Autor: Ewelina (---.play-internet.pl)
Data: 2017-02-04 14:44
Otóż zmagam się z pewnym tematem od dłuższego czasu.
Odkąd pamiętam chciałam mieć dzieci - ba, nawet marzyłam, że po studiach zostanę matką, będzie wszystko idealnie. Przed ślubem przy pytaniu o dzieci - mówiłam, że chcę i tak było.
Wszystko się zmieniło po ślubie, straciłam pracę, wróciliśmy do moich rodziców, mamy TYLKO do dyspozycji jeden malutki pokój - mamy 1 szafę, biurko i łóżko, bo nic więcej się nie mieści. W domu mieszkają jeszcze dwaj bracia, którym też się nie powodzi, i nie mają jak się wyprowadzić.
My z mężem nie mamy prywatności, zbliżenia odeszły na dalszy plan i chęć posiadania dziecka również. Ba, stwierdzam, że nawet zmieniłam całkowicie zdanie, i teraz...kompletnie się zgubiłam. Czy to jest grzech, że nie chcę skazywać dziecka na biedę? Wiem, że rodzice nie chcą, abym zachodziła w ciąże, w domu nie ma miejsca dla tylu osób, ja i mąż jesteśmy obciążeniem, a z jego pensji wynajęcie pokoju nawet jest trudne (zresztą, życie w pokoju do końca życia i dziecko nie jest do pogodzenia).
Z dnia na dzień wiem, że nie chcę mieć dzieci, ale czy to może być grzechem i podważeniem ślubu kościelnego?
|
|