Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-12-04 11:17
Nie rozumiem, czego Michał nie rozumie, i skoro on nie rozumie, to teraz ja nie rozumiem czy dobrze zrozumiałam ;))))
Odczytałam post "em" jako bardzo naturalną sytuację. Mam brudne ręce, za chwilę się umyję, no to mogę się jeszcze dobrudzić. Strzelić sobie jeszcze jeden grzech. Po spowiedzi ten grzech byłby "większy", "gorszy" - w tym sensie, że spaprałabym coś czystego, już nie byłabym czysta, już znowu np. nie mogłabym iść do komunii. Od razu widać to zło grzechu, ten brud. A teraz w pewnym sensie nic się nie dzieje, bo i tak do komunii nie mogę iść.
Ja tak odczytałam ten problem i nie jestem niczym tutaj zdziwiona, zaskoczona ani zgorszona. Tak to działa. Życie w stanie grzechu jest doskonałym klimatem do następnego grzechu. Następny grzech wydaje się wtedy mniej grzeszny, już tak nie przeszkadza, już nie widać tego brudu. To jest NORMALNE.
Normalne, to oczywiście nie znaczy "dobre". To jest coś, co trzeba właśnie odkryć w sobie, obejrzeć dobrze, i się przestraszyć. Ty już to zauważyłeś, i to jest wielki plus. Dobrze, że czujesz się z tym źle. Kolejny krok to przemodlić ten problem. Zobaczyć to rozumem. Dlatego pisałam o tym dodatkowym kopniaku dla Jezusa i o wbijaniu gwoździa w nogę dla ciebie. Przemódl tę myśl. Popatrz na absurd takiego postępowania. Przemódl też inną myśl. To co poczułeś. Że grzech jest złem nie tylko w tym jednym miejscu, w którym się stał. To nie tylko ta chwila, w której ukradłeś, onanizowałeś się, pokłamałeś. Zło polega nie tylko na tym pojedynczym grzesznym fakcie. Grzech cię brudzi z każdej strony, potem wszystko się do niego klei. Grzech zasłania granicę między dobrem a złem, granica staje się coraz bardziej niewyraźna. Coraz trudniej ocenić co wolno. Coraz łatwiej przesunąć tę granicę tak, jak nam pasuje w tej chwili. Szatan, tak jak ten sąsiad co w nocy przesuwa słupy graniczne, z każdym dniem jest bliżej ciebie. Nie zauważasz jak podchodzi. Nagle przestajesz mieć przestrzeń do życia. Jesteś osaczony.
To jest naturalny proces w nas. Dlatego takie jest ważne, żeby po grzechu ciężkim - w miarę możliwości - iść jak najprędzej do spowiedzi. Żeby zablokować proces rozmywania się grzechów. Z tego samego powodu jest ważne, żeby chodzić częściej do spowiedzi nawet gdy nie ma grzechu ciężkiego, ale jest dużo lekkich. Żadne raz do roku (choć tylko tyle muszę), bo kurz na oknach się nawarstwia i coraz gorzej przez nie widać.
Bóg przebaczy, bo to nie chodzi o grzech przeciwko Duchowi Świętemu, skoro właśnie planujesz iść do spowiedzi, na poważnie. Już, a nie "kiedyś tam". To była decyzja jak przed każdym grzechem: "jeszcze sobie raz zgrzeszę". Ale dla mnie jest to właśnie świadectwo, że patrzysz tylko na gruncie prawa, przekraczanie prawa, przepisów. I tak muszę odnowić prawo jazdy, to dodatkowe punkty karne nie mają znaczenia. Dlatego chciałam ci przypomnieć, że tu nie chodzi o to, że masz u Boga dodatkowe punkty karne. Chodzi o to, że Bóg umierał za każdy twój grzech. To jest zupełnie inna rzeczywistość. Cierpienie Jezusa za twój grzech, a nie to, że zapłacisz mandat. Idź przed Najświętszy Sakrament i spróbuj to zrozumieć nie tylko rozumem, ale przeżyć to sercem. Wtedy jest łatwiej nie grzeszyć i łatwiej żałować za grzech.
Pamiętaj jednak, że żal za grzechy to nie muszą być uczucia. To nie o to chodzi, żeby się spłakać z żalu, żeby tam w sercu bardzo zabolało. Chodzi o stwierdzenie: wiedziałem, że nie mogę tego zrobić, zrobiłem, to było złe, bardzo przepraszam, postaram się już nigdy tak nie robić. Uczucia mogą przyjść, albo nie. Ty masz żałować swoją wolą. Zrobiłem źle. Wbrew Bogu. Już tak nie chcę. Pomóż mi Boże.
|
|