Autor: Michał (---.Zabrze.Net.pl)
Data: 2005-05-15 20:33
Mnie też jest bliska Maria Magdalena. Ten fragment, gdy ściągnęła na Ziemię Jezusa po Zmartwychwstaniu (i nie tylko ten), zawsze robiły na mnie piorunujące wrażenie. Zresztą kobiety w Biblii są dosyć niezwykłe np. Rut, Estera, Judyta, Maryja, czy Magdalena właśnie nijak nie pasują do rozpowszechnianych stereotypów kobiecych. Wydaje mi się, że w całej tej niepotrzebnej dyskusji z Verba Docent, umknęło coś niezwykle istotnego. Tak na prawdę przeszłość Magdaleny nie ma najmniejszego znaczenia. Wszak pierwszym uznanym świętym jest Dobry Łotr. Jakie więc znaczenie ma przeszłość Magdaleny? Choćby dla tego nie wymaga obrony. Zresztą Bóg (podobnie jak szatan, tyle, że w drugą stronę) posługuje się zwykle naszymi słabościami (ościeniem dla ciała), by uczynić z nich kamień węgielny naszej wiary. Piotr np. (opoka), był chwiejnym człowiekiem, podlegającym wpływom i panice, a mimo to umarł na krzyżu przybity do góry nogami. Wracając do Magdaleny. Nie jest istotne, jaką miała przeszłość. Wprawdzie Marek i Łukasz piszą, że Jezus wyrzucił z niej 7 złych duchów, co zwykle było synonimem grzechów nieczystych (por. Mt 12, 43 - 45), ale to oczywiście niczego jeszcze nie przesądza. Podobnie jak opowieść o kobiecie cudzołożnej u Łukasza, z którą jest bezpośrednio zestawiona lista kobiet podążających za Jezusem. Trzeba jednak pamiętać, że podział Pisma Świętego na rozdziały i wersety to wynalazek dojrzałego Średniowiecza (co byśmy bez niego robili?), tak więc tok narracji u Łukasza w sposób naturalny sugeruje niejako dopowiedzenie tej historii, ale to wszystko jest po prostu niepewne. (Bo musielibyśmy zapytać Łukasza, o co mu dokładnie chodziło). Jednak jak widać z tych wszystkich opowieści o kobietach w otoczeniu Jezusa, niektóre z nich nie bały się łamać obowiązujących konwencji. Kobieta cudzołożna, która wparowała do faryzeusza, zanieczyszczając jego dom, jak dowód swej miłości uczyniła gest o znaczeniu wybitnie seksualnym, wycierając włosami nogi Jezusa. I Jezus to przyjął, ten gest takim, jakim on był - jako dowód czystej, bezinteresownej miłości i dowód wdzięczności wyrażony w najpiękniejszy sposób, w jaki ta kobieta potrafiła to uczynić. i nie bała się tego uczynić, niezależnie od pozorów, które za nim stały. Ona wiedziała, że Jezus ją rozumie. Nie wiem, czy była to Maria Magdalena, ale Magdalena, była dokładnie takim samym typem kobiety. Za nic miała konwenanse, a Jezusa kochała miłością czystą i zdolną przezwyciężyć śmierć. Ani nie wpadła w panikę, ani nie uciekła, ani się nie bała Żydów, Sanhedrynu, Rzymian, czy kogokolwiek. Zabili jej Wyzwoliciela, Mistrza i Pana, ale ona miała zamiar uczynić wszystko, co w jej mocy by uczynić dla Niego wszystko cokolwiek było jeszcze możliwe do zrobienia. Być może błądziła w życiu, ale jej miłość była czysta, głęboka, porywająca. Była tego samego gatunku, co miłość Matki, czy Jana, który spoczywał na piersi Jezusa, ujrzał całun i uwierzył. Magdalenie wystarczyło, by Jezus wezwał ją po Imieniu - i wszystko było jasne. Jej miłość jest pięknym przykładem miłości, jakiej oczekuje od człowieka Bóg. Oczywiście Bóg ustala pewne zasady, ale gdy spotyka ze strony człowieka miłość tak wielką, jak Magdaleny, gotów jest te zasady złamać. Jest przecież Bogiem, a w prawdziwej Bożej Miłości nie ma żadnych zasad. Mniejsza z tym, że nie mógł pozwolić, by Magdalenie pękło serce z rozpaczy, ale zostawił nam za pośrednictwem św. Jana porywający przykład tego, jaka może być relacja pomiędzy Bogiem, a człowiekiem, przemienionym przez Bożą Miłość.
Nie wiem czy próby łączenia kobiet z kart Nowego Testamentu w jedną osobę pochodzą z VI, czy innych wieków. Faktem jest, że wielu komentatorów usiłowało to robić. Jedni fantazjowali w sposób nieuprawniony, inni kierowali się zasadami logiki i hermeneutyki. Nie wydaje mi się to takie ważne. Ani to, czy Magdalena była kobietą cudzołożną, czy nie. Może i była błądząc w fałszywym poszukiwaniu miłości. Ale ta Miłość, do której doprowadził ją Jezus, jest czymś nieprawdopodobnym. Trzeba przyznać, że była niesamowita kobietą, która nigdy nie przejmowała się tzw. opinią, ale odnalazłszy właściwy cel pokazała nam, że nie ma takiej przeszkody, łącznie ze śmiercią i wolą Boga, której nie można pokonać. Bóg chce być w ten sposób zdobywany przez człowieka. Świadczy o tym np. i Pieśń nad pieśniami, i pisma św. Jana od Krzyża.
|
|