logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: AnnaM (32 l.) (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-08-22 23:41

Mój ojciec był alkoholikiem. Zmarł kilka lat temu. Pił całe moje życie a z roku na rok było coraz gorzej. Wieczne awantury, wyzwiska. Tego jest tyle, że nawet wszystkiego nie pamiętam. Nie potrafił nawet przestać gdy ktoś z moich przyjaciół był w domu. Rzadko kiedy był trzeźwy, ale mam kilka dobrych wspomnień. Gdy miałam ok 12 lat moja matka zażądała rozwodu. Ojciec go nie chciał więc sprawa ciągnela sie latami. W tym czasie awanturom nie było końca, sprawy sadowe, komornik, pobyt ojca w wiezieniu (nie placil alimentów). Gdy miałam ok 18 lat ojciec wyprowadzil sie od nas i nie szukal kontaktu. Kilka lat później dowiedzialam sie ze ma problemy ze zdrowiem, ale balam sie lub wstydziłam isc do szpitala. Kiedy sie zdecydowałam i poszlam dowiedziałam sie na miejscu ze jest na Oddziale Intensywnej Terapii, nieprzytomny. Nie zdazylam mu wybaczyć, nie mogę sie z tym pogodzić. Jako dziecko nie rozumiałam co się dzieje, gdybym była wtedy starsza miałabym odwagę zrobić pierwszy krok. Mam tez zal do mamy że mna nie potrząsnęła i nie powiedziała "wybacz mu" tylko podsycala nienawiść do ojca i kierowala mna jak chciała. Rodzina ojca mnie chyba nienawidzi, maja zal ze nie utrzymywałam z nimi kontaktu. Zgrzeszylam przeciwko 4 przykazaniu, mój ojciec umieral w przekonaniu ze jest mi obojętny i modle sie żeby Bóg mi wybaczył.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: EmGie (---.081015177.msitelekom.pl)
Data:   2016-08-30 00:22

Nie wybaczyłaś mu w jego doczesnym życiu. Ale nadal możesz to uczynić.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-08-30 02:41

Anno, śmierć nie jest kresem życia. Modlisz się wyznając wiarę w żywot wieczny. Dręczy Cię brak wybaczenia ojcu, mamie ale i brak wybaczenia samej sobie. Czas wybaczania nie kończy się wraz z kresem życia ziemskiego, wszak dusza żyje wiecznie.
W chwili śmierci nawet w dobrych relacjach rodzinnych gdzie panuje wzajemna miłość, pozostaje często niedosyt wypowiedzianych słów, okazanych gestów. Żyłyście z mamą w udręczeniu psychicznym z powodu nałogu ojca i Wasz ówczesny byt kształtował Waszą świadomość.

- modle sie żeby Bóg mi wybaczył -
'Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje a kołaczącemu otworzą' Mt 7, 7-8. Ufaj.
Módl się o Boże Miłosierdzie dla siebie. Ale również dla ojca byś z Bożą pomocą uporządkowała zadawniony żal do tego co działo się w rodzinie. Korzystaj z uzdrowieńczej mocy Chrystusa w Eucharystii z intencją wybaczenia i za duszę Twojego zmarłego ojca. Powierz grzech w Sakramencie Pokuty i Pojednania. Jeżeli czujesz się na siłach odbyć Rekolekcje Ignacjańskie to myślę, że byłaby to dobra droga do uporządkowania swojego sumienia. Ćwiczenia pierwszego tygodnia pozwalają rekolektantowi dojrzeć nieład swego życia, głębię grzechu i jego niszczącą siłę, która zakłóca wszystkie najważniejsze odniesienia: do Boga, do bliźnich i do samego siebie. Rekolektant wchodząc w siebie, odkrywa swoje nieuświadomione, często sprzeczne motywy swego postępowania, niszczące go namiętności, zranienia i urazy. Czyni to w tym celu, aby z całym swym brzemieniem przyjść po przebaczenie i uzdrowienie do Chrystusa ukrzyżowanego, albowiem 'w Jego Ranach jest nasze zdrowie' (Iz 53,5) Wszelkie informacje znajdziesz tutaj: (klik).

http://www.jankowice.rybnik.pl/czytelnia/kaszowski.html Może będzie Ci pomocny tekst o Nieśmiertelności Duszy i Miłosierdziu Bożym.
Akt zawierzenia Panu Bogu: 'To co było - Miłosierdziu, to co będzie - Opatrzności, to co jest - W Twoje Dłonie Panie oddaję'. Pamiętaj Anno - to co było Miłosierdziu.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-08-30 05:08

Podchodź do tego spokojniej. Alkoholizm to choroba, które niszczy ciało i duszę, burzy międzyludzkie relacje. Jeśli czegoś nie zrobiłaś, to nie mogłaś. Mimo że ojciec nie żyje, jesteś Dorosłym Dzieckiem Alkoholika. Myślę, ze powinnaś szukać pomocy tutaj:
http://www.dda.pl/
Prawdopodobnie powinnaś przejść terapię, żeby poukładać w sobie zranienia życia w rodzinie alkoholicznej. Potem będzie ci łatwiej przebaczyć i zapomnieć.
Ojciec na pewno nie był ci obojętny, bo zawsze go potrzebowałaś.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: xc (---.146.136.150.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2016-08-30 07:18

Jeśli uważa Pani, że zgrzeszyła, jedynym rozwiązaniem jest wyznanie tego na spowiedzi.
Ja myślę, że Bóg wybaczy.
Ziemskie rozliczenia Pani i Jej Ojca są już zamknięte. Nic Pani nie poradzi. Czasu nie cofnie, Państwa relacji nie zmieni.
Moim zdaniem, na podstawie tego co Pani pisze, nie musi Pani mieć sobie nic do zarzucenia. Znalazła się Pani w arcytrudnym położeniu i poradziła sobie Pani z nim poprzez wyparcie go, oderwanie się od niego. To mechanizm obronny, nie agresywny.
Jeśli w dalszym ciągu będzie to Panią dręczyć, sugeruję porozmawiać o tym z psychologiem.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: AnnaM (---.aster.pl)
Data:   2016-08-30 07:33

wlasnie zarejestrowałam się na rekolekcje ignacjanskie. dziekuje

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-08-30 14:53

Brawo! Musi mieć Pani jedno na uwadze: Ćwiczenia Ignacjańskie (wolę to określenie) nie są psychoterapią ani psychoanalizą. Mają zupełnie inny cel. Są pomyślane tak, że ich uczestnik przechodzi niejako od etapu do etapu i może (ale nie musi) pokonywać kolejne partie. Medytacja i podróż do własnego sumienia bardziej niż naprawa. Ma się okazję bardziej poznać samego siebie i swoją relację z Bogiem, właśnie na drodze oderwania się od rzeczywistości (milczenie i medytacja mają w tym pomóc). A Pani problem z śp. Ojcem jest fragmentem rzeczywistości. Proszę mieć to na uwadze.
Będzie Pani towarzyszył opiekun/opiekunka, z którą będzie Pani mogła omówić te sprawy. To nie jest tak, że metoda św. Ignacego jest panaceum i rodzajem tuby, na zasadzie mamy grzesznika na wejściu i otrzymujemy anioła na wyjściu.
Znam trochę osób, które poszły drogą ignacjańską i potem były rozczarowane, bo nie było im lepiej. Bo metoda ta nie obiecuje, że będzie lepiej. Wręcz przeciwnie, może boleć jeszcze bardziej, bo jak człowiek naprawdę jest sam ze sobą, to może dopiero się dziać.
Ja bym jak najbardziej zachęcał Panią od zaczęcia od "banalnej" spowiedzi. Od wyznania tego co Pani uważa za grzech i uwolnienie się od tego. Przynajmniej spróbowanie. Sakrament pokuty/pojednania daje to mistyczne uczucie ulgi. Co do tego większość z nas jest zgodna. "Ego te absolvo a peccatis tuis in nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti" - Uwalniam Cię od Twoich grzechów w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
W normalnych warunkach większości z nas słowa te dają ulgę. Jesteśmy uwolnieni. Mamy czystą kartę. Proszę zwrócić uwagę: nie ma tam, że "uwalniam cię [...] pod warunkiem takim a takim" ale po prostu uwalniam Cię i tyle.
Dopiero, gdy ulga nie nadchodzi, ciężar, który nas gniótł nie ustaje, nie czujemy się uwolnieni, trzeba się zastanowić dlaczego tak jest.
I wtedy warto sięgnąć po pomoc, Tak psychologiczną jak i duchową. Bo sakrament nie zastępuje terapii a terapia nie jest sakramentem. Mogą się wzajemnie uzupełniać, sobie pomagać, czyścić sobie wzajemnie pole ale nie muszą. Po szczegóły odsyłam do prac pani dr Ewa Woydyłlo-Osiatyńska. Pisze ona o tym, że obserwowalna jest dziwna ale efektywna zależność duchowości i psyche. Ci jej pacjenci, którzy pracowali nad swoją duchowością odczuwali wyraźne postępy psychoterapii. I ci, którzy w trakcie (lub po) psychoterapii zauważyli także swoją duszę, jakby rzadziej pojawiali się ponownie w jej gabinecie.
Warto więc spojrzeć na siebie samego z różnych stron, zobaczyć siebie jako wyjątkowy, wielowymiarowy i niejednoznaczny projekt, do którego trzeba podejść uwzględniając wiele, wiele aspektów.

Jeszcze raz: nie mam zamiaru odciągać Pani od ćwiczeń ignacjańskich. Wiem jednak, że są one trudne, długotrwałe i nie muszą prowadzić wcale do celów, o których myślimy na samym początku.

Tak czy owak: dobrze sie stało, że ma Pani świadomość problemu. Świadczy to o Pani wrażliwości. Wrażliwcy mają gorzej. Ich bardziej boli delikatna powłoka, która ma więcej receptorów niż u innych, mniej wrażliwych.
Będzie dobrze, bo czemu miałoby być inaczej?

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-08-30 15:00

Anno, czasami przyznanie się do bycia DDA jest bardzo trudne. Myślę, ze masz inne problemy poza problemem z przebaczeniem ojcu i to nie jest twoja wina. Jeśli Bóg nie dokona cudu na ćwiczeniach ignacjańskich, obyś w Niego nie zwątpiła. Ćwiczenia zaczynają się Fundamentem, a nie pierwszym tygodniem. Jeździ się na nie 5 lat, bo składają się z czterech tygodni /8 dni/, ostatni nazywa się Syntezą. Można na je odbyć od razu, ale z reguły dla świeckich trwa to 5 lat. Kiedy na nie jeździłam, nie można było przejść od tygodnia do tygodnia dowolnie, czyli nie zaczniesz od I tygodnia.
Proponuję ci - znajdź w swoim mieście DDA i poszukaj sobie dobrego kierownika duchowego. Jak znam życie, na rekolekcjach ignacjańskich i tak zaproponują ci DDA. Jesteś mocno poraniona.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: AnnaM (---.aster.pl)
Data:   2016-08-30 18:46

Dziekuje za pomoc, już się z tego spowiadałam ale i tak jest we mnie mnóstwo niepokoju. Jest jeszcze jedno czego nie mogę sobie wybaczyć - to związek ze starszym mezczyzna który miał miejsce już jakiś czas temu (miałam 27 lat). Był to jedyny związek w moim zyciu, raz doszło do wspolzycia. Dzisiaj bardzo tego zaluje. Po jego zakończeniu wstapilam do Ruchu Czystyc Serc i tak trwam. Nie potrafie zrozumieć siebie z tamtego czasu, nie widziałam grzechu.
Wiem też sporo o DDA ale myślałam że może sobie poradzę. Tak bardzo się wstydzę. Jestem lekarzem schowana za maską spokoju i perfekcjonizmu.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: m. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-08-30 19:37

Możesz zawsze pokutować za grzechy, ale najważniejsze to wybacz sobie. Zobacz Jezus zrobił ze zdrajcy - Piotra - papieża, z łotra na krzyżu - pierwszego świętego, z celnika Mateusza - ewangelistę, z Szawła mordercy i prześladowcy chrześcijan - Apostoła narodów. Oni sobie wybaczyli i uwierzyli, że Jezus jest większy od najgorszych grzechów.
Bóg Ci odpuścił, daje Ci wejściówkę do nieba. Weź się uciesz :)

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2016-08-30 20:33

Anno, nie zadręczaj się. Do pojednania są potrzebne dwie osoby - gdyby ojciec go chciał, mógł poszukać kontaktu z Tobą, a sama piszesz, że nie szukał. Z kolei Twoje kontaktowanie się z nim mogło jeszcze bardziej poranić Ciebie, bo napatrzyłabyś się na niego pijanego więcej i usłyszałabyś więcej wyzwisk. Owszem, szkoda, że nie zdążyliście pogadać, ale tego już nie zmienisz, więc odpuść.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-08-30 20:52

Uspokój się... Bóg jest Miłością i Miłosierdziem. Pewnie nie raz się z tego spowiadałaś.
Związałaś się ze starszym mężczyzną, bo potrzebujesz ojca - nigdy go nie miałaś. Taki związek to sytuacja naganna, ale to bardzo ważne, ze żałujesz.
Proszę, nawiąż kontakt z DDA. Jeśli naprawdę jesteś lekarzem, jakoś ułatwią ci terapię albo będziesz ją miała indywidualnie. Nie ma się czego wstydzić. Jeśli jesteś perfekcjonistką, to możesz mieć też taki sposób przeżywania pamięci o grzechu. Jednocześnie jednak to cię uczy pokory.
Pozdrawiam cię serdecznie...

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: AnnaM (---.aster.pl)
Data:   2016-08-30 21:16

Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze i zrozumienie. Mam nadzieję że znajdę odwagę i nawiążę kontakt z DDA. Jeszcze raz dziękuję.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-08-30 22:21

Będzie dobrze. Trzymaj się cieplutko... Bóg daje ci pomoc w postaci DDA. Działa przez ludzi. Na rekolekcje jedź, ale nie spodziewaj się cudów.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-08-30 22:45

> Ćwiczenia zaczynają się Fundamentem, a nie pierwszym tygodniem. Jeździ się na nie 5 lat.

Wskazałam Annie informacje z CFD Salwatorianów w Krakowie. Nie podważaj proszę kompetencji posługujących tam kapłanów w kwestii organizacyjnej. O udziale w kolejnych etapach i gotowości do ich odbycia decyduje rekolektant opierając się również na ocenie wzrastania duchowego przez towarzyszącego kierownika duchowego.
Nie podważając zasadności terapii DDA, w tak zapieczonym poczuciu grzechu a co za tym idzie braku pełnego otwarcia się na Łaskę Bożego Miłosierdzia może być jak najbardziej pomocny by w zagłębieniu się w Słowo Boże tę Łaskę otrzymać.

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: Anna (---.dzierzoniow.vectranet.pl)
Data:   2016-08-31 05:20

U jezuitów, a do niech jeździłam, rekolekcje ignacjańskie zawsze zaczynają się Fundamentem. U jezuitów nie można przejść do następnego etapu rekolekcji bez odbycia poprzedniego:
http://www.icfd.pl/index.php/program-i-zapisy/rekolekcje-ignacjanskie
Twórcą rekolekcji ignacjacnskich jest św. Ignacy Loyola, założyciel jezuitów.
Pozdrawiam...

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: Dagmara (---.free.aero2.net.pl)
Data:   2016-09-03 08:50

Czuję się trochę wywołana do odpowiedzi.... Tak sobie myślę Anno, że jest w Tobie duża gotowość do zmierzenia się z sytuacją, która jest niewątpliwie dla Ciebie trudna i bolesna. To wielka łaska, że zauważasz co Cię boli i pragniesz to zmienić. Ciesz się z faktu, że to widzisz, bo to jest bardzo dużo- dostrzegać problem. Myślę też, że Bóg bardzo walczy o Twoje kobiece serce...Dziękuj Mu za to i proś Go przede wszystkim o łaskę przebaczenia sobie, bo z Twojego postu wnioskuję, że bardzo się zadręczasz. Bóg jest Miłością i kocha Ciebie do szaleństwa i walczy o Ciebie. Zresztą tak samo do szaleństwa kochał (kocha- nie wiem jak to ująć:)) Twojego Tatę. Daj sobie czas, zawierz swoją drogę Jezusowi, a On będzie działał, zresztą już działa...:) I jeszcze odnośnie rekolekcji ignacjańskich. One są drogą (środkiem) do większego poznawania Pana Boga, a nie celem same w sobie. I nie warto się spierać o ich formę. Rozpoczynałam swoje ĆD właśnie w Krakowie u Salwatorianów - i był to pierwszy tydzień, ale tak to teraz widzę - z elementami fundamentu. I mimo, że kolejne tygodnie przeżywałam już w domach jezuickich, to zawsze z sentymentem myślę, o czasie spędzonym w Krakowie i cudownej Ekipie tam posługującej - z pewnością Ignacy Loyola cieszy się, że Salwatorianie tak profesjonalnie dają ĆD :). Przepraszam za tą dygresję.
I jeszcze Anno - właśnie módl się o cud (sic!) i miej wielkie pragnienia podczas przeżywania swojego tygodnia ĆD, Pan Bóg będzie działał i czynił wielkie rzeczy, nie wiem w jaki sposób, ale to się będzie dziać... Wspaniałej przygody z Jezusem i odwagi życzę :)

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: AnnaM (---.aster.pl)
Data:   2016-09-03 18:52

Dziękuję jesteście wspaniali, w październiku rekolekcje wlasnie u salwatorianów i już rozglądam się za DDA. Nie wiedziałam którą drogą pójść, dziękuję że mi pomogliście!

 Re: Ojciec umierał z moją obojętnością.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-09-03 20:41

Anno, jak przekroczysz próg CFD odczujesz bezinteresowną miłość posługujących tam kapłanów i sióstr. To też krok ku uzdrowieniu.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: