logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak pokazać koledze, że jest w błędzie?
Autor: Paweł (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2016-06-19 00:06

Witam
Ostatnio poróżniłem się się z kolegą o posłuszeństwo wobec biskupa i nauki Kościoła. Jego zdaniem to wszystko to wymysł człowieka, a biskup nie jest dla niego żadnym autorytetem. Uważa się za bardzo wierzącego. Jak mu pokazać to, że jest w błędzie? Tłumaczyłem, że Jezus chciał jedności i posłuszeństwa (cytat "Ty jesteś Piotr-Opoka).
Pozdrawiam

 Re: Jak pokazać koledze, że jest w błędzie?
Autor: Pani T. (---.146.1.42.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2016-06-19 18:20

Nie do końca rozumiem... Czy kolega obala naukę Kościoła? Jeśli tak, dokładnie w jakim względzie? Co miałoby być wymysłem człowieka? Nie odniosę się, ponieważ nie rozumiem tych uproszczeń.

"Biskup nie jest dla niego żadnym autorytetem". Może się to wydać dziwne, ale kolega ma do tego prawo. To my w wolności decydujemy, kto jest dla nas autorytetem, kogo poważamy etc. Oczywiście, każdemu biskupowi należy się szacunek ze względu na jego człowieczeństwo i kapłaństwo. Jednak nie mogę kogoś zmusić, by konkretny biskup był dla niego autorytetem.

Posłuszeństwo wobec biskupa nie dotyczy osób świeckich. Tak samo nie ma posłuszeństwa wobec np. proboszcza. Oczywiście, każda osoba może - bez ślubów - narzucić sobie posłuszeństwo np. wobec spowiednika czy kierownika duchowego dla swego większego uświęcenia i wzrostu w cnocie. Czymś zupełnie innym i niepodważalnym jest posłuszeństwo kapłanów, jednak i ono nigdy nie może stać się ślepym posłuszeństwem. Mamy prawo do odrzucenia wymogu posłuszeństwa, jeśli przełożony lub kierownik duchowy nakazuje nam zło moralne, jeśli jego nakaz sprzeciwia się zdrowemu rozsądkowi (np. sadzenie kwiatków korzeniami do góry) etc.

Na pewno osoby świeckie powinny uznawać władzę biskupa jako pasterza diecezji i przełożonego kapłanów. Przykład na czasie - biskup ma prawo przenieść księdza z jednego miejsca w drugie, dokonać zmian personalnych w parafii i choć mamy prawo być smutni z tego powodu, musimy się z tym zgodzić. Ma prawo zablokować jakieś osoby lub działania na terenie swojej diecezji, nawet jeśli my byśmy się z tym nie zgodzili.
Jeśli biskup głosi naukę Kościoła, nie możemy jej poważać ani negować. Natomiast mamy prawo nie zgadzać się z prywatnymi poglądami hierarchy.
Jedność Kościoła jest bardzo ważna, ale dla osób świeckich, które nie pełnią funkcji diecezjalnych, pierwszym punktem odniesienia pozostaje zawsze miejscowy proboszcz. Biskup włącza się w zaistniałe problemy dopiero w sytuacji wyższej konieczności - bardzo rzadko spotyka się ingerencję biskupa wprost do ludzi świeckich.

Przeciętny człowiek świecki ma nijaki kontakt z biskupem. Zwykle może go zobaczyć przy okazji wizytacji kanonicznej, bierzmowania, podniosłych uroczystości etc. I wszystko. Poza tym biskup nie ma możliwości, aby cokolwiek nakazać człowiekowi świeckiemu - nie powie ci: "zmień pracę, zmień miejsce zamieszkania, ożeń się z tą osobą, wstąp do zakonu itd.". Może jedynie nie zgodzić się na podjęcie przez konkretną osobę funkcji w Kościele. To moja refleksja.

 Re: Jak pokazać koledze, że jest w błędzie?
Autor: xc (---.146.5.171.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2016-06-21 08:48

Po pierwsze, trzeba postawić sobie pytanie: po co? Po co chce Pan udowodnić koledze, że tkwi w błędzie.
Jeśli tylko po to, żeby mieć rację, żeby "moje było na wierzchu", to nie jest to specjalnie trudne. Jest taka cieniutka książeczka "Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów", którą jakieś 150 lat temu napisał Artur Schopenhauer. Są tam opisane techniki, za pomocą których, bez względu na przedmiot sporu, "nasze będzie na wierzchu".
Jeśli chodzi o to aby był dialog, rzetelna wymiana myśli, powolne dochodzenie do prawdy, to trzeba być otwartym na argumenty przeciwnej strony (jeśli uznamy, że nasz adwersarz jest debilem, idiotą, to rzeczywiście szkoda czasu na rozmowę z nim). Dochodzenie do prawdy, wymiana argumentów to proces długotrwały, wymagający wysiłku intelektualnego. Trzeba się przygotować, być jednocześnie elastycznymi i pryncypialnym. Mieć argumenty "za" oraz dysponować sposobem przekazania swojej myśli (np. umieć mówić pełnymi zdaniami, co jak słyszę wokół mnie jest sztuką).
Gdy prowadzi Pan dialog, polemikę z ateistą, to raczej trzeba zapomnieć o tym, żeby używać argumentów stricte religijnych. Można powiedzieć np. "Jezus zmartychwstał" (co dla nas chrześcijan jest zdaniem fundamentalnym), ale trzeba mieć na uwadze, ze nie ma z tego wydarzenia zdjęć, rysunków, zeznań światków wiarygodnych, filmików na YouTube i takich tam.
Nasz pogląd trzeba wobec niego wyrazić inaczej: my, chrześcijanie wierzymy, że Jezus zmartwychwstał. Wiara ta wynika z tego i tego oraz rodzi takie i takie konsekwencje, i co Ty na to? I wtedy piłka jest po jego stronie i on musi przedstawić nam swoje argumenty nie w sposób racjonalistyczny, ale musi sięgnąć po język zrozumiały dla ludzi wiary. Tworzy się ciekawa sytuacja.

Wracając do głównego wątku: jeśli chodzi o "sprawę" biskupa, to kluczową postacią jest tu św. Paweł. Apostoł, "alteta Jezusa", który nie był wśród Dwunastu, nigdy nie zetknął się z Jezusem za Jego ziemskiej wędrówki a stworzył Kościół w formie jaką znamy do dziś. I tu Pana kolega ma częściowo rację. Biskup jako centralny człowiek Kościoła lokalnego, wokół którego Kościół ten przybiera realne formy, to jego "wynalazek".
Warto przyjrzeć się dlaczego on to robi, jak to robi. I opisane jest to na kartach Dzieł Apostolskich i Listów Pawłowych. Sam Paweł i ktoś z jego otoczenia opowiada nam jakie były motywy działania św. Pawła, jaki był jego modus operandi.

Z ateistą trzeba mówić językiem dla niego zrozumiałym (o ile oczywiście chce sie aby nas zrozumiał). W związku z tym polecam lekturę książki pewnego francuskiego filozofa, marksisty i lewaka Alaina Badiou pt "Święty Paweł".

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: