logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: aneczka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-02 16:07

Dla kobiety bardzo ważną sprawą jest przyjaźń. Mężczyźni inaczej podchodzą do tego i chętnie chcieliby mieć swoją żonę tylko dla siebie - sami też bardzo często nie odczuwają potrzeby spotykania się z przyjaciółmi.
Interesuje mnie jedna, istotna dla mnie sprawa. Ponieważ Maryja jest wzorem kobiecości a zarazem idealną żoną, bardzo chciałabym wiedzieć czy Maryja miała przyjaciółkę? Czy wiadomo jak Maryja radziła sobie z potrzebą kobiecego serca?

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Coya (---.ceti.pl)
Data:   2007-10-02 20:11

Oj, ciężko na to odpowiedzieć, bo Pismo Święte pisze tylko o tym, co jest konieczne do naszego zbawienia, a nie o wszystkim.
Na pewno jednak bliskie więzy łączyły ją z Elżbietą, skoro z pośpiechem posżła jej pomóc, gdy ta była w ciąży i była z nią przez sześć miesięcy.

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Verba Docent (---.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl)
Data:   2007-10-02 21:37

Z pewnością była nią kuzynka, św. Elżbieta. Por. Łk 1,56 - nie pozostaje się czyimś domu aż 3 miesiące, gdy między gościem a gospodarzem nie ma szczególnej więzi. Jeśliby wizyta NMP w domu Zachariasza i Elżbiety miała charakter tylko kurtuazyjny trwałaby znacznie dłużej.

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Verba Docent (---.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl)
Data:   2007-10-02 21:41

Z pewnością była nią kuzynka, św. Elżbieta. Por. Łk 1,56 - nie pozostaje się czyimś domu aż 3 miesiące, gdy między gościem a gospodarzem nie ma szczególnej więzi. Jeśliby wizyta NMP w domu Zachariasza i Elżbiety miała charakter tylko kurtuazyjny trwałaby znacznie dłużej.

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: marta-maria (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-02 22:18

Apokryfy opowiadają o przyjaciółkach Matki Bożej, ale ile w tych opowieściach jest prawdy - nie wiemy:

http://www.zrodlo.krakow.pl/Archiwum/2005/49/04.html

http://www.wsd.rzeszow.pl/SIGNUM-GRATIAE/podstrony%20-%20teologia/kurs4(2000-2001)-artukuly%20patrologia/Piotr%20Szot%20-%20Protoewangelia%20Jakuba.htm

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Teofil Jan S. (tis) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-02 22:53

Chyba się pomyliłeś pisząc: "Jeśliby wizyta NMP w domu Zachariasza i Elżbiety miała charakter tylko kurtuazyjny trwałaby znacznie dłużej." Powinno chyba być: znacznie krócej.

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: rewq (---.icpnet.pl)
Data:   2007-10-03 09:20

Maryja rozwazała swoje sprawy w swoim sercu i powierzała je Bogu. Potrafila Mu do konca zaufac i z wszystkiego sie zwierzyc, oddac w Jego rece kazda swoja sprawe. Umiala takze milczec, a ile razy my wybiegamy w naszych rozmowach z przyjaciolkami w stone obmowy lub wysmiewania sie z innych. Powinnysmy sie uczyc milczenia od Maryi, a nie plotkowac z przyjaciolkami, gdzie czesto mozna powiedziec za duzo, a potem tego zalowac. Nie chce powiedziec, ze jest cos zlego w tym, ze ma sie jakąś swoją powierniczke, jest ona bowiem wielkim darem, ktory jednak zle "wykorzystany" moze stac sie niebezpieczny. Musimy przy tym pamietac, że najlepszym Powiernikiem jest Bóg...
Niewatpliwie, jak pisali poprzednicy przyjaciólka Maryi byla św.Elżbieta.

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-03 13:16

Ona byla sercem w sprawach Boga. Poczytaj sobie Ewangelie pod katem obrazow, w ktorych wystepuje, slow, ktore mowi, ze szczegolna modlitewna lektura Magnificat.
A czy na pewno kobieta az tak bardzo potrzebuje przyjazni przyjaciolki? Nie jestem tego taka pewna.

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Verba Docent (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2007-10-04 15:44

Dostojny Teofilu,
Oczywiście, że się "kropnąłem".
Ma być: "znacznie krócej".
Dziękuję za wnikliwą lekturę mojego tekstu.

Pozdrawiam

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Adalbert (---.dyn.iinet.net.au)
Data:   2007-10-05 05:51

“ Ten, kto wierzy, nigdy nie jest sam ani za życia, ani w chwili śmierci”
Benedykt XVI

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-06 15:18

Przyznam się, że nigdy mi nie przyszlo do głowy, że Elżbieta była przyjaciółką Maryi w takim sensie jak pyta Aneczka - kobiecej przyjaźni. Te 3 miesiące to dla mnie jest dowód otwartego serca Maryi na sprawy ziemskie, pomimo że (i dlatego że) nosila w sobie Sprawy Boskie. Usłyszała od Anioła, że Elzbieta spodziewa się dziecka. To jej kuzynka, czyli rodzina, osoba (jak czytamy w Piśmie Świętym) w podeszłym wieku (nawet Anioł powiedział o niej, że jest stara), na pewno będzie potrzebowała pomocy pod koniec ciąży i przy narodzeniu, wszak i młodym czasem jest ciężko, a ona ma tylko zupełnie starego męża Zachariasza. (Chociaż niedołężny to on chyba jednak nie był ;))). To nie musiała być przyjaźń. Obie kobiety połączyło coś nie-ziemskiego. Dar dziecka. Od Boga. Mogła Maryja pomyśleć: skoro Anioł wspomniał Elżbietę, to trzeba zobaczyć, czy nie potrzebuje pomocy. "Poszła pośpiesznie". I została. Rodzinie często się pomaga. I gdy są chorzy, i przy maleńkich dzieciach. Może się stały przyjaciółkami. Ale doskonale wiemy, że i w rodzinie, i w pracy, i w szkole - choć widzimy się codziennie, niekoniecznie musimy się zaprzyjaźnić. (teksty por. Łk 1)

Oczywiście mogło być inaczej, tak sobie gdybam, tak zresztą jak inni, bo cóż my możemy wiedzieć o uczuciach Maryi? Elżbieta się już więcej nie pojawia. A inne osoby? Nie wiem czy Maryja miała przyjaciółkę, taką "od serca", której się zwierzała. Zazwyczaj im większym się jest, tym bardziej się jest po ludzku samotnym. Bo choć żyje się na tym samym świecie, i też się je, pije, ubiera, choruje - to te sprawy schodzą na dalszy plan, a te ważniejsze nie przez wszystkich są zrozumiałe. A o tych najważniejszych w sercu często nie rozmawia się ze wszystkimi. Ze spowiednikiem, z Bogiem. Czasem zachowanie człowieka świętego nie jest zrozumiałe dla otoczenia. A Maryja była na granicy świata ziemskiego i Boskiego. Nosiła w sobie Tajemnicę. Czy miała kogoś, komu na przykład skarżyła się na Syna? Nie, oczywiście nie o robitą szybę chodzi :)). Ale przecież i nam ciężko się skarzyć na Boga komuś bliskiemu. Na forum, anonimowo - to i owszem, szukamy pomocy. Ale na Boga skarżymy się raczej samemu Bogu albo spowiednikowi. Dlatego że skarga na Boga jest rzeczą ogromnie osobistą, musimy pokazać komuś co jest w naszym sercu tak naprawdę, a to jest wielkie ryzyko, otworzyć się naprawdę, całkowicie (przeciez tylko dopiero wtedy ktoś mnie naprawdę zrozumie). O tych sprawach najgłębszych nie rozpowiada się na lewo i prawo. To są nasze tajemnice przed Bogiem.
Komu Maryja miała się skarzyć, że Syn odszedł do obcych, a Ją zostawił samą? Komu się poskarzyć, że aby Go choć zobaczyć, to ona, stara, musiała wchodzić w tłum ludzi, najczęściej mężczyzn, przepychać się do przodu, a potem wracać do pustego domu? Komu się miała poskarżyć, gdy kobieta z tłumu nareszcie doceniła, wykrzyknąła: Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś! A Syn? A własny Syn nie powiedział: masz rację, mam wspaniałą Matkę. Powiedział: owszem, ale raczej (przecież) ci są blogosławieni, którzy słuchają Słowa Bożego. Jak bardzo musiało to "RACZEJ" zranić ziemskie serce Matki. Komu się poskarżyć? Matki skarżą się często na złych synów. Ale Ona wiedziała, że jej Syn nie jest zły, tylko należy do Boga. To są sprawy do obgadania tylko z Bogiem. Przecież i my odróżniamy jedno "nie rozumiem" od drugiego. Takie "nie rozumiem", o które trzeba pytać człowieka, od "nie rozumiem", o które pytamy tylko Boga. Które z bólem przyjmujemy, ale w głębi serca wierzymy, że tak jest dobrze, tak po prostu musi być. (teksty por. Łk 11,27-28).

Bez przyjaciółek można żyć. Jeśli oprze się życie na Bogu. Jak na przykład Mała Tereska.
"O szczęśliwa nieumiejętności! Ileż zła mnie dzięki niej ominęło!... Jakże dziękuję Jezusowi, że dał mi odczuć jedynie „gorycz ziemskich przyjaźni”. Z takim sercem jak moje można by mnie łatwo oszukać, podciąć mi skrzydła, a jak wtedy mogłabym „ulecieć i spocząć”? (...) Choć nie skosztowałam zatrutego kielicha zbyt gorącej miłości do stworzeń, czuję, że nie mogę się mylić, tak wiele widziałam dusz zwiedzionych przez to fałszywe światło, dusz latających niczym biedne motyle i przypalających sobie skrzydła. Potem wracały do prawdziwego i łagodnego światła miłości, które przywracało im skrzydła, promienniejsze i lżejsze, by mogły wzlecieć do Jezusa, do tego boskiego Ognia, „który płonie, lecz nie wypala”. Ach, czuję, że Jezus wiedział, iż jestem zbyt słaba, by wodzić mnie na pokuszenie; być może złudne światło wypaliłoby mnie całą, gdybym je dojrzała... (Rkp A 38r°—v°) "

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-06 16:28

cd.
Oczywiście, nie chciałabym, by ktoś myślał, że występuję przeciw ludzkiej przyjaźni. Każdy jej pragnie. Potrzebujemy się oprzeć na ramieniu drugiego człowieka. Ale im bardziej rezygnujemy z tego wsparcia na ludzkiem ramieniu, tym bardziej Bóg podaje nam Swoje ramię. I na Nim się można wesprzeć w chwilach, w których inni szukają pocieszenia u ludzi. To może być odczuwane jako nie--ludzkie, ale mówimy przecież o Świętej, która zawierzyła Bogu całkowicie. Oddanie Bogu ludzkiej pięknej miłości czy przyjaźni jest w pewnym sensie albo naprawdę heroizmem. Bóg czasem bardzo boleśnie nas tego uczy. Ale ludzie święci potrafili oddać Bogu wszystko. Albo potrafili też przyjaźnić się tak, by wzajemnie prowadzić się do Boga, a nie zatrzymywać na sobie. Wtedy trudno jednak mówić o "potrzebie kobiecego serca", "kobiecej przyjaźni" - bo to jest przyjaźń dla każdego jednakowa, nie zatrzymująca przy sobie, nie żądająca dużej ilości czasu, częstych spotkań, intymnych zwierzeń. To jest przyjaźń opierająca się na Bogu i istniejąca dla Niego.

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Inka (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2007-10-06 22:27

Bogumiło, tylko kilka słów do fragmentu Twojego drugiego posta:
"bo to jest przyjaźń dla każdego jednakowa, nie zatrzymująca przy sobie, nie żądająca dużej ilości czasu, częstych spotkań, intymnych zwierzeń. To jest przyjaźń opierająca się na Bogu i istniejąca dla Niego."
Przyjaźń, która nie wymaga od nas poświęcenia czasu i myśli, albo nie angażująca nas emocjonalnie, nie istnieje. To znaczy istnieje taki zestaw cech jakiejś relacji miedzy ludźmi, ale nie można nazwać go przyjaźnią. Tak naprawdę, przyjaźń niewiele różni się od miłości. A warunkiem przyjaźni nie jest zwierzanie się z najintymniejszych przeżyć, raczej pasuje tu empatia i towarzyszenie przyjacielowi w tym, co przeżywa. W radościach i smutkach. Bez wielkich słów. Albo bez słów w ogóle.
Nie mogę sobie wyobrazić by Bóg chciał byśmy wyrzekali się dla Niego ziemskich przyjaźni. Gdyby tak jednak było, to jak należałoby rozumieć te Jego słowa: "Przykazanie nowe daję wam byście się wzajemnie miłowali"? J 13:34 Dla mnie słowo "przykazanie" jest imperatywem.
Albo: "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym." 1 Kor 13,1-2. Czy św. Paweł pisząc te słowa kierował się jedynie pięknem słów bez znaczenia? Przecież to nie poezja tylko nauczanie.
Każda prawdziwa przyjaźń oparta jest na Bogu, nawet gdy Jego imię nie pada między przyjaciółmi. Bóg jest absolutnym dobrem i wszystko, co dobre od Niego pochodzi. A my oddajemy Mu nasze słabości i winy, dlaczego mielibyśmy nie ofiarowywać również naszych ludzkich przyjaźni. Jednak ofiarowanie nie oznacza wyrzeczenia się czegoś. A oparcie na Bogu w trudnych chwilach nie wyklucza oparcia na człowieku.
Mimo, że w Piśmie św. niewiele napisano o Matce Jezusa, jestem pewna, że miała przyjaciół. Zwracała uwagę na potrzeby ludzi (wesele w Kanie Galilejskiej) i chciała im pomagać. Ktoś taki z pewnością i był prawdziwym przyjacielem, i miał też przyjaciół :) Yważam też, że pierwsi chrześcijanie byli ściśle zjednoczeni wokół swojej religii i byli społecznością prawdziwych przyjaciół.

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-08 12:13

Zrozumiałam, że Aneczka pyta o "kobiecą przyjaźń", która jest bardzo charakterystyczna, różna w swojej formie od przyjaźni męsko-damskiej i męsko-męskiej. Pytała o "potrzebę kobiecego serca". O "przyjaciółki". Przyjaźń jest potrzebą każdego serca, nie tylko kobiety. Przyjaźnie "męskie" jednak nie potrzebują ani tyle czasu, ani tylu słów, ani tylu zwierzeń, szczególnie "wstecz". Powiedziałabym też, choć wiem, że nie każdemu się to spodoba, że męskie przyjaźnie są mniej "zaborcze", mniej "osaczające" (nie myślę oczywiście tutaj o czymś grzesznym). Dają większą wolność. Takie jest moje doświadczenie, twoje Inka może być inne. (Jesteś na tyle inteligentna, że nie muszę chyba tłumaczyć, że zawsze i we wszystkim zdarzają się wyjątki?). Pisząc potem o przyjaźni w Bogu, myślałam właśnie o czymś bliższym "męskiej" przyjaźni niż "kobiecej".

Natomiast o samej przyjaźni, każdej, nie tylko "kobiecej" (choć to nie na temat w tym wątku, ale jako odpowiedż na post Inki).
Też uważam, że przyjaźń to jak miłość. Ale nie ta zwykła miłość bliźniego, do której jestem zobowiązana przez przykazanie. Nikt, nawet Bóg, nie może mnie zmuszać do przyjaźni, to jest mój wybór. Raczej jest o wiele bliższa miłości oblubieńczej. To wzajemny wybór kogoś, przed którym chcę się otworzyć bardziej, inaczej niż przed pozostałymi ludźmi. Wzajemny, nie jednostronny. Mogę pragnąć, by ktoś został moim przyjacielem, ale ktoś może tego nie chcieć, i ma święte prawo odrzucić moją propozycję. On nie chce mnie za przyjaciela, tak jak ktoś nie chce mnie za żonę. Nie dlatego, że jestem zła, ale dlatego, że ma inne potrzeby, albo że z powodu moich cech (?) nie jest się w stanie otworzyć przede mną, może nie czuje się bezpieczny przy mnie, a przyjaźń i miłość oblubieńcza musi się czuć bezpieczna. Ponieważ przyjaźń (w przeciwieństwie do zwykłej miłości bliźniego) zakłada dużą porcję uczuć - odrzucenie mojej przyjaźni jest bardzo bolesne, prawie tak jak odrzucenie mojej miłości. Ale, jak pisałam, do przyjaźni nie można zmusić. Można płakać, ale nie można mieć pretensji. Przyjaźń musi być w wolności, a nie pod przymusem. Jest wyborem.

Nie wierzę w tłum przyjaciół. Nie wierzę, że można być przyjacielem wszystkich. To są najwyżej bardzo bliscy ludzie. Piszesz Inka "Przyjaźń, która nie wymaga od nas poświęcenia czasu i myśli, albo nie angażująca nas emocjonalnie, nie istnieje." No i dlatego nie można mieć wielu prawdziwych przyjaciół. Przyjaźń jest zatrzymaniem się przy kimś na długo, choć chciałabym napisać - na zawsze. Im więcej przyjaciół, tym mniej czasu dla każdego z nich. Gdybyśmy mieli - jak zakładasz - każdego kochać = mieć za przyjaciela, skąd wziąć czas na poznanie go, wysłuchanie, przebywanie z nim? To absurd. Moje osobiste doświadczenia wyraźnie to mówią. Pomimo najlepszych chęci, nie jestem w stanie być nawet nie dla wszystkich, ale dla wielu, osobą szczególnie bliską, że o przyjaźni nie wspomnę. Mogę pomóc każdemu napotkanemu, bo znalazłam się "obok", na tej samej ulicy czy stronie internetowej. Mogę tych wszystkich ludzi "zabierać" ze sobą na modlitwę. Ale nie mogę każdemu z nich poświecić więcej czasu, bo go nie mam. Nawet gdy będę na emeryturze, nie będę w stanie być dla wszystkich, których poznałam. Nie mówiąc już o możliwościach psychicznych. Nie mówiąc o tym, że oprócz zajmowania się przyjaciółmi czy bliskimi, coś jeszcze w życiu trzeba robić. Pomijam nawet rzecz zupełnie inną: przyjaźń zakłada nie tylko słuchanie, ale też otwieranie się przed drugim. Przekazywanie tego, czego innym dookoła się nie mówi. Czy normalne by było mówić o tym, co we mnie się dzieje, wszystkim dookoła? Piszesz, że przyjaźń to "empatia i towarzyszenie przyjacielowi w tym, co przeżywa". Ale żeby mi ktoś "towarzyszył i współ-czuł" - muszę mu o "tym" powiedzieć. Muszę kogoś wysłuchać. Czas, czas, czas. I ograniczone możliwości emocjonalne.

Dlatego przykazanie miłości nie jest dla mnie wzorem dla przyjaciół, ale dla każdej miłości. W ten sposób powinnam uczyć się kochać każdego. A przyjaciół się wybiera. Zauważ Inka, że w Twojej wypowiedzi kryje się błąd. Piszesz: "Przykazanie nowe daję wam byście się wzajemnie miłowali"? Dla mnie słowo "przykazanie" jest imperatywem." No i ze św. Pawła o miłości, że "1 Kor 13,1-2. Czy św. Paweł pisząc te słowa kierował się jedynie pięknem słów bez znaczenia? Przecież to nie poezja tylko nauczanie."
Całkowicie się z Tobą zgadzam, to jest przykazanie i mam się tego uczyć (choć nie starczy mi na to życia, nigdy nie będę umiała kochać doskonale). Ale powiedz: jeśli rozumiesz to zdanie jako nakaz przyjaźni wobec wszystkich (tak wynika z kontekstu, zakładasz że przyjaźń = miłość bliźniego), to po kiego licha Jezus mówi: miłujcie nieprzyjaciół? Jak można przyjaźnić się z nieprzyjaciółmi? Jezus żąda od nas rzeczy wewnętrznie sprzecznych? Nie. Bo przyjaźń dotyczy garstki. A miłość bliźniego ma objąć wszystkich. Przyjaźń to więź także emocjonalna. Miłość bliźniego niekoniecznie. Albo też, ale emocje niekoniecznie muszą być takie jak w przyjaźni. Kochać mam także tego, którego nie lubię, który mnie nie lubi, który mnie skrzywdził, który mnie niszczy, który na co dzień okazuje mi swoją niechęć. Kochać mam alkoholika, złodzieja, zbrodniarza. Czy muszę się z nimi przyjaźnić? Jezus i św. Paweł mówią o miłości, która powinna objąć cały świat, przyjaźń natomiast jest wybiórcza.

"Nie mogę sobie wyobrazić by Bóg chciał byśmy wyrzekali się dla Niego ziemskich przyjaźni." Cóż. Jeśli rozumiesz to jako niechęć Boga wobec ludzkich przyjaźni, to masz rację. Przecież i Jezus miał przyjaciół (wcale nie tak wielu! a kochał wszystkich). Czy jednak o tym pisałam? Czy Bóg np. z niechęcią patrzy na ludzką miłość, tę męsko-damską, wyłączną? Przecież sam powiedział: "opuści człowiek matkę i ojca", "bądźcie płodni i rozmnażajcie się". A przecież od niektórych bierze więcej. Nie "żąda". Ale prosi, proponuje. Wtedy jest się bardziej dyspozycyjnym. Jest się bardziej dla Boga i bardziej dla wszystkich. W sensie możliwości, bo praktyka zależy od człowieka, można ten czas i wolność zmarnować. Czy myślisz, że od niektórych Bóg nie może "wymagać" wolności także od przyjaźni? Wymagać w sensie propozycji, prośby. Nie mów mi, że skoro Jezus miał przyjaciół, to tak musi być. Jezus nie miał żony i tak nie musi być. Nic nie "musi być" dla wszystkich (nie mówię o np. zakazie grzechu). Ale to, że nie rozumiemy czyjejś drogi do Boga, nie znaczy, że takiej drogi nie ma. Prawie każdy święty jest jakimś "dziwakiem", bo jest jedyny w swoim rodzaju. Jest sobą, a nie powieleniem kogoś. Nie żył jak wszyscy, ale "dogadał się" z Bogiem, że tak a nie inaczej będzie żył. Od niektórych może Bóg oczekiwać (bolesnej) wolności od przyjaźni na przykład po to, żeby swoim życiem, zrozumieniem i modlitwą towarzyszyli tym, którzy nie mają przyjaciół. Jest tak wielu ludzi, którzy nie mają przyjaciół, choć tego pragną. Z różnych względów. Okaleczeń emocjonalnych, chorób, zdarzeń losowych. Czasem przez długi czas, bywa że zawsze. To tylko przykład. Powodów może być wiele. To są często tajemnice między Bogiem a człowiekiem. Zresztą każde powołanie jest tajemnicą. A heroizm nie jest dla wszystkich, ale jest dla ludzi.

"Jednak ofiarowanie nie oznacza wyrzeczenia się czegoś." Niestety, czasem ofiarowanie oznacza wyrzeczenie się czegoś. Dobrze o tym wiesz. Czasem jako coś więcej (jak wyżej), a czasem jako konieczność, gdy to co obiektywnie piękne, może być dla kogoś przeszkodą w drodze do Boga. Zbyt wielkie przywiązanie, niebezpieczne, uzależnienie od kogoś, zatrzymywanie kogoś dla siebie. Coś nie musi być grzechem, ale może być niebezpieczeństwem grzechu. Można się więc wyrzekać czegoś i z hojności serca, i z rozumienia własnej ludzkiej słabości. Jedno i drugie dla Boga.

"A oparcie na Bogu w trudnych chwilach nie wyklucza oparcia na człowieku." Czy ja mówię o KONIECZNOŚCI zrezygnowania z oparcia się o człowieka? Przecież to piękne, gdy mamy się na kim oprzeć. Ale czy nie jest piękne, zrezygnowanie z tego, co piękne, dla samego Boga? Mamy Mu przynosić tylko to, co złe? Jak wielkiej trzeba wiary, żeby zrezygnować z ludzkiego ramienia, i zaryzykować rzucenie się w ramiona Boga? Zeby pokonać strach: "a jeśli Go nie ma to co? to moje życie przestaje mieć sens." Teoretycznie życie każdego kapłana jest podobne. Rezygnacja z tego, do czego każdy człowiek jest w jakiś sposób stworzony. Do miłości oblubieńczej. Podstawową formą życia człowieka jest małżeństwo, rodzina. Takie mamy pragnienia, wpisane w każde serce. Każdy z nich, kapłanów, może pomyśleć: "a jeśli Go nie ma to co? to moje życie przestaje mieć sens." A jednak rzucili się w ramiona Boga. Co nie oznacza, że czasem to nie boli, może nawet cholernie boli. Bóg nic nie każe, ale czasem proponuje, by zrezygnować z oparcia się na człowieku. Pomijam, że przecież niejednokrotnie bywa tak, że z niczego nie zrezygnowaliśmy dobrowolnie, a i tak nie mamy się na kim oprzeć, oprócz Boga. Ileż to serc wyje do Boga z samotności...

Natomiast ze stwierdzeniem twoim: "jestem pewna, że [Maryja] miała przyjaciół" nie będę polemizować, bo napisałam w poprzednim poście: tak sobie gdybam, tak zresztą jak inni, bo cóż my możemy wiedzieć o uczuciach Maryi? Powiedz: inaczej myślę. Nie mów: to niemożliwe. To co nie jest dogmatem, możemy interpretować jak nam serce mówi. Przecież dobrze wiemy, że nawet każdy z nas, w różnym wieku i różnych sytuacjach, ten sam fragment Pisma Świętego interpretuje zupełnie inaczej. Bo Bóg mówi nie tylko stałym słowem Ewangelii, ale także przez sytuacje życiowe, i na modlitwie. Dlatego cenniejsze jest dla mnie dzielenie się tym co jest w nas, zwierzenie, a nie polemika. Skoro mnie jednak wywołałaś do tablicy, i publicznie, to - niechętnie i po dłuższym namyśle - odpisuję. Uprzedzam, że tylko raz.

Podziwiam wszystkich, którzy doczytali do końca. Chyba tylko grafomani piszą tak długie listy... :) Jeśli coś może się wydać miejscami niespójne, to sorry, ale dużą część po napisaniu wykreśliłam, a nie mam tyle samozaparcia, żeby to czytać jeszcze raz.

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Calina (---.dsl.emhril.ameritech.net)
Data:   2007-10-08 20:14

Jak to dobrze, że w niebie będzie dużo czasu i nie trzeba będzie używać klawiatury :=)

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2007-10-08 20:37

Bogumiło, czy czterdziestokilkuletnia kobieta jest stara? :))) Przecież Maryja, kiedy Jej Syn działał publicznie nie miała więcej niż 45 lat. No, chyba gdy przyjmiemy, że 2 tysiące lat temu ludzie żyli nieco krócej, to i wcześniej się starzeli? Ale to nie ma swojego uzasadnienia w Biblii, bo, jak podaje Psalmista: "Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt; a większość z nich to trud i marność: bo szybko mijają, my zaś odlatujemy" Ps 90,10. Wiem, że się czepiam, bo Ty sobie tylko gdybałaś przed dwoma dniami, ale dla mnie Maryja zawsze była jest i pozostanie Młoda. A reszta Twojego uzasadnienia Przyjazni po prostu mnie urzekła. :))))

Calino, i dla Ciebie szpileczka mała: W niebie nie bedzie żadnego ograniczenia czasu: dużo, mało... Tam bedzie on dla nas taki sam jak dla Boga, chociaż uprzdnio tu na ziemi byliśmy nim ograniczeni (vide cytat z Ps 90, jak dla Bogumiły). Ale masz racje klawiatury tam z pewnościa używać nie bedziemy, na szczęście, lub nieszczeście dla co poniektórych. ;))))

Ps. Bogumiło skorzystałam z Twojej propozycji, jaką podałaś Michałowi. Sprawdza się znakomicie. :))))

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-08 21:25

Bognaaaaaaa, musisz wszystko zauważyć? Tak czy inaczej syn ma przychodzić do matki, nawet jak nie jest stara, a nie matka ma się gdzieś wałęsać, żeby zobaczyć syna. Taki był sens :)) A czterdziestokilkuletnia kobieta jest jeszcze stara. Ja byłam wtedy stara. Dopiero teraz jestem młoda.

O Klawiaturo! Co ja będę robić w tym Niebie?

 Re: Czy Maryja miała przyjaciółkę?
Autor: Calina (---.dsl.emhril.ameritech.net)
Data:   2007-10-09 00:34

Droga Bogno, przy tobie to nie można żadnej psoty puścić. Zaraz twoje sokole oko nie pozwoli biedaczkom inaczej pomyśleć, jak tylko teologicznie ;) Tak cieszyłam się nadzieją, że przynajmniej w niebie będę miała czas pograć w szachy. A okazuje się, że nici z tego. Na dodatek komputerów do tej Klawiatury nie będzie.
Ps. Sprawdziłam także i polecam sposób Bogumiły na te pokręcone 'koty' :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: