Autor: Dominik (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2016-07-10 12:49
Trudno mi poradzić sobie z samotnością. Bóg nie daje mi ukochanej kobiety. Byłem na 70 randkach w ciągu pół roku i nic. Od razu powiem, że ze mną wszystko OK, nie mam żadnych problemów ze sobą, nawet byłem u terapeuty i powiedział, że po prostu nie trafiłem na swoją. Nie rozumiem dlaczego Bóg mi odmawia, ale problem jest jeszcze w czymś. Nie radzę sobie w tym stanie i zle go znoszę.
Zacząłem uzależniać się od ludzi, poszukałem innych singli. Poznałem sympatycznych ludzi, jednak w ciągu roku każdy z nich znalazł drugą połowę. Razem wychodziliśmy na imprezy, gry. Teraz to się skończyło. Boli mnie to, że Bóg nie daje mi tej drugiej osoby, a dodatkowo jeszcze wszystkich dookoła obdarowuje. Jestem zazdrosny, wręcz popadam w jakąś obsesję i moje relacje ze znajomymi bolą mnie zamiast cieszyć. Poza tym bardzo przywiązałem się do tych ludzi i czuję smutek oraz pustkę kiedy ich nie ma, bo są ze swoją połówką, czuję się opuszczony i zżera mnie tęsknota. Jednocześnie nie chcę rezygnować z tych znajomosci, bo zostanę sam, a tego nie wytrzymam. Z drugiej strony świadomość, że niedługo zaczną się u nich śluby itd., a ja będę musiał na to patrzeć, jest nie do zniesienia.
Potrafię się pogodzić z samotnością samą w sobie, ale nie z tym, że zostaję sam jak upośledzony w tym wszystkim. I wiem, że to cierpienie będzie trwało tak długo jak będę sam, a z czasem będzie większe. Modliłem się, ale Bóg mi tego nie zabrał. W nocy śnią mi się znajomi i ich szczęście. Boję się, że do śmierci będę nieszczęśliwy i ogarnięty obsesją na punkcie innych. Jednak nie mam tyle siły, aby ich zostawić, bo kocham ich i zyczę im jak najlepiej. Nie rozumiem dlaczego Bóg mnie upokorzył. Nie chce mi się żyć i starać o coś. Mam dość.
Dodam, żę próbowałem spotykać się ze znajomymi w gronie tych nowych osób, terapeuta radził mi zaakceptować tę sytuację. Jednak tak mnie to bolało, że wpadałem w szał albo rozpacz mimo że jestem zrównoważoną osobą.
Co robić, aby normalnie żyć w tej nowej sytuacji i aby to życie miało sens, a nie tylko ból? Jak się z tym pogodzić?
|
|