Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2006-09-04 22:43
Marcinie, czy z mojej odpowiedzi na to konkretne pytanie rzeczywiście wynika, że chciałam pominąć Odkupienie? Jeśli tak, to oczywiście muszę sprostować. O zbawieniu zazwyczaj mówimy w kontekście odkupienia. Może niesłusznie, ale zakładałam, że wszyscy czują podobnie. Jeśli nie, to teraz - przypominając, że to Jezus otworzył nam drogę do Nieba - jeśli chodzi o dobre życie to:
Po pierwsze. Założyłam, że ta osoba wierzy. Odpowiadałam na konkretne pytanie, w którym ena pisze wyraźnie: "nawet gdyby wcześniej systematycznie korzystał z tego sakramentu. Czy jego prawe życie w tym momencie nic nie znaczy i "nie wystarczy"?" W tym momencie. Czyli w takiej sytuacji. Ja odczytałam z wątku tak, jak to często bywa: starsza schorowana osoba, jeśli systematycznie się spowiada, mówi się o takich "nie ma okazji zgrzeszyć" (prawe życie), czy jest sens biegać za księdzem w jej ostatniej chwili życia. Tak, tu zakładałam stan łaski uświęcającej. Piszę dalej: kiedy nie masz grzechu ciężkiego nie musisz iść do spowiedzi... Ale jeśli zostałam wywołana do tablicy, to...
Po drugie. Gdyby nie w stanie łaski. Nie ma człowieka który by nie grzeszył (oprócz Jezusa i Maryi). Tak, 999 dobrych uczynków nie zrównoważy jednego grzechu. Nie kupimy za nie zbawienia. Gdybyśmy założyli: nie będę chodzić do spowiedzi, wystarczy dobre życie - to Marcinie masz rację. Ale mówimy o normalnej sytuacji: ktoś chodzi do spowiedzi. Zawsze powinniśmy być w stanie łaski, ale przecież nie zawsze jesteśmy. A wystarczy rozpędzony "pijany samochód". Mówimy o normalnej sytuacji człowieka wierzącego. Czyli moje dobre życie wynika z mojej wiary. Tak, mamy prawo wierzyć, że Bóg nie jest okrutnym Sędzią, który czeka na mój grzech ciężki i capnie mnie akurat wtedy, żeby wrzucić do piekła. "Czyż tak bardzo zależy mi na śmierci występnego (...) a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył?!" (Ez 18,23).
Mamy prawo wierzyć, że Bóg weźmie pod uwagę całe moje dobre życie. Jeśli moja rodzina nie zawoła księdza, jeśli zginę nagle w wypadku, itp., jeśli tylko nie odrzucam świadomie Boga (i nie bimbam sobie z Niego), mam prawo liczyć na to, że moje dobre życie wystarczy. Że to wystarczy, choć nie było ostatniej spowiedzi. Bóg udziela swej łaski w różny sposób. Istnieje też żal doskonały - może to będzie ten dar Boga w ostatniej chwili nawet przeciętnego, ale przyzwoitego życia.
"Miłość usuwa wszelki grzech, lub: Miłość wszelki błąd ukrywa. Księga Przysłów 10,12. "Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała" (Łk 7,47). "Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów" (1 P 4,8).
Przypominam: zakładam tu w dobrym życiu wiarę w Boga. Chcę być zbawiona.
Po trzecie. A jednak dobre życie do zbawienia wystarczy nawet jeśli nie ma odniesienia do Boga. Inaczej musieliby być potępieni wszyscy ci, którzy Jezusa nigdy nie spotkali czy nie potrafili uwierzyć, ale żyją w zgodzie ze swoim sumieniem. Kościół nie mówi o ich potępieniu. Bóg "jest Zbawcą wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących" (1 Tm 4,10). Zwłaszcza wierzących - ale nie tylko. Naturalną drogą pojednania z Bogiem jest sakrament pokuty. Ale Bóg działa także poza sakramentami. Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna, tak. Ale Bóg nie ma związanych rąk. Łaska Boża może być udzielona poza sakramentem. Jeśli serce będzie otwarte. (Jak bardzo to widać u ludzi jeszcze nieochrzczonych, którzy Boga spotkali! Ile w nich miłości do Boga. U dorosłych jeszcze można mówić o żalu doskonałym, który maże także grzech ciężki. Ale nieochrzczone kilkuletnie dziecko, któremu się nic nie tłumaczyło, tyle, że chodziło czasem do kościoła, też potrafi mocno przytulać się do Boga, potrafi pragnąć być z Bogiem na zawsze, obiecywać Mu to. To tylko Bóg sprawia. Także poza chrztem.) Ta miłość, to dobre życie niewierzących, nieochrzczonych - też jest darem Boga. Dlatego do zbawienia wystarczy. "Jakże więc mają wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mają uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mogą usłyszeć, gdy im nikt nie głosił?" (Rz 10,14)
Ewangelię musimy brać w całości. Z jednej strony: "Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony; kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16,16). Z drugiej: "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia (...)? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!" (Mt 7,21-23), a za to: "Weźcie w posiadanie królestwo (...) bo byłem głodny a daliście mi jeść (...) Wszystko co uczyniliscie jednemu z braci moich najmniejszych - mnieście uczynili" (Mt 25, 31-46).
|
|