logo
Czwartek, 16 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Kryzys a osoby niewierzące.
Autor: vava (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-12-19 22:20

Mam problem.
Zacznę od tego, że napiszę tu kawa na ławę bez owijania w bawełnę, więc jak brzmi to żałośnie/pysznie/depresyjnie/źle/ dobrze... wybaczcie...

mianowicie wokół mnie jest mnóstwo ludzi, którzy drwią sobie z wiary, Boga, Jego wartości, ja zwykle staję w obronie. Nawet mój facet, teoretycznie wierzący w praktyce jedyne co robi to drwi z Kościoła, a Pisma Świętego w życiu nie czytał. Miał bardzo wypaczony obraz Kościoła, teraz ma nieco mniej, staram się z nim rozmawiać. Wydaje mi się, ze "wyprostowałam" kilka rzeczy, jakoś do tej pory średnio mnie to męczyło. Ale zaczynam się bać, bo o ile inni ludzie mnie nie przekonają i ich argumenty anty-katolickie jestem w stanie szybko zbić (nawet udaje mi się to dość często, przekonuję ludzi do Kościoła), o tyle są we mnie kwestie, z którymi ja się kłócę. Nie za bardzo się do nich przyznaję komukolwiek, bo wielu zwykłych ludzi rozkłada ręce, to samo nawet robią księża. Boję się, że kogoś zniechęcę do Boga, a kryzys we mnie rośnie. Przeszłam coś naprawdę traumatycznego, a kryzys związany jest z zaufaniem do Boga: chodzi o to, że moim zdaniem Bóg ze mnie drwi. Ilekroć się o coś modlę dzieje się "na opak", a jedynie te modlitwy są wysłuchiwane, które przynoszą mi więcej złego niż dobrego - choć staram się je wnosić w dobrych intencjach (np. dostałam się na kierunek studiów, który okazał się totalną porażką, a gdy modliłam się o czyjeś zdrowie, ta osoba rozchorowała się jeszcze bardziej, modliłam się o nawrócenie dla kogoś, ta osoba popełniła samobójstwo). Ja wiem, ze Bóg to nie wróżka-zębuszka spełniający nasze zachcianki, ok. Ale kiedy modlę się o coś dotyczącego mojego życia, modlę się gorąco wiele lat, po czym dostaję coś zgoła odwrotnego, co jeszcze mnie ociąga od Boga.... Nie rozumiem! To po chole#$# się w ogóle modlić o coś, skoro Bóg ma i tak swój plan i nasze zdanie gdzieś?
Mam olbrzymi żal do Boga... i jeszcze muszę innych nawracać. Nie wiem ile będę tak potrafiła - ateistką nie zostanę, Broń Boże, ale ja już pękam. Po prostu pękam....

 Re: Kryzys a osoby niewierzące.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2016-12-20 00:56

Myślę sobie tak. Wiara może się okazać znacznie ważniejsza od wiedzy.
Pomyśl, może jest tak:
Wiedzę, jak uważasz, masz. Wiesz sporo na temat Kościoła. Starasz się wyprowadzać ludzi z błędu w przekonaniach na temat wiary, tłumaczyć. Sądzisz, że Ci się to udaje. - "wyprostowałam kilka rzeczy". Uważasz to za swoją misję - "i jeszcze muszę innych nawracać". Na poziomie intelektu i perswazji same sukcesy? A tymczasem...
Tymczasem takie sukcesy mógłby mieć i dobrze przygotowany ideolog, nawet niewierzący, byle nie manipulował. Wyjaśni, poinformuje, wytłumaczy, przekona, używając środków godziwej perswazji.

Tymczasem zaś Pan Bóg mówi: sprawdzam.
Sprawdza, czy taka pani, aktywna, przygotowana wierzy w Boga. Czy zawierzyła Bogu. Czy na pewno... Bo co z tego, że mielibyśmy wiedzę na temat historii Kościoła, niuansów stu pięciu herezji, prawo kanoniczne oraz cały katalog aksjologiczny, wartości od A do Z w małym paluszku, jeśli nie umiemy zawierzyć? Unieść próby? jeśli w rozczarowaniu, niepełnieniu naszych próśb widzimy drwinę Boga?

Nie wszystko polega na rozumieniu (choć rozumienie nam pomaga albo przynajmniej daje wrażenie, że panujemy nad sytuacją). Najgłębszym sensem naszego życia nie jest klarowanie otoczeniu, co dobre, co złe, co mówi Kościół itp.; nie jest nim tłumaczenie różnicy między postem i wstrzemięźliwością oraz kiedy używamy przymiotnika "wielebny". Nawet jeśli komuś się to naprawdę przyda. Pan Bóg nas wychowuje do wiary w Niego i do zawierzenia Jemu samemu, Jego miłości, która - uczciwszy uszy, ale tak piszesz, nie "ma nas gdzieś". I tu jest sedno. W zawierzeniu. W gotowości uznania swoich granic. W poddaniu się. Taaak, w pęknięciu i uznaniu swojej słabości oraz kompletnej niemożności.
O czym przypominam także sobie. Zawsze się przyda, bardzo.

 Re: Kryzys a osoby niewierzące.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2016-12-20 10:42

"Mam olbrzymi żal do Boga... i jeszcze muszę innych nawracać."

Nie musisz - możesz. A w zasadzie teraz nie do końca możesz bo sama musisz się uporać z tym, co czujesz, w co wierzysz i jak bardzo ufasz. Nawracanie innych nie polega na tłumaczeniu im, ze Pan Bóŋ jest dobry, a księża to nie kosmici, choć też czasami błądzą. Nawracanie innych polega na tym, że żyjesz wiarą, a inni - patrząc na Ciebie - zaczynają wierzyć.
Więc zostaw na razie nawracanie innych. Skup się na tym co jest między Tobą a Bogiem. Bo jeśli Bóŋ rzeczywiście krzyżuje Ci wszystkie plany to może to oznaczać, że idziesz dokładnie w przeciwną stronę niż powinnaś iść. A to udaremnianie Ci planów to jedyna droga, żeby Cię powstrzymać.

"To po chole#$# się w ogóle modlić o coś, skoro Bóg ma i tak swój plan"

To własnie na tym polega - że na modlitwie oddajemy Bogu swoje plany i marzenia a przyjmujemy Jego. Tak, to boli. Szczególnie gdy Jego plany na pierwszy rzut oka wydają sie beznadziejne. Ale jak się trochę poczeka, to się okazują jednak zbawienne. I nie mówię tego na podstawie teoretycznych rozważań.

Zostaw na razie ateistów. Skup się na swojej wierze i swojej relacji z Bogiem. Pan Bóg zbawia - także ateistów. Nie Ty. Nie musisz się więc o nich tak martwić - pomartw się bardziej trochę o siebie. Bo to wyjdzie na dobre i Tobie i ateistom w Twoim otoczeniu.

 Re: Kryzys a osoby niewierzące.
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2016-12-20 16:57

"To po chole#$# się w ogóle modlić o coś, skoro Bóg ma i tak swój plan"

po to zeby dac Bogu sygnał - 'Jezu tą sprawę oddaję Tobie, rób jak Ty chcesz'. Bo trzeba Go zapraszac do swojego zycia i mówic do Niego tak jak natrętna wdowa z Ewangelii, prosiła sedziego az wezmie ją w obronę (w koncu wział). Bo Pan Bóg sam nie wejdzie w nasze sprawy, bez naszego przyzwolenia. A to jak nas wysłucha czy wg naszych mysli to juz tajemnica Boza, ktory wie wszystko najpełniej i najlepiej dla nas.

 Re: Kryzys a osoby niewierzące.
Autor: Mateusz (31.42.19.---)
Data:   2016-12-20 17:42

"Mam olbrzymi żal do Boga... i jeszcze muszę innych nawracać."

Prowadzenie innych ludzi do Boga to nie kara, bo mam wrażenie, że właśnie tak to traktujesz. To szansa rozwoju dla Ciebie. Nie radzę jednak zabierać się za to w stanie, w którym obecnie się znajdujesz. Mając żal do naszego Ojca i chcąc nawracać jednocześnie innych, możesz dokonać niezamierzonej projekcji swoich własnych uprzedzeń na osoby nawracane. A wtedy efekt końcowy będzie jeszcze gorszy od stanu początkowego, bo te osoby nie tylko się nie nawrócą, ale wręcz zrażą się do Boga.

"To po chole#$# się w ogóle modlić o coś, skoro Bóg ma i tak swój plan"
Po to, aby otrzymać odpowiedź, czy to coś, co chcemy otrzymać, jest zgodne z wolą Bożą. A wolą Bożą jest, abyśmy byli szczęśliwi-przy poszanowaniu Jego Przykazań. W żadnym razie nie jest tak, że człowiek modli się o coś, a Bóg daje mu coś zupełnie odwrotnego, aby zrobić mu na złość. To mylny obraz relacji Bóg-człowiek, ale niestety bardzo utrwalony u niektórych osób.

 Re: Kryzys a osoby niewierzące.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2016-12-20 23:03

Poczytaj hasło: pokora (klik) i najprawdopodobniej zajarzysz o co chodzi :)
Doświadczenie Faustyny: (klik).
Wartość pokory: Dzienniczek 593, 625, 1092, 1099, 1222, 1306, 1436, 1597, 1701.
Polecam http://www.zaufaj.com/dzienniczek-swietej.html

 Re: Kryzys a osoby niewierzące.
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2016-12-21 20:04

vava,

Mam propozycję. Nie módl się tylko o "coś", a zacznij modlić się za "coś". Dziękuj Panu za wszystkie łaski, jakie do tej pory od Niego otrzymałaś. Sądzę, ze było ich bardzo dużo. W ten sposób skupisz uwagę na Bogu i sobie. A wszystkich szydzących, niewierzących osobników, pomiń milczeniem. Bóg sobie z nimi poradzi. Nie martw się i nie oceniaj Boga według własnych wyobrażeń.

W Księdze Izajasza czytamy:
'Myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami' Iz 55,8
'Ja czynię światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę. Ja Pan czynię to wszystko'. Iz 45,7

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: