Autor: Bardotka (---.phlapa.fios.verizon.net)
Data: 2013-01-09 00:49
Mysle, ze nie do nas nalezy osadzanie otwartosci Twojego serca, Tereso - mialas dobre intencje, ale zbyt wiele wagi przywiazalas do samej "oprawy" koledowej. Nie uwazam rowniez, aby przyjecie lub nieprzyjecie koledy bylo jakimkolwiek wyznacznikiem czyjejs wiary. Znam wiele osob, ktore nie przyjmuja koledy nie ze wzgledu na wstydliwosc, ale po prostu z uwagi na to, ze zrazila ich powierzchownosc tego obrzadku, z jaka, niestety, nierzadko mozna sie spotkac. Tak jak w konfesjonale mozna trafic na zniecierpliwionego i nie umiejacego sluchac ksiedza, tak tez i "po koledzie" moze przyjsc ktos, kto zamiast niesc dobra nowine przychodzi wlasciwie w ramach cenzusu parafialnego. Wlasciwie to musze przyznac, ze tylko raz jedyny w czasie gdy dorastalam w rodzinnym domu przyszedl do nas na kolede ksiadz, ktory cala swoja osoba glosil Chrystusa, nie spieszac sie przy tym do nastepnej rodziny, a co do oferowanej koperty zapytal: czy to jest konieczne? Tym sposobem koperta powedrowala na cele charytatywne wybrane przez nas. Najlepiej kolede wspominam z czasow studenckich. Nasz duszpasterz akademicki fatygowal sie do akademikow, dostawal od nas pizze i tak sobie siedzielismy, rozwazajac tajemnice wiary. Nie pamietam obecnosci ani krzyza, ani swiec.
|
|