logo
Czwartek, 16 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: córka (---.gl.digi.pl)
Data:   2013-05-06 12:34

Co ja mam zrobić? Jestem zdruzgotana wieloletnim bałaganiarstwem własnym, a przede wszystkim moich rodziców. Mamy duży, stary dom (wszystko się sypie)-2 piętra. Moi rodzice są już starzy, schorowani fizycznie. Problemem jest to że w ogóle nie sprzątają, sprzątam ja, myje mniej więcej większość pomieszczeń-ale jest to b. nieudolne. Rodzice wszysto zbierają:gazety, papiery, słoiki, meble, ubrania, bibeloty, wszystko wszystko co się da, wokół domu jest pełno drewna, okien, ogród jest zapuszczony. Ja już nie mam siły bez przerwy za nich sprzatać-matka nie robi nic-tylko leży, a tu trzeba ugotować, uprać, pozmywać. Nie mam czasu na swoje życie, chcę się wyprowadzić. Rodzice za nic w świecie nie chcą sprzedać tego domu, choć wiedzą że nie dają sobie rady, a tu będzie chyba coraz gorzej z tym bałaganiarstwem. Do kogo ja mam sie zwrócić, by im pomógł? Czy ja, jako córka muszę całe życie sprzątać ten burdel? Wstydzę się zaprosić jakiegoś sąsiada, bo dużego pokoju mama nie zezwala ruszać, ma na ziemi pełno gazet, a na stole nie idzie szklanki położyć, bo cały stół jest w lekarstwach, nawet choinka jeszcze leży na podłodze. Przeraża mnie co będzie z nimi i z tym domem dalej, całkowicie dziwaczeją.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: Michał (---.range86-143.btcentralplus.com)
Data:   2013-05-09 16:00

Ja mam tak z żoną. Jakieś 15 lat temu zgubiła wszystkie moje dokumenty, oprócz tych, które miałem przy sobie i do tej pory nie znalazła (no w tym bałaganie byłoby to trudne, zresztą, jak przypuszczam - nie próbowała), tak więc po podwójnych studiach, nie mam nawet matury. Co mogę radzić? Przystosowałem się - teraz np. pracuję na stanowiskach, które nie wymagają jakiegokolwiek doświadczenia. A jeśli chodzi o dom, to udrażniam jedynie ciągi komunikacyjne odgarniając sterty na bok. Faktycznie, problem może spaść po naszej śmierci, na nasze dzieci, ale myślę, że trzy tiry na wysypisko załatwią sprawę. Trzeba będzie podwyższyć składkę w ubezpieczeniu na życie, to załatwi sprawę.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: birka (---.gtnet.net.pl)
Data:   2013-05-09 21:30

Mam identyczny problem ze swoimi rodzicami. Nie moge tego znieść. To niszczy moją psychikę, bo przyjeżdzając do domu na święta ze studiów czy na weekend dużo czasu poswięcałam na sprzątanie domu. Zamiast czas spędzic spokojnie, wyluzować, odpocząć... sprzątałam, bo bałagan mnie rozpraszał, wprowadzał i wprowadza u mnie depresje. Nienawidze kiedy widze stos nieumytych naczyń, okruchy sprzed kilku dni czy porozrzucane ubrania na meblach... Co zrobić zeby w domu było normalnie, czysto, by rodzice respektowali i czuli potrzebe sprzątania po sobie - przecież do tego nie trzeba dużego wwysiłku! (czy umycie szklanki czy zamkniecia wieka kremu jest trudne, czy ciężkie? Teraz też mieszkam z nimi... i po pracy sprzątam, ale to syzyfowa praca. Ponaklejałam kartki z napisami: Myć po sobie naczynia, Nie rzucać ubrań na szafki, Zaścielać po sobie łóżko, Sprzątać po sobie. Rozpętała się wielka kłótnia - ich zdaniem utrzymanie porządku to moja fanaberia. Rodzice nie są starzy, są koło pięćdziesiątki. Jak żyć z takimi ludzmi?

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: Michał (---.range86-143.btcentralplus.com)
Data:   2013-05-09 23:45

Do bałaganu trzeba się przyzwyczaić, to stosunkowo niewielka komplikacja, natomiast denerwujące bywa psucie się i bezpowrotne gubienie różnych rzeczy, tak więc radzę zaopatrzyć się w faceta, dla którego jest to nieznośne. U mnie w domu, wszystko jedno czy był to własny, czy wynajmowany nie wyłącza się światła np. (zamiast świecić się całymi dniami, samo się zapala i gaśnie kiedy trzeba), rozebrałem i przesmarowałem wszystkie zamki, jest to lepsze niż wyważanie drzwi co chwila. Zawsze i wszędzie instaluję czujki dymu, wody o CO2. (Niestety, jest to walka z wiatrakami, ponieważ żona wyłącza czujniki, bo czujnik wody budzi ją np. w nocy, czujki dymu odzywają się przy każdym przypaleniu obiadu (przynajmniej wiemy, że nie ma się do czego śpieszyć), a ponieważ ja nie lubię wchodzić do domu wypełnionego gazem, zwłaszcza, gdy w domu zostają dzieci, i sprawdzam czujki, to po prostu nauczyła się i wyciąga z nich baterie) Kupuję też zapasowe piloty do urządzeń elektronicznych (wg kobiety najlepsze miejsce do przechowywania pilota w nocy jest na zapalonej lampce nocnej, fakt, przynajmniej się nie zgubi na miesiąc, ale i tak nie nadaje się do użytku, podobnie jak ten ugotowany w garnku. Tak na marginesie może jakaś kobieta mnie oświeci na co kobiecie termostat zdjęty z kaloryfera w piekarniku?). Wiele można uczynić, by uczynić życie znośnym, ale trzeba się po prostu przyzwyczaić. Przyzwyczajenie znakomicie ułatwia życie i oszczędza zdrowie i czas. Klucze do domu trzymać przy sobie, tak samo jak zapasowe klucze do samochodu, a że najlepsze narzędzia znajdziemy po 2 miesiącach kompletnie zardzewiałe, kosząc trawę, no to co? To są tylko nieistotne dobra materialne. Wszystko to przemija i zamienia się w proch i pył, wcześniej lub później.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: córka (---.play-internet.pl)
Data:   2013-05-10 07:25

Czy to dobry pomysł, by zapytać się w Mopsie-może tam im przydzielą jakąś opiekunkę środowiskową, czy to jest mój obowiazek dbać o ten dom? Zresztą nie wiem czy rodzice wpuściliby obcą kobietę do domu.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: tomaszp (---.opera-mini.net)
Data:   2013-05-10 09:38

Nikomu nie pomożesz na siłę. Dlatego temat zamiast od forum czy MOPS powinnaś zacząć od rodziców. Jeśli nie chcą pomocy i faktycznie wynika to z ich wnętrza to patrz zdanie pierwsze. Możesz się za nich modlić.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: bałaganiara (92.58.92.---)
Data:   2013-05-10 11:18

To się wyprowadź. I tyle. Każdy ma prawo żyć jak chce. Może rodzice są starzy i nie mogą sprzątać. Może już się w życiu dosyć nasprzątali. Ja jestem z natury bałaganiarą. Mój mąż też. Myje zęby, to pastę wyniesie do salonu i położy przy telewizorze, kąpie się to w łazience zawsze pełno wody, a jego rzeczy na podłodze. Skarpetki pod łóżkiem to oczywiście standard, tak jak wszystkie produkty żywnościowe, które próbuje pozostawiane otwarte w kuchni.
Ja po nim sprzątam. A jak czasami nie zdążę pozbierać jego skarpetek to robi mi awanturę, że jestem bałaganiara, u niego w domu tak nie było. On mieszkał z mamą, babcią i dodatkowo dwa razy w tygodniu przychodziła pani do sprzątania. A teraz jest kryzys, więc na sprzątaczkę nas nie stać. Mieszkamy sami, mamy dwójkę malutkich dzieci. Ja pracuję zawodowo, po pracy opiekuję się dziećmi, sprzątam po mężu, prasuję, gotuję, itp. Mąż nie pracuje zawodowo. W domu nic nie zrobi, za to cały czas narzeka, że tu kurzu nie zdążyłam zetrzeć, tu jego skarpetka nie podniesiona, tu trochę pogniecione jego spodnie (bo niby taka durna jestem, że nie umiem prasować). Od roku jestem tylko na red bullach i mocnych kawach, śpię dwie godziny w nocy, żeby zdążyć ze wszystkim, a i tak ciągle mnie wyzywa o bałagan.

I wiesz ludzie, którzy mają manie na punkcie bałaganu powinni sami zacząć sprzątać, to co im przeszkadza. Nie narzekaj na rodziców. Nie dziwie się, że nie chcą sprzedać domu, w którym mieszkają od lat. Może zaproponuj, że do jednego pokoju przeniesiesz wszystkie ich rzeczy, a resztę domu posprzątasz według Twojego uznania? Ale zrób to Ty, bo w końcu to Tobie przeszkadza bałagan.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: Andrzej2 (194.39.141.---)
Data:   2013-05-10 11:40

Bałaganiarstwo to chyba pewien znak, co się dzieje w psychice. Bałagan to chyba oznaka jakiejś rezygnacji, odpuszczenia sobie, zajęcia się innymi sprawami, ale w tym przypadku - zastępczymi.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-05-10 12:15

Bałaganiara - przestań sprzątać albo zacznij robić wymówki o bałagan meżowi. Zobaczysz, jak sie zdziwi. Niech szuka tej pasty, jak następnym razem będzie chciał umyć zęby, albo leci do sklepu, jak skończą mu się czyste skarpetki. To, co robisz teraz, to po pierwsze utrwalanie jego złych nawyków (i utwierdzanie go w przekonaniu, że ma rację), po drugie - udzielanie najgorszej możliwej lekcji Waszym dzieciom (jeśli to chłopcy, to uczą sie dokłądnie tego, co Twój mąż - to kobiety psim obowiazkiem jest sprzątać, facet może być fleją; jesli dziewczynki, to uczą się, że jako kobiety muszą sprzątać po innych i "tak ma być", co jest głupie i nieprawdziwe) po trzecie - szkodzisz swojemu zdrowiu, a więc łamiesz 5 przykazanie (kawy, red bulle i praca na dwa etaty, w tym jeden w domu? Jak długo tak wytrzymasz?), po czwarte, znowu dzieci - jaki obraz rodziny wyniosą z domu, w którym ojciec w taki sposób traktuje matkę?

Nie rozumiem, dlaczego mądre, wykształcone kobiety w XXI wieku pozwalają się traktowac w taki sposób. I jeszcze uważają, że to one są winne...

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: córka (---.play-internet.pl)
Data:   2013-05-10 12:44

Bałaganiarstwo to jeden problem, również mój; ale najgorsze jest to zbieractwo, gromadzenie dziadostwa, którego już są stosy. Czego to oznaka? Czy oni chcą iść z tym "majątkiem" na drugi świat?

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: Marta (---.41.240.196.threembb.co.uk)
Data:   2013-05-10 13:14

Gromadzenie dziadostwa - to chyba zostało po komunie. Nigdy nie wiadomo do czego coś sie może przydać, a w sklepach nie było za wiele do kupienia. Moi tez tak mają. Nie mieszkam z nimi, ale jak przyjeżdżam, to wywalam różne rzeczy. Oczywiście tak, żeby mama nie widziała, bo to głównie ona ma z tym problem. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby jej potem brakowało jakiegoś rupiecia i żeby za to najechała na mnie. Najwyżej myśli, że się to coś gdzieś zawieruszyło i że znajdzie przy okazji, a potem zapomina :)
Każdy ma jakieś wady i trzeba z tym jakoś żyć, dostosować się na ile można, i jakoś to zorganizować. Kłótnie na ten temat nic nie dadzą.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2013-05-10 14:21

"u niego w domu tak nie było". Bałaganiaro, a u niego w domu tak właśnie było, że tata nie pracował zawodowo i nic nie robił w domu? Jeśli tak, to faktycznie ciężko będzie go zmienić. Jeśli nie - to masz mocny argument na jego pracę domową. Jeśli natomiast nie da się zmienić, to "zalecenia" salamanki jak najbardziej polecam. Powiedz mu, że u Ciebie w domu z kolei mama nie zbierała brudnych skarpetek męża z całego pokoju, tylko je zanosił do łazienki do worka/kosza/pralki. Skoro on nie chce zmienić zwyczajów, to dlaczego Ty masz zmieniać swoje?

Uważam, że tam, gdzie są (małe) dzieci, ważny jest porządek, albo choćby tylko wyraźne wymagania porządku i w stosunku do dzieci, i do męża/żony. Natomiast tam, gdzie mieszka już dorosły człowiek (dwoje dorosłych ludzi), którym nie przeszkadzają gazety na podłodze, nie widzę powodu ingerencji. To już piszę do Córki.
To jest ich dom i wolno im mieć na wierzchu co chcą, zamiast biegać po wszystko po dwupiętrowym domu. Twoja wyprowadzka jest dobrym pomysłem. Będziesz mogła budować swój dom według własnych zasad, a pewnie już czas na to budowanie. Dopóki mieszkasz z nimi - jeśli potrzebujesz porządku, to w dwupiętrowym domu na pewno masz swój pokój lub o taki pokój poproś. Tam możesz mieć porządek. Nie rozumiem, dlaczego nie możesz zaprosić sąsiada do swojego pokoju, zapewne nie jesteś już nastolatką, skoro rodzice są starzy. Posprzątaj po prostu "drogę" od drzwi do Twojego pokoju :)) Sąsiadowi i koleżance spokojnie, ze śmiechem możesz opowiedzieć o problemach z rodzicami. Starsi ludzie bardzo często są "zbieraczami", kiedyś to sama zrozumiesz. Przeżyli pewnie w życiu wiele biedy, braków (jako dorośli lub jako dzieci) i ciągle im się wydaje, że bieda wróci, że wszystko co mają może się przydać. Nie pamiętasz czasów, kiedy naprawdę wszystko się przydawało.

A jeśli chodzi o pomoc. "Czy ja, jako córka muszę całe życie sprzątać ten burdel?" Wszystko zależy od tego w jakim stanie są rodzice. Rozumiem, że nie mogą ogarnąć wszystkiego, ale i Ty, choć młodsza, masz prawo nie umieć ogarnąć wszystkiego sama. Tym się nie trzeba przejmować. Pytanie, czy rodzice chcą tak mieszkać, czy nie mają siły. Drugie pytanie: w czym przeszkadza bałagan.

Pamiętam, jak Jan Paweł II w Krakowie z okna na Franciszkańskiej, na śpiewane mu "sto lat" odpowiedział młodym (cytuję z pamięci): "tak mówicie, bo nie wiecie, że każdy następny rok życia jest trudniejszy". Tak właśnie jest. To nie chodzi o to, czy rodzice chodzą i potrafią korzystać z odkurzacza, czy dojdą do zlewu i ich ręce potrafią umyć naczynia. Ogólnie mówi się o nich: są zdrowi, wszystko mogą zrobić. I gdy posiekamy życie na kawałki, to tak często jest, potrafią zrobić każdą rzecz z osobna. Ale z wiekiem każdą rzecz robi się czasem i dwa razy dłużej, każda czynność jest trudniejsza. Pamiętam, jak w młodym wieku pięć minut po przebudzeniu byłam już w drodze do pracy. Teraz potrzebuję czasu na to, żeby wstać, przejść do łazienki, umyć się, ubrać. Starszym ludziom inaczej płynie czas. Oni go niby mają więcej, gdy już nie pracują. Ale już nie tylko praca, ale i pomyślenie o domowych obowiązkach zajmuje i czas i więcej miejsca w głowie. Przychodzi potem czas, kiedy to "ogarnięcie" mieszkania staje się bardzo trudne nawet kiedy jeszcze się nic nie robi. Najbardziej podobne to jest do depresji. Wtedy sama świadomość, że trzeba umyć jedną szklankę powoduje prawie przerażenie, że sobie nie poradzę. Starszy człowiek, kiedy popatrzy na swój bałagan w domu doskonale wie, że sobie nie poradzi ze wszystkim. Jakie ma wyjścia?
- siedzieć w jednym miejscu i nic nie robić, żeby nie bałaganić
- płacić komuś za systematyczne sprzątanie mieszkania
- nie przejmować się bałaganem.
Jak widać, rodzice wybrali to trzecie. To nie jest najgorsze wyjście. Po trudach życia mogą żyć bardziej na luzie, bo dzieci odchowane, a dom to ich sprawa, bo ich dom. Jeśli chcą mieć gazety na podłodze, dlaczego im tego nie wolno? Jeśli lekarstwa będą schowane, jesteś pewna, że nie zapomną zażyć? Gdy leżą na wierzchu, przypominają o sobie przez cały dzień. Ty pewnie jeszcze nie masz problemu "wzięłam dziś na ciśnienie, czy jeszcze nie wzięłam?" Swoje codzienne lekarstwa też trzymam w puszeczce obok komputera, bo ciągle gdzieś się spieszę i łatwo zapomnieć. Schowane są takie, o których nie zapomnę, bo jak coś zacznie boleć to szybko do nich trafię :)) Albo "okresowe", letnie czy zimowe. Może zorganizuj rodzicom jakiś ładny pojemnik na lekarstwa, w którym będą dalej je na stole trzymać, ale "eleganciej"? Może zaproponuj ozdobne pudło na gazety, zamiast je chować? Spróbuj myśleć ich kategoriami, a nie swoimi. Oni potrzebuję coś MIEĆ. Te "przydasie", albo pamiątki. Nie wyrzucaj na siłę, bo im to w jakimś sensie jest potrzebne. Ale żeby było mniej roboty - zaproponuj segregację. Do zwykłych pudeł tekturowych, nawet cały czas otwartych, leżących na podłodze. Wtedy łatwo będzie szybko odkurzyć mieszkanie. Tylko nie mów: przynieście sobie pudełko i schowajcie. Ty potrafisz zrobić to szybko. Oni będą to robić miesiącami, bo przecież każdy drobiazg trzeba najpierw obejrzeć :)) Nie gorsz się tym, bo i Ty kiedyś będziesz podobnie myślała. Niech te słoiki będą zbierane, ale je schowaj, żeby się nie kurzyły. Powiedz im, że to tylko na chwilę, tymczasowo, żeby nie marudzili. A niech będą w domu same pudła, co Ci to szkodzi? Może kiedyś będziesz taka sama, a może jeszcze gorsza: swoim dzieciom nie pozwolisz nic mieć, a dzieci też potrzebują ZBIERAĆ. Cokolwiek, ale mieć zbiór. Często bywa tak, że jeśli w dzieciństwie nie wolno mieć swoich gratów, to nadrabia się to na starość. Wreszcie mogą mieć. Skąd wiesz, czy tak właśnie nie było? Rozmawiałaś o tym z nimi?
Rozejrzyj się po ich mieszkaniu jeszcze raz i pomyśl jak sobie i im usprawnić życie. Nie myśl kategoriami "tak będzie ładniej", ale "na to się zgodzą", a będzie wygodniej sprzątać.

Prawdziwy problem byłby wtedy, gdyby np. rodzice palili papierosy, podgrzewali się otwartym piecykiem, zasypiali na siedząco albo pili. Wtedy taka sterta niesprzątanych rzeczy to groźba pożaru. Im większe zagrożenie, tym większe prawo do "zrobienia na złość", czyli zmuszanie ich do rezygnacji z czegoś.

Czy musisz pomagać? Jeśli nie mają siły, to musisz. Takie jest życie, że najpierw oni piorą Twoje majtki, a potem Ty - ich. Szanować "choćby nawet rozum stracił" - jak pisze Syrach. Zbieractwo jest jakąś formą utraty rozumu :)) Też mam pudło ze starymi listami, do których planuję powrócić na emeryturze. I choć prawdopodobne, że i wtedy nie będę mieć na to czasu, to dlaczego mam się tym martwić? Że kiedyś ktoś - jak pisze Michał - będzie musiał te trzy tiry zamówić? Ale kiedyś ktoś weźmie po mnie moje mieszkanie. Naprawdę to takie niesprawiedliwe, że za to moje mieszkanie ktoś wyrzuci po mnie parę pudeł listów, zdjęć, gazet, ubrań? Jeśli to jakaś krzywda, to niech zrezygnuje z mieszkania :)) Pozwólmy ludziom na ich małe radości. Radości ludzi starszych są inne niż młodych.

Ludzi starszych trzeba chronić przed nimi samymi jedynie wtedy, gdy mogą sobie wyrządzić krzywdę. Bałagan może być krzywdą, jeśli staje się z jakiegoś powodu niebezpieczny. W innym przypadku jest często stylem życia. Ludzie żyjący w bałaganie potrafią doskonale w nim funkcjonować. Dopiero po posprzątaniu nie wiedzą zupełnie gdzie co jest :))
Nie musisz za życia rodziców doprowadzić mieszkania do porządku. Jeśli trzeba - to musisz dać im jeść, wyprać i ich umyć, albo za to komuś zapłacić, jeśli trzeba. A w swoim pokoju/domu będziesz mieć tak, jak Tobie odpowiada. Przyjdzie czas, kiedy Ty z kolei będziesz się złościć na swoje dzieci, kiedy każą Ci Twoje "skarby" wyrzucić. Chyba że i im pozwolisz mieć "skarby" i będziesz je szanować.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: córka (---.85-237-183.tkchopin.pl)
Data:   2013-05-10 14:25

Moja mama robi taką segregację śmieci, papierki do papierków, a reszta gdzie indziej; póżniej karze mi to znosić pod piec, że będzie na rozpalanie w piecu-a przecież nie wolno palić śmieciami, raz była u nas straż bo mało chałupy nie spaliła i dostała za to karę i pouczenie i dalej; jak się spostrzegła że po kryjomu jej to wywalam straszną mi zrobiła awanturę jaką to jestem złą córką i za plecami ją oszukuję; jak pójdę z domu to w tym domu zalęgnie się robactwo i jeszcze się w telewizji znajdziemy-Boże ratuj.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: AsiaBB (---.205.91.235.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2013-05-10 14:54

Twoi rodzice mogą być chorzy, poczytaj: http://online.synapsis.pl/Slowniczek/Patologiczne-zbieractwo-i-zespol-Diogenesa.html

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: córka (---.play-internet.pl)
Data:   2013-05-10 18:14

Bogumiło, pocieszyłaś mnie. Potrafie do tego podejść na luzie. Moim problemem jest bardziej nieodporność na krytykę innych Bo jakby żyjemy w nowoczesnym społeczeństwie, często gęsto ktoś "nowoczesny" nas odwiedza i odpowiedzialność za schludność spada (tak czuję) na mnie. Czuję się winna że nie jestem taką harownicą żeby wszystko super wyglądało. Sąsiadów też mam takich co wyśmiewają nasze obejście. Aha, no i jeszcze koty-czyli wiadomo wszystko olane i śmierdzi.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-05-10 20:36

Koty trzeba wykastrować/wysterylizować, wtedy najgorszy zapach zniknie - ten naprawdę intensywny to nie mocz, tylko wydzielina, którą znaczą terytorium. A siusianie w różne miejsca rozwiąże wstawienie kuwety ze żwirkiem (takim zoologicznym) i codzienne jej sprzatanie. Koty to z natury bardzo czyste zwierzęta i nie siusiają gdzie popadnie, jeżeli mają inne wyjście.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: Marta (---.30.62.86.threembb.co.uk)
Data:   2013-05-10 20:42

To znaczy, że bałagan Tobie aż tak nie przeszkadza w życiu, tylko, jak piszesz, krytyka innych Cię boli? To inna sprawa i są metody, żeby się na krytykę uodpornić :)

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: córka (---.play-internet.pl)
Data:   2013-05-10 21:35

Dobra, dzięki Wam. Mamy kotke perską wysterylizowaną, ale i tak przychodzą do nas kocury obce bo je dokarmiamy. I tak kiedyś załatwie chyba jakąś wolontariuszkę do sprzątania i zamówię tira pod nieobecność rodziców by to w szystko wywiózł na jakąś wystawkę.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: Magda (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2013-05-10 22:09

Podziwiam, jeśli jesteś w stanie tak funkcjonować. Ja bym się wyprowadziła, albo zezłomowała wszystko. Zbieractwo to może być objaw choroby, ale nie można nikogo "leczyć" na siłę. Ciekawe są jak zawsze rady Bogumiły. :)

Koty są różne, niektóre sikają na przedmioty należące do osób, które im się nie spodobają (buty, plecaki gości, kołdry nielubianych domowników etc). Tak robi np. wysterylizowana w dzieciństwie kotka, tym bardziej będzie tak robił kot kastrowany w starszym wieku. Kastracja i kuweta to najlepsza opcja (jak inaczej trzymać kota w domu?), ale nie zawsze daje radę.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: Ania (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-05-13 08:13

Piszesz: "Czy to dobry pomysł, by zapytać się w Mopsie-może tam im przydzielą jakąś opiekunkę środowiskową".

Moim zdaniem to BARDZO zły pomysł. Rodzice mają prawo gromadzić różne rzeczy u SIEBIE w domu, powtarzam oni są U SIEBIE i nie muszą nikomu tłumaczyć się ze swojego zbieractwa. "Wolność Tomku w swoim domku".

Moi rodzice również mieszkają w domu zagraconym wszelkimi rzeczami, które "na pewno się kiedyś przydadzą", jest to dla mnie uciążliwe, ale nigdy nie przyszło mi do głowy żeby gdzieś do jakiejś instytucji na nich donosić.

Na zbieractwo nie ma sposobu. Wyrzucam stare gazety i inne dziadostwo po kryjomu i dzięki temu da się przejść.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: salamanka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-05-13 12:11

Zbieractwo może być taką samą chorobą jak alkoholizm czy uzaleznienie od hazardu. Czy jesli bliska osoba rujnuje sobie zdrowie i przepuszcza wszystkie (nawet jesli wyłacznie swoje) pieniądze na nałóg, to wtedy też mamy chować głowę w piasek i nie szukać dla niej pomocy? Wtedy też ma być "wolnoć Tomku w swoim domku"? Nie sądzę. To nie uszanowanie czyjejś wolności, tylko tchórzostwo, wygodnictwo albo lenistwo w kwestii zaangażowania się w udzielenie komuś pomocy.

 Re: Jestem zdruzgotana bałaganiarstwem. Własnym i rodziców.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2013-05-13 13:26

Nie jesteśmy w stanie "internetowo" ocenić co jest chorobą, a co zwykłym kolekcjonerstwem lub tylko przesadnym lękiem przed brakiem potrzebnych rzeczy. Ludzie mają prawo mieć rzeczy, które NAM nie są do niczego potrzebne.

Znam ludzi, których wszystko denerwuje i wszystko wyrzucają. I swoim rodzicom, i swoim dzieciom, a sami też nigdy nie przechowują pamiątek. Znam ludzi, którzy są sentymentalni i przechowują wszystkie pamiątki, bo to jest dla nich droższe niż jakiekolwiek inne rzeczy potrzebne innym. Najczęściej im jest się starszym i bardziej samotnym, tym bliżej jest tej drugiej opcji. Są oczywiście także ludzie, którzy zbierają "wszystko" i to traktują jako swój świat. Są też bezdomni/żebracy, którzy każdą rzecz zniosą do domu lub schowają w wózku. Zazwyczaj choroby można szukać dopiero wtedy, gdy zbieractwo właśnie dotyczy wszystkiego, a nie ma segregacji na "ulubione". Nie wszystko jednak kwalifikuje się do leczenia i przymusowego odbierania. Każdy z nas ma jakieś dziwactwa, ma prawo do dziwactwa i każdy z nas na starość trochę dziwaczeje. To nie musi być stan chorobowy. Każdy kto interesuje się czymś bardziej niż inni jest dla pozostałych dziwakiem. Jedni gromadzą gry komputerowe, mp3, a inni gazety i słoiki. To się nie różni. Tylko jedni jeszcze zapychają półki i podłogi, a inni zapychają komputer. To z psychicznego punktu widzenia żadna różnica. Nie zawsze też ocena najbliższych jest prawdziwa. Jeśli nas ktoś denerwuje z innych powodów to zawsze nasza ocena będzie bardziej surowa. Jeśli kogoś lubimy, to zawsze będziemy patrzeć przez palce.

Tak jak pisałam wyżej - ważne jest czy zbieractwo komuś zagraża. Owszem, czasem na siłę komuś usuwają "zbiory" jeśli jest to tak wiele kilogramów, że grozi zawaleniem sufitu, albo gdy palacz ma sklerozę lub zasypia także podczas palenia. Albo gdy grozi zaraza od psujących się rzeczy. Jeśli zgłaszamy do jakiejś placówki tego typu przypadki, musimy się liczyć nie tylko z wizytą obcych ludzi w domu, ale także z ubezwłasnowolnieniem domowników. Musi to więc być poważna sprawa, a nie tylko nasza złość na duże sprzątanie. MOPS nie będzie przychodził, żeby robić zwykłe porządki ludziom starym. Albo mają prawo do takiego życia, albo - gdy są samotni - przekazuje się ich pod stałą opiekę odbierając możliwość decydowania o sobie i posiadania własności. W najlepszym razie będą ukarani za stworzenie zagrożenia, a karę być może będzie musiała pokryć rodzina. Nie ma szczepionki na zbieractwo. Albo jest zdrowy, tylko ma swoje dziwactwa, a wtedy właśnie "wolnoć Tomku", albo jest chory i odbiera mu się wszystko, żeby sobie krzywdy nie zrobił. Trzeba to więc dobrze przemyśleć, czy ktoś naprawdę jest chory i trzeba go z miłością pilnować, czy po prostu to nas wszystko już denerwuje i to my powinniśmy okazać komuś więcej szacunku, a nie wtrącać się do wszystkiego. Niestety, ale bardzo często widziałam, jak młodzi ludzie odbierają starszym prawo do posiadania pamiątek. Stary ma mieć łóżko i jedną szafkę, bo po co mu więcej? Nie zabierze przecież do grobu. To prawda, nie zabierze do grobu, ale on jeszcze żyje i ma prawo mieć. Jeśli ma jeden pokój, to ma swoich "skarbów" mniej. Jeśli ma dwupiętrowy dom, to wiadomo, że nazbierał więcej. Czasem to właśnie nasze wygodnictwo jest główną przyczyną złości. Za dużo miejsca zajmuje i więcej czasu trzeba poświęcić sprzątaniu.
Natomiast tak jak odsyłamy do psychologa ludzi za często grających na komputerze lub za często piszących na pięciu forach internetowych, tak oczywiście dobrze jest odesłać do psychologa kogoś, kto wszystko zbiera. Jednak ani jeden ani drugi nie musi z naszych rad skorzystać. No i wcale nie znaczy, że grający często na komputerze jest większym dziwakiem niż my sami :))

Jeszcze raz powtarzam: nie da się przez internet ocenić kto ma rację. Dlatego trzeba przedstawić jedną i drugą stronę, aby nikt nie czuł się niesłusznie oskarżony. Albo: żeby każdy czuł się oskarżony jednakowo :)))))

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: