Autor: Agnieszka (80.48.227.---)
Data: 2005-11-03 18:30
Kiedyś byłam dobrą Chrześcijanką i starałam się żyć "po Bożemu". Ciągle jednak napotykałam na jakieś problemy i nigdy nie czułam sie naprawdę szczęśliwa. Potem niestety zostałam zmuszona do podjęcia pracy w weekendy. Pracowałam całymi niedzielami, w tygodniu całe dnie spędzałam na uniwersytecie, nie miałam kiedy chodzić do kościoła, przestałam się modlić i zaczęłam oddalać się od Boga i naprawdę mocno używać sobie życia i grzeszyć. Teraz wszystko powoli zaczęło wracać do normalności, tzn. znów chodzę do kościoła, modlę się i chcę wrócić do Boga. Dochodzę jednak coraz częściej do wniosku, że lepiej mi było żyć w grzechu. Wtedy byłam szczęśliwa, teraz wszystko się znów pogmatwało i zupełnie nic mi się nie udaje. Nie dość że mam pełno problemów w domu i szkole, to jeszcze zbłaźniłam się strasznie w Kościele i już w ogóle nie chcę tam chodzić, bo jest mi poprostu strasznie wstyd. Mam wrażenie, że księża, którzy byli świadkami mojej wpadki, tylko śmieją się ze mnie w duchu za każdym razem jak mnie widzą. A ja zrobiłam to coś nieumyślnie, chciałam tylko pomóc, a wyszło z tego samo zło. Wszystko wydaje mi się być bez sensu. Kiedyś było lepiej, grzeszyłam, ale chociaż raz w życiu niczym się nie przejmowałam i byłam naprawdę szczęśliwa. Jak ja mam odbudować swoje życie i jakoś je w końcu poukładać, bo na dzień dzisiejszy mam tylko ochotę z nim raz na zawsze skończyć?
|
|