Autor: Justyna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2019-02-21 11:28
Dzień dobry.
Właściwie to nawet nie wiem od czego zacząć. od zawsze wierzyłam w Pana Boga, Jezusa i zostałam wychowana w wierze katolickiej, jednak w naszym domu nigdy jej szczególnie nie praktykowano.
6 lat temu zachorowałam na nerwicę lękową i depresję - w tym okresie pojawiły się pierwsze symptomy związane z wiarą. Najpierw paniczny lęk przed śmiercią, od którego wszystko się zaczęło - depresja spowodowała, że przestałam funkcjonować normalnie, wszystko wydawało się bezsensu. Później pojawiły się myśli, że przecież skoro wierzę w Pana Boga. nie mogę bać się śmierci i depresja z nerwicą przeniosły się na wiarę. Bluźniercze myśli, kuszenia złego, zapętliłam się tak bardzo, że każdy dzień był dla mnie jednym wielkim bólem - bardzo tego nie chciałam i im bardziej z tym walczyłam tym było gorzej. Leki mnie ustabilizowały, ale miesiąc temu wszystko wróciło. tylko inaczej.
Zaczęło się od ogromnych problemów w życiu - narastający stres. i walnęło we mnie tak mocno jak nigdy. Ze strachu przed śmiercią urodził się strach przed Panem Bogiem - strach przed tym, że moja wiara jest ułomna, że źle się modlę. że już nie ma dla mnie ratunku. Zaczęłam poszukiwać. byłam u Spowiedzi Generalnej u wspaniałego księdza, który mnie pocieszył na chwilę. Potem spotkałam niesamowitą dziewczynę, która podarowała mi różaniec i mnóstwo innych cennych wskazówek. Przez chwilę czułam się naprawdę dobrze. Nigdy dotąd nie modliłam się tak bardzo jak teraz - poprzez rozmowę, poprzez Różaniec. byłam nawet na Modlitwie z Uzdrowieniem i kiedy kapłan przyłożył ręce do mojej głowy poczułam coś niesamowitego, czego nie potrafię nawet opisać. Naprawdę czułam, że wzrastam w wierze, że Pan jest ze mną. oglądałam nawet świadectwa ludzi z pogranicza śmierci, którzy tak pięknie mówili o spotkaniu z Panem Jezusem. Niestety cierpię teraz okrutnie. strach znowu się pojawił i jest tak silny, że znowu nie funkcjonuję - mam wrażenie, że wszyscy dookoła też już mają mnie dość. pojawił się lęk przed wiecznym potępieniem, przed grzechami, albo, że nie wytrwam w postanowieniu poprawy. za chwilę pojawiają się myśli, że na pewno wcale nie jestem wierząca, ale robię to tylko ze strachu, modliłam się bardzo do Maryi na Różańcu. wczoraj trafiłam na dyskusję (chyba ze środowiska protestanckiego), że popełniamy tym wszystkim najgorszy z możliwych błędów. ja już wariuję, tak bardzo chciałabym poznać Pana Boga, przestać żyć w strachu. a nie potrafię, nie potrafię wyjść z błędnego koła - nie chcę być potępiona. ciągle i nieustannie proszę Pana Jezusa, by mnie umocnił, by mnie przytulił do swojego Serca. czemu tak strasznie cierpię, co się ze mną stało. Błagam Was pomóżcie mi. ja już nie mam siły.
|
|