Autor: zuzka (Bogumiła) (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2010-05-09 18:06
1. Miałbyś rację Karolu, gdyby nasze odpowiedzi były właśnie A lub B. Tymczasem każdy z nas tłumaczy swoje zdanie. Tłumaczy - jak to wygląda w zależności od sytuacji. Ewelina musi w tych odpowiedziach odnaleźć swoją sytuację i odnieść się do odpowiedzi. Na tym polega to forum. Nigdy nie wiemy, czy dobrze rozumiemy założyciela wątku. Często okazuje się, że autor nie napisał najważniejszego, albo w ogóle pyta o co innego. Ale to wychodzi. On wie.
2. Ewelina prosiła też o zwykłą informację, do której ma prawo: "Czy do pełnienia funkcji Nadzwyczajnego Szafarza Komunii Świętej potrzebna jest zgoda współmałżonka?". Jak widać - czegoś tutaj jednak zabrakło. Została odstawiona na boczne tory. Nie wiemy jednak dlaczego. Błąd męża i proboszcza, czy może osaczanie/zniewalanie męża przez Ewelinę, o czym proboszcz wie i chce "ratować" męża. My tego nie musimy wiedzieć. Ale jeśli tak by było, to o tym pomyśli przy kilku odpowiedziach.
3. Jak napisała Calina - każdy z nas ma inne doświadczenie. Ponieważ najczęściej poruszana jest sprawa jedynie rozdawania komunii św. podczas mszy, na której jest się razem - to ja w takiej sytuacji nie widziałabym żadnego problemu, sprawa zwykłego dogadania się o pomocy męża. Jakieś protesty Eweliny byłyby tu śmieszne. Ale patrzę na znajome mi podwórko. W Krakowie jest mnóstwo dużych uroczystości z tłumem wiernych. Szafarze są proszeni o pomoc. To już nie jest wspólna msza. Nawet jeśli gdzieś w tłumie jest żona (a przecież nie zawsze dzieci wytrzymują kilka godzin). To jest dobre kilka godzin poza domem. A to procesja krakowska, jedna, druga, a to rocznice, wręczenia czegoś-tam, msza na Błoniach, w Łagiewnikach, w Katedrze. Np. na pogrzebie prezydenta: szafarze musieli przyjść dużo wcześniej do przyległych wyznaczonych im kościołów, być na mszy św. gdzie konsekrowane były Hostie, a potem iść z nimi na Rynek, wreszcie wrócić do "swoich" kościołów. Kolega chciał jeszcze pomóc w parafii, która przecież go wysłała i zapłaciła za kurs i strój szfarza (obowiązkowy). Prawie cały dzień poza domem.
Dalej w parafii odpusty, procesje. Przecież to właśnie w święta jest największa potrzeba. A w kościele tłok, trzeba stać blisko ołtarza, żeby się nie przeciskać. I jeszcze przyjść na kilka mszy.
Ale to wszystko jeszcze da się przeżyć. Największym dla mnie jest problemem to, że szafarz jest nie tylko potrzebny podczas mszy. Przecież właśnie największym darem dla parafii jest szafarz, który roznosi komunię świętą do chorych. Msza może trwać 5 minut dłużej bez szafarza. Księża się nie przepracują. Ale w każdej parafii jest mnóstwo obłożnie chorych. Do nich w żadną niedzielę ksiądz nie przyjdzie (nie mówię o wiatyku) bo musi być w parafii. Nie przyjdzie też najczęściej w żaden pierwszy piątek (spowiedź w parafii, więcej mszy). Bardzo często przyjdzie tylko jeden raz w miesiącu i szybciutko wyjdzie, bo jeszcze ileś-tam mieszkań przed nim. W Polsce to właśnie jest podstawowe zadanie szafarza. I najpiękniejsza służba dla obłożnie chorych. W praktyce więc może być właśnie tak, jak pisałam wyżej. Że mąż będzie bardzo dyspozycyjny jako szafarz, doceniany przez wszystkich dookoła, ale prawie nie będzie go w domu. I nie będzie miał wyrzutów sumienia, bo przecież pięknie służy Bogu.
Chodzi o to, żeby pokazać dwie strony. Ewelina może być wstrętną egoistką albo takim wstrętnym egoistą może być mąż. Pośrodku jest jednak tysiąc innych możliwości. Trzeba, żeby małżonkowie to przegadali. Jeśli jeszcze potrafią ze sobą rozmawiać.
4. To faktycznie sprawa Eweliny i jej męża. Tyle, że Ewelina, zakładając ten wątek, niejako udzieliła nam pozwolenia na wtrącanie się.
|
|