Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data: 2006-03-03 11:44
Drogi tisie, apeluję o więcej zaufania do Moderatora! I proponuję Moderatorowi powrót do myśli pierwszej. Tak na marginesie tisie - jak sobie wyobrażasz udzielenie pomocy pytającej? Widać, że już nie masz dzieci w wieku szkolnym. Ja niestety tak. Młodszy na szczęście jest nauczany metodami tradycyjnymi, pobudzającymi jego ambicje i pomimo, że jest w pierwszej klasie, nie ma np. (w przeciwieństwie do starszego) problemów z ortografią. Starszy tymczasem, który jest piekielnie inteligentny, a przed pójściem do szkoły był dzieckiem rozgarniętym, błyskotliwym i dowcipnym, uczony metodami globtodydaktyki, kończąc czwartą klasę nie potrafi czytać i pisać! A na klasówkach, zgodnie z obowiązującymi obecnie w szkolnictwie regułami, na pytania odpowiada: "nie wiem" - i taka odpowiedź jest poprawna! Zanim poszedł do przedszkola, miał do czynienia z dziećmi o wiele od siebie starszymi i w rozmowach rówieśniczych nie dawał im szans. Jego starsi koledzy nie tylko nie rozumieli jego odpowiedzi, ale nawet nie zdawali sobie sprawy ze stopnia ich złośliwości. Niestety w przedszkolu, a jeszcze bardziej w szkole odkrył, że "nie musi", bo w jego wieku dzieci się tak nie zachowują jak on. Efekt jest taki, że po kilku latach skierowano go na badania psychiatryczne, bo zachodziło podejrzenie, że jest niedorozwinięty. Okazało się, że ma iloraz inteligencji na poziomie wyższym niż osoba dorosła, tyle, że jest kompletnie znudzony i nic (nauka) go nie interesuje. Usiłuję się za niego wziąć (o wiele za późno! - wcześniej ufałem nauczycielom, (że wiedzą, co robią)). Efekt jest taki, że przed sprawdzianem semestralnym odkrywamy np. w niedzielę o 23-ciej, że zapomniał ze szkoły podręcznika, zeszytu do ćwiczeń i karty pracy (a przez trzy dni nagabywany przeze mnie, co godzinę robił perfekcyjne uniki). Ponieważ nie umie czytać i pisać, to próbuję mu opowiadać treść lekcji (żeby było szybciej), a później odpytuję z przerobionego w ten sposób materiału - i co? Guzik z pętelką, ja się produkuję, on się dawno wyłączył. Jedyny sposób, to odbierając go ze szkoły sprawdzić, czy wziął ze sobą wszystkie materiały, a później zmuszać, żeby sam odrabiał lekcje i tylko sprawdzać jego odpowiedzi. Mozolne, bo w czwartej wróciliśmy do klasy pierwszej, podczas gdy wymagania wobec dzieci wzrosły skokowo. Od dzieci, dla których nauka była niezobowiązującą zabawą wymagana jest umiejętność kojarzenia faktów, zdolność do samodzielnego wyciągania wniosków i samodzielność w uczeniu się na poziomie akademickim. A taki np. podręcznik do historii to jest dno kompletne, jakiego nawet komuniści by się wstydzili. Przepraszam za tę epistołę, nie bierz jej do siebie, ale jestem absolutnie przeciwny takiej pomocy. Tylko czekam, że moja pociecha na to wpadnie, jak się nauczy czytać.
|
|