Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2013-02-23 14:03
Karolino, w wypowiedzi autora nie ma dowodów pozwalających przyjąć założenie o bezwolności żony. Autor nie podał żadnych faktów poza tym, że żona (opiekująca się "non stop chorującymi dziećmi") nie ma pracy (ciekawe jak długo by ją miała, biorąc czeste zwolnienia na tak chorujące dzieci) i nie gotuje (tu brakuje doprecyzowania, co to wg autora znaczy gotowac, bo sa mezyczyni, dla ktorych jak nie ma trzydaniowego obiadu, to nie ma co jesc, a zona i dzieci jak przypuszczam fotosyntezy raczej nie prowadzą). Owszem, zdarzają się żony niepracujace z lenistwa, nieprowadzace domu, nieopiekujace sie dziecmi, które chodzą samopas po osiedlu głodne, brudne i znudzone, a im dzien mija na oglądaniu seriali i plotkach z sąsiadami. Ale to bardzo poważne oskarżenie, ktorym brak uzasadnienia w świetle wypowiedzi autora - to po pierwsze. Po drugie, gołym okiem widać, że ma depresję. Oczywiscie, mozliwe jest wspolwystepowanie leniwej zony i depresji u autora, ale gdyby depresji nie miał, próbowałby zmienic sytuację (zmotywować żonę) albo uznać jej tymczasowość (skoro dzieci tak często chorują, najprawdopodobniej są jeszcze małe, bo to wiek żłobkowy i przedszkolny jest apogeum chorowania, u dzieci starszych jest już pamięć immunologiczna po tych infekcjach, wyrosną z chorowania - zona moze pojsc do pracy). Dlatego uwazam, ze najpierw powinien zajac sie swoja depresja, a dopiero pozniej, juz zdrowym, obiektywnym okiem uczciwie ocenic sytuacje.
Po drugie, nie wiem, czy autor ma swiadomosc, ale w momencie, gdy zona pojdzie do pracy, on bedzie musial przejac od niej pol domu i pol dzieci. Bo to, miły panie, nie jest sprawiedliwe, jak zona ma na głowie 8 h pracy plus 4 h przy dzieciach (przy malych pielegnacja i wychowywanie, przy starszych np. odrabianie lekcji i ogólne dopilnowywanie ucznia, typu czy na plastykę bibuła kupiona, czy strój na wf jest czysty i spakowany, czy wiersz wykuty itd.) plus 4 h w gospodarstwie domowym (pranie, sprzątanie, zakupy, gotowanie), a Ty tylko etat i relaks przed telewizorem.
Odnoszę wrażenie, że dla autora liczy się wyłącznie praca typu "produkcja". Wyprodukowany obiad, wyprodukowany zapas czystych koszul, wyprodukowane pieniądze. A praca niemierzalna lub zupełnie niewidoczna (rozmowa z dzieckiem, opieka nad chorym, sprzątanie w domu, w którym natychmiast znowu jest bałagan, bo dzieci małe) jest całkowicie niedoceniana. Oj, niechby tak żona trafiła na miesiąc do szpitala, to by sie okazało, czy naprawdę "siedzi" w domu z dziecmi. Zadna nazwa nie jest tak absurdalna jak słowo "urlop wychowawczy/macierzynski" na określenie okresu, kiedy kobieta ma pod opieką małe dziecko. Stąd potem wyobrażenie niektórych panów, że kobieta zostajac w domu z dzieckiem lezy i pije drinki z palemką.
|
|