Autor: Tadeusz (213.25.39.---)
Data: 2001-03-23 12:12
Jak twierdzą prawdziwi znawcy, historia Jezusa z Nazaretu jest najlepiej udokumentowaną historią świata, tak jak Biblia jest Dziełem wydanym w największej ilości egzemplarzy. Trzeba jednak mieć prawą wolę, by szukać w nieskażonych źródłach wiedzy. Co uczynili zatwardziali faryzeusze po Zmartwychwstaniu Chrystusa? Zamknęli usta niektórym świadkom. Dlaczego? Bo nie chcieli uwierzyć w oczywiste fakty.
Dlatego tu pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt, który zwykle umyka w przypadku relacji prawdy historycznej: na rolę wiary w uznaniu historycznych faktów. Pozornie to nie ma związku, ale czy na pewno?
W matematyce dowodząc zbliżamy się nieuchronnie do aksjomatów, które też musiały powstać przy udziale „zdrowego rozsądku”.
Jean Guitton – jeden z najwybtniejszych współczesnych filozofów, przyjaciel papieży - napisał niezwykle ciekawą książkę o francuskiej stygmatyczce Marcie Robin, w której z iście naukowym podejściem prowadzi intensywne rozważania na żywotne problemy człowieka w odniesieniu do tej osoby i jej ralacji z poznanymi ludźmi. Otóż w tej książce występuje pewna wyjątkowa postać, która pasuje do postawionego w pytaniu problemu. Cytuję wybrane fragmenty opisu samego autora:
„Żył wówczas we Francji najbardziej wolny z wolnomyślicieli, radykalnie niewierzący, negator łagodny i spokojny, całkowicie pewny swojej hipotezy, uczeń Spinozy, o którym pisał. Paweł Ludwik Couchoud był filozofem, egzegetą, lekarzem. Przestudiował z największą dokładnością logikę immanentną problemów, które rozum ludzki stawia sobie w związku z Jezusem... Jego oryginalność polegała na tym, że nie uznał nigdy historycznego istnienia Nazaretańczyka. Ileż razy mówił mi z łagodnym uśmiechem sfinksa: „Przyjmuję wszystko w wyznaniu wiary... oprócz sub Pontio Pilato”. Jednocześnie dodawał z poważną, głęboko uważną, prawie bolesną miną: „Jezus jest największym istniejącym na ziemi. Jak wielu ludzi od dwóch tysięcy lat umarło dla Niego! Obecnie jak wiele dusz żyje tylko dla Niego!”... I Couchoud mówił, że jedynie katolicy mogą przyjąć Ewangelię „w jej pełnym zamyśle, bez dokonania w niej niebezpiecznej selekcji". Byłoby to rozwiązanie "najbardziej naukowe".” Ale - twierdził dalej Couchoud – „aby uznać Ewangelie w ich historycznym znaczeniu trzeba mieć wiarę, a ja jej nie posiadam”. Couchoud poruszał ten paradoks, wedle którego jedynie ludzie wierzący mogą przyjąć Jezusa jako postać historyczną i pozostać absolutnie wiernymi całkowitej praktyce. Ale trzeba byłoby przyjąć wcielenie, które było dla niego tajemnicą niezgłębioną. Być może miał nadzieję, że pewnego dnia znajdzie w swojej nocy gwiazdę, która by go doń przybliżyła. Ten hiperkrytyczny umysł cechowała wysoka wrażliwość na ludzkie cierpienie...”
Przypadkiem poznał Martę Robin, chyba najbardziej cierpiącą w tym czasie kobietę i nic nie stanęło na przeszkodzie, aby między Martą a Pawłem Ludwikiem zaczęła się powoli nawiązywać czuła przyjaźń...
Tyle z książki. Warto przeczytać całą i warto przemyśleć.
Książka: „Marta Robin – mistyczka, wizjonerka, stygmatyczka”, Jean Guitton, Częstochowskie Wydawnictwo Diecezjalne, Częstochowa 1990.
Pozdrawiam.
|
|