Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2016-08-30 14:53
Brawo! Musi mieć Pani jedno na uwadze: Ćwiczenia Ignacjańskie (wolę to określenie) nie są psychoterapią ani psychoanalizą. Mają zupełnie inny cel. Są pomyślane tak, że ich uczestnik przechodzi niejako od etapu do etapu i może (ale nie musi) pokonywać kolejne partie. Medytacja i podróż do własnego sumienia bardziej niż naprawa. Ma się okazję bardziej poznać samego siebie i swoją relację z Bogiem, właśnie na drodze oderwania się od rzeczywistości (milczenie i medytacja mają w tym pomóc). A Pani problem z śp. Ojcem jest fragmentem rzeczywistości. Proszę mieć to na uwadze.
Będzie Pani towarzyszył opiekun/opiekunka, z którą będzie Pani mogła omówić te sprawy. To nie jest tak, że metoda św. Ignacego jest panaceum i rodzajem tuby, na zasadzie mamy grzesznika na wejściu i otrzymujemy anioła na wyjściu.
Znam trochę osób, które poszły drogą ignacjańską i potem były rozczarowane, bo nie było im lepiej. Bo metoda ta nie obiecuje, że będzie lepiej. Wręcz przeciwnie, może boleć jeszcze bardziej, bo jak człowiek naprawdę jest sam ze sobą, to może dopiero się dziać.
Ja bym jak najbardziej zachęcał Panią od zaczęcia od "banalnej" spowiedzi. Od wyznania tego co Pani uważa za grzech i uwolnienie się od tego. Przynajmniej spróbowanie. Sakrament pokuty/pojednania daje to mistyczne uczucie ulgi. Co do tego większość z nas jest zgodna. "Ego te absolvo a peccatis tuis in nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti" - Uwalniam Cię od Twoich grzechów w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
W normalnych warunkach większości z nas słowa te dają ulgę. Jesteśmy uwolnieni. Mamy czystą kartę. Proszę zwrócić uwagę: nie ma tam, że "uwalniam cię [...] pod warunkiem takim a takim" ale po prostu uwalniam Cię i tyle.
Dopiero, gdy ulga nie nadchodzi, ciężar, który nas gniótł nie ustaje, nie czujemy się uwolnieni, trzeba się zastanowić dlaczego tak jest.
I wtedy warto sięgnąć po pomoc, Tak psychologiczną jak i duchową. Bo sakrament nie zastępuje terapii a terapia nie jest sakramentem. Mogą się wzajemnie uzupełniać, sobie pomagać, czyścić sobie wzajemnie pole ale nie muszą. Po szczegóły odsyłam do prac pani dr Ewa Woydyłlo-Osiatyńska. Pisze ona o tym, że obserwowalna jest dziwna ale efektywna zależność duchowości i psyche. Ci jej pacjenci, którzy pracowali nad swoją duchowością odczuwali wyraźne postępy psychoterapii. I ci, którzy w trakcie (lub po) psychoterapii zauważyli także swoją duszę, jakby rzadziej pojawiali się ponownie w jej gabinecie.
Warto więc spojrzeć na siebie samego z różnych stron, zobaczyć siebie jako wyjątkowy, wielowymiarowy i niejednoznaczny projekt, do którego trzeba podejść uwzględniając wiele, wiele aspektów.
Jeszcze raz: nie mam zamiaru odciągać Pani od ćwiczeń ignacjańskich. Wiem jednak, że są one trudne, długotrwałe i nie muszą prowadzić wcale do celów, o których myślimy na samym początku.
Tak czy owak: dobrze sie stało, że ma Pani świadomość problemu. Świadczy to o Pani wrażliwości. Wrażliwcy mają gorzej. Ich bardziej boli delikatna powłoka, która ma więcej receptorów niż u innych, mniej wrażliwych.
Będzie dobrze, bo czemu miałoby być inaczej?
|
|