insynuować komukolwiek podobne rzeczy nie znając kogoś osobiście i to jeszcze w tak delikatnym temacie/decyzji na całe życie. Kolejna ciocia dobra rada, co wie lepiej ;)

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Michał (77.252.202.---)
Data:   2016-05-04 01:02

Rzeczywiście, pisząc "alfa" zapomniałem, że u wilków ten samiec czy samica alfa nie jest pejoratywny. Złego określenia użyłem. Zapomniałem o znaczeniu tego słowa w odniesieniu do zwierząt. Chodziło mi o osoby sprawniejsze, bardziej przystosowane, ładniejsze, dorodniejsze, śmielsze, przodujące. Powinienem był napisać: "choć często, te osoby sprawniejsze, bardziej przystosowane, ładniejsze, dorodniejsze, śmielsze, przodujące, pogardzały słabszymi, i to było bolesne". Jak rozumiem - jeśli już trzymać się tego niefortunnego porównania do świata zwierząt - prawdziwe osobniki alfa tak nie postępują. Tak chyba było by precyzyjniej. To miałem na myśli, bo akurat z tym się spotkałem w liceum.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-05-04 06:56

n_, dobrze, że nie chcesz ze mną dyskutować na temat swoich odczuć. Jeśli wrócisz do mojego poprzedniego wpisu i przeczytasz go spokojnie, zapewne zauważysz zdanie "Oczywiście masz prawo do własnych odczuć". Wszczynanie takiej dyskusji byłoby więc bez sensu, prawda? :)

Mnie zależało przede wszystkim na tym, żebyś zwróciła uwagę, że niektóre Twoje słowa są bardzo niemiłe i mogą ludziom sprawiać przykrość. Widzę, że częściowo to do Ciebie dotarło, bo poprosiłaś Azariasza o wybaczenie. Bardzo mnie to cieszy. Moja radość byłaby jeszcze większa, gdybyś również dostrzegła, że wyszywaczkowi też się od Ciebie nieźle oberwało.

Skoro Ty napisałaś Azariaszowi, jakimi cechami może zniechęcać do siebie potencjalne kandydatki na żonę, dlaczego niemile się do mnie odzywasz, kiedy ja podobne spostrzeżenia podsuwam Tobie?

Wszystko co napisałam pod Twoim adresem było dla Twojego dobra (i dobra innych osób), żeby trochę Tobą potrząsnąć, żebyś się wreszcie obudziła, ale być może na nic to, bo masz taki charakter i nic tego nie zmieni. :))) (Wybaczysz mi plagiat?)

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-05-04 11:20

Azariaszu zapomniałeś zmienić nick odpisując mi ....
Wyszło więc na jaw, że sam sobie odpisujesz na posty jako "Michał".
Cytuję:

"Autor: Michał (77.252.202.---)
Data: 2016-05-03 16:35

"Azariaszu, spróbuj zajrzeć w siebie. Poproś Pana Jezusa o światło, aby pokazał Ci jakie są Twoje intencje ..."


"Autor: Michał (77.252.202.---)
Data: 2016-05-04 01:02

"Rzeczywiście, pisząc "alfa" zapomniałem, że u wilków ten samiec czy samica alfa ...."

Autor: Azariasz (---.stargard.mm.pl)
Data: 2016-05-03 20:30

"Alfa to przewodnik..przywódca..a co to za przewodnik,przywódca...."



Wiesz przestaję się przejmować twoim rzekomymi urazami i pretensjami, bo to co zaprezentowałeś odpisując sam sobie pod innym nickiem świadczy wybitnie niekorzystnie o tobie i twoim stanie psychicznym, a także o braku jakiejkolwiek dojrzałości i odpowiedzialności za siebie.
Z poprzednich twoich wpisów na forum wynika, że jesteś osobą mocno niedowartościowaną. Żal mi ciebie, ale jak sam sobie nie chcesz pomóc, to nikt tego za ciebie nie zrobi.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-05-05 17:34

n_, Azariasz i Michał to dwie różne osoby. Jeśli przestaniesz myśleć swoimi emocjami, a zaczniesz rozumem, który posiadasz, na pewno dostrzeżesz, że wyciągnęłaś błędne wnioski.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Azariasz (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-05-05 18:13

Zawsze pisałem na forum jako Azariasz. Nigdy pod innym nickiem a tym bardziej bym sam sobie nie odpisywał (jeśli ktoś tak uważa niech przeczyta dokładniej odpowiedzi). Chciałem podziękować za odpowiedzi i wyjaśnić nieporozumienie. W pewnym sensie zostałem oskarżony o kłamstwo, którego nie było. Zresztą nie tylko ja, bo drugi użytkownik forum także. Piszę ponieważ uznałem, że muszę wyjaśnić tę sprawę, stanąć w obronie osoby posądzonej o bycie mną oraz chcę podziękować za odpowiedzi. Pokornie proszę moderatorów aby przepuścili ten temat.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: 7672 (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-05-05 19:25

"W takim razie ufać czy nie ufać?"

Myślę, że u Ciebie to nie jest kwestia ufać - nie ufać a zawłaszczać - przyjaźnić się.
Nie odpisujesz na moje pytania to nie wiem czego oczekiwałeś od tej dziewczyny ale wydaje mi się, że jesteś zbyt wymagającym przyjacielem. Przyjaźń to nie jest ciężki, gruby łańcuch przeszkadzający w normalnym życiu.
Ufać ale nie przywłaszczać, ufać ale nie leczyć tą przyjaźnią samego siebie, ufać ale nie oczekiwać, ufać ale nie mieć wymagań, ufać ale nie wiązać.
Po prostu ufać.
To nie jest Twoja dziewczyna żeby być Ci wierną do końca życia.
Zaufanie dotyczy tylko pewnych sfer - ufasz, że nie opowie innym o tym co jej powiesz, ufasz, że w razie niebezpieczeństwa Cię ostrzeże ale nie masz prawa wymagać od niej dozgonnego oddania.
Wbrew temu co Ci się wydaje dziewczyna była z Tobą uczciwa - powiedziała, że już nie chce się z Tobą "przyjaźnić". Mogła udawać, mogła stopniowo zrywać kontakt, mogła mówić piękne słówka. Zachowała się fair.
A Ty Azariasz nie pitol, że to co było między Wami było wielkim kłamstwem. Sam pisałeś, że bez niej byłbyś tylko spłoszonym wilczkiem. Nie wilkiem alfa. Wilk alfa rozumie, że pewne rzeczy się kończą choć były piękne. Wilk alfa ma wielki charakter. Azariasz ma tylko wielkie ego.
I wielki potencjał, który może zmarnować pieszcząc swoje nienażarte ego.

Azariasz, co Ty wiesz o zdradzie przyjaciół... Pożyj jeszcze z 5 lat a dowiesz się jak boli zdrada przyjaciela.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-05-09 03:04

Minęło trochę czasu od "rozstania", mam nadzieję, że i pierwsze emocje trochę opadły. Spróbuj więc teraz spojrzeć na to jeszcze raz, już spokojniej.
Rozstania bolą. Zawsze bolą. Także te internetowe znajomości bywają mocne, dla ludzi samotnych często tak samo mocne jak w realu. Bo można być ze sobą o każdej porze dnia, zawsze wtedy gdy odczuwa się taką potrzebę, gdy się szuka pomocy. Dopóki obie strony jednakowo mocno potrzebują siebie, to wszystko "działa" jak należy. Przy czym "jednakowo mocno" nie musi oznaczać "tak samo". Czasem jedna strona potrzebuje brać, a druga potrzebuje dawać. Taki układ nie musi być zły, ani nie musi być egoizmem żadnej ze stron. Ktoś powiedział: "Samotność to nie wtedy, kiedy się nikogo nie ma. Samotność to wtedy, kiedy nikomu nie jest się potrzebnym". Układ "ja daję - ty bierzesz" może być uczciwy i mocny. A jeśli obie strony są zadowolone, to zawsze jest ostatecznie układ: "obie strony dają i biorą". I przyzwyczajamy się do takiego stanu. I mamy nadzieję, że będzie trwał wiecznie. Jednak i zwykłe znajomości, i przyjaźnie, i miłości często rozpadają się. Myślę, że najszybciej rozpadają się przyjaźnie internetowe, jeśli nie zrobiło się nic, by je urealnić. Jeśli przyjaźń czy miłość ma przetrwać, nie może ograniczać się do dwóch osób. Ona się musi zakorzenić w realnym życiu obu stron, w ich otoczeniu, w ich znajomych, w ich rodzinie. Potrzebujemy mieć wspólnych przyjaciół, którzy nas akceptują, czy wspólną pracę, czy wspólną pasję - coś, co stwarza pewien krąg osób. To poszerza nie tylko listę znajomych, ale także listę wspólnych problemów. Mamy o czym rozmawiać OPRÓCZ rozmawiania o sobie nawzajem. Razem tkwimy także w innych sprawach. Ludzie potrzebują spotkań z tymi, których widać. Potrzebujemy widzieć czyjeś spojrzenie, czyjeś gesty, czyjś uśmiech w codziennym życiu. Potrzebujemy by i ktoś widział te same spojrzenia, gesty i uśmiechy i potwierdził, że widzi to samo co my. Nasz świat ciągle się zmienia, przychodzą nowe okoliczności. My się też zmieniamy w tym świecie. Potrzebujemy ludzi, którzy te zmiany widzą, biorą w nich udział.
Internetowe znajomości bywają mocne na dzisiaj. Wchodzisz w moje życie, wypełniasz jakieś moje potrzeby. Ale tylko w moje. Nie ma Ciebie w życiu moich znajomych, nie istniejesz. Nie mogą Cię zaakceptować, bo Cie nie znają. Taka przyjaźń może przetrwać dłużej, kiedy zechcesz spotkać się w realu i poznać mój realny świat, kiedy dasz się poznać moim bliskim. Jeśli obie strony są w tym zgodne i chcą urealnić znajomość - to się może udać. Ale nie zawsze obie strony chcą tego jednakowo. Internet łączy mocno często dlatego, że człowiek odkrywa siebie bardziej niż w realu. Opowiada o sobie rzeczy, których nie chciałby powiedzieć znajomym. Anonimowość sprawia, że czasem jesteśmy w internecie pewnego rodzaju ekshibicjonistami. Mogę być całkiem szczera, bo nie spotkasz mnie jutro na ulicy, nie będziesz oceniał moich gestów pod kątem tego, co już powiedziałam. Nie będziesz znał moich gestów, chyba że o nich opowiem. Człowiek się czuje bezpieczny i mówi dużo, często za dużo. Czasem tego żałuje i wcale nie chce spotkać w realu człowieka, który tak wiele o nim wie. Nie chce go wprowadzić w krąg swoich znajomych, bo się boi tej jego wiedzy.

Kiedy zajmowałam się młodzieżą, byliśmy na spotkaniu z psychologiem, który kazał nam bardzo poważnie potraktować taką uwagę/radę: "nie pozwólcie, by młodzież zwierzała się wam po godzinie 22.00". Zakrzyczeliśmy go, bo przecież każdy wie, że najlepiej się zwierza właśnie nocą, wtedy ludzie się łatwiej otwierają. Na co on powiedział mniej więcej tak: "O to właśnie chodzi. Nocą człowiek powie bardzo dużo i bardzo szczerze. Powie o wiele za dużo, o wiele więcej niż chciał nam pierwotnie powiedzieć. Kiedy sobie to rano uświadomi, to będzie nas ze wstydem omijał. Może być i tak, że staniemy się jego wrogiem, bo za dużo wiemy. Nie będzie przy nas bezpieczny. Jeśli nasza znajomość ma trwać dłużej, prowadźmy z nim rozmowy tylko w dzień. Kiedy nie działa urok nocy, on powie to, co chciał powiedzieć. Chyba że jest to noc, po której już się więcej nie spotkacie".
Kiedy myślę o przyjaźniach w internecie, to przypomina mi się tamten wykład. Te zwierzenia, to są często nocne zwierzenia, a nawet jeśli nie, to mają taki charakter. Ludzie często mówią/piszą za dużo, bo atmosfera takiej rozmowy ma swój urok. Ale nie zawsze potem chcą przenieść to w swój real.

Musisz o tym pamiętać. Wtedy nie będzie tak wielkiego żalu. Bo Twój wielki żal to jakieś nieporozumienie. Miałeś 5 lat na to, żeby zaproponować spotkanie, poznać się w realu, sprawdzić, czy coś może z tego wyjść. Nieważne co. Miłość, przyjaźń. Albo tego nie próbowałeś, albo ona nie chciała. A to świadczy, że ta znajomość była potrzebą chwili i miała się kiedyś skończyć. Może właśnie dlatego, że za dużo o niej wiesz. Że wiesz o niej rzeczy, których inni nie wiedzą i nie mają się tego dowiedzieć. Widocznie ona nie chce Cię wprowadzać w swój nowy świat, bo albo boi się Twojej wiedzy o niej, albo sama nie chce tego swojego złego okresu pamiętać. Bóg zapomina nasze winy i człowiek też ma prawo zapomnieć o tym, że był zły/głupi. Przez 5 lat albo Ty nie chciałeś być w jej świecie, albo ona tego nie chciała, więc każde z was układało sobie w realu swoje życie bez tej drugiej osoby. Normalne więc, że wasza znajomość w jakiś sposób się skończyła. Oczywiście można dyskutować, czy sposób jest dobry, normalny czy okrutny - ale to są szczegóły. Może się też zdarzyć, że znów się spotkacie, kiedy po obu stronach znów będzie taka potrzeba. Ale nie ma sensu na to czekać. W jej życiu rozpoczął się jakiś nowy etap. Teraz Cię to boli i oskarżasz ją, że byłeś dla niej "bezpieczną opcją". Ale może to dla Ciebie jest wielka szansa? Może właśnie za dużo wkładałeś w tę znajomość i nie starczało czasu? uczuć? ochoty? na znajomości w Twoim realu? Może ona zajmowała właśnie za dużo przestrzeni w Twoim życiu? Teraz wreszcie będziesz wolny na inne znajomości.

Rozumiem Twój żal. Często jest tak, że dopiero po rozstaniu rozumie się lepiej jak ważne miejsce ktoś zajmował w naszym życiu. Ale rzadko kiedy da się wrócić do tego co było. Po prostu uczymy się na swoich błędach i następną znajomość przeżywamy rozsądniej, mądrzej. Dlatego nie przekreślaj osoby, z którą przeżyłeś 5 lat zwierzeń. Na pewno dużo się nauczyłeś. W takich spotkaniach poznajemy i kogoś i siebie samego, własne reakcje, własne błędy, niedojrzałość. To się w życiu przydaje. Podziękuj jej za te 5 lat. I poszukaj nowych znajomych. Takie właśnie jest życie, że jedni odchodzą, drudzy przychodzą. W Twoim życiu jeszcze będzie wiele rozstań. Pamiętaj: to nie dotyczy tylko Ciebie. Rozstania są w życiu KAŻDEGO Z NAS. Nie zawsze jednakowo boleśnie to przeżywamy, ale to zawsze każdego boli.

Usłyszałeś tu trochę gorzkich słów, ale to dlatego, że pisałeś w ogromnych emocjach, a to przeszkadza spojrzeć krytycznie na siebie. Widziałeś tylko swoją krzywdę. Myślę, że już potrafisz się przyznać przed sobą do własnych oczekiwań, do tego, że nie byłeś bezinteresowny skoro tak mocno przeżyłeś rozstanie. TO NIE JEST NIC ZŁEGO. Nikt z nas nie jest całkowicie bezinteresowny. Każdy z nas oczekuje wdzięczności za to co daje. Tyle, że różne są płaszczyzny tej wdzięczności, na którą oczekujemy. Jedni oczekują za to co robią prezentów, pieniędzy, pracy, inni dozgonnej wierności, a inni podziwu, czasu, dobrego słowa - ale każdy z nas jest jakoś interesowny. A jak już jest na wyższym poziomie, to chce chociaż tego, żeby wszyscy wiedzieli, że on jest taki właśnie cudownie bezinteresowny :)))) Albo od ludzi niczego nie oczekuje, ale za to wykłóca się z Bogiem, że mu niczym nie wynagrodził jego bezinteresowności :))) No śmieję się, śmieję, bo tacy jesteśmy. Ale dobrze, że chociaż chcemy być bezinteresowni. Wiesz Azariaszu, tak naprawdę to nasza szczera bezinteresowność nie polega na tym, że niczego w zamian nie oczekujemy, ale na tym, że potrafimy z godnością przeżyć to, że ktoś zapomina o tym, co dobrego zrobiliśmy. Bo każdego z nas to trochę boli i nie trzeba mieć o to do siebie pretensji. Dobrze, jak się umiemy do tego przyznać i nie pogardzamy człowiekiem, który się do tego przyznaje.

Ale wydaje mi się, że u Ciebie te ogromne emocje nie pochodzą przede wszystkich z poczucia, że ktoś odszedł, choć mu wiele dałeś, że nie umie być wdzięczny, ale z utraty kogoś, komu mogłeś dawać siebie. To była ta Twoja interesowność. Znalazłeś świat, w którym czułeś się potrzebny. Teraz ten świat straciłeś. Czujesz pustkę. Ona była Tobie bardzo potrzebna, ale nigdy wcześniej tak tego nie nazwałeś, bo Ty czułeś się jej potrzebny i na tym budowałeś tę znajomość. Przyznaj się przed sobą: była Tobie bardzo potrzebna, żebyś mógł komuś dawać siebie. To dlatego pojawiła się wręcz nienawiść, że odeszła bez wcześniejszego ostrzeżenia. Straciłeś swoje miejsce w świecie. Musisz wszystko zacząć od nowa. Zawsze szukałeś ludzi, którym mogłeś być potrzebny, bo sam tego potrzebujesz. A szukasz słabszych, bo nie wierzysz, że możesz być potrzebny także silnym. To normalne, że łatwiej pomagać słabszym. Ale dobrze, że oni z czasem tej pomocy nie potrzebują. Stają się mocniejsi. Ty także musisz stać się mocniejszy.

Chciałabym jeszcze, żeby nie umknęła Ci myśl napisana przez "9413", że jeśli się ma swojego mężczyznę, to nie można wypłakiwać się w rękaw kogoś innego. Czy wiesz dlaczego rozlatuje się większość dziewczęcych nastoletnich przyjaźni? Bo do pewnego momentu zwierzają się sobie ze wszystkiego i jest im z tym dobrze. A potem jedna strona wchodzi w miłość i nagle przestaje się zwierzać z tego co się dokładnie w tej miłości dzieje. Druga dziewczyna czuje się zdradzona, odtrącona. Nie żeby coś miała przeciwko miłości swojej przyjaciółki. Ale chciałaby dalej wszystko wiedzieć. Znać sekrety tej miłości. Ale tak już nie może być. To już nie są sekrety tylko przyjaciółki. To są sekrety dwojga ludzi, którzy wspólnie stwarzają własny świat. Zdradzając własne sekrety ona by równocześnie zdradzała sekrety osoby kochanej, a do tego nie ma prawa.
Może i Twoja przyjaciółka coś takiego poczuła. Może wcześniejsze jej związki nie były prawdziwe, skoro o tym więcej mówiła. Może teraz poczuła na tyle mocną więź z innym, że potrzebuje być wobec niego bardziej lojalna niż wobec Ciebie. Warto zrobić rachunek sumienia, czy podświadomie nie oczekiwałeś zwierzeń tam, gdzie ona już nie chciała mówić. Albo jej się wydawało, że tego oczekujesz. Sam napisałeś: "Osoba czytająca może wiele rzeczy nadinterpretować bo w słowie pisanym nie mamy możliwości wyrażenia czegoś tonem lub gestami."

Oskarżasz siebie, że może jesteś zbyt łatwowierny. To nie tak. Po prostu przyjaźń (podobnie jak miłość) to jest zawsze jakieś ryzyko, które jednak musimy podjąć, jeśli chcemy stworzyć mocniejsza relację. To dlatego na budowanie przyjaźni potrzebny jest czas, żeby to ryzyko zmniejszyć, ale ono zawsze będzie. I zawsze część tych związków się rozpadnie i będzie ból. Ale trzeba znów na nowo szukać i znów budować. Nie możesz się zrażać. Nie czekaj na wieczną przyjaźń. Przyjaźń nie musi być na wieki, może być na jakiś czas, bo i nasze potrzeby się zmieniają. Potrzeby dwojga przyjaciół mogą się z czasem "rozjeżdżać" w różne strony. Czasem da się to pogodzić, czasem nie. Czasem pozostaje ogromny sentyment, ale już nie wspólne życie. Nie rezygnuj jednak z dalszego poszukiwania, dlatego że poprzednia przyjaźń nie trwała wiecznie. I nie przekreślaj tak szybko słowa "przyjaźń". Jeśli będziesz nienawidził, to tylko będzie znaczyć, że to z Twojej strony nie było przyjaźni, a nie z jej strony. Przyjaźń chce dobra drugiego. Jeśli ktoś będzie szczęśliwszy beze mnie, to trzeba mu na to pozwolić. Bo może to ja go osaczam, nie daję mu odpowiedniej przestrzeni.
I nikt Cie nie wykorzystał. Byliście sobie nawzajem potrzebni.

I nie czuj się, że coś przegrałeś. Zrozum, że każdy z nas przeżywa swoje rozstania. Napisałeś: "Nawet gdy czytam to, że mogłem się kierować egoizmem. skrywanym pragnieniem miłości to "za plecami" słyszę ,że przegrałem".
Ja nie widzę tutaj egoizmu tylko ból, bo coś utraciłeś. A skrywane pragnienie miłości ma każdy. Chyba że to rozumiesz jako pragnienie, że ona będzie Twoją dziewczyną - choć wydaje mi się, że to inaczej by się objawiało. Natomiast pragnienie miłości w sensie serdeczności, może nawet chwilami czułości, ma każdy człowiek. Nie trzeba się tego wstydzić. Mówią, że każdy z nas powinien otrzymać ileś-tam "głasków" dziennie, żeby normalnie żyć. Głasków dotykowych lub słownych. A jak ich nie ma, to człowiek "choruje". Dlatego tak ważne jest życie w realu, gdzie oprócz słów są także życzliwe spojrzenia, uśmiechy, uścisk rąk.
Przy okazji: mam nadzieję, że Ty nie potraktowałeś słów Wyszywaczka "My cię nie pokochamy" dosłownie (czyli "biblijnie" jako brak miłości bliźniego), ale w częstszym potocznym znaczeniu tych słów: "nie otrzymasz tutaj uczucia miłości, której pragniesz, oczekujesz od ludzi, musisz jej poszukać w realu. My tutaj dajemy rady, bo po to jest forum". W każdym razie zachowałeś się super, skoro pomimo swojego bólu i problemów usiłowałeś wyciszyć cudze emocje i przykre słowa do innych. A z innych wątków dobrze wiemy, że Wyszywaczek Pana Boga traktuje bardzo poważnie i na pewno nie rozpowszechnia akcji niekochania bliźniego na forum pomocy. :)) Potoczne sformułowania są dla wszystkich zrozumiałe i tak je trzeba przyjąć. Poza tym jest taka piękna myśl św. Ignacego: "Trzeba z góry założyć, że każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego, niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go jak tamten ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich stosownych środków do tego, aby tamten dobrze ją rozumiawszy mógł ocalić siebie."

Jeszcze ostatnie: fajna jest ta Twoja wymiana zdań z Michałem na temat osobnika alfa. Myślę, że to co napisał Michał: "często, te osoby doskonałe - „osobniki alfa”, pogardzały słabszymi" - tak właśnie jest przez wielu przyjmowane. Może dlatego, że ci co pogardzają innymi sami uważają się właśnie za "alfa". A my to trochę przejmujemy.
Twoje wyjaśnienie jest więc tu ważne: "Osobnik alfa to nie jest ten co się znęca nad słabszymi ..ale ten co stara się ich chronić. Jeśli taki osobnik alfa zrobiłby coś co by szkodziło słabszemu wataha może go wygnać".
Dobrze, żeby to dotarło do wszystkich, którzy uważają się za tych pierwszych, ważnych. Bycie "alfa" to odpowiedzialność, służba, a nie jedynie przywilej i nazwa. To takie bardzo chrystuso-podobne, prawda?
Osobiście nie rozumiem dlaczego zostałeś pomówiony o tożsamość z Michałem, bo już sama ta wasza rozmowa-dyskusja o osobnikach alfa świadczy, że nie możecie być jedną osobą, skoro nie zgadzacie się ze sobą :))) Ale wiesz, czasem mam wrażenie, że jakiś post wcześniejszy jest przez moderatorów opublikowany później (czyli w odwrotnej kolejności). Zdążymy więc przeczytać późniejszy i do wcześniejszych już nie wracamy, możemy więc jakąś wypowiedź przeoczyć. Mogło tak się więc zdarzyć, że pierwszy post Michała (o "alfie") ktoś przeoczył i nie zauważył waszej różnicy zdań, dlatego też nie zrozumiał odpowiedzi Michała. Długi ten wątek, długie wypowiedzi, więc mogło się zdarzyć przeoczenie, niedoczytanie do końca, nawet jak wszystko było w odpowiedniej kolejności.
Mojej wypowiedzi też pewnie już prawie nikt nie przeczyta oprócz Ciebie, bo za długa, no ale ja tak zawsze :)))

