Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2012-07-18 09:32
W odróżnieniu od Ewy, myślę, że warto trzymać się obranej drogi. Skoro już tyle załatwiłeś, żeby wstąpić do tego zakonu, nie zawracaj. To byłoby trochę mało poważne zmieniać co chwilę decyzje. Powiedzmy pójdziesz na studia, a po roku stwierdzisz, że chcesz iść do tego zakonu. I wtedy znowu zaczynać wszystko od początku?
Zresztą sam piszesz, że to nie są Boże myśli. Idź i zobacz, i niezależnie od tego, jak się potoczą Twoje dalsze losy, niech ten czas nie będzie dla Ciebie straconym. Zadbaj o swój wielokierunkowy rozwój.
Moim zdaniem najlepszym lekarstwem jest modlitwa - np. adoracja Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Bł. Matka Teresa tak zaczynała dzień i kończyła. Każdego dnia po godzinie czy pół godziny rano i wieczorem. Wtedy człowiek wie, co robić. Wie, czego od niego Bóg oczekuje.
Nie bój się, że się pomylisz. Mój kolega był w zakonie kilka lat i w ostatnim momencie przed ślubami wystąpił (a może mu tak doradzono? Nie wiem, to jego tajemnica). Kiedy wystąpił, odnowił stare znajomości, założył firmę, ożenił się, jest ojcem. Świat się nie zawalił.
Mój dziadek też był kiedyś w seminarium duchownym. :) Gdzieś jest jego zdjęcie w sutannie. Spróbował, ale to nie była jego droga i wystąpił. I świat się nie zawalił. Trzeba zaufać Panu Bogu i z Nim iść przez życie niezależnie od wszystkiego.
|
|