Autor: mm (---.gprs.plus.pl)
Data: 2007-11-10 18:45
witam, mam 21 lat i przemyslenia na temat milosci. kilka lat temu zakochalam sie w pewnym chlopaku. on tez bardzo mnie lubil, moze i kochal, ale nigdy nic miedzy nami nie wyniknelo. przez praktycznie 4 lata, poznajac go coraz lepiej, bylam absolutnie pewna, ze naprawde go kocham i ze nie chcialabym byc z nikim innym. wiecie, to taka niespelniona milosc, troche niszczycielska, bo nie chce sie wtedy nikogo innego. od jakiegos czasu jednak jakby mnie "olsnilo". zrozumialam, ze nie ma na co czekac, ze nie zmusze go do milosci i jestem gotowa wreszcie ulozyc sobie zycie z kims innym. czuje to, ze moglabym znow pokochac, czuje sie uwolniona, radosna i wreszcie zdolna do innej milosci. jednak chodzi mi o moralnosc. w glebi serca wiem, ze ten chlopak byl i jest moja prawdziwa miloscia. nadal go kocham i, jezeli jest to prawdziwe uczucie, jak podejrzewam, to nigdy nie przestane. zmienilo sie moje podejscie, wiem, ze nie bedziemy razem, ale wciaz przeciez moge go kochac najbardziej na swiecie, jako czlowieka. i tu moje pytanie: byc moze kiedys wyjde za maz za kogos zupelnie innego. chce to zrobic z milosci. ale czy moge przysiegac przed oltarzem wiedzac, ze w moim sercu jest ktos jeszcze, ktos z przeszlosci?
|
|