Autor: Aga (80.51.119.---)
Data: 2003-07-04 20:45
Ja tez mam nadzieje, ze pojdziemy razem za rece do Nieba. Bardzo mnie ucieszyl twoj post. Ja mieszkam w regionie, gdzie katolicy i czlonkowie Kosciola ewangelicko-augsburskiego od wiekow zyli obok siebie w zgodzie i braterskiej milosci. Choc nas - katolikow jest duza przewaga liczebna. Zawieraja miedzy soba malzenstwa, pracujemy w jednych zakladach pracy, dzieci chodza do tych samych szkol, dla nikogo nie jest to problemem. Nigdy nie slyszalam takich komentarzy o jakich piszesz, ani z jednej ani z drugiej strony. Moja kolezanka - nauczycielka plastyki - wyznania ewangelickiego pomagala nam w przygotowaniu szkolnych dekoracji na swieta typowo katolickie, mamy ucznia - ewangelika, ktory z wlasnej woli i checi poznania "tych drugich" chodzi na katolickie lekcje religii (oprocz swoich), ja sama (i nie tylko ja) uczestniczylam kilka razy w ewangelickim nabozenstwie i nie widzialam w tym problemu - modlilam sie razem z bracmi i siostrami, sluchalam pieknego kazania pastora. Pisalam juz o tym tu kiedys na forum. Przeciez wyznajemy tego samego Boga, uznajemy tego samego Jezusa za naszego Zbawiciela, ktoremu tak samo powierzamy nasze zycie, aby nim kierowal. Roznimy sie w pewnych kwestiach, ale przeciez zmierzamy do jednego celu. Zawsze w tym temacie przypomina mi sie jeszcze jedna (moze troche humorystyczna) sytuacja - jest gdzies niedaleko mnie mala wioska, w ktorej tez mieszkaja czlonkowie obydwu wyznan, wioska tak mala, ze katolikow nie stac na utrzymanie wlasnego kosciolka. Po prostu dziela sie budynkiem z parafia ewangelicka a ze ksiedza nawet nie stac na placenie gospodyni wiec po prostu jada obiady u pastora i jego zony :) Ktos powie - banalne - ale dla mnie wlasnie takie drobiazgi sa tymi promyczkami radosci i nadziei.
Jezeli chcesz napisz do mnie na maila. Chetnie rozwinelabym temat, dowiedziala sie wiecej "o was" :) Pozdrawiam
|
|