Autor: Tomasz (---.netia.com.pl)
Data: 2005-09-15 14:42
Witaj. nic nie wiem o tobie i o twoich doswiadczeniach. Nie masz jednak racji. To nie bycie zona jest wstydem i ponizeniem. To nie malzenstwo jest krzywdzace. Nalezaloby raczej napisac ze ze strony inyych ludzi spotykaja nas upokorzenia, rozczarowania, cierpienie. Tak jednak bywa nie tylko w malzenstwie. Takze zycie celibatariuszu nie jest wolne od bolu, krzywdy ze strony innych ludzi.
Malzenstwo jest dla ludzi doroslych a wiec dla takich ktorzy zdaja sobie sprawe z tego ze wszyscy mamy swoje slabosci i ograniczenia. Zadajemy wiec bol innym a takze doswiadczamy cierpienia czy chocby rozczarowania. Juz bardzo mlodzi ludzie zdaja sobie sprawe ze im blizszy jest nam drugi czlowiek tym trudniej zniesc, tym bolesniejsza jest krzywda przez niego wyrzadzona.
Po co wiec sakrament malzenstwa? No coz jesli spotykasz kogos na swojej drodze i stwierdzasz:
- kocham tzn chce dobra tego czlowieka byc moze jak nikt na swiecie,
- bycie przy jego boku jest zgodne z moim i jego powolaniem,
- mam swiadomosc ze on ma wady, o ktorych nie wiem, z ktorych takze on nie zdaje sobie sprawy,
- wiem ze moge byc z nim szczesliwa jak z nikim innym ale takze moze jak nikt inny dotknac mnie bolesnie,
- boje sie czy wytrwam, czy nie zawiode, czy zdolam go kochac szczegolnie wtedy gdy to bedzie najwiecej kosztowac itp.
W takiej sytuacji potrzebujesz wsparcia, potrzebujesz spotkania z Bogiem, ktory cie umocni i pomoze zrozumiec - po to wlasnie potrzebujesz sakramentu.
Mowiac inaczej milosc jest sluzba drugiemu by stawal sie lepszy, szczesliwszy, dojrzalszy. Taka milosc (a przeciez inna nie jest prawdziwa miloscia) zwykle duzo kosztuje. Wiekszosc z nas nie ma w sobie tyle sily, tyle dobra, tyle swietosci by tak kochac a jednak jesli mamy powolanie do malzenstwa to chcemy i jestesmy wezwani do takiej milosci. Bez Boga oczekujacego w sakramencie malzenstwa nie mozliwe jest tak kochac i dlatego potrzebujemy tego sakramentu.
Kazdego dnia profanuje, obrazam Boga w drugim czlowieku, moze przede wszystkim w mojej zonie. To niszczy moja komunie z Bogiem i moje malzenstwo. Nikt mnie w zwiazku z tym jakos specjalnie nie ukaral, nie wylaczyl z Kosciola choc oczywiscie i ja i moja zona ponosimy konsekwencje moich grzechow. Masz wiec w pewnym sensie racje - konsekwencja grzechu jest cierpienie choc ja unikam nazywania tego kara. A co dalej?
Bywa roznie i zapewniam cie ze zdaje sobie z tego sprawe. nawet jesli w skrajnych ostatecznych sytuacjach dobrym wyjsciem moze wydawac sie separacja to i tak sakrament daje sile by trwac, by kochac, by sie modlic, by zyc.
Jesli Bog jest, jesli stworzyl czlowieka na swoje podobienstwo jako mezczyzne i kobiete to oznacza ze i ty i ja mozemy swoje czlowieczenstwo, swoje powolanie do milosci i szczescia zrealizowac jedynie w malzenstwie, jedynie przez sakrament. Co wiecej ta mozliwosc istnieje dopoki zyjemy bo on nas nigdy nie przekresla, daje nieustannie szanse i sile by zaczac oc poczatku, niezaleznie od tego co zrobilismy wczoraj. Zastanow sie nad tym.
pokoj Tobie
Tomek
|
|