Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2013-01-25 15:08
No tak, Twoje zainteresowanie modą mnie po prostu przeraziło ;)) Stawia Cię to w takim świetle, że w ogóle z taką grzesznicą nie godzi się rozmawiać ;)) A jak jeszcze na dodatek kupujesz ubrania, to piekło murowane ;))
Gosia, zacznij od modlitwy. Bo akurat to jedno naprawdę trzeba zmienić. Ale żadne tam długie litanie, różańce pompejańskie i inne tego typu, bo masz dużo zajęć. Modlitw nie trzeba mierzyć zegarkiem, ale modlić się trzeba, bo inaczej życie będzie coraz bardziej byle jakie.
Modlitwa też uspokaja, może łatwiej Ci będzie wtedy mniej obmawiać. Szczególnie, gdy nauczysz się aktów strzelistych (wzywania Boga wiele razy w ciągu dnia, takie sekundowe modlitwy). Wtedy pamiętamy, że Bóg jest ciągle obok.
Natomiast wszystkie inne rzeczy są normalne. Nie mówię, że doskonałe, ale przeciętne. Wszyscy nad takimi rzeczami pracują i do końca życia trzeba będzie się z tym zmagać.
Oczywiście, że obmawianie jest złe. Ale komu się to nigdy nie zdarzyło? Mówimy, bo to nas drażni, albo czujemy się skrzywdzeni. Trzeba nad tym ciągle pracować.
Płacz (lub brak łez) nad zmarłym niczego nie dowodzi. Zmarli nie zawsze są nam uczuciowo bliscy, a nawet jeśli są to czasem bardziej za nimi płaczemy później, a nie na pogrzebie. (Nie zawsze do uczuć dociera, że ktoś z tej ziemi odszedł na zawsze - to czasem najpierw wie tylko rozum). Poza tym ze zmęczenia nie zawsze umiemy płakać. Albo gdy dopiero co były inne ważne/bolesne sytuacji. Albo jak mamy depresje. Może być wiele powodów. Nadmiar problemów czasem uodparnia naprawdę na ból, a czasem psychika wygasza uczucia, żebyśmy nie zwariowali. Martwiłabym się tylko wtedy, gdybyś napisała: "Dobrze, że umarła. Nie znosiłam baby. Wreszcie mam spokój. Dobrze, że cierpiała". Nawet i to nie skazuje jeszcze na piekło, ale rzeczywiście, byłoby Ci bliżej.
Są chwile, kiedy nie ma w nas łez. Czasem brak łez jest bardziej bolesny niż płacz, choć chyba nie w Twojej sytuacji. Na pewno jednak nie jest to dowód na to, że jesteś zła, czy egoistka. Podobnie jak wylewanie łez na filmach nie świadczy, że jesteś dobra. To tylko wzruszenie.
Rozproszenie na mszy - a kto tego nie przeżywa? Każdy z nas niejeden raz miał taki problem. Trzeba wracać myślą, ciągle od nowa. Po prostu.
W domu robisz tyle ile Ci starcza czasu i sił. Nie musi wszystko lśnić. Przecież to zależy czy mąż Ci pomaga, czy dzieci już mogą pomóc, ile podstawowe czynności zajmują czasu i sił. A Ty jeszcze się uczysz.
Praca. Nie każda praca wciąga na tyle, żeby nią żyć jak nie cały dzień, to te 8 godzin. Nie musimy być emocjonalnie związani z pracą. Trzeba po prostu swoje robić. Chyba że to "olewatorsko" oznacza, że kogoś krzywdzisz, ktoś za Ciebie musi robić, ktoś dostaje zły produkt. Trzeba pracę wykonywać solidnie i tyle. Nie jest grzechem patrzenie na zegarek czy już mogę wyjść.
Dzieci. W ogóle nie bawisz się z dziećmi? Nie za bardzo Ci wierzę. Oczywiście to zależy w jakim wieku są, ale zawsze potrzebują trochę Twojego czasu. Jeśłi te studia naprawdę są dla Ciebie ważne, to oczywiście, że możesz poświęcić dzieciom mniej czasu. No ale trzeba, trzeba się nimi zająć. Bo kiedyś może być na to już za późno.
Ale żeby zaraz do piekła?
Nie napiszę Ci: nic nie zmieniaj, wszystko w porządku. Bo zawsze jest co zmienić i zawsze trzeba się zmieniać. Ale piekło? Oczywiście nie wiem jak bym Cię oceniła, gdybym mieszkała razem z Tobą :))))) Może faktycznie napisałabym na forum: mieszkam z taką zołzą, że ona na pewno pójdzie do piekła, a ja zostanę męczenniczką :)) Ale z Twojego listu jakoś nic mi takiego nie wynika.
|
|