Autor: O. Jan, omi (---.dsl.look.ca)
Data: 2005-09-18 12:51
Kiedyś dzieciom zadałem takie pytanie. Odpowiedziały:
1. jest taki zwyczaj w kościele już od dawna.
2. żeby ksiądz mógł słyszeć parafianina.
3. żeby parafianin mógł czuć się swobodnie, bo dobrze go nie widać.
4. pozwala to skupić się i wyobrażać sobie, że rozmawia z Panem Bogiem.
5. aby spowiadający się lepiej zapamiętał, co ksiądz mówi.
6. daje nam poczucie prywatności, kiedy mówimy o osobistych rzeczach.
7. żeby ksiądz dobrze nie widział i nie pomyślał sobie potem, gdy zobaczy ich na kościele: „o, ten to jest dobry, a tamten ma dużo grzechów, a ten jest aniołem”.
8. żeby sobie wyobrazić, że po drugiej stronie jest Pan Bóg.
9. ksiądz nie chce widzieć, kto robił źle.
10. ksiądz nie widzi, jest mniejszy wstyd, gdy zrobiło się coś złego.
11. żeby ludzie mieli więcej śmiałości i nie byli tak skrępowani.
12. ksiądz nie chce widzieć twarzy, kto się spowiada.
13. ksiądz każdego sądzi jednakowo, nie może sądzić inaczej.
14. bo ksiądz musi słyszeć grzech, ale nie musi wiedzieć, kto to zrobił.
Kiedyś w Polsce dzieci dały jeszcze inne odpowiedzi pewnemu księdzu :
15. żeby ksiądz nie uciekł z konfesjonału (może zawsze wyjść przez drzwi).
16. żeby nie pobił penitenta.
17. żeby penitent nie pobił księdza.
18. żeby wytworzyć więzienny nastrój.
19. żeby po rozgrzeszeniu z radości nie pocałować księdza.
20. żeby nie dmuchać księdzu do ucha.
Drogie dzieci!
Macie rację, że wyznanie grzechów jest połączone ze wstydem, bo przyznawać się do złych czynów jest zawsze trudno. Ale jest to najlepszy sposób, aby Panu Bogu dać znak, że się Go miłuje i że chce się być lepszym. A potem Pan Bóg daje nam znak, że przebaczył nam grzechy: to radość w sercu, gdy odchodzimy od konfesjonału.
Ja uważam, że spowiadający się powinien widzieć księdza i wiedzieć, który ksiądz jest w konfesjonale. Natomiast jest lepiej, gdy ksiądz nie wie, kogo spowiada. Kiedyś w Polsce przez rok jeździłem do klasztoru, w którym mieszkało 60 sióstr. Konfesjonał był tak ustawiony i oprócz kratki miał zasłonkę, że nigdy nie widziałem twarzy osoby wyznającej grzechy. I byłem zadowolony.
Z uśmiechem opowiadał mi starszy pan, jak to w 1925 roku, mając lat 16, postanowił się szczerze i dobrze wyspowiadać, „jak jeszcze nigdy w swoim życiu”. W tym celu pojechał do Częstochowy, a nie było to blisko - 270 kilometrów. Przygotowywał się już w domu i przez całą drogę, a w jasnogórskiej kaplicy w kolejce czekał ponad godzinę. Nie denerwował się długim czekaniem, gdyż wciąż myślał o tym, co powie. Nie chciał niczego ani zataić, ani zapomnieć. Długo wyznawał swoje grzechy, gdyż spowiadał się z całego swego życia. A gdy powiedział formułkę po wyznaniu grzechów, ksiądz zapytał go, czy dziś jest zadowolony ze swojej spowiedzi? Po głosie poznał księdza, który uczył go religii. Zaskoczony odpowiedział już nieco zmieszany: „tak”. Ksiądz dodał tylko: „to samo mogłeś mi powiedzieć w naszym kościele”...
A Was proszę, abyście nie nazywali grzesznikiem, kto zaczyna się spowiadać. Taki chrześcijanin już przestał być grzesznikiem, jest człowiekiem nawróconym, miłującym Pana Boga. I nie wolno go nazywać złym, skoro spowiada się, prosi Pana Boga o przebaczenie popełnionego zła.
SzczęśćBoże!
O. Jan, omi
|
|