logo
Czwartek, 16 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nie umiem dobrze wygospodarować czasu dla Boga.
Autor: Ania (---.debica140.tnp.pl)
Data:   2007-06-21 19:12

Czytam wasze wpisy i czuje sie podobnie, czesto sie modle w ciagu dnia, ale nie dlatego ze powinnam tlyko dlatego ze tesknie za Panem Jezusem. Ja wiem ze moge sie modlic i rozmawiac z Panem Bogiem caly czas nawet podczas wykonywanych czynnosci i pracy, ale zupelnie inaczej czuje sie gdy klecze, wtedy moje mysli sa uporzadkowane i nie odbiegaja daleko. Natomiast gdy cos wykonuje i probuje sie modlic to od razu mysle o czym innym. :(
Rano sie modle ok 1,5 h, ja wiem ze to moze duzo ale co ja poradze ze jak zaplanuje to zaczyna mnie to tak wciagac ze nie moge przerwac, tak samo jest z czytaniem Pisma swietego, pozniej najczescniej modle sie na koronce, no i odmawiam jescze tajemnice szczescia codziennie zajmuje mi to ok pol h, i wieczorem pacierz, ale to tez trwa roznie. Ja wiem, ze to nie polega na tym zeby mowic duzo, ale ja uwielbiam naewt kleczec i milczec, co ja poradze ze tak tesknie i ze \wtedy mi lepiej. Mowiliscie ze to nie ilosc sie liczy tylko czyste pragnienie i intencja, u mnie ilosc nie ma z tym nic wspolnego, poniewaz ja wcale nie odczywam ze minelo pol h czy wiecej, czuje tak jakby ten czas nie uciekal tak szybko jak w rzeczywistosci, zloszcze sie ze to tak umyka, jestem zla ze musze szybciej cos odmowic bo np nie zdaze do pracy lub cos w tym stylu. Nie chce zeby moja modlitwa musialaby przez cos poganiana.
Probouje sie w drodze modlic no ale jak juz wspomnialam, wtedy nielatwo jest pozbierac mysli i sluchac.Powiedzcie jak sprawic zeby czas byl tez i moim przyjacielem ?
Probowalam sobie wyznaczac co robie od okreslonej godziny , ale mi nie wychodzilo, bo jak wczneisniej napisalam , zawsze mnie to tak pochlanialo ze nie moglam po prostu przerwac, kiedy po prostu mialam konczyc to po prostu to czulam .. a nie tak ze koncze bo juz ta godzina ..
Prosze o porady

 Re: Nie umiem dobrze wygospodarować czasu dla Boga.
Autor: marta-maria (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-06-21 20:05

Tak na goraco, coś z mojego doświadczenia. Z natury jestem leniwa i wygodnicka. Lubię też sobie posiedzieć i pomysleć. Myślenie to na pewno nie jest czas stracony, może być nawet rodzajem modlitwy (medytacja). No ale dookoła jest jeszcze tzw. codzieność i wynikające z niej obowiązki.

Pana Boga spotykamy PRZEDE WSZYSTKIM W MODLITWIE, ale nie jest powiedziane, że On zawsze będzie spotykać się z nami w naszej modlitwie, gdyż jest wolny i niezależny. Przychodzi i odchodzi, kiedy zechce - jest przecież PANEM. Może się zdarzyć, że Pan Bóg już się oddalił, a my trzymamy się tego miłego uczucia, które dawała nam Jego obecność. Pielęgnujemy w sobie odczucia (emocje), które nic nie mają wspólnego z Jego rzeczywistą obecnością. On już odszedł.

Zauważyłam, że próbując w takiej sytuacji przedłużać te miłe odczucia, wyciskać je z mojej modlitwy, zaczynam rozmawiać sama ze sobą. Wyraźnie zdałam sobie sprawę, że modlę się do siebie: pielęgnuję te błogie odczucia i rozmawiam ze swoimi własnymi myślami. I na pewno to nie są Jego natchnienia, bo On już dawno przestał do mnie mówić. Cytując porównanie Michała z innego wątku: zaczynam przemawiać jak baba do obrazu (a obraz do mnie ani razu) Przecież to jest fikcja, a nie prawdziwy, żywy (tu i teraz) kontakt z Bogiem.

A teraz najciekawsze: zniechęcona tą posuchą duchową, człapię do kuchni, żeby pozmywać zaległe stosy naczyń, i czy dasz wiarę? - przy zlewozmywaku wchodzę w poczucie Bożej obecności. On TAM na mnie czekał. W najzwyklejszych, najbardziej przyziemnych, obowiązkach.

 Re: Nie umiem dobrze wygospodarować czasu dla Boga.
Autor: Inka (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2007-06-21 21:28

Św. Ignacy Loyola zalecał trzymanie się ściśle określonej pory i ilości czasu poświęcanego na modlitwę, najczęściej 1 godziny. Nie skracać, ale też nie przedłużać tego czasu.
Nie wiem, czy takie same reguły obowiązują w innych niż ignacjańska duchowościach.
Nas jednak obowiązuje dość ścisła dyscyplina. (Może dlatego, że Ignacy Loyola przed nawróceniem był walecznym rycerzem?)

 Re: Nie umiem dobrze wygospodarować czasu dla Boga.
Autor: mała (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-06-21 23:54

Właśnie ja tez nie wiem jak to dokładnie jest z tą modlitwą kiedy mówi do mnie Bóg, a kiedy to tylko ja sama do siebie mówię? 0))))

 Re: Nie umiem dobrze wygospodarować czasu dla Boga.
Autor: Jurek (---.perm.iinet.net.au)
Data:   2007-06-22 03:30

Droga Aniu,
Rozumiem Cie, ale tez i te dobre odpowiedzi. Rady sam nie umiem dac, bo ma podobne problemy.
Jurek

 Re: Nie umiem dobrze wygospodarować czasu dla Boga.
Autor: Kasia (---.centertel.pl)
Data:   2007-06-22 07:39

Aniu, to bardzo dobrze, że dużo się modlisz. "Każda chwila dana Panu Bogu,nie jest chwilą zmarnowaną -jest czasem, w którym Bóg czyni z Tobą wielkie rzeczy". Nie musisz się złościć, kiedy Ci brakuje czasu na modlitwę, bo masz też obowiązki a Pan Bóg zawsze z Tobą jest, nawet wtedy, gdy gdzieś idziesz, czy coś robisz i nie możesz się skupić na modlitwie - On wie co chcesz Mu powiedzieć, zanim Ty o tym pomyślisz.
Nie wiem, czy byłaś w Lednicy (jeśli nie, to zachęcam) - tam chwalimy Pana każdym naszym czynem, każdym krokiem. On jest z nami zawsze i wszędzie, więc chwal Go też poprzez swoje obowiązki, najpierw rano się pomódl (nie musisz długo) a później to rób to, co należy do Ciebie najlepiej jak potrafisz, a swoje wysiłki ofiaruj Bogu, to jest dla Niego bardzo ważne. Proponuję Ci porozmawiać z siostrami z zakonu klauzurowego. Pozdrawiam Cię serdecznie, z darem modlitwy. :-)

 Re: Nie umiem dobrze wygospodarować czasu dla Boga.
Autor: Verba Docent (---.eranet.pl)
Data:   2007-06-22 19:05

Proszę nie traktować tego w kategoriach aż tak stricte buchalteryjnych. Od 7 do 7:30 czas dla Boga a od 7:31 do 8:25 dla koleżanki.
Czytelnicy Szpilek z lat siedemdziesiątych przypominają sobie komiks A.Mleczki o przygodach wesołego sanitariusza Zenka. Jeden z odcinków poświęcony był temu jak jeden z podopiecznych pana Zenka, człowiek zorganizowany "jak w zegarku" w pewnym momencie zapomniał jaka czynność ma nastąpić o określonej porze: może obiad, może toaleta poranna a moż stosunek z żoną? I zaczął się dramat. Oczywiscie sanitariusz Zenek znalazł rozwiązanie ale nie w tym rzecz?

Po pierwsze, to nie wszyscy jesteśmy predystynowani do tego aby żyć wedle ścisłego "rozkładu jazdy".
Po drugie, modlitwa jest bardzo ważna ale nie ma jednego i jedynie słusznego modelu modlitewnego. Nie ma tak, że jak się modlę 2x60 min. w dni parzyste a w nieparzyste 3x60 min. dziennie to jestem lepszym chrześcijaninem od tego, który się modli tylko pięć minut. Niedawno przypominaliśmy sobie przy innej okazji nauczanie Jana Pawła Wielkiego z Kalwarii Zebrzydowskiej z roku 1979 także w sprawie modlitwy. Proszę zerknąć do wyszukiwarki i przeczytać ten tekst. Warto.
Modlitwa ma różne formy, różne uwarunkowania, różne postacie. Jeden modli się tak, drugi owak. Nam się może wydawać, że trzeci się wogóle nie modli ale skąd my tak naprawdę możemy wiedzieć jak on rozmawia z Bogiem? Jedno jest pewne modlitwa ma być aktem serca a nie aktem obowiązku, imperatywem kategorycznym (jakby to wyrazić językiem pewnego dziwaka z Królewca.) , aktem wiary a nie aktem rozumu praktycznego.
Po trzecie: czas dla Boga to nie tylko czas modlitwy. Żeby to wyjaśnić posłużę się przykładem. "byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie" (Mt 25,35). Jeśli komukolwiek z moich bliskich zdarzy się popaść w kontakt z prawem i znajdzie się w tym miejscu odosobnienia, to odwiedzając go znajduję czas dla Boga. Bo On tak nauczał. Takich nauk, które wskazują na to, że popełniając określone czyny wchodzimy w kontakt z Bogiem, możemy u Mistrza z Nazaretu znaleźć całą masę. Uczynków popełnionych w wierze, bo bez wiary uczynki są puste.

