Autor: Justyna (---.dyn.optonline.net)
Data: 2005-05-15 15:40
Jaki¶ czas temu pisałam na tutejszym forum o moich problemach z wiar± (pokusy, itd.). Te problemy daj± o sobie znać w dalszym ci±gu, tylko zmieniły swoj± formę - ale mniejsza o to. po prostu z tej psychozy (bo to co¶ w tym stylu) zostały mi w±tpliwo¶ci co do pewnych spraw w wierze, od czasu do czasu skrupuły, częsta spowiedĽ (tzn. obecnie najczę¶ciej w odstępach tygodniowych, kiedy¶ nawet z dnia na dzień).
Jeszcze w roku 2004 byłam chora na ospę. Chciałam i¶ć na spowiedĽ pierwszopi±tkow±, a mama mnie z tego wy¶miała przy ciotce (przynajmniej ja to wtedy tak odebrałam, że mnie wy¶miała). Albo ostatnio, jak powiedziałam jej o moich w±tpliwo¶ciach co do ogl±dania pirackich filmów DVD, zaczęła zaraz mi dogadywać: "to się spowiadaj", "sama spytaj księdza", zaczęła mi tłumaczyć... A ja wiem z prywatnej korespondencji, że to grzech.
Mama mnie po prostu krytykuje. Nie zwierzam się jej z problemów sercowych, jakie ostatnio przeżywam (dla mnie to ciężkie, taka młodzieżowa miło¶ć), nie pytam się jej o zdanie w prawach wiary. Większe zaufanie mam do nieznajomych osób na czacie, do księdza, no, ewentualnie do koleżanek. Do rodziców nie mam zaufania... Co robić? Czy to grzech? No, bo w ten sposób, że tak milczę, to oni nie wiedz±, że mam skołatane serce i obolał± głowę przez moje problemy. Czy okłamuję ich? Nie chciałabym kłamać, a jednocze¶nie nie chcę im się zwierzać. A to jest może ten konflikt pokoleniowy? Z tym, że tu chodzi o dużo ważniejsze sprawy - o wiarę... Ja już nawet zaczęłam patrzeć krzywym okiem na modlitwenik mamy, jakby był narzędziem obłudy...
Będę wdzięczna za odpowiedĽ i porady, co robić. Z góry dziękuję.
|
|