Autor: O. Jan, omi (65.95.205.---)
Data: 2016-09-20 04:34
Przed 32 laty, gdy jeszcze byłem na Madagaskarze, ksiądz prowadzący trzydniowy kurs dla katechetów wykupił dla uczestników kursu oraz sióstr i braci zakonnych bilety na wyświetlany wówczas w miejskim kinie film o Don Camillo. Smieliśmy się wszyscy, chociaż była np. scena jazdy na wrotkach w kościele, trójka wpadła do konfesjonału, niespodziewany przyjazd biskupa, który wszedłszy do kościoła zobaczył księdza Camillo na wrotkach... W drodze do sali parafialnej rozmawialiśmy o filmie, ale to nie umniejszyło szacunku dla tego, co święte. Dyskusja przyniosła pozytywne owoce.
Czasami w realu można więcej znieważyć to, co święte. Nie zapomnę Mszy Swiętej w Toronto z okazji sześćdziesiątej rocznicy utworzenia parafii. Koncelebrowałem. Widziałem, jak fotoreporterzy przeszkadzali w modlitwie wciąż się kręcąc pomiędzy modlącymi się, rozsuwając długimi obiektywami głowy ministrantów, a artyści nie dali okazji do śpiewania wiernym. Krótko potem miałem Mszę Swiętą w pięćdziesiątą rocznicę kapłaństwa. Było bez kamer, bez zdjęć, bez oklasków, bez śpiewów chóralnych, a życzenia były mi składane po Mszy Swiętej na sali parafialnej, Nie znalazł mojego uznania parafianin, który ukrytą kamerą filmował z chóru, Spiewano pieśni wybrane przeze mnie dobrze znane parafianom.
Jest czas na śmiech, jest czas na powagę. Przeczytałem kilka tomów opowiadań o Don Camillo będąc na Madagaskarze, nasunęło mi się wiele refleksji - pozytywnych
Szczęść Boże
|
|