Autor: maaja (---.220.109.55.umts.static.t-mobile.pl)
Data: 2016-10-06 14:09
W moim - już dość długim - życiu miałam sporo bliższych relacji. Szczere rozmowy, sygnały sympatii i pamięci. I co? Większość z nich nie przetrwała. Gdy patrzę wstecz i widzę te wszystkie twarze, to myślę, jaki piękny byłby z tego krąg przyjaciół. Ale go nie ma. Zawsze "miałam czas". Inni go "nie mieli". Zawsze byłam gotowa spotkać się, napisać. Inni mieli widocznie inne priorytety. Coraz rzadsze spotkania nadwątlały relacje, potem ona kruszyła się i zanikała. A jako że nie mam rodziny - mam męża i dzieci, ale nie mam rodzeństwa, kuzynostwa, wujków, cioć i pociotków, przyjaciele mogli stać się moja rodziną. Tak się nie stało. I też nie wiem dlaczego. I też się modlę. Wierzę w sens, który widzi Pan Bóg, ale po ludzku zwyczajnie cierpię. Walczę z niska samooceną, bo przychodzą myśli, że gdybym była "lepsza", toby tak się nie stało.
Nie mam dla Ciebie, Ago, dobrej rady. Współczuję Ci. Trzymaj się Boga. Nawet jeśli teraz tego nie widzimy, w Nim są wszystkie odpowiedzi, a przede wszystkim On jest Miłością. W końcu wszyscy w Nim odpoczniemy. Życzę Ci ukojenia serca, a także przyjaciół. Nie myśl o sobie źle.
|
|