logo
Czwartek, 16 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości?
Autor: Sali (---.centertel.pl)
Data:   2017-10-21 20:33

Szczęść Boże,
chciałam się Was poradzić, czy moje podejście do życia w ogóle może prowadzić do świętości, do zbawienia.

Otóż chodzi o to, że żyję mało aktywnie, trochę w cieniu. Patrząc tymczasem na wiele współczesnych portali katolickich wydaje mi się, że kreowany tam wzór chrześcijanina jest zgoła inny. Ma to być osoba bardzo aktywna, z marzeniami, nie bojąca się wyzwań, dbająca o swoją powierzchowność, radosna, towarzyska, uśmiechnięta... Ja tym czasem jestem raczej samotnikiem, nie mam przyjaciół, życie spędzam głównie na pracy, studiach,no i oczywiście w domu z rodzicami. Często chodzę do kościoła, na różne nabożeństwa, ale nie należę do żadnej wspólnoty. Nie jestem może jakimś strasznym smutasem, ale generalnie jestem raczej cicha, ludzie mają mnie za osobę poważną. Zainteresowania mam inne niż większość rówieśników, toteż trudno nawiązać mi z nimi jakiś bliższy kontakt, zresztą szczerze mówiąc chyba nawet nie mam większej ku temu potrzeby (co prawda mam znajomych, czasem się z nimi spotykam, gdzieś wyjdę, nawet pojadę, ale nie ma tu jakiś wielkich przyjaźni. Znajomi ci żyją zresztą innym życiem niż ja - wychodzą za mąż, żenią się, podróżują, nie znają większych ograniczeń finansowych; wydaje się chwilami że są wolni od wszelkich problemów). Nie mam żadnych wielkich marzeń - dziękuję za to, co mam, ale też od życia się wiele nie domagam. Nie działam w żadnym zorganizowanym wolontariacie - raczej jak mogę pomagam doraźnie, choć i tu zapewne mogłabym być bardziej aktywna.

Generalnie te cechy towarzyszą mi od zawsze, pewnie jeszcze trochę odizolowały mnie od życia kłopoty finansowe (które są ogromne). Pracuję i uczę się, żeby pomagać rodzicom i to jest mój główny cel, na wiele więcej nie starcza czasu. Żeby móc w miarę dużo zarabiać, wybrałam niekoniecznie zgodny z moimi zainteresowaniami kierunek studiów i pracę - dzięki Bogu międzyczasie i studia, i praca mi się spodobały.

Pewnie tak będzie moje życie już wyglądać zawsze - nie narzekam na to, bo w sumie mi pasuje. Pogodziłam się z tym, że pewnie nigdy nie założę własnej rodziny - jak dotąd nigdy nie miałam chłopaka, nigdy nawet nikt się nie interesował mną, zresztą wcale się nie dziwię. Poza tym teraz uważam, że nieuczciwe byłoby wplątywanie kogoś we własną skomplikowaną sytuację finansową, która będzie jeszcze dłuuugo trwać, o ile kiedykolwiek zdoła się rozwiązać. Do zakonu też raczej nie wstąpie, choćby dlatego że właśnie chcę pomagać rodzicom.

Nie wiem tylko, czy takie moje "nijakie" życie się w ogóle Bogu podoba. Nie dodałam, że mam mnóstwo wad - jestem nerwowa, mało pomocna, do tego dochodzi jeszcze uzależnienie od masturbacji i wszelkich nieczystych myśli (robię to odkąd pamiętam, czyli od bardzo wczesnego dzieciństwa - ale to temat na osobną historię, choć nie będę jej tu opowiadać, bo bardzo dużo na tym forum już na ten temat było). Jeśli chodzi o te grzechy, wady, to wiem, że muszę z nimi walczyć, ale co ogólnie ze sposobem życia? Czasem myślę, że Bóg właśnie takiego dla mnie chce, skoro mam taką a nie inną sytuację, ale z drugiej strony może się tylko usprawiedliwiam? Boję się, że jak stanę kiedyś przed Panem, to nie będę mu miała co powiedzieć. W końcu to, że chodzę do kościoła częściej niż w niedziele nie jest zasługą samą w sobie, robię to przecież bardziej dla siebie, Bóg tego nie potrzebuje... Pracę też mam taką, że nie bardzo mogę przez nią służyć ludziom, po prostu siedzę nad cyferkami przed komputerem 8 godzin (choć bardzo to lubię). Do domu przynoszę pieniądze, staram się być życzliwa dla domowników, ale jak już wspomniałam, bywam i nerwowa, i leniwa.

Kiedyś - jeszcze jako dziecko - miałam duże upodobanie do różnych praktyk pokutnych (posty, jakieś męczenie się fizyczne, itp.), fascynowali mnie różni święci, modliłam się po kilka razy dziennie. Myślałam chwilami, że może by do tego trochę wrócić, żyć co prawda w świeckim świecie, ale trochę jak w klasztorze. Ale i te pokuty dzisiaj nie tylko niemodne, ale chyba i uznane przez kościół za bezsensowne, bo co rusz czytam, że nie o to chodzi w wierze - i chyba racja.

Proszę o jakieś spojrzenie z boku na sytuację.
Pozdrawiam

 Tematy Autor  Data
 Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy Sali 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy Jarek 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy Takajedna 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy A. 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy Kalina 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy Estera 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy O. 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy Mateusz 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy Hanna 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy Franciszka 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy Sali 
  Re: Czy mój sposób życia może prowadzić do świętości? nowy Róża 
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: