Autor: tess (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2005-11-17 11:17
Witaj Małgosiu,
Czytając twojego posta nasuwa mi sie kilka mysli. Z góry przepraszam, że nie będzie tu głaskania, ale chyba nie o to Ci chodzi.
Po pierwsze, to nie tragizuj. To co się stało to powazny problem, ale nie tragedia. Jeśli moądrze sobie z tym poradzicie z mężem napewno staniecie się bardziej dojrzali. Z treści wnioskuję, że jestescie jeszcze młodym małżeństwem i jeszcze się siebie uczycie. A nauka bywa bolesna. Ważne jednak byscie oboje z tego wyciągnęli wnioski.
Po drugie, czas uswiadomić sobie, że małżeństwo to odpowiedzialność za MY, nie tylko za JA. Popełniłaś błąd i trzeba postarać się go naprawić. Mąż jednak powinien, pomimo, że go zraniłaś - nie nazwałabym tego kradzieżą - brakiem odpowiedzialności, powinien Ci wybaczyć. Miłość to również wybaczenie. Myślę, że warto byś porozmawiała z nim na spokojnie, bez rozpaczania i samooskarżania, o tym co się stało. Wyjaśniła mu, że masz świadomość nieodpowiedzialnego postępowaniu, że jednak jesteście małżeństwem i musicie ten problem rowiązać. To, moim zdaniem, powinna być rozmowa dorosłych ludzi, którzy mają świadomość, że trudy życia niesie się razem, nawet jeśli jedno nawali.
Jestem przekonana, że po tym doswiadczeniu będziecie znacznie mocniejsi i dojrzalsi. I jeszcze coś. Piszesz, że modlisz się, prosisz Jezusa o pomoc. A czy ufasz Mu? Czy ufasz, że On Ci pomoże?.... Jeśli tak, to skąd pomysł na myśli samobójcze?
Pozdrawiam i życzę owocnego rozwiązania tej sytuacji. Niech Bóg was błogosławi i strzeże i niech pomoże wam na budować piękne małżeństwo.
|
|