logo
Czwartek, 16 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Rozwód i smierć.
Autor: Sebastian (---.devs.futuro.pl)
Data:   2016-12-30 12:17

Często szukając czegoś w internecie trafiałem na różne wątki na tym forum. Nie ukrywam, że chyba najczęściej dotyczyły małżeństwa i samobójstwa (samobójstwa ostatnio). Nie wiem po co tutaj piszę. Wiem co każdy z Was napisze, ale nie mam z kim porozmawiać szczerze a we mnie toczy się walka pomiędzy mną a szatanem i boję się, że ją przegram. W moim życiu było różnie, od wiary po upadki.

Jestem żonaty od ponad 10 lat i mamy dwójkę cudownych dzieci. W naszym małżeństwie prawie od początku działo się źle, często się kłóciliśmy i zawsze były to przysłowiowe pierdoły. Mieszkaliśmy w mieszkaniu, które było własnością rodziców żony. Bez teściów ale jakby z teściami - rozumiecie.

Nie opiszę tutaj całego małżeństwa, ale napiszę, że każde z nas potrafiło drugiemu dogryżć. Żona zawsze uważała, że problemem jestem ja, to że wychowałem się w patologicznej rodzinie (ojcie alkoholik). Na początku powiedziałem jej o sobie wszsytko, żeby niczego nie ukrywać, również to, że mam za sobą nieudaną próbę samobójczą (Bóg cudownie mnie uratował). Nigdy nie opowiedziałem jej ze szczegółami o swoim dzieciństwie bo to za bardzo bolało. Po nieudanej próbie samobójczej (przed studiami) długo miotał mną szatan, wydawało mi się, że jestem w sytuacji patowej. Walka trwała ok 2 miesiące. Ale coś mi mówiło, że jak to zrobię jeszcze raz, to już nikt mnie nie uratuje. Płakałem i wiedziałem, że jak to zrobię to dla mnie będzie koniec, że Bóg mi nie przebaczy. Jakimś cudem się pozbierałem, poznałem żonę, pobraliśmy się, mieliśmy pracę...

We wrześniu tego roku coś się masakrycznie popsuło. Teściowie wtrącają się w małżeństwo, teść/teściowie namiawiał żonę do rozwodu. Uważają, że to wszystko moja wina. Zobaczyłem jej maila do prawniczki - chce rozwodu, chce mi zabrać dzieci itp. Coś we mnie pękło. Uklradłem jej telefon, włamałem się na skrzynkę pocztową i przeczytałem wszystkie maila dotyczące mnie. Okazało się, że prawie przez całe małżeństwo na mnie nawalała, pisała ze swojego konta mailowego na inne założone swoje konta mailowe, do koleżanek, robiła zdjęcia, fabrykowała dowody. Np. zdjęcie śmieci, albo niepozmywanych naczyń i pisała, że taki chlew robię. Trwało to nawet wtedy kiedy między nami było dobrze. Moja mama jest zła bo mną manipuluje, najlepiej jakby dzieci miały tylko jednych dziadków - moich teściów.

Po tym jak ukradłem telefon, postanowiła założyć mi niebieską kartę o znęcanie się psychiczne - taka karta przetargowa w sądzie. Na szczęście na pierwszym spotkaniu kiedy składała wyjaśnienia, mops i dzielnicowy nie dali wiary temu co mówi (mi przynajmniej tak powiedzieli). Powiedzieli, że jest to konflikt około rozwodowy, że jest zachowana równowaga sił i umarzają procedurę niebieskiej karty. Ale z racji tego, że mamy problem w komunikacji i dzieciom dzieje się krzywda to zgodnie z procedurami skierują wniosek do sądu rodzinnego o odebranie nam praw rodzicielskich (podobno standardowa procedura która zapewne skończy się przydzieleniem kuratora).

W miedzy czasie, żona co chwilę z kimś smsowała, jak się pytałem czy kogoś ma to się śmiała pod nosem. Kiedyś wyjeżdzałem na weekend z dziećmi do rodziny i zostawiłem w domu ukryty dyktafon. Jak wróciłem i odsłuchałem co się nagrało byłem w szoku. Na nagraniu słychać jak mówi do kogoś że jest czym zakażona a potem rozmowa z mężczyzną przez telefon. Droczenie się z nim, że go nie chce bo on jej powiedział na początku że jej nie chce, że nie powinni się już chyba więcej spotykać, padają słowa z ust mojej żony "łóżko mam rozebrane" (forma droczenia się i zachęty). Mówi do tego mężczyzny że nie miała nigdy kobiecego wytrysku itp, że jest dla niego poczekalnią itp.

Ostatnio jak wyjeżdzałem założyłem jeszcze raz dyktafony które od razu znalazła i założyła mi sprawę na policji o przestepstwo.
Ja po prostu chciałem wiedzieć kto to jest.
Przez poczynania z niebieską kartą straciłem pracę i od grudnia nie pracuję. W tym czasie zajmowałem się dwuletnią córką - to żonie przeszkadzało, bo teściowa nie mogła przyjeżdzać i się nią zajmować.

Żona kiedyś parę razy namawiała mnie na terapię małżęńską a ja nie chciałem. Wierzyłem że sami sobie damy radę, a ona miała takie podejście, chodź na terapię niech Ci ktoś powie jaki jesteś zły.

W październiku otrzymała od mojego adwokata (zwróciłem się do niego o pomoc) pismo, w którym została wewzana aby nie utrudniała mi wykonywania władzy rodzicielskiej (jak jadę z dziećmi do mojej rodziny bo ona nie chce jechać to jej zabieram dzieci, jak dzieci jadę do jej rodziców na działkę na np. na kilka dni i dostaję tylko smsa bez konsultacji ze mną to jest ok, traktuje dzieci jak swoją własnośći). W pismie poprosiłem o ewentaulną mediację pozasądową.

Mediacja się odbyła, ale żona na pierwszym spotkaniu chciała żebym się wyprowadził. Na drugim spotkaniu zawiesilismy mediację i mieliśmy iść na terapię małżeńską. Żona się zgodziła (generalnie widziała, że źle wypadła przed mediatorką i chyba tylko dlatego). Ale to wszystko to jedna wielka ściema. Poszliśmy na tą terapię (było jedno spotkanie) ale tylko po to aby w sądzie mogła powiedzieć, że się starała.

Błagam ją, proszę, aby dała nam ostatnią szanse, że nie rozumie jak to jest wychowywać się w rozbitej rodzinie ale ona tego nie rozumie.
Jej się wydaje, że jak dzieci będą mogły się widywać ze mną to wszystko bedzie normalnie. Już nawet nie piszę że to nasza wina tylko przepraszam za wszystko, błagam i przysięgam że teraz będzie tylko lepiej. Ale ona nie chce słuchać. Pewnie wstyd przed rodziną przyznać, że chce spróbować.

Odbyłem generalną spowiedź, rozmawiałem długo z księdzem. Ksiądz zaoferował nam pomoc, że z nami porozmawia. Opowiedział o przebaczeniu i jego sensie. Powiedział, że jeśli żona się zgodzi to on nawet może do nas przyjść do domu. Zacząłem z synem odmawiać nowennę pompejańską. Dziecko wierzy, że jak ją odmówi całą, to będziemy mogli być razem.

A żona pisze mi "na nic twoje modły i żale".

Nie potrafię bez nich żyć. Są całym moim światem. Nie dam rady. Na myśl, że ktoś inny może z nimi mieszkać (inny mężczyzna) i je wychowywać serce mi pęka. Jak ich będą odwiedzał to będę szczęśliwy ale jak będę musiał wyjśc z mieszkania to będę przyżywał dramat. Nie da się tego opisać.
Nie wiem czy będę ich odwiedzał to to będzie peikło cierpienia bez końca.
I to jest błędne koło. Bo życie bez znich to wielkie cierpienie, życie obok wielkie cierpienie.

Jestem na skraju wyczerpania, nic mi się nie chce.
Modlę się o ratuenk dla naszego małżęństwa a czasami o szybką śmierć, bo ten ciężar jest ponad moje siły.
Wczoraj była piękna msza za ratuenk dla naszego małżeństwa - byłem na niej z synem...

Nie daje rady, jestem wrakiem człowieka... Nie dam rady.

 Tematy Autor  Data
 Rozwód i smierć. nowy Sebastian 
  Re: Rozwód i smierć. nowy danusia 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Margaret 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Sebastian 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Margaret 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Sebastian 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Margaret 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Estera 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Sebastian 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Margaret 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Estera 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Maciej 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Maggy 
  Re: Rozwód i smierć. nowy irena 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Sebastian 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Estera 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Sebastian 
  Re: Rozwód i smierć. nowy irena 
  Re: Rozwód i smierć. nowy B. 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Sebastian 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Kalina 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Sebastian 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Kalina 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Sebastian 
  Re: Rozwód i smierć. nowy Kalina 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: