logo
Niedziela, 12 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mąż wierzy, ale nie praktykuje.
Autor: Marta (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2006-03-18 16:50

Chciałabym poradzić się najlepiej duchownej osoby w pewnej, poniżej opisanej sprawie.
Jesteśmy jeszcze młodym małżeństwem, jeszcze bez dzieci. Moja mama zawsze była osobą bardzo wierzącą tata był zupełym przeciwieństwem, a w zasadzie odszedł od Boga całkowicie kiedy miałam chyba 10 lat. Jest alkoholikiem, który wiecznie znęcał się nad rodziną. Wiem jak ciężko było mamie dawać nam-dzieciom przykład chrześcijańskiego życia. Cała ta sytuacja w domu, powodowała, że moje życie religijnie przeżywało różne etapy, wzlotów i upadków. Wtedy kiedy spotkałam obecnego męża moja wiara była słaba. Wprawdzie chodziłam do kościoła, przystępowałam dwa razy w roku do spowiedzi, ale nie stanowiło dla mnie problem u że mój ówczesny chłopak, ma do spraw wiary bardzo obojętny stosunek. Wprawdzie jest ochrzczony, przystępił do pierwszej komunii ale poza tym ani On ani nikt z jego rodziny nie chodzi w niedziele do kościoła, nie przyjmują sakramentów, nie chodzą do spowiedzi. Żyją tak jakgdyby Boga nie było. Muszę stwierdzić, że są naprawdę bardzo dobrymi ludźmi. Rodzice mojego męża bardzo się kochają i mają duże lepsze relacje niż moi rodzice, których małżeństwo praktycznie nie istnieje. Jakiś czas temu poczułam, że otrzymałam wielkę łaskę od Boga, byc może wymodliła to moja mama, która widząc jak oddalam sę od kościoła modliła się o moje nawrócenie. Otrzymałam łaskę ogromnej wiary, do tego stopnia, że to co do tej pory wydawało mi się niezrzumiałe nagle ułożyło się w jedną wielką całość.Ciężko wogóle jest mi to wyrazić słowami. Chciałam to wytłumaczyć mojemu mężowi, chciałam żeby On również poczuł potrzebę modlitwy, uczestnictwa we mszy świętej. Wszystko na nic. On mówi, że Bóg jest wszędzie, na łące, w lesie i wcale nie trzeba iść do kościoła, żeby się tego dowiedzieć i że wcale nie jest powiedziane, że ten co chodzi do kościoła pójdzie do nieba a ten co nie chodzi, to nie pójdzie. W pewnym momencie się podałam, już go nie przekonuję. Sama jeżdzę do kościoła i modlę się o jego nawrócenie. Nie wiem czy mam prawo wogóle wymagać żeby zaczął życ wiarą, przecież pokochałam go jako człowieka zupełnie religijnie obojętnego i nagle wymagam od niego żeby stał się wierzący. Najbardziej obawiam się co będzie kiedy pojawią się dzieci.....Mój mąż na każdą próbę rozmowy o kościele, wierze reaguje agresją. Wogóle wydaje mi się ze się gdzieś pogubił. Uważa np. że w celu siągniecia jakieś prywatnej korzyści chociażby akceptacji, można jednej osobie mówić coś innego a innej co innego. I w ten sposób jest się akceptowanym przez wszystkich. Kiedy ja mówię, że należy mówić prawdę, zgodnie ze swoim sumieniem, reagować na zło, nawet jeśliby to spowodowało że ta osoba stanie się Twoim wrogiem, nawet wtedy należy mówić pradę. Mówię mu że nawet Chrystus miał wrogów, nawet Papież, bo mówił niepopularne dla pewnych osób rzeczy, mówię że tylko prawda jest w stanie wyzowlić człowieka. On jedyne co mi odpowiada to to że mówię jak klecha. Nie wiem co robić...jest pewna osoba w jego otoczeniu, która ma na mojego męża negatywny wpływ, tak mi się wydaje. Ostatnio ta właśnie osoba powiedziała, że jest w szoku bo pewna jej koleżanka była w ciąży, dowiedziała się że dziecko jest chore i nikt "tego" (dziecka) nie chciał usunąć. Byłam w szoku, natomiast mój mąż przyznał jej rację.Przyznał, że chore dziecko powinien lekarz wyskrobać. Mój mąż stworzył z tą osobą pewnien front przeciwko mnie (takie mam odczucie). To co ja mówię jest głupie i nawiedzone, natmiast to co ta osoba mówi jest rozsądne i życiowe. Nie mam już siły z tym walczyć. Nie wiem jak. Czuję się zobowiązana do reagowania na takie rzeczy. Czują się odpowiedzialna za mojego męża i za przyszłe dzieci. Boję się w końcu że to środowisko mnie wchłonie i w penym momencie nie udzwignę mojej inności, mojej religijności w tym miejscu, że tak jak oni stanę się ponownie obojętna religijnie, odwrócę się ponownie od Chrystusa. Przyszłam tu mieszkać z odległego miejsca i czuję się jak jakiś intruz, jak ktoś kto nie ma żadnych przyjaciół. Nawet mój mąż na słowo kościół dostaje drgawek. Proszę, napiszcie jak sobie z tym poradzić, jakich argumentów używać, czy wogóle używać. Pomódlcie się proszę za mojego męża.Bardzo wam dziękuję...

