logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Bóg cieszy się, że nie mogę znaleźć pracy?
Autor: Judyta (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2017-05-05 22:41

Witam serdecznie.
Piszę tutaj po raz pierwszy w życiu i nie oczekuję jakiejś cudownej rady, nie oczekuję, że ktoś za mnie rozwiąże moje problemy, raczej chcę opisać to, co mi leży na sercu. Zacznę od początku: dwa lata temu postanowiłam zmienić pracę, którą wykonywałam od kilku lat. Trafiła się nowa propozycja, w dodatku było to kierownicze stanowisko. Początkowo wszystko układało się pomyślnie - praca dawała mi wiele satysfakcji, przełożeni wielokrotnie mnie chwalili, podkreślali, że są ze mnie zadowoleni. jednak rok temu wszystko runęło. Wystarczył anonim, anonimowe ciężkie oszczerstwo, bym straciła pracę. Pracodawca nawet nie próbował wyjaśnić sprawy, nawet nie brał [pd uwagę, że to oszczerstwo (pisemne) było anonimowe, tylko "profilaktycznie" zwolnił mnie z pracy. Zareagowałam po ludzku- odwołałam się do sądu pracy. I od tej pory zaczęły się moje problemy- sprawa w sądzie "ciągnie" się i pewnie będzie ciągnąć się długimi latami. Sąd wprawdzie namawiał mnie i byłego pracodawcę do zawarcia ugody, ale co z tego, skoro ja chcę ugodę , a pracodawca jej nie chce. Nie to jest jednak najgorsze. Od roku nie mogę znaleźć pracy. Jestem osobą wykształconą, z wieloletnim doświadczeniem w zawodzie, a mimo to nikt mnie nie chce zatrudnić. Nie aspiruję już na żadne kierownicze stanowisko, po prostu szukam pracy, która pozwoli mi godnie żyć. Sama już nie wiem, w ilu rekrutacjach brałam udział. Nigdy do tej pory nie miałam większych problemów ze znalezieniem zatrudnienia, teraz jednak, na każdej rozmowie słyszę nieśmiertelne pytanie: "Przecież pani ostatnio pracowała na kierowniczym stanowisku, więc co się stało, że pracodawca podziękował pani za pracę? " I co mam powiedzieć? Że pracodawca mnie zwolnił z powodu anonimowego oszczerstwa , a ja teraz procesuję się z nim w sądzie? Moja wiara coraz bardziej słabnie. Ja wiem, że Bóg ma plan dla każdego z nas i czasem nas doświadcza, aby nas umocnić w wierze. Przez kilka pierwszych miesięcy umiałam dziękować Panu Bogu za to, że postawił na mojej drodze trudności. Wielokrotnie modliłam się w duchu "dziękuję Ci Panie za utratę pracy, dziękuję Ci za to, że stawiając na mojej drodze trudności uczysz mnie pokory, uczysz mnie empatii, uczysz mnie zauważania innych ludzi". Dziś już nie potrafię dziękować, dziś już nie potrafię się modlić. Po prostu jest mi bardzo ciężko. Mieszkam sama w dużym mieście, nie mam najbliższej rodziny w otoczeniu kilkuset kilometrów, wynajmuję malutką kawalerkę. Mam przyjaciela i tylko dzięki jego pomocy jestem w stanie zapłacić za wynajem mieszkania, bo on co miesiąc pożycza mi na to pieniądze. Jednocześnie sama chwytam dorywcze prace, by mieć na jedzenie, środki czystości itp. Nie są to regularne dochody- raz wpadnie mi 50 zł, raz 120 zł, raz 60 zł. Jadam byle co, często same ziemniaki z mlekiem albo chleb z masłem Sprzedałam wszystkie wartościowe rzeczy, które miałam w domu, łącznie z moją ukochaną kolekcją książek, którą kompletowałam przez wiele lat. Laptop , na którym teraz piszę, użyczył mi mój niezawodny przyjaciel, bym miała narzędzie do szukania pracy. Poza telefonem na kartę nie posiadam w domu nic wartościowego, gdyż wszystko już sprzedałam. Gdyby nie wzgląd na mojego przyjaciela, pewnie sprzedałabym też siebie, żeby mieć z czego żyć. Nie chcę być tutaj źle zrozumiana. Ja absolutnie nie proszę nikogo o pomoc. Po prostu tracę wiarę, nie umiem się już modlić, nie umiem dziękować za trudności, które stawia na mojej drodze Bóg, bo to wszystko trwa zbyt długo. Kiedyś byłam zaangażowana w ruch jednej ze wspólnot charyzmatycznych, dziś upadło we mnie serce. Kiedyś dziękowałam Panu za problemy i niepowodzenia, bo wierzyłam, że one przybliżają mnie do Niego, uczą wrażliwości na innych.Dziś nie potrafię się modlić, bo to wszystko trwa zbyt długo, a ja najzwyczajniej nie mam siły tego dźwigać. Wstyd się przyznać, ale coraz częściej mam myśli bluźniercze, coraz częściej przyłapuję się poczuciu, że Bóg ma jakąś złośliwą radość z tego, że ja wegetuję, że nie mam z czego żyć, coraz częściej dopada mnie myśl, że Bóg cieszy się z tego, że nie mogę znaleźć pracy. Przepraszam, jeżeli kogoś uraziłam moim wpisem. Po prostu nie mam siły tego ciągnąć

