Autor: Mateusz (31.42.19.---)
Data: 2017-08-30 18:16
Gdybym miał odpowiedzieć na Twój post jednym zdaniem, napisałbym po prostu: są to standardowe obawy występujące przed zmianą stanu. Występują praktycznie zawsze, nawet jeśli narzeczeni długo się znają. Odniosę się jednak to poszczególnych jego części nieco obszerniej:
"W pojedynkę radziliśmy sobie z życiem, potrafiliśmy sprostać troskom codzienności"
To akurat nie ma znaczenia, bo zawarcie małżeństwa to całkowita zmiana jakościowa życia. Nie chodzi w nim o to, aby jemu i jej, żyjącym pod wspólnym dachem było dobrze - każdemu z osobna. Chodzi o to, aby dobrze było małżeństwu - czyli dwojgu ludziom połączonym tak ściśle, że nie są już dwojgiem, a jednym(!) ciałem (por Mt 19,6). Owszem, dobrze jest mieć przy sobie drugą osobę, ale ta osoba zwykle ma też swoje - często odmienne - zdanie. I wtedy należy dążyć do kompromisu, którego wypracowanie może (nie musi, ale może) łączyć się z dużym wysiłkiem obu stron.
"Mój narzeczony to najcudowniejszy z ludzi, jakich kiedykolwiek znałam".
Ach, a myślałem, że w taki sposób zakochują się jedynie nastolatkowie - naprawdę. Nieśmiało zasugeruję jednak, abyś nie starała się za wszelką cenę przymykać oka na wszelkie wady narzeczonego. O wiele "zdrowszym" rozwiązaniem jest uświadomienie sobie, na czym one polegają i opracowaniu skutecznych metod ich kompensacji.
"Czasem mam takie myśli, że on zasługuje na lepszą kobietę, że go skrzywdzę, zawiodę, że nie podołam jako żona i matka naszych dzieci".
Uważasz, że Twój przyszły mąż zasługuje na lepszą kobietę niż Ty? Więc się nią stań! Pracuj nad zaletami, zwalczaj wady każdego dnia Waszego wspólnego życia. Tylko uwaga - tak naprawdę jest to zadanie na całą resztę Twojego życia, bo my ludzie możemy dążyć do doskonałości, ale jej nie osiągniemy. Co nie znaczy, że z czasem i tak nie będzie dużo lepiej niż wówczas, gdybyśmy nie podjęli żadnych działań. Co do macierzyństwa - każda kobieta daje sobie z tym radę, bo jest kobietą (analogicznie sprawa przedstawia się z mężczyznami i ojcostwem). Oczywiście istnieją wyjątki, na przykład jeśli u danej osoby występują jakieś zaburzenia, ale o takich sytuacjach tutaj nie mówimy, prawda?
"Nie możemy oboje liczyć na wsparcie naszych rodzin, będziemy mieszkać daleko od naszych rodzinnych miast zdani na siebie i Boga, co też w jakiś sposób mnie smuci. Wszystko zaczynać będziemy od nowa, w nowym miejscu, nowych warunkach".
Ależ to, co opisałaś, to wręcz cudowne warunki do rozpoczęcia nowego życia - jako mąż i żona. Poza tym, cały czas będziecie mogli liczyć na wsparcie łaską Bożą - to mało? Z rodzicami też nie żegnacie się przecież na zawsze - gdy tylko zaistnieje taka potrzeba, zapewne bez większych problemów będziecie mogli ich odwiedzić.
"Czuję całym sercem, że Wolą Bożą jest, bym była z moim ukochanym, bym zawierzyła tak do końca w Boży Plan, a jednak dopadają mnie czasem tak wielkie lęki i niepewność".
W takim razie mam pewną propozycję. Kiedy następnym razem Cię one dopadną, wstań od komputera i przedyskutuj je bezpośrednio ze swoim narzeczonym. W przeciwnym razie będzie się on stawał coraz odleglejszy, gdy na tematy związane z jego osobą będziesz chciała rozmawiać ze wszystkimi, tylko nie z nim samym. To w końcu Ty chcesz z nim wziąć ślub, nie zaś forumowicze FPK, Twoi znajomi, czy ktoś tam jeszcze. I na koniec - to, że będziesz żoną swojego narzeczonego, to nie wola Boża. To Twoja wolna wola i Twój własny wybór, któremu Bóg w sakramencie małżeństwa może ewentualnie pobłogosławić. Jeśli zaczniesz postrzegać małżeństwo w ten sposób, co najmniej część Twoich obecnych obaw na pewno zniknie.
|
|