Na sam koniec, tak trochę na marginesie. Czytałem jakiś czas temu wywiad z pewną z pewną wokalistką rockową (której twórczość obserwują od początku z duzym zainteresowaniem i uznaniem, kto jest ową panią nie ma tak naprawdę znaczenia). Fragment wywiadu dotyczył jej stosunku do wiary, do religii. Stwierdziła ona coś takiego: jej wystarcza indywidualny kontakt, intymna relacja z Najwyższym. Nie widzi w związku z tym potrzeby chodzenia do kościoła, formalnego przynależenia do jakiejkolwiek wspólnoty konfesyjnej, określania się. Jest dumna, że syn jej wybrał w szkole etykę a nie religię. Upraszczam z natury rzeczy ale taki był mniej więcej sens.
"Nikt nie jest samotną wyspą" pisał Merton, ikona kultury czasu dzieci-kwiatów.
Moi ulubieni filozofowie dialogu nauczają, że nawet jeśli przyjąć (za Leibnizem), że każdy z nas jest zamkniętą w sobie monadą, to i tak kiedyś i gdzieś, chcąc nie chcąc, z tego lub owego powodu, natknie się na kogoś drugiego, zobaczy oblicze 'innego' i będzie musiał się do niego ustosunkować. Utworzy się wspólnota na jakimś podstawowym poziomie. Będzie jakaś relacja międzyludzka, spotkanie, dialog a nawet (jak nauczał ks. prof. Tischner) będzie miejsce dla dramatu relacji międzyludziej. Wydestylowana z kontekstu relacji z "drugim" nie istnieje. Każda modlitwa, każdy "czas dla Boga" ma zawsze miejsce w ramach wspólnoty. Nie jesteśmy rozrzuconymi po oceanie wyspami Robinsonów, jeśli już to raczej archipelagami, w ramach których czasem się zbliżamy a czasem oddalamy od siebie.
Jednym z fundamentów Kościoła jest jego wspólnotowość. Nawet wielcy Ojcowie Pustyni cały czas byli w jedności z Kościołem a Kościół był z nimi.
Warto także ten aspekt "czasu dla Boga" uwzględnić.

 Re: Nie umiem dobrze wygospodarować czasu dla Boga.
Autor: marta-maria (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-06-22 22:45

Do Małej:

Istnieją różne sposoby badania natchnień Bożych (badanie duchów). Jeśli w naszym umyśle dosłownie słyszymy słowa, które pojawiają się w sposób sukcesywny, jak w zdaniu, należałoby z góry założyć, że tworzy je nasza psychika, lub jakiś duch zły, który próbuje naszą psychiką manipulować. Bóg ma możliwość działania na głębszym poziomie, na poziomie ducha, i na tym poziomie daje nam natchnienia, np. przez światło, którym - jak w rozbłysku - oświeca nasz rozum...

Jak wspomniałam istnieją różne sposoby oceniania tych natchnień. Bliska mi jest metoda, którą wyczytuję z Reguły Św.Benedykta. Jest ona bardzo lapidarna, ale nie mniej trudna niż metoda proponowana przez Św.Ignacego. Są to słowa zaczerpnięte z psalmu 34: "szukaj pokoju, idź za nim" (Reguła - Prolog,17).

Bardzo często Św.Benedykta kojarzy się ze słowami "ora et labora" ("módl się i pracuj"), które wynikają z tekstu Reguły, ale których Św. Benedykt nigdy wprost nie użył. PAX (POKÓJ) - to główny charyzmat dany (i zadany) tym, którzy zostali wezwani do benedyktyńskiej szkoły służby Bożej.

SZUKAJ POKOJU I IDŹ ZA NIM. Natchnienia pochodzące od Boga wnoszą do duszy specyficzny - Boży - pokój. To więcej niż spokój, miłe uczucie, sympatyczna atmosfera. Ten duchowy pokój daje pewność i siłę. Otwiera na mądrość. Nie przychodzi łatwo - TRZEBA GO SZUKAĆ! A potem iść tam, gdzie nas prowadzi, i jeszcze nie raz trzeba go bronić w różnych przeciwnościach losu. Ten pokój, to nie jest emocja, uczucie, które znika przy pierwszej trudności, przy pierwszej przeszkodzie. Wszystko się wokół może walić, a tam w środku, w głębi ducha trwa BOŻY POKÓJ (PAX).

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: