logo
Wtorek, 07 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Just (---.acn.waw.pl)
Data:   2005-05-15 18:10

Już któryś raz z kolei spotykam się na Forum - ale nie tylko tu - ze stwierdzeniami jednoznacznie utożsamiającymi Marię Magdalenę, czy tez Marię z Magdali, z jawnogrzesznicą, którą Pan Jezus ocalił przed ukamienowaniem. Z tego co mi wiadomo, w Biblii ani razu nie jest powiedziane, że to jedna i ta sama osoba. Stąd moje pytanie: skąd właściwie wzięła się ta "tradycja ludowa"? Czy swój udział w tym maja np. apokryfy czy tez inne źródła?
Wiem, że ten wątek już kilka razy się pojawiał, z zainteresowaniem śledziłam też dysputę panów Verba Docent i Michała z Zabrza w jednym z najnowszych tematów, ale... No właśnie, ALE. Nadal nie wiem, a jako że św.Maria Magdalena jest moją patronką z bierzmowania, sprawa jest mi szczególnie bliska.
Z góry dziękuję za odpowiedzi;)
pozdrawiam, z Bogiem
Justyna

 Re: Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Andres (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2005-05-15 18:41

Ekspertem w tych kwestiach to ja nie jestem, ale teoria, że Maria Magdalena jest ową ocaloną jawnogrzesznicą, pojawiła się w późnym średniowieczu i tylko na chrześcijańskim Zachodzie - prawosławie jej nie zna. Zaś w Ewangelii stoi tylko, że Jezus uwolnił Magdalenę od złych duchów.
Spora część egzegetów uznaje rozdzielność tych postaci.
A jeśli nawet - jaki to ma związek z Tobą? Czy gdyby ta teoria była prawdziwa - twoja patronka od bierzmowania stałaby się dla Ciebie mniej wartościowa? Bo dla Jezusa musiała być wiele warta.

 Re: Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Verba Docent (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2005-05-15 19:13

No więc aby było jednoznaczne i wyraźne: Maria Magdalena nie była jawnogrzesznicą, cudzołożnicą, nawróconą nierządnicą (uwaga - greckie słowo 'porneia' odnosię nie tylko do prostytucji czy pozamałżeńskich stosunków płciowych ale także do kultu bałwochwalczego) czy jak to nazwać.
Perykopy: Łk7,39-50 - o nawróconej jawnogrzesznicy czy J 8,1-11 - o kobiecie cudzołożnej (wcale nie nawróconej!!! Ten fragment tak naprawdę nie jest Janowy ale Łukaszowy, był "wycinany" z Ewangelii przez pierwszych chrześcijan, dlaczego to już inna historia) NIE ODNOSZĄ SIĘ do św.Marii Magdaleny. Nie ma tam nawet najmniejszej aluzji do tego, aby ona mogła być jedną z tych kobiet.
Maria Magdalena opisywana jest jako kobieta towarzysząca Jezusowi, z której wygonił 7 złych duchów (por. Mk 16,9 ). Św. Łukasz *Łk 8,1-2)pisze: " Następnie wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów).
Kilka, więc może dwie, może trzy nie więcej niż pięć. Nawet gdyby uznać, że za ową słabość uznać prostytucję lub inne występki cielesne (co wydaje się mi mało prawdopodobne, bo w oczach pobożnych żydów to był jednak ciężki występek a nie tylko taka tam sobie słabość) to i tak zauważamy, że Ewangelista podkreśla, że Jezus uwolnił ją z konkretnej choroby, wszystko wskazuje, że psychicznej, może epilepsji lub czegoś takiego. Nie ma w Ewangeliach żadnych powiązań św. Marii Magadaleny z najstarszym zawodem świata lub lekkim prowadzeniem się. Nie ma też w tym, co nazywamy Tradycją Apostolską, czyli depozytem wiary przekazywanym z pokolenia na pokolenie bezpośrednio do pierwszych uczniów Jezusa.
Skąd wzięła się owa "gęba". Po pierwsze wzięła się ona tylko na Zachodzie. Na Wschodzie św. Maria Magdalena otaczana jest szczególnym kultem (warszawska katedra prawosławna jest właśnie pod jej wezwaniem) i nie ma w tym kulcie jakiegokolwiek nawiązania do owych niecnych czynów. A prawosławni są bardzo przywiązani do Tradycji.
Może dlatego, że skoro faryzesze burzyli się, że On zadaje się z "takimi" kobietami (Łk 7,39) to bliżej nie wczytywując się w Pismo uznali, że otoczenie damskie Jezusa to były z reguły "takie" panie, w tym Maria z Magdali, miasta w pn Galilei, między Tyberiadą a Kafarnaum.
A może dlatego, że pochodziła z Magdalii, gdzie ponoć sporo było "tych" kobiet. Ja wątpię. Prostytucja kwitła w starożytności ale nie wszędzie. Kwitła, podobnie jak dziś, tam gdzie na nią jest popyt, czyli w miastach portowych, handlowych, garnizonowych. Magdalę umieszcza się na mapach ale póki co archeologowie nie znaleźli jej ruin. Pewnie była to mała dziura, bez dużego znaczenia. A w takich dziurach cudzołóstwo i nierząd też nie są specjalnie wuzdane. Może była to przystań rybacka nad jeziorem Genezaret? Ale nie port.
NIe przypominam sobie, aby apokryfy nawiązywały do owej domniemanej profesji Marii Magdaleny. "Gęba" jest wyrazem jakiejś teologii ludowej. Pewnie ludzie mieli potrzebę umieszczenia w orszaku Jezusa świętej nawróconej z grzechu cielesnego. Przypomijmy sobie, że w średniowieczu, które uchodzi za czas raczej pokutno-postny, prostytucja była zjawiskiem powszechnym. Jest świetna praca prof. Gieremka na ten temat (był taki historyk-mediewista ale niestety zajął się polityką ze stratą dla siebie i mediewistyki). Dla mniej zaawansowanych polecam Jasienicę. Ludzi gryzło to, że grzeszą, bo mieli świadomość grzechu bardzo ostrą. No więc wyimaginowali sobie, że była taka jedna, co to się przy Jezusie kręciła i świętą została. Mity odpowiadają na konkretne potrzeby, te duchowe przede wszystkim.
Mit ten jest ciągle żywy. Jakiś czas temu brałem udział w rekolekcjach dla dorosłych prowadzonych przez ks.Orzechowskiego, aktora. (Nie mylić go z "Orzechem" poznański - dominikaninem). Barwnie i plastycznie "odgrywał" ksiądz Orzechowski katechezę . Siłą wszelich sztuk homiletyczno-scenicznych barwnie opisywał los Marii Magdaleny, "dziewki portowej", która została świętą. I namawiał nas tym samym do wyrwania się z bagna porządliwości w stronę porządności. Czy mu się udało? Pewnie tak, znając jego talenty w tym zakresie. Czy dopuszczalne jest w dobrym celu "naginać" Biblię? To już pytanie nie dla mnie. Ja tam swoje wiem. I Marii z Magdali, dzielnej kobiety, której jako pierwszej było dane zobaczyć Zmartwychwstałego po tym jak odważnie przy Nim pod Krzyżem stała, do końca, będę bronił. Bo zasłużyła na to. I zamiast podkreślać jej domniemane złe prowadzenie się, akcentuję jej szaleńczą odwagę (idźcie bladym świtem na cmentarz z olejkami wonnymi kosztującymi kupę kasy przeciwko uzbrojonym strażnikom), konsekwecję i posłuszeństwo. Ecce mulier!

 Re: Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Michał (---.Zabrze.Net.pl)
Data:   2005-05-15 20:33

Mnie też jest bliska Maria Magdalena. Ten fragment, gdy ściągnęła na Ziemię Jezusa po Zmartwychwstaniu (i nie tylko ten), zawsze robiły na mnie piorunujące wrażenie. Zresztą kobiety w Biblii są dosyć niezwykłe np. Rut, Estera, Judyta, Maryja, czy Magdalena właśnie nijak nie pasują do rozpowszechnianych stereotypów kobiecych. Wydaje mi się, że w całej tej niepotrzebnej dyskusji z Verba Docent, umknęło coś niezwykle istotnego. Tak na prawdę przeszłość Magdaleny nie ma najmniejszego znaczenia. Wszak pierwszym uznanym świętym jest Dobry Łotr. Jakie więc znaczenie ma przeszłość Magdaleny? Choćby dla tego nie wymaga obrony. Zresztą Bóg (podobnie jak szatan, tyle, że w drugą stronę) posługuje się zwykle naszymi słabościami (ościeniem dla ciała), by uczynić z nich kamień węgielny naszej wiary. Piotr np. (opoka), był chwiejnym człowiekiem, podlegającym wpływom i panice, a mimo to umarł na krzyżu przybity do góry nogami. Wracając do Magdaleny. Nie jest istotne, jaką miała przeszłość. Wprawdzie Marek i Łukasz piszą, że Jezus wyrzucił z niej 7 złych duchów, co zwykle było synonimem grzechów nieczystych (por. Mt 12, 43 - 45), ale to oczywiście niczego jeszcze nie przesądza. Podobnie jak opowieść o kobiecie cudzołożnej u Łukasza, z którą jest bezpośrednio zestawiona lista kobiet podążających za Jezusem. Trzeba jednak pamiętać, że podział Pisma Świętego na rozdziały i wersety to wynalazek dojrzałego Średniowiecza (co byśmy bez niego robili?), tak więc tok narracji u Łukasza w sposób naturalny sugeruje niejako dopowiedzenie tej historii, ale to wszystko jest po prostu niepewne. (Bo musielibyśmy zapytać Łukasza, o co mu dokładnie chodziło). Jednak jak widać z tych wszystkich opowieści o kobietach w otoczeniu Jezusa, niektóre z nich nie bały się łamać obowiązujących konwencji. Kobieta cudzołożna, która wparowała do faryzeusza, zanieczyszczając jego dom, jak dowód swej miłości uczyniła gest o znaczeniu wybitnie seksualnym, wycierając włosami nogi Jezusa. I Jezus to przyjął, ten gest takim, jakim on był - jako dowód czystej, bezinteresownej miłości i dowód wdzięczności wyrażony w najpiękniejszy sposób, w jaki ta kobieta potrafiła to uczynić. i nie bała się tego uczynić, niezależnie od pozorów, które za nim stały. Ona wiedziała, że Jezus ją rozumie. Nie wiem, czy była to Maria Magdalena, ale Magdalena, była dokładnie takim samym typem kobiety. Za nic miała konwenanse, a Jezusa kochała miłością czystą i zdolną przezwyciężyć śmierć. Ani nie wpadła w panikę, ani nie uciekła, ani się nie bała Żydów, Sanhedrynu, Rzymian, czy kogokolwiek. Zabili jej Wyzwoliciela, Mistrza i Pana, ale ona miała zamiar uczynić wszystko, co w jej mocy by uczynić dla Niego wszystko cokolwiek było jeszcze możliwe do zrobienia. Być może błądziła w życiu, ale jej miłość była czysta, głęboka, porywająca. Była tego samego gatunku, co miłość Matki, czy Jana, który spoczywał na piersi Jezusa, ujrzał całun i uwierzył. Magdalenie wystarczyło, by Jezus wezwał ją po Imieniu - i wszystko było jasne. Jej miłość jest pięknym przykładem miłości, jakiej oczekuje od człowieka Bóg. Oczywiście Bóg ustala pewne zasady, ale gdy spotyka ze strony człowieka miłość tak wielką, jak Magdaleny, gotów jest te zasady złamać. Jest przecież Bogiem, a w prawdziwej Bożej Miłości nie ma żadnych zasad. Mniejsza z tym, że nie mógł pozwolić, by Magdalenie pękło serce z rozpaczy, ale zostawił nam za pośrednictwem św. Jana porywający przykład tego, jaka może być relacja pomiędzy Bogiem, a człowiekiem, przemienionym przez Bożą Miłość.
Nie wiem czy próby łączenia kobiet z kart Nowego Testamentu w jedną osobę pochodzą z VI, czy innych wieków. Faktem jest, że wielu komentatorów usiłowało to robić. Jedni fantazjowali w sposób nieuprawniony, inni kierowali się zasadami logiki i hermeneutyki. Nie wydaje mi się to takie ważne. Ani to, czy Magdalena była kobietą cudzołożną, czy nie. Może i była błądząc w fałszywym poszukiwaniu miłości. Ale ta Miłość, do której doprowadził ją Jezus, jest czymś nieprawdopodobnym. Trzeba przyznać, że była niesamowita kobietą, która nigdy nie przejmowała się tzw. opinią, ale odnalazłszy właściwy cel pokazała nam, że nie ma takiej przeszkody, łącznie ze śmiercią i wolą Boga, której nie można pokonać. Bóg chce być w ten sposób zdobywany przez człowieka. Świadczy o tym np. i Pieśń nad pieśniami, i pisma św. Jana od Krzyża.

 Re: Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Patrycja (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2005-05-17 13:06

Hm. napisałeś Michale: „Jak to było z Marią Magdaleną? Nie wiem”
I chyba nigdy się nie dowiemy. Są czyny, które człowiek robi w ukryciu, a jeżeli NIC na ten temat nie jest powiedziane wprost, to zachodzi możliwość analogiczna do przestąpienia IX Przykazania „nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”.

W kontekście tej kobiety zasugerowałeś intencje, których nawet NIE WYPADA przytaczać. W Łk 7:38 nie ma imienia tej kobiety, nie ma podstaw do kojarzenia tej kobiety z Marią Magdaleną. Po drugie płacz i wycieranie włosami łez i kurzu ze stóp Jezusa to wyraz pokory, małości, błagania o litość i przebaczenie, o ratunek, to wycie o miłosierdzie. Człowiek mógłby kopnąć, strząsnąć kobietę uczepioną swoich nóg (ileż razy wielcy panowie tak robili z żonami błagającymi o miłosierdzie dla męża). Bóg NIE ODEPCHNĄŁ, nie uraził, nie wzgardził. Wycieranie nóg włosami nie ma nawet cienia znaczenia, o jakim napisałeś. Hacker jakiś dokleił to do Twojego postu, czy co?

Dalej - Bóg NIGDY nie łamie zasad. Jego zasadą jest Miłość, Sprawiedliwość, Prawda, Miłosierdzie, itd.

I jeszcze - „nigdy nie przejmowała się tzw. opinią” - skąd to wywodzisz o Marii Magdalenie? Ale że Ją kochasz, to widać (więc 1Kor 13:7), to dobrze.
Maria Magdalena
(z bierzmowania)

 Re: Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Just (---.acn.waw.pl)
Data:   2005-05-17 13:29

Bardzo dziękuję za niesamowite, wyczerpujące odpowiedzi i za podzielenie się swoimi refleksjami na temat Marii Magdaleny. Jedno chcę tylko wyjaśnić z całą stanowczoscią - dla mnie osobiście nie ma żadnego znaczenia, kim była MM, jaką miała przeszłość itp. - nie wpływa to na moje do niej przywiązanie. Wydaje mi się tylko ,ze nieustanne przypisywanie jej fałszywej "gęby", jak to trafnie okreslił Verba Docent, w jakis sposób ją krzywdzi (pomijając fakt, że stanowi zafałszowanie Ewangelii)No ale to tylko tak z czysto ludzkiego punktu widzenia, bo teraz już nikt ani nic jej skrzywdzić nie może...
pozdrawiam bardzo serdecznie, z Bogiem
Justyna

 Re: Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Verba Docent (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2005-05-20 20:26

Pani Justyno!

Ponieważ poniekąd wywołała mnie Pani do tablicy, pozwolę sobie na jeszcze parę słów dopowiedzenia. Proszę nie trrakować tego jako polemiki ale jako uzupełnienie mojej wcześniejszej wypowiedzi.

Owo "doprawianie gęby" św.Marii Magdalenie (nie wstydźmy się proszę owego przymiotnika "święta", bo kobieta na to sobie w pełni zasłużyła) to wyraz określonej ludowej teologii, o czym już pisałem. Ludziom czegoś tam brakowało, odczuwali pewną potrzebę wskazania na to, że osoba prowadząca się niemoralnie może dostąpić łask Bożych, no to zrobili ze świętej prostytkę. Nie myślę, że chodziło tu o fałszowanie Ewangelii ale jakąś paraewangeliczną katechezę. Samo w sobie nie jest to chyba złe i intencje były szlachetne, w duchu ewangelicznym. A że posłużono się takim a nie innym środkiem, to się posłużono. Dziś już chyba dojrzeliśmy do tego, by ten środek odrzucić i wyakcentować te przywary świętej, które były jej rzeczywistym udziałem: skromność, oddanie, szaleńcza odwaga, wierność, prawdomówność i tak dalej. Ja nie bronię świętej Marii z Magdali, bo ona mojej obrony nie potrzebuje. Raz, że jak Pani słusznie zauważyła, jest już na tej drugiej, lepszej stronie życia, dwa, że gdzie ja, a gdzie ona! Broniąc jej imienienia uwypuklam tym samym te powyżej opisane cechy. Nawrócone jawnogrzesznice, nawróconymi jawnogrzesznicami, nigdy ich za mało ale skromność, cywilna odwaga, oddanie, wiara, prawdomówność i bezinteresowność są towarami bardziej deficytowymi w ojczyźnie Jana Pawła Wielkiego i mojej. Ja myślę, że ich brak bardziej nam dokucza niż kolorowe ulotki wkładane za wycieraczki czy panienki oferujące się na poboczach dróg. Nie jest to żaden relatywizm moralny z mojej strony ale smutna konstatacja faktu.
I jeszcze jedno. Wiele z naszej religijności ma korzenie pozaewangeliczne. Obchodzimy np. Trzech Króli, a tak naprawdę Ewangelia poświęciła im raptem parę zdań, resztę dopowiedzieliśmy sobie w apokryfach. Niedługo będzie Boże Ciało, a protestanci i prawosławni wypominają nam słabe korzenie ewangeliczne. Ewangelia, całe Pismo jest fundamentem naszej wiary. Ale co to za dom, który składałby się tylko z najpięknjeszego, najmocniejszego i najlepszego fundamentu? Oczywiście, nie można budować czegoś, co kłóci się z fundamentem, bo dom runie. Ja uważam to za całkiem normalne, że pewne obszary, wypełniamy sobie taki formami jakie wychodzą na przeciw naszej religijności i z owego ewangelicznego fundamentu wyrastają. Nie ma co się burzyć. Takie czy inne formy narastają lub umierają. Pismo zostaje wieczne i niezmienne.

 Re: Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Calina (---.tnt7.chi15.da.uu.net)
Data:   2005-05-21 01:39

Podobnież ta >tradycja ludowa< została zapoczątkowana w VI w. przez papieża św. Grzegorza Wielkiego (†604). Jawnogrzesznica przestała być bezimienna. Maria Magdalena była przedstawiana w malarstwie, pieśniach, jako przykład nawróconej kobiety cudzołożnej. Symbol bezgranicznego miłosierdzia dla skruszonego grzesznika. Chcąc przywrócić jej prawowite miejsce, nie możemy "zapomnieć" o tysiącach dusz, które przez ten wzór nawróciły się i porzuciły grzechy nieczystości, które prosiły o wstawiennictwo św. Marię Magdalenę w powrocie do Pana.
Dzięki jej za to, jeśli nawet niesłusznie była tak ukazywana przez wieki.

 Re: Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Verba Docent (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2005-05-21 13:21

Proszę uwzględnić, to, że ja nie piszę o "tradycji ludowej" odnośnie św. Marii Magdaleny ale o "teologii ludowej". To taka subtelna różnica, nie będę jej tłumaczyć. Zainteresowanych odsyłam do wykładów apokryficznych ks.prof. Starowieyskiego, których można sobie posłuchać na opoka.org.pl.

A w kwestii formalnej, to świętym "od" kobiet upadłych "od zawsze był i jest " Mikołaj, ten od grudniowych prezentów, który poza tym jest opiekunem podróżników, marynarzy, kupców, panien na wydaniu i jest patronem Rosji.

 Re: Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Calina (---.tnt7.chi15.da.uu.net)
Data:   2005-05-22 00:45

Czy rzeczywiście św. Mikołaj z Miry <<"od zawsze był i jest" świętym "od" kobiet upadłych>>?
Na pewno patronkami nawróconych jawnogrzesznic, jak i wspomożycielkami w pokusach przeciwko czystości są: św. Małgorzata z Kortony, św. Maria Egipcjanka, no i omawiana św. Maria Magdalena. Co do św. Mikołaja; pośród jego szerokiego wachlarza "specjalności", takiej dziedziny nie znalazłam.

 Re: Jak to było z Marią Magdaleną?
Autor: Jurek (---.perm.iinet.net.au)
Data:   2006-05-09 03:24

MAGDALENE-TRADITION May-1-2006 (930 words) Backgrounder. With photo. xxxn
http://www.catholicnews.com/data/stories/cns/0602498.htm
Scholars seek to correct Christian tradition on Mary Magdalene
By Jerry Filteau
Catholic News Service

WASHINGTON (CNS) -- The fanciful fictions about Mary Magdalene in Dan Brown's "The Da Vinci Code" are not the only errors about the biblical saint that modern scholars are seeking to correct.

They are also trying to set straight centuries of erroneous Christian tradition regarding her that developed, especially in the West.

In A.D. 591 Pope St. Gregory the Great preached a sermon in which he identified as one person the New Testament figures of Mary Magdalene, the sinful woman who anointed Jesus' feet and washed them with her tears, and the Mary who was the sister of Lazarus and Martha of Bethany.

Although he was only reflecting a tradition that had gained some ground in the West (and was resisted by many of the church's early theologians), the sermon became a reference point for later scholarship, teaching and preaching in the West, Father Raymond F. Collins, a New Testament scholar at The Catholic University of America, said in an interview.

The Greek Fathers -- the great theologians of the early church in the East, who wrote in Greek -- consistently maintained that Mary Magdalene, the unnamed repentant sinner and Mary of Bethany were three distinct women. That remains the tradition in the Orthodox churches.

The identification of Mary Magdalene as a repentant sinful woman was solidified in the Latin Church for centuries by the use of that story, reported in the seventh chapter of Luke, as the Gospel reading for Mary Magdalene's feast, July 22. In fact, in the Roman Calendar before the Second Vatican Council, the day was called the feast of "Mary Magdalene, penitent."

Father Collins noted that this changed in 1969 with the reform of the Roman Missal and the Roman Calendar. Since then the Gospel reading for Mary Magdalene's feast has been Chapter 20, verses 1-2 and 11-18, of the Gospel of John.

The first two verses tell of her coming to Jesus' tomb early Sunday morning, finding it empty and running to tell Peter and John that someone has removed Jesus' body. The second part of the reading tells of Mary staying behind, weeping, after Peter and John leave, and the risen Jesus speaking to her and telling her to announce to the rest of his followers, "I have seen the Lord."

Sister Elizabeth A. Johnson, a theologian at Fordham University and a Sister of St. Joseph, said the version of Mary Magdalene as "the prostitute to whom Jesus forgave much and who loved him ... took on a profound Christian ideal of a sinner who repents and therefore is a model for Christians in that way. But what got lost in the process was her actual role as a leader of witnessing to the Resurrection in the early church."

Of the repentant prostitute version of the Magdalene, she said, "What a lot of us who've done some work on her say is ... it's a wrong one and in the process it's robbing us of (appreciation of) women's leadership at a crucial moment in the early church. In other words, in a way it's easier ... to deal with her as a repentant sinner than as she emerges in the Gospels in her own right."

So who is the real Mary Magdalene? Father Collins, who wrote the "Mary Magdalene" article in the Anchor Bible Dictionary, told Catholic News Service, "Luke describes Mary Magdalene as a woman from whom Jesus cast out seven demons, and that characterization of Mary Magdalene is repeated in the longer canonical ending of Mark's Gospel."

But he noted that in Jesus' time it was not uncommon to attribute physical or mental afflictions to demonic possession and this did not imply that the possessed person was sinful. "Whatever affected Mary Magdalene was considered to be the effect of demonic possession so she would not have been considered a public sinner the way the medieval legends have made her out to be," he said.

He said she is called the Magdalene because she comes from Magdala, "a fishing village up in northern Galilee."

He said one also learns from Luke "that she supported Jesus from her resources," suggesting that she was a woman of some means, and that she was one of several women from Galilee who were disciples of Jesus and followed him.

Luke's Gospel is the only one that mentions Mary Magdalene by name in the narration of Jesus' public ministry. But all four Gospel writers place her as a witness to Jesus' death on the cross, a witness to his burial and the chief witness to his resurrection, making her one of the most significant female figures in the Gospels apart from Jesus' own mother, Mary.

Sister Elizabeth said that when one looks at the Magdalene's biblical role as the one the risen Christ appears to and commissions to announce the good news to the others it has "many implications for how we tell the story of the origins of the church. There is the typical story of where Jesus chose the Twelve and put Peter in charge and the women, you know, were accessories. When you put Mary Magdalene into the picture, you can't tell the story that way so simply anymore."

When asked for her own view of what that should mean for the church today, she said, "I would draw the implication that if the risen Christ saw fit to ask a woman to go and preach the good news of his resurrection, the church should do no less nowadays."
Jurek

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: