Autor: Michał (---.bnet.pl)
Data: 2011-01-24 02:37
Lafrance napisał dużo książeczek od ok. 100 stron do ok. 400 (nie podejmuję się kserować, nie mam czasu). Większość wydał WAM, choć Salwator też się przyznawał (nie trafiłem). Właśnie w tym rzecz, że Lafrance pisze językiem normalnym, prostym współczesnym, takim jakim rozmawiasz z przyjaciółmi o sprawach niesłychanie trudnych. Powiedzmy, chcesz upiec ciasto, ale nigdy Ci nie wychodzi, idziesz więc do przyjaciółki, która robi je przepyszne i ona krok po kroku zdradza Ci jakie to proste - jak drut. Nie dlatego, one to trudne, ale dlatego, że my je takimi czynimy. Wolimy dyskutować, zamiast się modlić, wolimy zdobywać Boga, zamiast się nawrócić. Wolimy poznawać nowe techniki medytacji, zamiast zapłakać nad naszymi grzechami. I pytamy stale: Skąd biorą się nasze problemy? A między innymi z tego, że nie potrafimy prosić. Myślę, że książki Lafrance`a podobały się kard. Wyszyńskiemu i mojej Babci i pewnie jakiejś gaździnie, ale znam wielu ludzi, którzy przeczytawszy, wzruszyliby ramionami i powiedzieli: "Phi, też mi coś." Nigdy nie byłem na rekolekcjach ignacjańskich, ale myślę, że są im najbliższe, tyle, że przełożone na codzienne życie. Lafrance wzywa do nieustannego nawrócenia, ale on pod pojęciem nawrócenia rozumie postawę Piotra po zdradzie Jezusa (czyli żal doskonały). Kto to lubi? Kto potrafi się na niego zdobyć? Kto usiłuje do niego dążyć? W zasadzie, idąc za myślą Lafrance'a, należałoby odrzucić wszystkie tradycyjne rekolekcje, jako bezużyteczne z punktu takiego nawracania się (bo oparte na chwilowym przeżyciu, a nie na permanentnym procesie). Dla Lafrance`a podstawową modlitwą jest modlitwa prośby, modlitwa Jezusowa. A to jest metoda życia, a nie lizanie życia przez szybkę. Jak ktoś przeczytał już o wszystkich metodach, to się rozczaruje: stare wino lepsze. Ale ja nie jestem agencją reklamową, tylko szukam pozostałych członków fan klubu.
|
|