 Re: Bóg cieszy się, że nie mogę znaleźć pracy?
Autor: Aneta (77.87.0.---)
Data:   2017-05-17 16:04

Nie wiem, czy Bóg się cieszy, nie mam wglądu w Jego stany emocjonalne (jeśli takowe posiada) natomiast rzuciło mi się w oczy czysto praktyczne zagadnienie: mówisz, że nie wiesz, co masz odpowiadać na pytania, dlaczego zakończyła się Twoja poprzednia praca. Nie zachęcam do kłamstwa, ale myślę, że odrobina dyplomacji nie zaszkodzi, choćby: "Formuła mojej współpracy z tamtą firmą wyczerpała się". Może spróbuj przećwiczyć ze swoim przyjacielem przebieg takiej rozmowy o pracę, wspólnie wymyślcie neutralne odpowiedzi na tego rodzaju pytania. Nie wiem, z jakiej dziedziny specjalistką jesteś, ale może warto postawić na freelance? Są obecnie portale, pośredniczące w rozliczeniach, także nawet nie musisz zakładać działalności, by wystawiać faktury. Co do strony duchowej - może nowenna o znalezienie pracy do św. Josemarii Escrivy? Ale przede wszystkim, przemyśl dobrze, czy naprawdę nie ma innej drogi, niż praca na etacie. Może właśnie po to nie możesz jej znaleźć, żeby się bardziej usamodzielnić? Może masz jakieś umiejętności lub talenty, których do tej pory nie wykorzystywałaś, a na których dało by się zarobić? Pracując długie lata na etacie popadamy często w pewne samoograniczenia, długotrwały brak zatrudnienia bywa okazją do wyzwolenia się z nich. Zorientuj się też w swoim województwie w programach aktywizacyjnych, w podkarpackim np. są świetne projekty, zarówno dla osób, zainteresowanych etatem, jak i dla potencjalnych biznesmenów (bizneswomen też). Pozdrawiam i życzę dobrego rozeznania drogi wyjścia z tego kryzysu.

 Re: Bóg cieszy się, że nie mogę znaleźć pracy?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-05-17 18:25

"Po prostu tracę wiarę, nie umiem się już modlić, nie umiem dziękować za trudności, które stawia na mojej drodze Bóg, bo to wszystko trwa zbyt długo".

W co tracisz wiarę? W otrzymanie pracy w zawodzie? Czy w miłość Boga do Ciebie? Postawiłaś może znak równości między jednym a drugim?
Potrzebujesz Boga tylko po to, żeby zabezpieczał Twoje ziemskie potrzeby?

"W odpowiedzi rzekł im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec». Oni zaś rzekli do Niego: «Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?» Jezus odpowiadając rzekł do nich: «Na tym polega dzieło [zamierzone przez] Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał»" (J 6, 26-29).


"Wstyd się przyznać, ale coraz częściej mam myśli bluźniercze, coraz częściej przyłapuję się poczuciu, że Bóg ma jakąś złośliwą radość z tego, że ja wegetuję, że nie mam z czego żyć, coraz częściej dopada mnie myśl, że Bóg cieszy się z tego, że nie mogę znaleźć pracy".

Gdybyś otrzymała pracę w okresie, w którym dziękowałaś Bogu za jej utratę, prawdopodobnie żyłabyś w ułudzie, że potrafisz znosić przeciwności losu, trwając mocno przy Bogu. Może zniszczyłaby Cię pycha duchowa? Teraz widzisz, do czego jesteś zdolna. Komu dajesz posłuch w sytuacjach ekstremalnych.


"Po prostu nie mam siły tego ciągnąć"

Nie dziwię się. Ciągniesz ten kierat o własnych siłach. Pan Bóg się "nie spisał" i poszedł w odstawkę.
Wróć do Niego. Nawiąż z Nim relację. On zawsze czeka.


"I co mam powiedzieć? Że pracodawca mnie zwolnił z powodu anonimowego oszczerstwa , a ja teraz procesuję się z nim w sądzie?"

A czy nie możesz zaryzykować powiedzenia prawdy na rozmowie kwalifikacyjnej? Przecież odbyłaś ich już tyle, że nie możesz zliczyć. Może akurat trafisz na kogoś, kto ceni uczciwość nie mniej niż kwalifikacje zawodowe. A poza tym, czy w ogóle istnieje możliwość zatajenia przed nowym pracodawcą faktu, że zostałaś zwolniona?

 Re: Bóg cieszy się, że nie mogę znaleźć pracy?
Autor: ilona (185.93.242.---)
Data:   2017-05-17 22:00

dla mnie to jest widoczne w ten sposób:
Wyczerpałaś wszystkie możliwości, ale starałaś się, byłaś operatywna, sprzedawałaś swoje rzeczy, procesujesz się.
Myślisz nawet o zarabianiu w sposób "niekonwencjonalny" - hahaha - głupota w czystej postaci. Nie ma światełka?
Ale jest.
Wróć do domu. Tam (lub obok) Cię coś czeka ))). Nie pożyczaj dalej od przyjaciela, przecież widzisz, że nie ma światełka tu gdzie jesteś.
Już się dostatecznie sponiewierałaś - teraz czas na "nową" inną drogę. Jaką? Hmmm po prostu----> INNĄ
A Panu Bogu mów o swoim bólu, zawiedzeniu itp itd.

 Re: Bóg cieszy się, że nie mogę znaleźć pracy?
Autor: Joanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-05-18 07:10

Judyto,
zostałaś przez kogoś bardzo skrzywdzona, do tego o wszystko oskarżasz Boga, pozbawiając sie waznego wsparcia w swojej obecnej sytuacji. Dodatkowo mam wrazenie sporego zakłamania, ponieważ z jednej strony reagujesz "po ludzku" sądząc się z pracodawca, a z drugiej dziękujesz Bogu, że stracilas pracę. Hm?
Dalsze kłamstwa na rozmowach rekrutacyjnych. Sama rekrutuję i wiem jak bardzo podejrzane jest kręcenie w sprawie przerwy w pracy, jak równiez upieranie się co do zajęcia poniżej kwalifikacji. Budzi od razu podejrzenia i chęć sprawdzenia. Zawsze sprawdzam kandydata w poprzednim miejscu pracy. Nie mówiac prawdy pogarszasz i tak złą sytuację. Czy powiedzenie prawdy na rekrutacji pomoze znaleźć pracę? W tym miejscu niekoniecznie, aczkolwiek może ktoś doceni szczerosć. Potencjalny pracodawca jednak jak ognia boi się osób występujących do sądu, taka jest niestety przykra prawda, a kiedy sprawa ciągnie się tak długo, to wiadomo, że jest nieoczywista.
Radziłabym Ci poszukać pracy w innym mieście i jako powód podać właśnie przeprowadzkę, nie wchodząc w szczególy rozstania z poprzednim pracodawcą. Lub rozpocząc pracę w zupełnie innej branży, i jeśli się tam nie sprawdzisz, szukać pracy w "swoim" kierunku już jako osoba pracująca. Przy zmianie miejsca zamieszkania lub branży jako powód przerwy zawsze można podać przyczyny osobiste, których nikt na pewno nie będzie drążył.

 Re: Bóg cieszy się, że nie mogę znaleźć pracy?
Autor: Estera (31.25.249.---)
Data:   2017-05-18 12:36

Na początek: byłam w podobnej sytuacji, współczuję.
Natomiast dziwi mnie, że w dużym mieście przez rok nie jesteś w stanie znaleźć w miarę stabilnej pracy, nawet o niespecjalnie wysokich dochodach na początek. Jest mnóstwo centrów handlowych, fast-foodów, call center - może praca niezbyt ambitna, ale miałabyś na rachunki. Warto zadać sobie pytanie, dlaczego bronisz się przed pracą w takich miejscach - czy to wykształcenie i nadmiar ambicji Ci w tym przeszkadzają? (Żeby nie było - ja przez jakiś czas pracowałam poniżej wykształcenia, z braku innych możliwości - ale na rachunki miałam).
Może ta sytuacja jest też po to, żebyś nauczyła się mądrzej gospodarować pieniędzmi, bo znowu - osoba, która pracuje przez wiele lat, powinna mieć oszczędności na przeżycie takiej sytuacji. Ty nie masz, może więc zadaj sobie pytanie, co robiłaś z zarobkami, czy nie marnotrawiłaś za dużo, co było ważniejsze od oszczędzania. Na przykład: książki można wypożyczać z biblioteki.

 Re: Bóg cieszy się, że nie mogę znaleźć pracy?
Autor: B. (---.184.132.87.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2017-05-20 00:45

"coraz częściej przyłapuję się poczuciu, że Bóg ma jakąś złośliwą radość z tego, że ja wegetuję, że nie mam z czego żyć, coraz częściej dopada mnie myśl, że Bóg cieszy się z tego, że nie mogę znaleźć pracy."
Judyta, daj spokój, proś Boga, aby oddalił takie okropne myśli od Ciebie.

Nie masz za co dziękować? A dobry przyjaciel, który pomaga Ci w płaceniu za mieszkanie i użyczył laptopa? Uważasz że to oczywiste mieć takiego przyjaciela i taką pomoc? To jest opieka Boża, nie każdy ma takiego przyjaciela, a wręcz - mało kto. Generalnie pomogą matka, ojciec, podzielą się nawet skromną emeryturą, ale bardzo rzadko aż tak pomaga przyjaciel. Przyjaciel może pożyczyć albo dać 100 zł na imieniny, ale żeby co miesiąc opłacać komuś czynsz? To jest cud Boski.

"Wielokrotnie modliłam się w duchu "dziękuję Ci Panie za utratę pracy, dziękuję Ci za to, że stawiając na mojej drodze trudności uczysz mnie pokory, uczysz mnie empatii, uczysz mnie zauważania innych ludzi"."
Ale czy modliłaś się też o dobrą pracę?

"dwa lata temu postanowiłam zmienić pracę, (...) Od roku nie mogę znaleźć pracy. "
Zatem przez rok pracowałaś na dobrze płatnym stanowisku kierowniczym. Przypuszczam, że coś odłożyłaś, a więc miałaś jakieś oszczędności? Bezrobotna jesteś rok, z tego co najmniej pół roku pobierałaś zasiłek dla bezrobotnych. Podstawowy zasiłek dla bezrobotnych wynosi ponad 830 zł przez pierwsze trzy miesiące, potem ponad 650 zł. Np w Warszawie zasiłek dostaje się przez pół roku. Jeżeli nie brałaś zasiłku to idź do urzędu pracy, zarejestruj się i zapytaj o zasiłek

Nie denerwuj się, jak widzisz - masz co jeść (choć skromnie), masz gdzie mieszkać, nie masz długów, dorabiasz. I bardzo dobrze że dorabiasz.
Nie zawsze były urzędy pracy, nie zawsze pisało się CV. Przez tysiąclecia ludzie funkcjonowali bez tego. Mów wszystkim znajomym, że jakby słyszeli o możliwości pracy, to żeby Ci powiedzieli. Też byłam bezrobotna, więc rozumiem Ciebie. Wielu emigruje, ale nie zachęcam Cię do tego, powinniśmy mieć możliwość pracy u siebie.
Będzie dobrze. Serdecznie pozdrawiam.

 Re: Bóg cieszy się, że nie mogę znaleźć pracy?
Autor: AgaKa (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2017-05-24 21:20

Kochana, nowenna do św. Josemarii Escrivy, św. Rita, św. Kajetan, św. Józef i nasza Matka Maryja - za ich wstawiennictwem znalazłam wymarzoną pracę, gdy już traciłam nadzieję, czy znajdę jakąkolwiek. Naprawdę, to co się działo to był cud, do dziś nie mogę uwierzyć, jak wiele dostałam, a prosiłam o cokolwiek poniżej kwalifikacji. A dostałam pracę w dość niszowym zawodzie, zgodnym z moim wykształceniem i do tego bez wcześniejszego doświadczenia na tym polu. Pomodlę się dziś za Ciebie.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: