Autor: E. (---.centertel.pl)
Data: 2016-07-09 20:58
Witaj.
To prawda, że im czystsze serce (czyli dobre, wolne od podstępów, kłamstwa, grzechu, egoizmu itd.), tym lepszy kontakt z Bogiem. Ale z tym dziewictwem, to nie zrozumiałeś. Jest takie powołanie, że ludzie oddają się Bogu całym sercem i pozostają bezżenni jako osoby konsekrowane (np. w instytutach świeckich), ale to wypływa z ich szczególnej relacji z Bogiem. Z ich miłości do Niego i drugiego człowieka, któremu chcą służyć. Są wśród nich na przykład lekarze, świeccy misjonarze, ludzie pracujący z młodzieżą - którzy tak całkowicie oddają się Bogu i bliźnim, że nie zakładają rodzin.
Ale nie ma czegoś takiego, że za dziewictwo można automatycznie kupić sobie niebo. Jeśli celibatariusz albo dziewica zgrzeszy i nie zwróci się do Boga po ratunek, to jest w takiej samej sytuacji jak każdy inny człowiek.
A teraz przechodzę do sedna sprawy. Piszesz, że jesteś nieśmiały i boisz się głosić Dobrą Nowinę wśród rówieśników i upominać ich, kiedy źle postępują. Nie trzeba być super śmiałym żeby świadczyć o Chrystusie. To nie jest tak, że masz chodzić i głosić im kazania. Jeśli po prostu będziesz postępował właściwie, nie będziesz się przyłączał do kolegów na przykład, kiedy piją i palą, a za to będziesz okazywał im życzliwość i pomagał, kiedy będą mieli jakieś kłopoty, to już będzie dużo. Jeśli oprócz dobrego postępowania będziesz nosić krzyżyk albo medalik (to w sumie najprostszy sposób wyznawania wiary; nic nie trzeba mówić), to już skojarzą Twoje świadectwo życia z Twoją więzią z Bogiem. A co do upominania i nawracania wprost, to nie zawsze jest ono najlepszym sposobem, bo jak to zrobisz zbyt patetycznie albo "kaznodziejsko" i zaczniesz od wypominania im ich grzechów, to ich raczej odstraszysz. W prowadzeniu ludzi do Boga najważniejsze jest żeby najpierw zachwycili się Bogiem i stylem życia wierzących. Czasem oczywiście nadarza się okazja porozmawiać na tematy religijne w cztery oczy, ale trzeba dobrze wyczuć sytuację.
I nie patrz na zadanie głoszenia Dobrej Nowiny pod kątem nagrody i kary. Tobie ma zależeć na drugim człowieku, żeby doświadczył Bożej miłości i nie zmarnował sobie życia, a nie na tym, żeby Bóg Cię nagrodził za nawracanie. Bóg i tak Cię bardzo kocha i zależy Mu na Twoim zbawieniu. Zna też Twoje słabości i wie, kiedy jest Ci trudno. Odwaga do głoszenia Ewangelii jest owocem działania Ducha Bożego w Tobie, a nie Twoją zasługą. To Bóg do tego uzdalnia. Ale najpierw to Ty masz poczuć się zbawiony, bezwarunkowo kochany, a potem dopiero będziesz miał siłę do bycia apostołem. Jeśli ktoś pragnie zbawienia, woła do Boga, to On nie wyśle go do piekła. Nie masz się czego bać. Bądź spokojny.
|
|