Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2012-09-17 15:16
"Jak odpowiadać na takie prośby".
Można na przykład powiedzieć: nie chce mi się. Albo: i tak zapomnę. Czy takie odpowiedzi ci pasują?
Wiesz jakie odnoszę wrażenie po przeczytaniu takiego listu? (doskonale wiem, że wrażenie może być mylne). Że nigdy jeszcze nie miałaś prawdziwego problemu, nie patrzyłaś z przerażeniem jak nadchodzi zło na ludzi kochanych przez ciebie, ani nie poczułaś ludzkiej bezsilności w sprawach duchowych i wszelkich innych. Czasem nie lubimy prosić o pomoc, ale gdy przychodzą ciężkie chwile, przełamujemy się i prosimy. Bo jest to normalne zachowanie człowieka. Nie wszystko potrafimy sami.
Prośba o modlitwę to zwykła prośba o pomoc w mojej modlitwie. Twoj post wydaje się niby pokornym podejściem: JA się do tego nie nadaję, JA jestem za mała. Ale w tym niby pokornym podejściu jest odruch pychy. Bo co? Nie pomożesz, bo JESZCZE nie czynisz cudów? Ale jak tylko już te góry dasz radę przenosić, to wtedy będziesz się za kogoś modlić? Czyli to nie o to chodzi, że nie jesteś godna, tylko, że efekty modlitwy będą mizerne, a ty byś koniecznie chciała, żeby po twojej modlitwie wszystko natychmiast się stało, tak jak świat się stał na Boże słowo? Rozumiesz Grażyna? Ty nie tyle za mało możesz, ile: za dużo chcesz :)) Robisz wielki szum koło zwyczajnej sprawy. To mniej więcej tak, jakby chory prosił o szklankę wody, a ty byś z przerażeniem mówiła dokoła: "ależ ja nie umiem pielęgnować chorych, nie robiłam żadnego kursu, dlaczego ta prośba do mnie, trzeba się zwrócić do lekarza" :)) A tu chodzi tylko o szklankę wody :)) Przecież to nie ty czynisz cuda, tylko Jezus. Bóg. To czego się boisz? Przecież i tak Bóg zdecyduje, czy chce "wysłuchać" (w sensie spełnienia prośby).
Dlaczego odsyłasz do księży? Oni nie są grzesznikami? Niektóre osoby świeckie są czasem bardziej święte od niektórych osób duchownych. Więc taki podział nie jest dobry, choć oczywiście NIEKTÓRE modlitwy są zarezerwowane dla osob duchownych, ale nie ze względu na ich świętość, tylko na Boże powołanie. Nie odprawisz mszy świętej w czyjejś intencji. Nie będziesz wyganiać złych duchów, bo egzorcyzmy (ze względu na twoje bezpieczeństwo, a nie "widzimisię") Kościół zarezerwował dla niektórych kapłanów odpowiednio do tego przygotowanych. Ale modlitwa za kogoś to zwykła codzienna pomoc drugiemu człowiekowi. Nie wyolbrzymiaj tej pomocy, bo wpadniesz w pychę. Gdy już nie daj Boże ;)) odmówisz tę zdrowaśkę za kogoś, będzie ci się wydawało, że spełniłaś heroiczny czyn dla bliźniego :))))
"Nie wiem skąd ten zwyczaj proszenia ludzi". A na przykład ze słów Jezusa: "zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie" (Mt 18,19). Czyli modlitwa DWÓCH osób w tej samej sprawie jest mocniejsza niż w pojedynkę. No to co dziwnego, że ktoś prosi, żeby się w tej samej sprawie jeszcze ktoś modlił? Jezus chciał, żebyśmy się razem o coś modlili. Ty za mnie, ja za ciebie. Nigdzie nie mówił, że tą drugą osobą może być tylko osoba duchowna. Dochodzi do tego zwyczajne uspokojenie: nie jestem z tym problemem sama, ktoś będzie o mnie pamiętał, powierzy mnie Bogu. To przynosi spokój, radość. Samotność w bólu czy innej trudnej sytuacji jest jednym z najgorszych krzyży. Jak ktoś modli się za mnie, to wiem, że nie jestem sama.
Pisząc, że taka modlitwa jest "mocniejsza" nie chodzi mi o to, że jak dwie osoby poproszą to Bóg spełni prośbę, a jak prosi jedna osoba, to dla Pana Boga za mało. Prosząc o modlitwę po pierwsze poddajesz swoją intencję jakiejś weryfikacji (nie wymyślisz głupoty), po drugie uznajesz własną niewystarczalność, po trzecie dajesz możliwość innym spełnić dobry uczynek, po czwarte tworzysz więź z innymi ludźmi (mamy wspólnego Ojca, więc jesteśmy braćmi).
Twój odruch może być jeszcze spowodowany lękiem, że ktoś uważa cię za lepszą niż jesteś i dlatego prosi. Czasem rzeczywiście ludzie uważają, że jesteśmy lepsi niż naprawdę jesteśmy. Ale wszelkie takie lęki są kręceniem się wokół siebie. Gdy ktoś prosi o pomoc, to nie jestem najważniejsza JA i moje problemy. To ten człowiek ma być w tym momencie najważniejszy. Jego problem, jego prośba. Zamiast się przeglądać wtedy w lusterku ("nadaję się? już mam aureolkę czy jeszcze nie?"), trzeba się zająć tym, kto potrzebuje pomocy. Zapytać, czy jeszcze w czymś pomóc. Zapewnić o modlitewnej pamięci. A może potrzebna dłuższa rozmowa? Może nie ma się komu wygadać? A ty się sobą zajmujesz, zamiast nim. Tak nie można.
Jeśli natomiast akurat wtedy jest dużo brudu w twoim sercu (i dlatego czuję się źle, gdy ktoś o modlitwę prosi), to zamiast zrezygnować z modlitwy za kogoś, lepiej przed modlitwą (w ramach modlitwy) iść do spowiedzi i już z czystym sercem stanąć przed Bogiem. W takich sytuacjach to właśnie ktoś drugi może ci pomóc w przyspieszeniu nawrócenia albo uświęcania się.
Oczywiście powinniśmy modlić się za innych nie tylko wtedy, gdy nas o to proszą. To jest jeden z dobrych uczynków.
"módlcie się wzajemnie za siebie" (Jk 5)
„Nie przestaję dziękować za was i wspominać was w modlitwach moich." (Ef 1:16)
Czy prosić o modlitwę? Św. Paweł prosił. Sam był tym wybranym, a prosił wszystkich innych:
„Bracia, módlcie się także i za nas!" (1 Tes 5:25),
„Na ostatek, bracia, módlcie się za nas, aby Słowo Pańskie się i rozsławiało wszędzie, podobnie jak i u was." (2 Tes 3:1), „
"A módlcie się zarazem i za nas (...)" (Kol 4,3-4)
A Kościół nakazuje/uczy prośby o modlitwę w spowiedzi powszechnej:
"Przeto błagam Najświętszą Maryję, zawsze Dziewicę, wszystkich aniołów i świętych i WAS, bracia i siostry, o modlitwę za mnie do Pana Boga naszego”.
Jest też bardzo ciekawy fragment Biblii o pomaganiu podczas modlitwy:
"Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów" (Wj 17,11-13)
Nasza modlitwa to podpieranie rąk Mojżesza, który się modlił za walczącego Jozuego. "Podpieranie" wzniesionych rąk kogoś, kto Boga o coś prosi.
|
|