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: 7672 (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-05-09 15:23

Ja przeczytałam :)
Fajnie, że napisałaś o tym, co Wam powiedział psycholog - ciekawe to, warte zapamiętania.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: n_ (---.derkom.net.pl)
Data:   2016-05-09 17:19

Azariasz bardzo cię przepraszam za pomówienie, byłam bardzo wzburzona kiedy ci odpisywałam. Musiałam przeoczyć któryś post. Serdecznie cię przepraszam za ostatni mój wpis do ciebie i proszę nie miej do mnie urazy. Wszystkie moje poprzednie wpisy były pisane z dobrą wolą i chęcią niesienia pomocy, jeżeli były odebrane inaczej, nie było to moją intencją.
Muszę jednak wyznać,że ja również czuję się pokrzywdzona przez co poniektórych uczestników wymiany zdań w tym wątku. Przebaczam.
Bogumiło dziękuję za piękny wpis i cytat ze świętego Ignacego, myślę, że WSZYSCY forumowicze powinni go sobie wziąć do serca, a zwłaszcza ci, którzy lubują się w drobnych złośliwostkach.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Azariasz (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2016-05-09 21:10

Szczęść Boże każdemu.

Chcę podziękować każdemu z osobna za każdą odpowiedź. Zwłaszcza tobie Bogumiło za tę długą i wyczerpującą odpowiedź. Jednak zanim odpowiem na twój wpis odpowiem nieco spóźniony na wpis 7672. Uprzedzam, że to może być długi tekst więc mam świadomość, że nie każdy zechce to czytać zwłaszcza że wątek i tak długi i odpowiedzi długie. Prawdę mówiąc (a raczej pisząc) sam się nie spodziewałem, że tyle się pojawi odpowiedzi oraz dyskusji w tle.

A zatem odpowiadając na słowa 7672
"Nie odpisujesz na moje pytania to nie wiem czego oczekiwałeś od tej dziewczyny"
- dlatego wcześniej kilka razy przeprosiłem, że nie reaguję na każde słowo. Możliwe że jakiś wpis się nie pojawił. Oczekiwałem tego czego można oczekiwać od przyjaciela. Na pewno nie tego, że będzie ona moją dziewczyną. Nigdy bym też nie zamierzał wejść między nią a jej chłopaka albo narzeczonego (później może męża). A oczekiwałem tego chyba czego każdy oczekuje od przyjaciela lub kogoś bliskiego.

"Wbrew temu co Ci się wydaje dziewczyna była z Tobą uczciwa - powiedziała, że już nie chce się z Tobą "przyjaźnić". Mogła udawać, mogła stopniowo zrywać kontakt, mogła mówić piękne słówka. Zachowała się fair. "
Prawdę mówiąc myślałem o tym już na spokojnie ..boleśnie analizowałem to i to nie do końca tak było.Nie wiem czy zachowała się fair a ni czy to co było już ostatnio nie było to kłamstwo. Już jakiś czas temu zauważyłem , że ona nie chce mówić o sobie..za to mi kazała /prosiła żebym opowiadał jej co u mnie.Chyba wspomniałem wcześniej , że dostałem ochrzan za to , że nie potrafiłem jej mówić wszystkiego...Pisałem jej o problemach u mnie ..ale w końcu gdy poczułem że ją to obarcza to pisałem o przemyśleniach..ciekawostkach albo jak to się mówi o głupotach..a ona ciągle twierdziła , że mam jej opowiadać co u mnie. Kontakt z jej strony był sporadyczny .ale ja nie wymagam żeby ktoś rzucił wszystko i szedł do mnie gadać. Zerwała tę przyjaźń nagle ..nawet nie chciała porozmawiać żeby słyszeć głos (Jak wspomniała Bogumiła to szczegół jest) ..o tym że ona mnie "zastąpiła" dowiedziałem się nagle w chwili tego przerwania znajomości. To ja napisałem do niej na pewnym chatcie ..zauważyłem , że odpowiada niechętnie.W końcu zebrałem się na odwagę i spytałem czy się coś między nami popsuło ..ja chciałem to zanalizować i naprawić.Myślę , że gdybym nie napisał ..a raczej gdybym nie spytał o to czy się coś zepsuło to do tej pory żyłbym w tej ułudzie. Nie wiem czemu tak zrobiła...może to jej egoizm .albo sama się bała więc gdy ja zadałem pytanie takie a nie inne to się nadarzyła okazja by powiedzieć "to koniec"

"A Ty Azariasz nie pitol, że to co było między Wami było wielkim kłamstwem." - może na początku..przez te 3-4 lata to nie było kłamstwo ale ostatni rok tak.Przecież mogła powiedzieć że ma kogoś ..przecież bym jej tego ukochanego narzeczonego czy przyjaciela nie zjadł .Ja bym się przygotował na takie coś..Skoro ją "dusiłem" to po co uporczywie kazała się "dusić " .

"Azariasz ma tylko wielkie ego.
I wielki potencjał, który może zmarnować pieszcząc swoje nienażarte ego. " - nigdy się nie uważałem za alfe..a zanim się nim stanę to jeszcze długa droga przede mną.A co do mojego ego i mojego potencjału..to wiem , że są to te moje cechy ,które mogą mnie łatwo zniszczyć.Taka moja osobista bomba nuklearna..zniszczy wszystko wkoło ale siebie też.I mam wrażenie , że ciemna siła z wielką chęcią wykorzystałaby to moje ego i jego mroczną naturę (ale to raczej rozmowa w innym temacie) Jeszcze się odniosę do tej zdrady przyjaciół...może to fakt , że nic nie wiem..ale równie dobrze mogę stać się na chwilę adwokatem innych zdradzonych i w ich imieniu odpowiedzieć tak tobie 7672 ..(Choćby w imieniu Cezara . a chyba wszyscy wiemy co zrobił Brutus i znamy te słowa "I ty Brutusie przeciw mnie ? " ) dlatego jestem zdania , że nie powinno się porównywać ludzi i ich przeżyć..bo jak to powiedział u mnie jeden ksiądz na rekolekcjach "Choć ludzie i ich historie wydają się podobne to tak naprawdę każda jest inna" .

Długi to będzie tekst. Zanim jednak odpowiem Bogumile to uznałem , że muszę o czymś tu wspomnieć co prawda nie dokładnie to opisując . Kiedyś gdy rozmawiałem z tą dziewczyną na jaw jakby wyszło , że ja dla niej stoję na piedestale .W jednym z wątków wspomniałem , że nazwano mnie aniołem. co prawda to było porównanie i określenie na osobę uznaną za dobrą itd ale mam wrażenie , że ona mnie chyba za wysoko postawiła i dała zbyt wysoki tytuł jak na człowieka. Z tamtej rozmowy wtedy jakby wynikło , że ona mnie nigdy nie doścignie..jakbym był zbyt wysoko .za daleko.Ja chciałem być z nią na równi..nie czułem się lepszy ..zwłaszcza z moimi wadami ..a jednak ona miała mój obraz jako tego ,który w swoim myśleniu i postrzeganiu moralności jest nieosiągalny bynajmniej dla niej..Ja nie rozumiałem jak mnie ..kogoś z wadami kogoś kto toczy walkę z samym sobą można stawiać tak wysoko..ale może to w tym postrzeganiu mnie jako kogoś prawie "oświeconego" tkwi to że relacja się skończyła.

Szanowna Bogumiło .Owszem minęło trochę czasu ..ale czasem jak tak pomyślę o tym czy to sam z własnej woli czy też myśli najdą niezależnie ..to to boli.Boli bo nie wiem co czuję .Pisałem o nienawiści ale to raczej nie nienawiść a po prostu złość..gniew i żal .Nie myślę o tym ciągle.nawet teraz mogę o tym pisać i jest normalnie ..ale dajmy na to za godzine .albo jutro coś sobie przypomnę ..skojarzę i to znowu zaboli i znowu pojawi się ten żal. Niestety to ona nie chciała przyjaźni przenieść w świat realny...ja uznałem że to uszanuję i cierpliwie poczekam. To też bolało ..taki cios , że ktoś woli mnie mieć za "wirtualną ścianą" ale wtedy trudno.

Nie przeczę , że czułem się potrzebny...to był chyba taki niepisany układ , że ja daję komuś poczucie bycia potrzebnym a sam mam to w zamian. Dlatego nawet teraz po tym czasie nagłe łapie mnie taka myśl "co ty tu robisz jeszcze " (ale to też do poruszenia ewentualnie w innym temacie) . Gdybym nie planował , że chcę aby to inna dziewczyna została tą moją jedyną ..to pewnie łatwiej by mi było "podejść do przepaści". Dlatego chcę uprzedzić każdego kto myślał ,że z tej przyjaźni chciałem robić związek.Bo nie chciałem. W tej sprawie moje myśli krążą wkoło innej (ale tu jeszcze wiele do wyjaśnienia jest) Więc i chęć wyjaśnienia tego jak i ewentualna myśl , że to ona jest mi pisana to nie chciałbym tego wszystkiego rzucić . Bardzo ważne jest też to , że odpowiednio wcześnie moja relacja z Bogiem się poprawiła. i że Bóg wrócił na to najważniejsze miejsce..nawet nie na 1 .Bo nawet "1" miejsce na Boga jest za niskie. Gdyby się tak nie stało ..i gdybym nie czuł Boga to pewnie długo nawet bym się nie zastanawiał , żeby się "wypisać ze świata". Bo idąc wtedy tą moją logiką jestem niepotrzebny więc mogę dokonać tej autodestrukcji . Nawet myśl czy słowa innych, że gdzieś tam w świecie jest przeznaczona mi osoba nie działa.No bo niech se będzie gdzieś ..zastępstwo się znajdzie. Albo po prostu w to nie wierzę . (Chociaż jak na ironię inną osobę bym przekonywał że warto czekać ) a ode mnie się to odbija .Nie chcę się tu za bardzo rozpisywać ponieważ wiele moich odczuć pewnie by się nadawało na nowy wątek. Bo ja może i wiem , że nie przegrałem., że ta relacja była potrzebna na ten czas oraz , że może (no właśnie znowu te moje "może) jestem komuś gdzieś potrzebny..ale coś lubi mi podsunąć myśl "Przegrałeś .Jesteś nikomu niepotrzebny" Wspomniałaś także , że może tak się stanie ,że znowu na siebie trafimy.Może faktycznie ..a może nie . Bóg jeden wie.Ja jednak mam taką swoją zasadę , że gdy ktoś chce odejść to mówię mu że nie palę mostów ..tu jednak pojawił się taki "podszept"z mojego wnętrza "Mostów nie palę ale podkładam miny na mostach" a tak ostatecznie się czuję pogubiony w tym wszystkim. Co do mojego wyciszania przykrych słów ..to po prostu nie chciałem by inni cierpieli i by to zło mogło zbierać żniwo.Jeden przeczyta odpowiedź i po nim to "jak po kaczce" a inne weźmie sobie do serca. Forum czytają też goście ..może ktoś ma podobny problem do mojego albo do innych innych osób ,które też tu pisały. Nie chciałem waśni a gdy zobaczyłem , że dyskusja robi się ostrzejsza poczułem , że niepotrzebnie pisałem skoro przez moją prośbę będą cierpieć inni. A o alfie po prostu musiałem napisać...denerwuje mnie to myślenie , że u zwierząt to tylko najsilniejszy zjada słabszego. Owszem są takie gatunki ale są też takie ,które bronią słabszych.Poza tym ludzie nie powinni się wzorować na tym co dzikie i nie umie myśleć abstrakcyjnie. No i też lubię wilki więc musiałem stanąć w ich obronie , że zwyczajnie podłych ludzi porównuje się do tych pięknych stworzeń.

Jeszcze raz dziękuję za odpowiedzi każdemu z osobna. Mam nadzieję że moderacja przepuści ten mój tekst.

Jeszcze przed wysłaniem spojrzałem na odświeżona stronę i zobaczyłem odpowiedź n_ . Już dawno ci przebaczyłem..a jedynie chciałem wyjaśnić.Już wyjaśniłem więc nie wiem o czym mówisz. Przykro mi , że niektórymi odpowiedziami poczułaś się dotknięta..Apelowałem kilka razy aby zaprzestać dyskusji bo trafia to niewinnych a może i ktoś rykoszetem oberwał.

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-05-10 00:00

"Muszę jednak wyznać,że ja również czuję się pokrzywdzona przez co poniektórych uczestników wymiany zdań w tym wątku. Przebaczam.
Bogumiło dziękuję za piękny wpis i cytat ze świętego Ignacego, myślę, że WSZYSCY forumowicze powinni go sobie wziąć do serca, a zwłaszcza ci, którzy lubują się w drobnych złośliwostkach".

n_, nie mam najmniejszych wątpliwości, że kierujesz te słowa (z wyjątkiem zwrotu do Bogumiły) przede wszystkim do mnie. Zapewniam Cię, że znam od dawna zasadę św. Ignacego przytoczoną przez Bogumiłę i staram się ją stosować. Cieszę się, że Ty też ją uważasz za pożyteczną. Dlatego mam do Ciebie prośbę. Spróbuj według tej zasady odczytać ponownie moje wpisy w tym wątku. I także wpisy Wyszywaczka. Nadal liczę, że potrafisz zinterpretować je w zupełnie inny sposób, niż zrobiłaś to za pierwszym razem, działając pod wpływem emocji.

Nie wiem, dlaczego uznałaś, że moje wpisy Cię skrzywdziły. Nie kierowałam się wobec Ciebie złośliwością, której się dopatrzyłaś. Stanęłam w obronie wyszywaczka, bo pod jej adresem padły zarzuty (nie tylko od Ciebie), moim zdaniem niesłuszne. Starałam się więc wyraźnie zaznaczyć, że jestem osobą, która tych zarzutów nie podziela, oraz wyjaśnić dlaczego. Chciałam się też dowiedzieć, czy zdajesz sobie sprawę, że używasz określeń o ewidentnie niemiłym zabarwieniu i czy rozumiesz, że może mieć to niekorzystny wpływ na relacje z ludźmi.

Zależy Ci na tym, żeby Twoje wpisy interpretowano zgodnie z Twoimi dobrymi intencjami, pomimo Twoich niezręcznych, czasami bardzo mocnych słów. Ale czy jesteś również chętna, żeby interpretować wpisy innych osób zgodnie z intencjami, którymi one się kierowały, pisząc na forum? Czy dotychczas nie było właśnie tak, że interpretowałaś niektóre cudze wpisy wyłącznie na niekorzyść piszących, chociaż można było inaczej?

 Re: Nie mam dziewczyny ani przyjaciół.
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2016-05-10 06:18

Bogumiło z Krakowa,

Ze względu na Twoją uwagę na końcu wpisu, zawzięłam się i przeczytałam wszystko, co napisałaś (wpisy innych również), i nawet relacjonowałam domownikom, czego dotyczy treść :) Niestety, nie potrafię problemów rozkładać na łopatki od strony psychologicznej, a Ty masz do tego talent.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: