Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data: 2017-02-14 02:17
Mnie się wydaje, że najbardziej ucierpiała w tym wszystkim reputacja Ewy. Dyrektor prędzej czy później sam się pewnie zorientował, że ma do czynienia z osobą, która nie umie przyznać się do błędu i "ratuje się" kłamstwami. Przecież takie negatywne cechy raczej są na dłuższą metę nie do ukrycia. No a rodzic, jeśli faktycznie został potraktowany w rozmowie z dyrektorem jak kłamca, też pewnie nie przemilczał całej sprawy i to i owo puścił w obieg...
Jeśli ktoś chciałby mi po latach zadośćuczynić przewinienie podobne do opisanego przez Ewę i miałabym w tej sprawie coś do powiedzenia, to wybrałabym modlitwę za siebie :) Bo bardzo wątpię, że do czegokolwiek przydałby mi się list od dyrektora, w którym by mnie zapewniał, że już uwierzył w moją prawdomówność. I także mocno powątpiewam, że przyniosłoby mi jakiś pożytek patrzenie na człowieka, który przeżywa straszliwe upokorzenie, przyznając się przede mną do swojej winy.
|
|