logo
Wtorek, 14 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak pocieszyć porzuconą kobietę?
Autor: kasia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2016-07-10 17:32

Jak pocieszyć kobietę, którą porzucił mąż dla innej. Porzucona jest matką kilkorga dzieci. Po ludzku nie ma nadziei na powrót męża.

 Re: Jak pocieszyć porzuconą kobietę?
Autor: m. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-07-10 22:11

Ciężko dobrać słowa w takich sytuacjach. Najważniejsze to być przy takiej osobie i modlić się.
W sytuacjach trudnych i beznadziejnych polecam modlić się do św. Rity. Działa cuda i to naprawdę szybko. No i oczywiście Różaniec święty. Nasza najlepsza broń na całe zło tego świata :)
Pozdrawiam. Życzę pokoju serca i wszystkiego dobrego.
Z Bogiem i Maryją :)

 Re: Jak pocieszyć porzuconą kobietę?
Autor: B. (---.96.196.123.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2016-07-10 23:05

Może spróbuj zapytać tu:
http://sychar.org/

 Re: Jak pocieszyć porzuconą kobietę?
Autor: Natalka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-07-10 23:53

To trudna sytuacja. I trudno jest znaleźć skuteczne pocieszenie. W sytuacjach trudnych i beznadziejnych trzeba zawierzyć się Dobremu i Miłosiernemu Bogu i Matce Bożej. Warto tą osobę wspierać modlitewnie. A jeśli chodzi o działanie, to służyć pomocą i obecnością, jeśli tego zechce. Trzeba wspierać i utwierdzać ją w tym, że musi się zmobilizować i żyć dla dzieci, które jej potrzebują. Można wskazać drogę (instytucje, porady prawne, pomoc w poradni rodzinnej), gdzie może ubiegać się o różne formy pomocy dla siebie i dzieci.

Bywa tak, że rozpacz z powodu odejścia bliskiej osoby mija z czasem. Nie da się zatrzymać kogoś dla siebie, gdy ktoś ma inne plany na życie. Czasem takie odejście w gruncie rzeczy chroni rodzinę przed zgubnymi skutkami (kłótnie, przykre sytuacje, awantury w obecności dzieci). Nie znane są bliższe szczegóły tej sytuacji i nie można osądzać nikogo. Natomiast kobiecie potrzeba teraz wiele sił i wsparcia w opiece i wychowaniu dzieci.

Pozdrawiam i życzę wszelkiego dobra na każdy czas oraz Wiary, Nadziei, Odwagi i Miłości na trudny czas:)

 Re: Jak pocieszyć porzuconą kobietę?
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-07-11 05:33

Bądź z nią. Poza tym niech zakłada jak najszybciej sprawę o alimenty. Jak mu przyjdzie płacić na kilkoro dzieci, zastanowi się nad tym, co zrobił. Oszukiwał ją pewnie od dawna.

 Re: Jak pocieszyć porzuconą kobietę?
Autor: kasia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2016-07-11 18:58

Dziękuję bardzo za odpowiedzi. Dodam tylko, że ta osoba długo modliła się o powrót męża, ale on jednoznacznie powiedział: Nie. Może jest w niej poczucie niewysłuchanej modlitwy, ale wiem, że to jest wolna wola tego człowieka.

 Re: Jak pocieszyć porzuconą kobietę?
Autor: xc (---.walbrzych.dialog.net.pl)
Data:   2016-07-12 11:21

Pocieszanie strapionych jest jednym z fundamentalnych obowiązków chrześcijanina.
Odejście drugiej osoby jest ogromnym strapieniem.
Sprawa jest bardzo delikatna i pocieszenie powinno to uwzględniać. Trudno jest tak na odległość, nie znając przypadku cokolwiek radzić, dawać gotowe recepty.
Mam jednak parę refleksji na tym tle.

1) Nigdy nie jest tak, że związek rozpada się tylko i wyłącznie z winy jednej strony. Obowiązkiem pocieszyciela nie jest prowadzenie wiwisekcji związku, doszukiwanie się przyczyn, podjudzanie, wskazywanie winnego, tym bardziej mówienie zostawionej kobiecie "gdybyś mnie słuchała" albo "gdybyś dbała więcej o niego, to...". W takich przypadkach słowo "gdyby" powinno być wykluczone.
2) Mąż odszedł, nie odszedł ojciec. On, jakikolwiek by nie był, jest i będzie ojcem dzieci. Ze wszelkimi prawami i obowiązkami. I one, i on muszą mieć tego świadomość i możliwość kontaktu.
3) Odejście kogokolwiek (śmierć także) oznacza, że po okresie żałoby, po przepłakaniu (w tym przypadku związku) wraca się do życia. Trzeba żyć dalej. Dla samej siebie, dla dzieci, dla innych, bo żyć trzeba. Trzeba sobie powiedzieć: coś się skończyło, coś nowego się zaczyna i trzeba się z tym nowym, nieznanym zmierzyć.
4) Myślę, że wspominając minione związki warto akcentować to co w nich było dobre, pozytywne, warte przekazania a nie tkwić w kole nienawiści, gniewu, pretensji. Mam sporo znajomych, przyjaciół którym porozpadały się związki. Najczęściej nie dlatego, że ktoś był specjalnie winien. Po prostu tak się ułożyło. Ci znajomi dzielą się na dwie kategorie: tych, którzy utrzymują ze swoimi "ex" poprawne relacje i tych co tkwią w nieustannym żalu, walce, konflikcie i tym podobnym klimatach.
Ostatnio spotkałem mojego przyjaciela ze swoją "ex" w restauracji, jedli kolację. Wiem, a znam ich od prawie 40 lat, że ich wielka miłość skończyła się głośnym rozwodem i wojną. Wymieniliśmy ukłony, zmieniłem lokal aby nie peszyć ich swoją obecnością.
Gdy go potem spotkałem przy innej okazji nawiązałem do tego przypadkowego spotkania, powiedział mi: "wiesz, ona była moją pierwszą i największą miłością, dała mi wspaniałe dzieci, była wierna żoną, przyjaciółką, gospodynią mojego domu, kochanką i wspólniczką w interesach, przeżyłem przy niej i dzięki niej najważniejsze i najciekawsze momenty mojego życia. Nie mogę udawać, że tego nie było, po prostu nie mogę. Nasze losy potoczyły się jak się potoczyły, trudno, czasu nie zmienię, nawet Bóg tego nie robi, pewnie ma ważne powody. Teraz nasza córka spodziewa się dziecka, będzie następne pokolenie, któremu trzeba dawać przykład. Dzieciom nie daliśmy, to dajmy wnukom. No i zakopałem topór, zszedłem ze ścieżki wojennej, bo wszystkie wojny kiedyś się kończą, a żyć trzeba. Odpuściłem coś, z czegoś zrezygnowałem, ale dostałem za to co innego. Między innymi, smaczną kolację z babką mojego wnuka."
Prawdę mówiąc zaimponował mi.
5) Aby być z kimś czasem nie trzeba koniecznie z nim ciągle rozmawiać, zarzucać go pomysłami, organizować mu czas i tak dalej. Czasem wystarczy po prostu posiedzieć przy herbacie lub kawie, pomilczeć razem, pospacerować w milczeniu. Cisza czasem jest bardzo potrzebna.
6) Pocieszenie to wskazanie pozytywnego horyzontu. Nie programowanie kogoś, ustawianie mu życia, ale zaakcentowanie, tego pozytywnego, co jeszcze się wydarzy. Pocieszenie jest zaprzeczeniem rozpaczy, czarnej beznadziejnej wizji świata. Trzeba wskazać na nadzieję.
7) Pocieszyciel musi być wierny w pocieszeniu. Jeśli zabierasz się za pocieszanie kogoś, to rób to poważnie albo w ogóle. Pocieszany musi mieć świadomość, że gdzieś jest ktoś spolegliwy, do kogo zawsze będzie można zadzwonić i poprosić o pomoc.
8) Pocieszenie musi wynikać z miłości. Musi być jej objawem, przyczyną i skutkiem. Jestem przy Tobie, bo Cię kocham. Nie dlatego, że muszę, że ktoś mi każe, że jeśli nie będę to spadnie na mnie kara, ale dlatego, że kieruje mną wewnętrzny imperatyw miłosny. Miłości nie można się wstydzić.

 Re: Jak pocieszyć porzuconą kobietę?
Autor: kasia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2016-07-12 17:24

Dziękuję xc za tę odpowiedź. Część tych refleksji jest trafiona.

 Re: Jak pocieszyć porzuconą kobietę?
Autor: xc (---.walbrzych.dialog.net.pl)
Data:   2016-07-15 14:35

Pani Kasiu!

Nie ma za co. Z tym tutejszym "doradztwem" nie jest łatwo. Fora internetowe niosą za sobą pewne ograniczenia i "radca" musi to uwzględniać. Jakie, pisałem o tym parokrotnie, jest w archiwum.
Nie wydaje mi się, aby była możliwa stu procentwo skuteczna rada. Jeśli już, to na zasadzie trafienia, przypadku.
Pytania i prośby o pomoc są dla mnie materiałem do moich własnych przemyśleń, refleksji, zastanowień. Każdy z nas miał, ma lub będzie miał sytuację opuszczenia. Niekoniecznie musi to być od razu porzucenie przez kogoś, kogo kochamy. Może być śmierć, wyjazd a może tak po prostu się życie ułoży.
Na naszej drodze życia spotykamy określonych ludzi, w określonym czasie, w określonych okolicznościach. Znikają ludzie, zmieniają się okoliczności, mija czas i zostajemy sami. I trzeba żyć. Miałem kiedyś przyjaciela z czasów studiów, z którym mieliśmy bardzo intensywną relację. Potem tak jakoś się ułożyło, że nasze drogi się rozeszły. Utraciliśmy ze sobą kontakt. Potem gdzieś tam spotykaliśmy się, rzucaliśmy banalne "musimy się spotkać" albo "zdzwońmy się" i nic z tego wynikało. Nie żeby między nami był jakiś konflikt, nic takiego. Po prostu zmieniły nam się priorytety, tryby życia. Nasze drogi nie przecinały się, de facto on dla mnie odszedł, ja dla niego. Bardzo nad tym bolałem. Po paru nieudanych próbach odnowienia naszej przyjaźni, odpuściłem. Było mi przykro, bardzo przykro. Czułem się odrzucony, osamotniony.
Ale, jak mawiał śp. prof. Wodziński, "aż tu nagle...", spotkaliśmy się po prawie 20 latach braku kontaktu. Przypadkiem, na moment. I zaprosił nas do siebie na kolację. Tak bez powodu. Dobre jedzenie, fantastyczne wino, super atmosfera i powoli, powoli przyjaźń nasza wraca. Inną jest niż wtedy, w stanie wojennym. Bo my jesteśmy inni, wygodne fotele to nie kanciapa w klubie studenckim, stan w Rzeczpospolitej całkiem pokojowy. Powroty są możliwe, ale nigdy nie są to powroty do sytuacji ex ante. Jest piękna, mądra opowieść o Hiobie. Hiob dotknięty tyloma próbami, doświadczony tyloma klęskami, w sumie nie wiadomo dlaczego, wygrywa w końcu. I Bóg go nagradza. Nie życiem wiecznym, ale całkiem całkowicie docześnie, materialnie. Jednakowoż nie wskrzesza jego zmarłych dzieci i sług, nie oddaje mu starych stad lub starego domu. Hiob dostaje nowe karty do gry. Nowe dzieci, nowych niewolników, nowe stada, nowy dom.
Bóg jest Panem czasu. W Biblii mamy tylko jeden, jedyny przypadek Jego Boskiej interwencji w czas (Joz 10,13), który tak naprawdę jest ingerencją w przyrodę. Bóg daje nadzieję na przyszłość, na nowe rozdanie, na nowe życie.

Chciałbym aby wszyscy skłóceni małżonkowie, żony zostawione przez wiarołomnych mężów, mężowie opuszczeni przez niewierne żony, winni lub nie winni, zagubieni i głupi, dobrzy i wredni, potrafili sobie tak układać wzajemne relacje, aby w przyszłości móc się spotykać. Na nowej płaszczyźnie. Nie na zasadzie zapomnienia, ale na zasadzie wzajemnego wybaczenia. Wybaczenia, które wynika z nakazu "kochaj bliźniego swego...".
Ja wiem, że świetnie byłoby (i trzeba do tego dążyć) aby wszyscy dotrzymywali swoich obietnic ślubnych, aby zawsze była wierność, miłość i uczciwość między małżonkami, aby byli ze sobą po kres życia. Ale co zrobić, gdy tak nie jest? Za Augustynem: kochaj i rób co chcesz! A kochaj, w takich przypadkach, oznacza: wybaczaj, wyciągaj rękę do zgody, szukaj kompromisu, układaj relację na nowo.
Zaraz, ktoś powie: a jak sobie układać na nowo relacje z kimś kto jest katem w domu, kto przepija wszystkie pieniądze, kto hurtowo zdradza i tak dalej? Też jakoś trzeba. Adekwatnie do sytuacji.
Tego życzę Pani przyjaciółce. A Pani życzę cierpliwości, delikatności, wytrwałości i czułości w relacji z nią.

 Re: Jak pocieszyć porzuconą kobietę?
Autor: Agnieszka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-07-16 21:52

Dotrzymywać Jej i dzieciom towarzystwa, czasem babski wypad. W miarę możliwości organizować ciekawe wspólne spędzanie wolnego czasu. Niekoniecznie prowokować rozmowy na temat męża, chyba że czujesz, że Ona ma na to ochotę. W takiej sytuacji odciągać potencjalne myślenie, że z Nią coś jest nie tak. Wręcz odwrotnie - uzmysłowić Jej, że człowiek ma w sobie wielorakie inteligencje np. matematyczną, emocjonalną. Jej mąż prawdopodobnie ma upośledzoną lub słabo rozwiniętą inteligencję emocjonalną. Po prostu nie można powołać do życia kilkoro dzieci i nie mieć pragnienia towarzyszenia rodzinie w codziennym życiu, ochraniania ich, troszczenia się o nich. Poza tym podnoś Jej w wiarygodny sposób samoocenę, mów Jej że jest dzielna, zaradna itd. Bez żadnych obiekcji od razu powinna wystąpić o alimenty. Jeśli mieszkanie jest własnością tylko tej kobiety, może w Sądzie Administracyjnym złożyć wniosek o wymeldowanie męża. Jest to możliwe jeśli mąż dobrowolnie opuścił mieszkanie, rozpoczął nowe życie w innym miejscu i trwa to już kilka miesięcy - nie pamiętam dokładnie ile. Odradzam sentymenty, w papierach trzeba zabezpieczyć dzieci i siebie. Jeśli mąż przeżyje duchową przemianę to dokumenty nie uniemożliwią powrotu.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: