logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Chyba wciąż nie wydoroślałam, a wychodzę za mąż.
Autor: ania (188.191.201.---)
Data:   2018-04-01 14:33

Za 3 tygodnie wychodzę za mąż, ale zamiast się cieszyć, jestem smutna. Kocham narzeczonego i w ogóle, ale jestem bardzo przywiązana do domu rodzinnego, do rodziców, a nawet do zwierzaków. Wiem, że będziemy później przyjeżdżać często, bo to tylko 30 km, ale to już nie będzie to samo, nie będę już u siebie. Przeraża mnie to wszystko. Chyba wciąż nie wydoroślałam..

 Re: Chyba wciąż nie wydoroślałam, a wychodzę za mąż.
Autor: atik (---.centertel.pl)
Data:   2018-04-07 23:34

Trochę za mało danych, ale myślę, że to raczej normalna reakcja na zbliżający się ślub i normalny lęk przed nowym. Oczywiście nie chcę tym samym bagatelizować Twoich uczuć, ale przywiązanie to w dużej mierze kwestia przyzwyczajenia - na pewno po jakimś czasie (wcale nie tak długim) odnajdziesz się w nowej sytuacji. Jeśli kochasz narzeczonego to najważniejsze. Niech Wam Bóg błogosławi na nowej drodze :)

 Re: Chyba wciąż nie wydoroślałam, a wychodzę za mąż.
Autor: dssfd (---.play-internet.pl)
Data:   2018-04-08 19:30

Właśnie dopiero będziesz u siebie :) jeśli strach przed zamieszkaniem w innym miejscu - mogę powiedzieć, że to ostatnie przeżywam zawsze przed przeprowadzką i zawsze na początku jestem niepocieszona. Zaś po pewnym czasie, wcale nie tak długim, nie mogę uwierzyć, jak mogłam tak myśleć, przecież to mój kochany domek, moje miejsce ;) Warto zastanowić się nad urządzaniem nowego mieszkania tak, by móc czuć się tam właśnie jak w domu.

 Re: Chyba wciąż nie wydoroślałam, a wychodzę za mąż.
Autor: Kasia (195.150.162.---)
Data:   2018-04-09 12:33

Nie chcę wróżyć z kilku zdań, tak się tylko zastanawiam, czy to nie są jakieś lęki. Naprowadza mnie na taką sugestię to zdanie "Przeraża mnie to wszystko". Przerażenie to już dosyć mocne słowo, wyraża już nie taki słaby lęk, ale raczej mocny. Czy w innych sytuacjach też odczuwasz mocny lęk, czy to jest tylko lęk przed zmianą? To tylko do Ciebie pytanie, po to je zadaje, żeby jakoś pomóc Ci ten problem uchwycić, oczywiście nie musisz odpowiadać. Jeżeli odkryjesz, że w Twoim myśleniu dominuje lęk warto podjąć modlitwę o uwolnienie od lęku. Możesz o to prosić w swojej codziennej modlitwie. Przywiązanie do rodziców, to jeszcze inna sprawa, to też trzeba przemyśleć, bo widzisz teraz rzeczywiście w Twoim życiu dokona się ważna zmiana, mąż powinien stać się ważniejszy od rodziców. I trzeba zacząć się z tym oswajać. To tak jak z każdą zmianą, coś tracimy, ale bez straty nie ma zysków. Jeżeli zostałabyś ze swoimi rodzicami, ukochanym pieskiem, znajomymi, byłoby może jakiś czas jeszcze fajnie, ale wiesz za kilka lat, rodzice zaczną się starzeć, pieska może już nie być, znajomi wyjadą, a Ty mogłabyś być smutna, bo nie zrealizowałabyś swojego powołania rodzinnego, jeśli takie masz. Jeżeli miałaś dobry dom, to wspaniale, bo stworzysz podobny za jakiś czas. Ze swojego doświadczenia już wiem, że warto coś nieraz stracić, jeżeli pojawia się nowa perspektywa. To tylko takie sugestie, najlepiej porozmawiać z kimś mądrym, doświadczonym, może kapłanem, żeby ten problem mógł zostać lepiej rozeznany.

 Re: Chyba wciąż nie wydoroślałam, a wychodzę za mąż.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2018-04-09 20:09

Rzeczywiście dobrze to rozeznałaś. Takie Twoje spostrzeżenia, jak dla mnie byłyby oznaką braku zaufania do przyszłego męża, względnie narzeczony jest autorytarny przez co jak określiłaś nie będziesz się czuła jak u siebie. Ratunku, zawracaj czym prędzej:P Nic na siłę.

Takie świeże uczucia, przeczucia najczęściej nas ostrzegają wewnętrznie. Sama musisz to rozstrzygnąć. Ciekawa jestem...

 Re: Chyba wciąż nie wydoroślałam, a wychodzę za mąż.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2018-04-11 16:06

Niepokoi mnie założenie: będziemy przyjeżdżać często (do rodziców, domku i np. psa). Warto uważać, żeby takie założenia nie przesłoniły budowania swojego domu. By niepojechanie nie stało się dramatem. By wizyty nie były celem wyraźniejszym niż bycie u siebie z mężem. By nie były pocieszaczem i nadzieją. A co by było, gdyby kilometrów było 1900, bez łatwego dostępu do samolotu, zbyt drogo, z 6 przesiadkami i problemem zdrowotnym?
Ślub to i konieczność "wyprowadzenia się" psychicznie. Przestać silnie ciążyć ku rodzicom, uznać, że miejsce "u siebie" nie jest już u rodziców. Zresztą, wyprowadzenie się na swoje (do osobnego lokum) nie musi wiązać się z małżeństwem. Ale wtedy też wymaga przecięcia pępowiny, zmiany perspektywy. No tak, pewnej dorosłości. Osoba bardzo przywiązana zaproszona jest do pracy nad odwiązaniem się.

 Re: Chyba wciąż nie wydoroślałam, a wychodzę za mąż.
Autor: aaaaa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2018-04-11 16:42

Odpowiedz sobie na pytanie, jaki masz kontakt z rodzicami, jaki mają wpływ na Twoje życie, jaki będą mieć, kiedy wyjdziesz za mąż, jak często będziesz chciała do nich jeździć?
Jeśli nie odcięłaś jeszcze pępowiny i pozwolisz rodzicom ingerować w Wasze małżeństwo, to rzeczywiście nie dorosłaś.
Pamiętaj, że częstą przyczyną rozwodów są rodzice któregoś z Młodych. Czy Ty będziesz potrafiła postawić sobie i im granicę?

 Re: Chyba wciąż nie wydoroślałam, a wychodzę za mąż.
Autor: Monika (---.221.6.51.dyn.plus.net)
Data:   2018-04-12 23:52

aniu, nie wiem ile masz lat, ale pomyśl masz narzeczonego i stworzycie nową rodzinę. Bierzecie sakramentalne małżeństwo i otrzymacie błogosławieństwo na wspólne życie. Proszę obejrzyj film "Miłość przychodzi powoli" część 2. Tato mówi do swojej córki, która wyszła za mąż i wyjeżdżała z mężem "Wiedziałem, że kiedyś ten dzień nadejdzie" a córka odpowiedziała "Żadnych łez". Piękny film.

aniu, napisałaś swoje imię małą literą, po ślubie będziesz Panią Anią. Niech Bóg Cię błogosławi.

 Re: Chyba wciąż nie wydoroślałam, a wychodzę za mąż.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2018-04-13 19:31

Moniko, czy swoją dygresją o imieniu Ani, chciałaś wyrazić myśl, że dopiero małżeństwo dowartościowuje kobietę? Tak nie jest. Zarówno mężczyźnie, jak i kobiecie wartość nadaje Pan Bóg. Owszem "ania" będzie po ślubie Panią Anią, ale teraz jest Panną Anią. Panną, która przyznaje, że nie jest całkiem gotowa na stanie się Panią. Jest to z jej strony pozytywna refleksja, pod warunkiem, że wiąże się z chęcią wydoroślenia.

Gdybyś sama czuła się tylko "moniką", to wiedz, że nie jest to stan, który sprzyja wchodzeniu w związki owocujące udanym małżeństwem.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: