Autor: hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2024-04-30 12:15
Kwestia jest formalnie bardzo dyskusyjna. Generalnie transmisja nie jest to pełny udział ani w nabożeństwie, ani w Eucharystii. Tym bardziej nagranie oglądane post factum. Gdyby wystarczyły transmisje i filmy archiwalne, można byłoby zwolnić katolików z udziału realnego albo zostawic je hobbystom. To formy zastępcze, pobudzające pobożność itp. Nie odważyłabym się nigdy napisać, że z definicji osiągniesz to samo. Może znajdziesz książkę ks. Draguły o Eucharystii zmediatyzowanej.
Zauważ, że po pandemii (podczas której nie było możliwosci fizycznego udziału dla wszystkich chętnych) bardzo przypominano o powrocie do kościołów. Gdyby starczyły nagrania, nie przypominano by. Nakazano też, o ile dobrze pamiętam, usuwanie dostępu do nagrań mszy (żeby nie było do nich dostępu po zakończeniu transmisji).
Czyli tak: z zasady udział w realu (zwłaszcza co do obowiązku udziału we mszy sw.). Reszta jest pobożnym oglądaniem z ewentualną modlitwą oglądającego.
Z drugiej strony Pan Bóg może dotrzeć do kogoś wszędzie i ograniczony nie jest ani czasem, ani przestrzenią. Ma swoje drogi. Może dotrzeć podczas oglądania dokumentu sprzed 10 lat, podczas czytania Biblii albo też bajki dla dzieci (proszę się nie obruszać), albo podczas naszego stania w kolejce w supermarkecie.
Konkluzja. Nie ma powodu w pełni przekreślać sensu oglądania religijnego dokumentu. Może być po prostu pomocą, jedną z wielu pomocnych dróg. Nie ma też powodu twierdzić, że jest to to samo co uczestnictwo na żywo i że na pewno daje te same owoce. Pan Bóg zrobi, co zechce.
|
|