 Re: Mąż wierzy, ale nie praktykuje.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2006-03-19 03:38

Droga Marto.
Nie jestem wprawdzie osobą duchowną, tylko zwykłym szarym człowiekiem, ale pozwolę sobie napisać kilka słów do Ciebie. Gdyż czytając Twego posta, dostrzegam wiele analogii z moim życiem. Ale też i sporo różnic. Jeśli chcesz, możesz poczytać o tym świadectwo posadzone na FP w lipcu 2003r.
http://www.katolik.pl/forum/read.php?f=1&i=26402&t=25995
Mój ojciec też jest alkoholikiem, ale sama nie wiem co 'lepsze'; czy ateizm Twego, czy faryzejskie bluźnierstwa mojego ojca. W każdym razie tak jedno, jak i drugie, mocno zachwiało naszą wiarę.
Przeszłam wiele etapów; od upadku do wzrostu mojej wiary. Odkąd, ponad 18 lat temu dzięki Bożej łasce, powróciłam na łono Kościoła, Bóg prowadzi mnie cały czas do siebie. Bo nawet kiedy upadam - podnoszę się czym prędzej, powątpiewam - dążę do rozwiania tych wątpliwości i wciąż jeszcze poszukuję Bożych Prawd. Myślę, iż skoro po moim odwróceniu się od Boga, On otworzył swoje ramiona jak najczulszy Ojciec i przyjął, przytulił do Siebie, to nie dopuści już więcej, abym znowu odeszła od Niego, i zagubiła Jego ścieżki. Podobnie, więc będzie z Tobą. Nawet, kiedy pozornie mogłabyś się oddalać, to i tak szybko wrócisz do Niego, bo tylko z Bogiem można budować szczęście. Przez te obecne 18 lat, cały czas moja wiara rośnie. Moja ufność Bogu rozkwita. Tak, jak u Ciebie wiele spraw układa się w logiczną całość. Na wiele rzeczy Bóg daje światło
Zrozumiałam to i Tobie poddaję pod rozwagę, a nawet gorąco polecam, że niczego i nikomu nie można na siłę 'ładować' do głowy. Przecież Bóg dał każdemu swojemu ludzkiemu stworzeniu z osobna, wolną wolę, to jakim prawem człowiek miałby, nawet w najlepszych intencjach działając, ją drugiemu ograniczać?
Dlatego poza modlitwą i dyskretnym (nie narzucającym się, czy tez z miną cierpiętnicy okazywanym) przykładem, niczym innym nie możesz służyc swojemu męzowi. Żadne zmuszanie, nakłanianie, przekonywanie, że mąż musi tak, jak Ty czynić, nie odniesie pozytywnego skutku. Zresztą sama to odczuwasz w kontaktach z nim. Kiedy usiłujesz go przekonać słownie do Boga, przyrównuje Cię do 'klechy'. A wiesz chyba dobrze, jaki wydźwięk ma to słowo?
Nie masz siły walczyć? A z kim nie masz siły walczyć? Z mężem? Nie musisz z nim walczyć, macie razem; ramię w ramię, na dobre i na złe, ale razem kroczyć drogą przez życie, a nie walczyć między sobą. Masz prawo, a właściwie obowiązek poczuwania się do odpowiedzialności, ale przede wszystkim za dzieci, by je prowadzić do Boga, ale Twój mąż jest dorosły i jak każdy człowiek sam za siebie odpowiada przed Bogiem. Nie używaj żadnych argumentów słownych, bo te sugerują konfrontację. Na początek niech tylko Twoja modlitwa osobista i dobry przykład staną się 'argumentem' za pójściem do Chrystusa Zbawcy. Obiecuję ofiarować Twoją rodzinę Panu Jezusowi podczas dzisiejszej Eucharystii. Pozdrawiam, szczęść Boże.
Ps. Jeśli bedziesz chciała porozmawiać na privie, kliknij w mego nicka i napisz.

 Re: Mąż wierzy, ale nie praktykuje.
Autor: Jurek (---.perm.iinet.net.au)
Data:   2006-03-19 04:36

Droga Marto,
Piszesz: “Jakiś czas temu poczułam, że otrzymałam wielkę łaskę od Boga, byc może wymodliła to moja mama, która widząc jak oddalam sę od kościoła modliła się o moje nawrócenie. Otrzymałam łaskę ogromnej wiary, do tego stopnia, że to co do tej pory wydawało mi się niezrozumiałe nagle ułożyło się w jedną wielką całość. Ciężko wogóle jest mi to wyrazić słowami…Pomódlcie się proszę za mojego męża.”
Ile w tym podobienstwa, wiele juz tu pisalem m. in, “Jak nie pozwolic wątpliwościom rujnowac mojej relacji z Bogiem ?” http://www.katolik.pl/forum/read.php?f=1&i=84904&t=84769
Jak w praktyce pracować nad sobą?
http://www.katolik.pl/forum/read.php?f=1&i=108450&t=108286
Tak jak juz pisze Bogna, z ktorej tonem czasem sie nie zagadzam, ale tutaj:
“Myślę, iż skoro po moim odwróceniu się od Boga, On otworzył swoje ramiona jak najczulszy Ojciec i przyjął, przytulił do Siebie, to nie dopuści już więcej, abym znowu odeszła od Niego, i zagubiła Jego ścieżki. Podobnie, więc będzie z Tobą. Nawet, kiedy pozornie mogłabyś się oddalać, to i tak szybko wrócisz do Niego, bo tylko z Bogiem można budować szczęście. Przez te obecne 18 lat, cały czas moja wiara rośnie. Moja ufność Bogu rozkwita. Tak, jak u Ciebie wiele spraw układa się w logiczną całość. Na wiele rzeczy Bóg daje światło
Zrozumiałam to i Tobie poddaję pod rozwagę, a nawet gorąco polecam, że niczego i nikomu nie można na siłę 'ładować' do głowy. Przecież Bóg dał każdemu swojemu ludzkiemu stworzeniu z osobna, wolną wolę, to jakim prawem człowiek miałby, nawet w najlepszych intencjach działając, ją drugiemu ograniczać?
Dlatego poza modlitwą i dyskretnym (nie narzucającym się, czy tez z miną cierpiętnicy okazywanym) przykładem, niczym innym nie możesz służyc swojemu męzowi. Żadne zmuszanie, nakłanianie, przekonywanie, że mąż musi tak, jak Ty czynić, nie odniesie pozytywnego skutku. Zresztą sama to odczuwasz w kontaktach z nim.…
Nie masz siły walczyć? A z kim nie masz siły walczyć? Z mężem? Nie musisz z nim walczyć, macie razem; ramię w ramię, na dobre i na złe, ale razem kroczyć drogą przez życie, a nie walczyć między sobą. Masz prawo, a właściwie obowiązek poczuwania się do odpowiedzialności, ale przede wszystkim za dzieci, by je prowadzić do Boga, ale Twój mąż jest dorosły i jak każdy człowiek sam za siebie odpowiada przed Bogiem. Nie używaj żadnych argumentów słownych, bo te sugerują konfrontację. Na początek niech tylko Twoja modlitwa osobista i dobry przykład staną się 'argumentem' za pójściem do Chrystusa Zbawcy. Obiecuję ofiarować Twoją rodzinę Panu Jezusowi podczas dzisiejszej (jutrzejszej) Eucharystii. Pozdrawiam, szczęść Boże.
Ps. Jeśli bedziesz chciała porozmawiać na privie, kliknij w mego nicka i napisz.”
Jurek

 Re: Mąż wierzy, ale nie praktykuje.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2006-03-19 10:45

Trudno coś dodać do słów Bogny. Może jedno, jeśli szczerze powierzysz swoje życie Bogu, uczynisz Jezusa swoim Panem i Zbawicielem, to to jest automat, Bóg tak to skonstruował, że dalej zachowujesz pełną wolność, możesz w każdej chwili od Boga odstąpić. Jednak On przyjmuje Twoją deklarację oddania Mu przez Ciebie Twojego życia i ze swej strony zobowiązuje się bezwarunkowo, że choćbyś nie wiem, co zrobiła, jak daleko odeszła, nigdy Cię nie opuści. To właśnie jest miłość. Z jednej strony Absolutna, z drugiej ułomna. Małżeństwo stanowi podobną deklarację. Zachowując wszystko, co Ci napisała Bogna, masz szansę rozwoju swojej wiary. Moc doskonali się w przeciwnościach (por. 2 Kor 12,9).

 Re: Mąż wierzy, ale nie praktykuje.
Autor: eReM (---.interpc.pl)
Data:   2006-03-19 12:43

Witaj Marto :)
Przeczytałam twój post i podzieliłam go na takie trzy punkty:
1. otrzymałaś od Boga łaskę ogromnej wiary, twój mąż nie otworzył serca na tę łaskę
2. masz wymagania, by mąż stał się wierzący
3. boisz się, że niereligijne środowisko, w którym jesteś pochłonie cię i nie udźwigniesz twojej religijności, odwrócisz się znów od Chrystusa.

A teraz postaram się podzielic z tobą moimi przemyśleniami na twój problem:
1. Marto, często dzieje się tak, że jedno z małżonków zostaje niezasłużenie obdarowane łaską wiary, jest to dar Ducha Świętego darmo dany, nie można na niego zasłużyc w jakikolwiek sposób, dany jest bez względu na osobę. Pierwsze doświadczenie wiary jest przepiękne - jak stan zakochania, otwiera przed nami cudowną, nieznaną dotąd rzeczywistośc, a my zaborczo mówimy wtedy - MOJA religijnośc. Lękamy się, by jej nie utracic, bo zdajemy sobie sprawę jak bardzo ta nasza wiara jest krucha i słaba (zresztą bojaźń o Boga będzie nam towarzyszyła do końca naszego życia).
2. Jednak ten Boży dar wiary nie otrzymałaś tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla drugich. Masz byc zaczynem, świadectwem wiary dla osób, do których Pan cię posłał - taką piątą Ewangelią, gdzie swoim życiem zapiszesz jej karty. Musimy ciągle na nowo uświadamiac sobie, że nasze życie wiary, to służba dla innych - Jezus w Wielki Czwartek umywa nogi apostołom, Bóg Człowiek przychodzi na ziemię, aby służyc, a nie by Mu służono. Jak wiesz, apostoł Piotr nie pozwala Jezusowi, aby On umył mu nogi - nie zdaje sobie sprawy, że musi byc obmyty, by wejśc do Bożego Królestwa. Gdy jednak uświadamia to sobie, to prosi Pana by obmył go całego :) Piotr ma na wzór Jezusa służyc. Jest to wąska i trudna droga, ale tylka ta prowadzi do domu Ojca. Mamy obumierac w swoim egoiźmie i pysze, i byc dla drugich. I niemożliwe jest to czynic, gdy nie ma w nas do tych drugich Miłości.
3. Bog jest obecny wszędzie, ale w swojej wszechmocy dał nam namacalną, szczególną rzeczywistośc w dwóch postaciach: w Najświętszym Sakramencie i w drugim człowieku... każdym człowieku. W białej, niepozornej, konsekrowanej Hostii i w grzeszniku. Jeżeli mówisz, że kochasz Jezusa a nie kochasz bliźniego... to czy rzeczywiście Go miłujesz? Miłowac to znaczy spoglądac na drugiego człowieka oczami Boga... a jak Bóg na nich (nas) spogląda?
Twój mąż może powiedziec, że nie chce wierzyc w takiego Boga, który ty mu przekazujesz: nie chce twojego boga, który ciągle ustawia, poucza, sądzi - jeśli pojmujesz Boga, nie jest Bogiem (św. Augustyn).
Ludzie obdarowani tą cudowną łaską wiary, od której wszystko się zaczyna, mają trudne zadanie: tak świadczyc o Miłości, by ci, do których zostali posłani, powiedzieli - chcę tego Boga, w którego tak wierzysz. Dlatego to nie może byc TWOJA wiara, ale wiara Jezusa Chrystusa.
Jesteśmy chrześcijanami - ta nazwa powstała nie od Chrztu Św., ale od imienia Jezusa Chrystusa. Poznac wiarę Jezusa to poznac Pismo Św., uczestniczyc w sakramentach (Msza św., Spowiedź św.).
Marto :) wierzę, że wystarczy ci Bożej łaski, by wzrastac w miłości Chrystusowej i pociągac do Królestwa Bożego innych.
Szczęśc Boże! R.M. :)

 Re: Mąż wierzy, ale nie praktykuje.
Autor: M (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2006-03-19 18:26

Chyba 'łagodność' to dobre podejście do człowieka (mąż też człowiek:)...

Bracia, a gdyby komu przydarzył się jaki upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę. Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie. Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe. Gal 6,1-2

Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko!
Flp 4,4-5

A sługa Pana nie powinien się wdawać w kłótnie, ale /ma/ być łagodnym względem wszystkich, skorym do nauczania, zrównoważonym. Powinien z łagodnością pouczać wrogo usposobionych, bo może Bóg da im kiedyś nawrócenie do poznania prawdy 2Tm 2,24-25

Kto spośród was jest mądry i rozsądny? Niech wykaże się w swoim nienagannym postępowaniu uczynkami dokonanymi z łagodnością właściwą mądrości. Jk 3,13

Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. A z łagodnością i bojaźnią [Bożą] zachowujcie czyste sumienie, ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają. 1 P 3,15-16

 Re: Mąż wierzy, ale nie praktykuje.
Autor: andy pandy (---.gprspla.plusgsm.pl)
Data:   2006-03-19 19:04

Dobre relacje Twoich teściów pozytywnie rokują na przyszlość. Zwróć uwagę, że możesz czerpać dobre wzorce z Ich rodziny.
Najważniejszym Twoim wyzwaniem jest tworzenie więzi z mężem. Staraj się Go kochać takim, jakim jest, czerpiąc sily z modlitwy i Eucharystii, reszta przyjdzie sama.
A tak na marginesie, to żaden facet nie lubi jak jego żona usiluje decydować co ma robić, w co ma wierzyć.

 Re: Mąż wierzy, ale nie praktykuje.
Autor: tydyrydy (---.mt.pl)
Data:   2006-03-19 22:59

Marto sam Pan Jezus Powiedział że woli aby człowiek był zimny albo gorący, bo inaczej chce go wyrzucic z ust (por. Ap 3, 15-16). Tak jak Tobie dał Bóg łaske wiary wyproszona jak piszesz przez Twoja mame tak przyjdzie stosowny czas że łaske te otrzyma twój mąż o ile go do tego nie zrazisz swoja niecierpliwością. Jak tu wszyscy napisali skoro jedyną kościa niezgody miedzy wami jest w tej chwili wiara to daj mu z tym spokój. Nie znaczy to że Ci na tym nie zależy, po prostu nie wolno mu na siłę nic wciskać. Módl sie gorąco za niego i z wielka ufnościa oddawaj go Bogu w opiekę ale nie mów mu o tym aby go nie zrażać. On po prostu nie jest na to jeszcze gotowy. Skoro tobie nie przeszkadza praktykowac to już bardzo wiele. Słowa ucza a przykłady pociągają. Dawaj więc świadectwo poprzez własne czyny ale nie narzucajace nikomu przymusu. Przyjdzie czas że łaska zadziała. Z Bogiem

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: